Rozdział 2

Przeczytaj notkę pod rozdziałem. :D Miłego czytania. 


Patrzył na nią czarnymi tęczówkami. Nie rozumiał, dlaczego ona nie chce go słuchać. Była kujonem. Innym niż pozostali,  ale kujonem. Westchnął sfrustrowany i przeczesał swoje włosy pociągając przy końcówkach.
- Czemu nie chcesz wsiąść do auta? Wolisz iść na deszczu, zmoknąć i się rozchorować czy wsiąść do samochodu i być suchą i do tego zdrową?- spytał pstrząc w jej oczy. Przecież każdy głupi wybrał by tą drugą opcję, nawet Malik, który nie chce chorować i nigdy nie chorował.
- Wolę być sama. Muszę jeszcze dużo przemyśleć, a poza tym jak cię moi rodzice zobaczą, to dostanę podwójny szlaban a to mi się nie uśmiecha!- powiedziała i szybko ruszyła w stronę bramy, a już po chwili czuła, że jej ubrania są całe przemoczone a włosy lepią się do jej twarz. Po jej ciele przeszły zimne dreszcze, ale szła dalej. Dlaczego on nie odpuści sobie po prostu? Nie musi jej przecież podwozić. Gdyby matka zobaczyła to auto pod domem i wysiadającą Briane z niego to by zabroniła jej wszystkiego i zabrała by jej telefon, a to byłby istny koszmar dla niej iż tylko teraz na telefonie mogła wejść w stronę internetową. Nie używała portalów społecznościowych, bo jak wspomniane było na początku; nie miała żadnych przyjaciół. Wchodziła w internet, bo szukała sobie mieszkania. Tak, ta dziewczyna szukała sobie mieszkania, aby móc wyprowadzić się od rodziców, ale na dzień dzisiejszy nie miała nic. Oczywiście było wiele osób, które miały wspaniałe oferty, ale nie było ja stać iż jeszcze nie miała pracy. Tego też szukała  w internecie. Była już jedna, jej zdaniem, najlepsza praca. Chciała pracować jako kelnerka w pobliskiej kawiarni, ale nie była jeszcze do końca przekonana. Chciała już zarabiać na swoje, ale gdyby matka się dowiedziała o jej planach byłoby po niej. Zawsze na drodze stawała jej matka. Z rozmyśleń wyrwał ja klakson samochodu gdzieś za nią. Obejrzała się do tyłu i zobaczyła czarne BMW, a za kierownicą Malika. Przyspieszyła kroku odwracając wzrok.Chyba sobie nie odpuści..   Pomyślała. Westchnęła cicho.
- Wsiadaj! Widzę jak drżysz z zimna! Nie będę cię prosił, bo ja nikogo nie proszę, ale jak nie wsiądziesz zaraz do auta to wsadzę cię do niego siłą.- odezwał się uchylając okno gdy podjechał do niej bliżej. Nie odzywała się. Po prostu szła przed siebie w stronę domu.- Zamierzasz dalej iść w tym zimnym deszczu czy wolisz ogrzać się w samochodzie?- spytał. I tu ją miał. Było jej strasznie zimno, a propozycja ogrzania się choć trochę sprawiła, że zatrzymała się gwałtownie. Auto ją trochę wyprzedziło, ale ona zrezygnowana podeszła do przodu, a Malik nachylając się nad siedzeniem pasażera otworzył jej drzwi. Wsiadła do środka i zamknęła drzwi trochę zbyt mocno.
