Rozejrzała się dookoła. Stała właśnie w szkole i szukała znajomych 
twarzy ludzi, którzy chodzą na palarnie.  Jest w tym nałogu 3 dni z 
czego 2 to weekend, a dzisiaj jest trzeci. Cóż, mogła stanąć przed 
szkołą i zapalić, bo jest pełnoletnia, ale wolała nie być na dywaniku u 
swoich rodziców. Zauważyła Jacea, znajomego z klasy. On też palił. 
Uśmiechnęła się lekko i podeszła do niego. 
- idziesz teraz zapalić?- spytała zagradzając mu drogę. Spojrzał na nią.
-
 Louise, to ty?- spytał,  skanując jej sylwetkę.  - zmieniłaś się od 
piątku..- dodał po chwili. Uśmiechnęła się lekko i wzruszyła ramionami.
-to idziesz? - spytała, unosząc brew.
-
 tak, tylko nie chodzę na tyły szkoły, wolę siąść do swojego samochodu, 
tam przynajmniej nikt mi nic nie zrobi..- odpowiedział.- idziesz ze 
mną?- spytał. Pokiwała twierdząco głową i ruszyła wraz z nim.  Wsiedli 
do jego czerwonego subaru. 
- wow, fajne auto..jak  będę robiła 
prawko i jak przyjdzie mi kupić samochód, to nie wiem czy nie kupie tego
 samego, ale inny kolor..- zastanowiła się wyciągając papierosy. 
Podpaliła końcówkę i zaciągnęła się dymem. Uchyliła lekko okno, aby dym 
wydostał się na podwórek.
- od kiedy palisz?- spytał Jace.
- od piątku.. tak jakoś nie chciałam być taka spokojna, musiałam coś zmienić..- wzruszyła ramionami.
- mogłaś iść z Zaynem, on pali za szkołą, przecież się znacie..- odpowiedział patrząc na nią.
-
 ciebie przecież też znam już dwa lata, tylko jak zauważyłeś z nikim nie
 rozmawiałam i tak jakoś wyszło..- uśmiechnęła się lekko.
- cóż 
rozumiem cię, każdy mówił, że jesteś kujonem, oprócz mnie, nawet 
chciałem do ciebie zagadać, ale wiesz jaka jest Carren..- odpowiedział i
 wyrzucił niedopałka za szybę, a za chwilę zrobiła to też dziewczyna. 
Wysiedli z samochodu i ruszyli do szkoły.
- masz, Black nie lubi 
jak śmierdzi fajkami na jej lekcji, a teraz mamy matematykę..- 
powiedział dając jej gumę miętową do żucia.
- dzięki..- uśmiechnęła się i pogryzła ją.
- za dwie przerwy dopiero idę, jak chcesz iść ze mną to wystarczy podejść..- odezwał się z uśmiechem.
- jasne, nie ma sprawy. Czemu nie palisz z kumplami?- spytała wchodząc po schodach aż na drugie piętro.
-
 jak mówiłem, w moim samochodzie nikt nie może mi nic zrobić..- wzruszył
 ramionami i weszli do klasy. Chłopak usiadł koło swojego kumpla, a 
dziewczyna poszła do swojej ławki.
Zayn już tam siedział z kulami 
koło ławki. Siadła obok niego nawet nie zwracając na niego uwagi. " nie 
znała " go i nie chciała go poznać. Zayn wyczuł od niej dym. Był w 
nałogu już sporo czasu i czuł jak ktoś zapalił przed chwilą. Nawet guma 
jej nie pomogła. Westchnęła cicho. 
***
Zayn był w szoku. 
Dziewczyna zmieniła wygląd, skróciła włosy, maluje się mocniej, ubiera 
się zupełnie inaczej, pali może i pije, imprezuje.. zmieniła się i to 
bardzo, a to tylko dlatego, że Zayn tak cholernie ją zranił. On 
wiedział, że to co zrobił było nie na miejscu, ale co miał zrobić? Coś 
do niej niby czuł, ale na pewno to nie była miłość, nie potrafił kochać.
 Westchnął cicho i przeczesał swoje włosy. Po kilku minutach zabrzmiał 
dzwonek na przerwę. Wyszedł ze szkoły i ruszył od razu na tyły szkoły, 
aby zapalić. Musiał się odstresować. Oparł się o ścianę i podpalił 
papierosa. Rozejrzał się po ludziach i wśród nich zauważył Louise. 