- Nie trzaskaj tymi drzwiami!- warknął w jej stronę. Po chwili ruszył z miejsca. Bri oparła głowę o zagłówek i już nie słuchała zażaleń Malika. Było jej ciepło i to było najważniejsze. Odetchnęła cicho przymykając oczy. - Może podała byś mi swój adres skoro mam cię odwieźć chyba, że wolisz jechać do mnie- odezwał się po kilku minutach ciszy. Dziewczyna spojrzała na niego i podała mu adres. Oczywiście skróciła lekko drogę o kilka domy, bo nie chciała, aby on wiedział gdzie  ona mieszka. Patrzyła za szybę na mijające ją domy. W końcu zauważyła dobrze znaną jej ulice. Po chwili auto się zatrzymało. Nacisnęła klamkę i chciała już wychodzić, ale zatrzymał ją chłopak łapiąc za jej ramię.
- Teraz powinnaś mi podziękować i zaprosić na kawę- powiedział z głupim uśmiechem. Zlustrowała całą jego sylwetkę z góry na dół i szepcąc  ciche ' dzięki ' wysiadła z samochodu. Chłopak po chwili odjechał, a gdy znikł za zakrętem  dziewczyna ruszyła do swojego prawdziwego domu. Znów było jej zimno, ale jakoś przetrwała te 5 minut drogi w deszczu. Weszła do środka i zastała ją cisza, która panowała w mieszkaniu. Wiecie jak ona teraz była zadowolona? Uśmiechnęła się lekko i wyobraziła sobie, że ma tak codziennie. Westchnęła zadowolona i udała się do swojego pokoju. Po kilku minutach po pokoju rozległ się dźwięk, który oznajmił dziewczynie, że ktoś do niej dzwoni. Odebrała telefon przystawiając go do ucha nie patrząc nawet kto dzwoni.
- Hallo? - odezwała się czekając na odpowiedź.
- Cześć kochanie. To ja mama. Spotkanie nam się przedłożyło i będziemy musieli  z ojcem wyjechać na kilka dni do Nowego Jorkupowiedziała, a w głowie Briany zapaliła się żarówka. To była dla niej wspaniała wiadomość.
- ok. A kiedy wracacie?- spytała z nadzieją w głosie, że nigdy.
- Dopiero za 2 tygodnie. W 3 szafce w kuchni na samej górze masz pieniądze.- odpowiedziała. Rozmawiały jeszcze chwilę i matka się rozłączyła. Dziewczyna opadła na łóżko wyraźnie zadowolona. Całe 2 tygodnie bez kazań matki. To był dla niej raj. Po prawie 2h leżenia na łóżku i wpatrywania się w sufit bezinteresownie wstała i wyszła z domu. Na szczęście już nie padało. Przypomniała sobie, że nadal ma na sobie mokre ciuchy, ale nie chciała już wracać. Przekręciła klucz i wyszła za furtkę. Nagle minęło ja znane auto, a po chwili słyszała pisk opon gdy hamowało. To on. Malik. Musiał akurat tędy przejeżdżać?! Spuściła głowę w dół i ruszyła przed siebie. Głupią była, bo przecież ona mieszkała z innej strony. Po chwili poczuła szarpniecie za ramię. Odwróciła się i ujrzała jego czekoladowe tęczówki.
- Nie pomyliłaś przypadkiem domów? Mieszkasz w drugą stronę niż idziesz. Masz jeszcze te ubrania na sobie? -  zadawał mnóstwo pytań, ale brunetka za miast odpowiadać patrzyła w jego oczy. - Mówię do ciebie. Może raczyła byś mi odpowiedzieć?- kolejne pytanie wypadło  z jego różowych ust. Potrząsnęła głową, aby obudzić się  z transu.
- Nie po prostu.. wybrałam  się na spacer i odwiedziłam sąsiadów.. - wytłumaczyła. W duchu pacnęła sobie z liścia w policzek. Ona nigdy nikogo  nie okłamała. Malik jest pierwszą ofiarą jej kłamstwa.
- I się nawet nie przebrałaś? Jakieś 30 minut temu przestało padać, a ty nadal jesteś w tych ciuchach i do tego jeszcze mokrych, czy ty mnie przypadkiem nie okłamujesz?- spytał unoszą brew do góry. Wiedziała, że będzie coś podejrzewał. Czemu akurat teraz on musiał jechać? Nie mogła wyjść trochę później?!