Paliła. Nie pomylił się. Z grzecznej dziewczynki zmieniła się w tą złą. 
Westchnął cicho i wyrzucił niedopałka, a po chwili ruszył w stronę 
wejścia do szkoły. Gdy przechodził koło Loui zeskanował wzrokiem całą 
jej sylwetkę i poszedł dalej. Wszedł do szkoły i poszedł pod odpowiednią
 klasę. Wiedział dlaczego się tak zmieniła, ale nie wiedział po co. Z 
jej oczu można wyczytać,  że w ogóle jej to nie rusza, a on? W jego 
oczach można zobaczyć smutek, ból i tęsknotę. Nie wiedział czy gorsze 
jest kochać czy stracić Louise. Usiadł do ostatniej ławki gdzie zawsze 
siedział wraz z Louise. To były piękne czasy gdy zamiast słuchać 
nauczycieli oni rozmawiali i śmieli się po cichu. Teraz już tego nie 
będzie już nigdy. Chłopak przegrał życie. Po chwili koło niego usiadła 
Louise. Zayna nie obchodziła lekcja, tylko dziewczyna. Cały czas patrzył
 na nią, oglądał każdy jej szczegół, bo kto wie czy z jego powodu nie 
zmieni też szkoły? Westchnął cicho. Tak zleciał mu cały dzień. Wszedł do
 mieszkania i zamknął drzwi z hukiem. Odłożył kule na bok i usiadł na 
kanapie.
Tyle razy chciał do niej zagadać, ale nie potrafił, 
powiedziała, że nie chce go znać, że ma się do niej nie odzywać, nie 
chciał być nachalny, więc zastosował się do jej zaleceń i jak widać za 
dobrze na tym nie wyszedł. Westchnął cicho i przeczesał włosy swoją 
dłonią. Wyciągnął telefon z kieszeni, odblokowując ekran wszedł w 
kontakty. Minął numer Louise i wybrał inny. Po kilku sygnałach osoba po 
drugiej stronie odebrała.
- Siema, z tej strony Zayn, potrzebuję czegoś..- odezwał się, patrząc w okno.
- Malik, długo się nie odzywałeś, co się stało?- spytał.
- McCann, nie dopytuj, po prostu potrzebuję czegoś..- jęknął zmęczony.
- Dobra, tam gdzie zawsze?- spytał McCann.
-
 Wiesz, jest mały problem.. Mam nagę w gipsie i nie dam rady prowadzić, a
 poza tym, nie mam samochodu..Chyba, że liczy się ten na złomowisku..- 
powiedział z lekkim uśmiechem.
- Wow, stary co się stało?- spytał, a w jego głosie Zayn usłyszał nutkę ciekawości.
-
 Miałem mały wypadek, cóż.. skasowałem samochód i jestem cały 
poobijany..- wytłumaczył po skrócie.- Więcej dowiesz się, jak 
przyjedziesz do mnie, tyle co zawsze..- dodał i po chwili na ekranie 
telefonu wyświetliło się, że połączenie zostało zakończone. Wypuścił 
ciężko powietrze i oparł głowę o oparcie kanapy. Wiedział, że to co 
zrobi jak McCann mu to przywiezie, będzie złe, ale nie ma innego 
wyjścia... znaczy, nie musi, ale chce.. Dawno tego nie robił, więc.. Po 
kilku minutach usłyszał dzwonek do drzwi.
- Otwarte!- krzyknął na
 tyle głośno ile pozwalały mu złamane żebra nabrać tchu w płuca. W 
salonie zjawił się wysoki szatyn. Na sobie  miał białą koszulkę i czarne
 spodnie, a na stopach air maxy.Włosy miał postawione do góry.
- Siema, Boże, jak ty wyglądasz, na pewno to był mały wypadek, bo coś mi się wydaje, że nie..- zaczął gdy zobaczył Zayna.
-
 Cóż, kilka samochodów zostało skasowanych i jeden nie żyje, tak, ja 
spowodowałem wypadek, tak jakby.. Zapatrzyłem się i walnąłem w forda.. 
Mój samochód był jeszcze wtedy cały, tylko przednia blacha była 
zarysowana i powyginana, ale bmw i audi musiało jeszcze we mnie wjechać i
 skończyło się, że ja najpierw nie żyłem tak jak mój samochód.. Koleś, 
który mnie oliwkował, czy huj wie co on robił się wystraszył gdy 
otworzyłem oczy..- pokręcił głową na boki z kwaśną miną.