- Nie.. Gdzie jechałeś?- spytała. Głupi uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Jechałem do ciebie..- odpowiedział patrząc w jej oczy, w których widział przerażenie. Przecież jakby on poszedł do tamtego mieszkania i okazałoby się, że te w ogóle inna rodzina, teraz by miała przechlapane. Zassała gwałtownie powietrze. Niestety Malik to zauważył. Uniósł brew pytająco.
- P.po co do mnie?- wyjąkała. Wzruszył obojętnie ramionami.
- Żartuję, po prostu jechałem tędy i zobaczyłem ciebie w tych ciuchach, więc chciałem się zapytać dlaczego się nie przebrałaś, a tak w ogóle to otrzymam na to pytanie odpowiedź czy nadal będziesz je omijać?- gadał jak najęty, a ona nie wiedziała co powiedzieć, może czas powiedzieć prawdę? Jak to mówią " kłamstwo ma krótkie nogi " i to kłamstwo miało bardzo krótkie nogi, za krótkie. Westchnęła cicho.
- Chcesz wiedzieć prawdę?- spytała patrząc gdzie indziej.
- Nie lubię jak ktoś mnie okłamuje, więc tak.- odpowiedział od razu. Przygryzła lekko dolną wargę.
- Tamten dom nie był mój, nie przebrałam się, bo jakoś wyleciało mi to z głowy iż dowiedziałam się, że matka wyjechała na dwa tygodnie za miasto..- powiedziała lekko uśmiechając się przy wspomnieniu pustego mieszkania.
- To, okłamałaś mnie wcześniej, tak?- dopytał dla upewnienia. Dziewczyna skinęła głową w potwierdzeniu.- Nie rób tego więcej, teraz ci daruję, ale następnym razem nie będę taki miły..- ostrzegł niskim głosem.- To gdzie tak na prawdę mieszkasz?- spytał.
- Nie powiem..- szepnęła.
- Bo..?- uniósł brew do góry.
- Bo nie chcę, abyś wiedział gdzie mieszkam?- odpowiedziała pytaniem. Chłopak prychnął cicho.- A tak poza tym to po co ci to wiedzieć?- spytała.
- Może kiedyś wpadnę do ciebie na kawę..- powiedział udając zamyślonego. Dziewczyna prychnęła cicho. Ona prędzej by się wyprowadziła niż zaprosiła go do mieszkania. Usłyszała jego śmiech. Spojrzała na niego zdezorientowana.
- Co cię tak śmieszy?- spytała.
- Ty. Mówię do ciebie cały czas, a ty tylko wpatrujesz się pustym wzrokiem w jakiś punkt i w ogóle mnie nie słuchasz..- odpowiedział z uśmiechem.
- Słucham i wcale tak nie robię jak mówisz..- odpowiedziała cicho.
- To jak? Zaprosisz mnie na kawę czy nie?- spytał.
- Nie.- skwitowała.
- Następnym razem?- ponownie zadał pytanie.
- Nie będzie następnego razu. Teraz wsiadasz do auta i odjeżdżasz stąd. W szkole nie podchodzisz do mnie i w ogóle się do mnie nie odzywasz, nawet na mnie nie zerkasz. Żyj tak jak za nim przyszedłeś do tego liceum, na razie!- powiedziała dziewczyna i odwróciła się w stronę, w którą miała iść za nim zatrzymał ją Malik. Chłopak stał zdezorientowany i patrzył na dziewczynę jak się oddala. Tego się po niej nie spodziewał. Ta dziewczyna.. Zainteresowała go. Była dość pyskata i stanowcza, co przed chwilą zobaczył, tylko nie rozumiał dlaczego nie jest taka w szkole. Przecież wtedy nie uważali by ją za kujona i nie pomiatali by ją. Rozejrzał się dookoła wyciągając się z transu. Przeczesał włosy i wsiadł do auta jadąc dalej do swojego celu.