- Stary, to było coś, ale.. ty nie żyłeś?! Boże, jak jest po drugiej stronie?- spytał rozbawiony.
-
 Człowieku, nie wiem... widziałem tylko ciemność, a później otworzyłem 
oczy.. Krzyknąłem coś i później wszystko zaczęło mnie boleć, więc 
zwijałem się z bólu, a później ciągłe badania i takie tam..- wyjaśnił. 
Nie chciał mówić mu o tym, że wtedy krzyknął imię Louise, bo on nic nie 
wiedział o niej i najlepiej niech tak zostanie.. Nie chciał też 
wspominać, że wcześniej przed wypadkiem się z nią pokłócił i zranił 
ją..- A między innymi masz to o co cię prosiłem?- spytał po chwili 
ciszy.
- Jasne, ale jesteś pewny, że chcesz do tego wrócić?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Jestem tego pewny jak tego, że nazywasz się Jason McCann - odpowiedział, wywracając oczami. 
-
 Ok. Ale jak coś, to ja cię nie znam..- zaśmiał się i podał mu mały 
woreczek.- 2 gramy, mam nadzieję, że ci wystarczy- odpowiedział i podał 
mu też małą lufkę.
- Zajarasz ze mną?- uniósł jedna brew, patrząc 
na kolegę. Skinął lekko głową przytakując i usiadł koło chłopaka. Zayn 
nabił lufkę i podpalił szerszą końcówkę. Zaciągnął się dymem i lekko się
 uśmiechnął. Czuł, że ten dzień będzie inny niż pozostałe. Marihuana 
daje mu ukojenie, sprawia, że na kilka godzin jego myśli odlatują gdzieś
 daleko, a on żyje chwilą.
- Nienawidzi mnie..- odezwał się gdy spalili po dwie lufki. Jason spojrzał na niego unosząc brew.
- Nie rozumiem o co i o kogo ci chodzi, ale nawijaj..- odpowiedział z lekkim uśmiechem.
-
 Miałbym dziewczynę, ale wiesz jaki jestem, po prostu zmarnowałem 
szansę, ale ona mnie kocha, kurde, ja.. ja nie wiem, chyba.. Jestem 
dupkiem, nie wiem co ja sobie myślę, dziewczyna jest z tych dobrych, ale
 woli tych złych i rozumiem ją, bo bądźmy szczerzy, ale jestem mega 
przystojny.. ale, pomijając to.. Jestem dla niej nieodpowiedni, wiesz, 
że siedziałem w domu dziecka, później w więzieniu, ona na mnie po prostu
 nie zasługuje, i pewnie wiesz co mam na myśli, bo sam masz dziewczynę..
 tylko, że ja.. ja nie potrafię kochać, mam swoją świętą zasadę i jej 
przestrzegam..- wyjaśnił wszystko, a Jason mu nie przerywał.
- 
Człowieku, mam w dupie twoje zasady tak jak i ty powinieneś mieć, a 
szczególnie tą jedną o miłości, człowieku, jesteś mega przygnębiony, gdy
 tutaj wszedłem widziałem, że coś jest z tobą nie tak, ale nie chciałem 
ci tego mówić, bo pewnie być dał mi kopa w dupę i wyjebał z chaty, ale 
słuchaj mnie.. nie wiem jakie są teraz między wami relacje, ale pomyśl 
sobie.. Jeśli ona cię kocha, a widzę, że ty też coś do niej czujesz, 
powinieneś jej to powiedzieć, pokazać to jakoś.. Nie powinieneś teraz 
tutaj siedzieć, no chyba, że z tą dziewczyną, o której teraz rozmawiamy.
 Powinieneś wziąć się w garść, człowieku ile ty masz lat? 22 czy 2?-  
spytał. Właśnie jego kolega udzielił mu wywodu na temat  miłości. Sam 
nie wiedział co ma robić. Spojrzał na zegarek. 19. Ciekawe co robi 
Louise? - Ty mnie w ogóle słuchasz? Słyszałeś co ci powiedziałem? 
Powinieneś teraz iść do niej i ją przeprosić, powinieneś powiedzieć jej 
co czujesz!- podniósł lekko głos i objął go ramieniem.- A tak na 
marginesie.. co do niej czujesz?- spytał.
- Sam nie wiem, gdy ją 
widzę, coś.. coś mnie rozpierdala od środka, a gdy się z nią na przykład
 kłócę czy ranię, to.. to czuję się jak gówno..- wyjaśnił, patrząc w 
okno.
- Człowieku, to nazywa się miłość.. To do niej czujesz, jesteś w niej zakochany..- powiedział Jason.
- Nie będzie mnie chciała słuchać.. Powiedziała, że nie chce mnie znać..- mruknął cicho.
-
 Zayn, ta dawka powinna cię rozśmieszyć, a nie sprawić, że będziesz 
płakać..- powiedział zdziwiony gdy zobaczył zły w kącikach jego oczu.
- Ale nie wiem.. Nie wiem czy ona będzie chciała mnie słuchać..- szepnął.
- Dobra.. Bierz kule i lecimy.. - Jason wstał na równe nogi i wziął kluczyki od auta. Zayn wstał i pokuśtykał w stronę samochodu Jasona i siadł na siedzeniu dla pasażera. Podał adres Louise i po kilku minutach byli na miejscu. Jason poszedł razem z nim. Zapukał do drzwi i czekał aż ktoś je otworzy. Po chwili drewniana płyta się otworzyła, a za nim stała Louise we własnej osobie.
- Lo..- nie dokończył iż dziewczyna zamknęła mu drzwi przed nosem.- Louise, pozwól mi coś wyjaśnić..- zapukał do drzwi.
- Louise.. Tu Jason, kumpel Zayna, który odbył z nim poważną rozmowę i kazał mu tu przyjść, proszę wpuść nas tylko na 5 minut..- odezwał się szatyn widząc, że Zayn sobie nie radzi. Nie usłyszeli odpowiedzi.- Louise, proszę.. Musisz go wysłuchać i po części mnie..- dodał po chwili.
- Nie wiem czy chcę, mówcie co macie powiedzieć i odejdźcie..- powiedziała przez zamknięte drzwi.
- Louise.. wpuść nas, nie będę się darł na całą ulicę, tylko pięć minut..- odezwał się Zayn. Po chwili drzwi się otworzyły i Zayn wraz z Jasonem weszli do środka. - Są twoi rodzice?- spytał. Pokiwała przecząco głową i udała się do salonu. Pewnie jak zawsze wyjechali w delegację.
- Więc, droga Louise, ten o to człowiek chcę ci coś powiedzieć.. Wiem, że nie powinienem się wtrącać, ale wiem na czym sprawa stoi, a teraz Zayn przejmuję głos..- wyjaśnił Jason, a Zayn podrapał się po karku.
- Louise, wiem, że to co powiedziałem.. To cię mocno zraniło i to wiem.. Ale.. MIAŁEM zasadę, którą przestrzegałem, aż przyszedł Jason..- wyjaśnił, akcentując słowo " miałem ".
- Mów o co ci chodzi, bo zaraz skończy się twój czas wizyty..- odpowiedziała cicho. Westchnął cicho i siadł na kanapie obok niej. Odłożył kule i spojrzał na nią, biorąc jej ręce w swoje.
- Louise.. Ja..
No i witam.. Wiem, skończyłam w takim miejscu, że pożal się Panie Boże, ale to najważniejsze zostawię na następny rozdział. XD Zostawię was w niepewności co takiego Zayn powiedział do Louise. Jestem z wyprzedzeniem kilka rozdziałów, więc.. Jeśli tylko będzie pod tym 4 komentarze, 14 jest wasza XD
Cieszę się, że pod 12 pojawiły się takie miłe komentarze.. Kocham was!! XD Zobaczcie jak wygląda blog. Jak wam podoba się nagłówek, cóż, nie mam zbytniego talentu, ale nagłówek sama robiłam XD  Mam nadzieję, że się wam podoba. Do napisania!! <33
+ do zakładki Bohaterowie został dodany Jason McCann XD 
 
 
Nagłówek bardzo ładny :) Rozdział zajebisty ;* wszystko idzie w dobrym kierunku :D No i poprostu kocham twoje opowiadanie!
OdpowiedzUsuńCzekammmmm... ;****
OMG jak mogłaś skończyć w takim momencie ?? Ciekawość po prostu rozwala mnie od środka :D
OdpowiedzUsuńNagłówek jest świetny tak jak cały ten blog.
Już się nie mogę doczekać następnego ;**
Zayn dajesz! !!! Wygrasz tę miłość ! ;* plose Lou wybacz mu :'((((( :*
OdpowiedzUsuńWielbię to opowiadanie. Zayn w końcu się przyzna. Mam nadzieję że Lou mu wybaczy. Czekam na next :)
OdpowiedzUsuń