Dziewczyna chodziła po parku i myślała co powinna robić. Jutro już piątek, a ona nie miała żadnych planów na weekend z resztą jak w każdy inny. Po prostu teraz będzie inaczej, bo bez rodziców w domu. Westchnęła ciężko i zawróciła do domu. Szła ze wzrokiem spuszczonym na chodnik. Po chwili była przy swojej furtce. Weszła do mieszkania i rzuciła się na kanapę. Było tak nudno. Nadal myślała nad tym co powiedziała dla bruneta. Nie wiedziała, że Malik nic nie zrobi. Ostatnio jak do niego się odezwała to posiniaczył jej udo, a teraz po prostu stał zdezorientowany i nic, po prostu nic nie zrobił. Uśmiechnęła się triumfalnie, a po chwili usłyszała dzwonek do drzwi. Zdziwiła się, bo nie wiedziała kto może ją odwiedzić. Podeszła do drzwi i otworzyła je lekko, a gdy zobaczyła Malik'a za nimi od razu je zamknęła. Usłyszała jego śmiech.
- Wpuść mnie, kocie, chcę porozmawiać.- powiedział rozbawiony. Musiał z nią porozmawiać i wyjaśnić o co jej chodził z tym kazaniem.
- Nie mamy o czym. Skąd wiesz gdzie ja mieszkam?!- spyta zdziwiona.
- Po prostu wiem i wpuść mnie.- zaśmiał się cicho. Zamyśliła się na chwilę. Po chwili otworzyła drzwi i wpuściła go, ale po chwili tego pożałowała iż została przez niego przyciśnięta do ściany. Kopnął nogą w drzwi, a one się zamknęły. Spojrzała w jego tęczówki przerażona.
- Co to miało znaczyć, że mam na ciebie nawet nie zerkać?- spytał niskim głosem przy jej uchu.- Będę patrzył na kogo chcę i kiedy chcę i będę rozmawiał z kim chcę i o kiedy chcę.- mówił szeptem nachylając się nad jej uchem.- A taka dziewczyna jak ty mi tego nie zabroni..- powiedział i odchylił lekko głowę do tyłu, aby spojrzeć na jej wyraz twarzy. Była przestraszona. Przełknęła głośno ślinę.- Och, kocie. Nie bój się, przecież nie jestem aż taki straszny czyż nie?- spytał z  głupim uśmiechem. Myślała nad sensowną odpowiedzią, aby nie zbłaźnić się przed nim jeszcze gorzej.
- Ja nie chcę, abyś na mnie patrzył ani ze mną rozmawiał. Nie chcę cię widzieć na oczy, po prostu teraz wyjdziesz i zapomnisz o mnie, sądzę, że to będzie bardzo łatwe dla ciebie, bo w końcu kim takim jest dla ciebie szkolne popychadło?- spytała z uniesiona brwią i wyczuwalną drwiną w głosie.
- Kocie, przestań mi rozkazywać. Nie jestem chłopakiem, który to lubi, znajdź sobie jakiegoś frajera i mu rozkazuj.- odpowiedział z uśmiechem. Spojrzała na niego z uniesioną brwią.
- Dobrze, znajdę. Nie nazywaj mnie kotem i wyjdź z mojego domu, bo nie chcę, abyś tu przebywał anni minuty dłużej. Ta kicia ma pazurki i może podrapać ci tą twarz, więc lepiej dla ciebie, abyś wyszedł- odpowiedziała z równie głupim uśmiechem. Malik zacisnął zęby i ułożył usta w cienką linijkę.
- Widzimy się jutro w szkole.- powiedział na odchodne i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Zamknęła drzwi na klucz i udała się do swojej sypialni. Ciężki dzień w reszcie dobiegał końca. Musiała się jeszcze zmierzyć z jutrzejszym dniem, ale będzie martwić się o to jutro, teraz weźmie prysznic i pójdzie spokojnie spać.. Choć.. Nie spokojnie, bo pewna osoba zaburzyła jej spokój. Ubrała swoją piżamę i położyła się w łóżku pod kołdrą. Zamknęła oczy. Przed jej powiekami pokazały się brązowe tęczówki chłopaka. Otworzyła szeroko powieki i nabrała powietrza. Przekręciła się na plecy i spojrzała w ciemną przestrzeń nad nią. Westchnęła cicho. Chciała jak najszybciej pozbyć się go z głowy i po prostu zasnąć, ale jego oczy nie dały jej spokoju. Leżała na łóżku z jego tęczówkami przed sobą. Sen przyszedł późną nocą, ale przyszedł.

Hej. Więc, pojawiła się zakładka " informowani " Podajcie tam swojego aska jeśli chcecie, abym powiadamiała was o nowych rozdziałach. Kolejny nie wiem kiedy się pojawi, bo jestem zabiegana. Zaraz wyjazd i takie tam. Jeśli przeczytałaś rozdział to skomentuj :D 

Rozdział 1.

Nie zbyt wysoka dziewczyna chodziła po salonie w tą i z powrotem. Trzymała się za głowę i myślała co powinna zrobić w sytuacji, w którą się wplatała.
- Bri, nie powinnaś tak postępować, jesteś wzorową uczennicą! Wagary? To do ciebie nie podobne!- powiedziała starsza kobieta o blond włosach. Dziewczyna posłała ukradkiem piorunujące spojrzenie w stronę matki, aby ta nie zauważyła. Żałowała, że spojrzenie nie może zabijać, albo ona nie potrafi wymazywać pamięci. Z chęcią wymazała by z matki umysłu wspomnienie rozmowy z dyrektorem jej szkoły. Dlaczego się tak przejmowała? Chciała dostać się na dobre, wręcz najlepsze studia  Londynie. Walczyła o oceny i wyszło jej to na dobre. Nie była kujonem. Miała dwie twarze. Kujona i złą. Jeśli ktoś ją wkurzył zawsze umiała odpyskować, a ludzie stojący nie daleko patrzyli na nią dziwnie, bo nie spodziewali się, że kujonka może umieć aż tak odpyskować.
- Mamo, to było ostatni raz, to się więcej nie powtórzy! Mam prawie 19 lat, mogę decydować co robię ze swoim życiem sama, nie potrzebuję waszej pomocy! Wiem, że jestem dla was najważniejsza, ale pomyśl o Braianie. On byłby dumny ze mnie, że tak daleko zaszłam, że się nie poddałam. Wiesz jak mi ciężko było na początku? Wiem, że po jego stracie strasznie to jeszcze przeżywacie, ale proszę was, dajcie mi trochę przestrzeni..- powiedziała wręcz błagalnie. W oczach zbierały się jej słone łzy. Było jej ciężko, strasznie ciężko. Braian był jej starszym bratem i nadal jest. Tylko, że jest przy niej duchem. Zmarł 3 lata temu na raka trzustki.  Braian był raczej po stroni Bri. Zawsze akceptował to co ona robiła. Zawsze tłumaczył ją przed rodzicami i uszło jej na sucho, ale teraz go tu nie ma i sama musi się tłumaczyć.
- Kochanie, nie denerwuj już matki, idź połóż się już spać, jest późno, a z tego co wiem, to masz jutro ważną pracę klasową.- odezwał się mężczyzna w średnim wieku. Spojrzała na ojca.
- Ale to był ostatni raz, to się więcej nie powtórzy..- tłumaczyła. Chciała obejść się bez kary, ale właśnie matka nad nią myślała.
- Masz szlaban na komputer i spotkania ze znajomymi, po szkole wracasz od razu do domu.- powiedziała dość spokojnym głosem blondyna. Bri martwiło tylko to, że nie będzie mogła korzystać z komputera. Przyjaciół nie ma, więc to nie problem, a do domu zawsze wracała prosto po szkole. Mruknęła ciche " dobranoc " pod nosem i pobiegła na górę. Biorąc swoją piżamę składającą się z krótkich spodenek i za dużej koszulki poszła do łazienki. przejrzała się w lustrze. Po chwili rozebrała się z szkolnych ubrań i weszła pod prysznic.


Leżała na łóżku patrząc w sufit. Myślała nad jakby było gdyby miała przyjaciół. Gdyby ktoś ją lubił, gdyby miała chłopaka.. Chciała mieć osobę, na której by jej zależało, ale oprócz swojego starszego barat nie miała nikogo. Nigdy nie rozmawiała z żadnym chłopakiem, chyba, że wliczają się do tego nauczyciele płci męskiej. Westchnęła ciężko i odwróciła się na lewy bok. Wtuliła się w poduszkę i zasnęła z nadzieją, że jutro będzie lepiej. Zawsze miała takie nadzieje, ale następnego dnia było jeszcze gorzej.

Obudził ją budzik dzwoniący nieznośnie głośno. Walnęła w niego ręką i podniosła się do pozycji siedzącej. Czemu zawsze jak wstaje rano dziwnie się czuje? Bo za jakieś 30 minut będzie musiała zderzyć się ze swoim koszmarem. Szkołą. Wzięła poranny prysznic i ubrała się w to.  Zeszła na dół po tym jak się spakowała.
- Kochanie, wybacz, ale dzisiaj cię nie odwiozę, będziesz musiała jechać autobusem- odezwała się rodzicielka gdy Bri pojawiła się w kuchni. Na jej twarzy powstał grymas. Nie lubiła jeździć autobusem. Tam było pełno ludzi nie było gdzie siąść.
- Spokojnie mama, przejdę się na piechotę..- odpowiedziała łapiąc za kanapkę. Ucałowała matkę w policzek i wyszła z domu.
- Kochanie!- usłyszała krzyk mamy gdy dochodziła do furtki dzielącej ją od drogi. Odwróciła się do tyłu.- Weź klucze, powinny ci się przydać, bo wrócimy dzisiaj późno- powiedziała i rzuciła w jej stronę pęk kluczy. Złapała je i pomachała na odchodne matce po czym wyszła za furtkę. Ruszyła wolnym krokiem w stronę budynku szkoły. Nie chciało się jej iść do szkoły, nie wiedziała czemu, ale miała dziwne przeczucie, że coś dzisiaj się stanie. Będzie inaczej niż w inne dni. po 20 minutach weszła do budynku i skierowała się do swojej szafki, aby zostawić książki.
- O, kogo my tu mamy. Kujonki nie powinni nosić sweterku w kratkę i okularów większych niż ich oczy?- usłyszała piskliwy głos za sobą. To była Carren. Dziewczyna, która na każdym kroku uprzykrzała wszystkim życie.Nie lubiła Bri, bo nie. Nie miała żadnego powodu, chodź dla Briany wydawało się, że gdyby nie to, że ona jest taka nie śmiała mogłaby wygryźć Carren z jej stanowiska i dlatego ona ją tak katuje. Bri zamknęła szafkę i walnęła lekko głową o metal.
- A czy plastik lale nie powinny stać na wystawie w sklepie?- spytała odwracając się w jej stronę.
- Słuchaj Braian czy jak ty tam masz na imię..
- Briana!- zacisnęła zęby przerywając pannie różowej wypowiedź.
- Nie interesuje mnie to. Słucha, dzisiaj do szkoły przychodzi chłopak, który zawalił całe liceum. I on jest mój, jeśli zobaczę cię przy nim albo, że chodź na niego patrzysz, to pożałujesz tego, rozumiesz?- blondynka wycelowała w nią groźnie palcem patrząc na nią mrożącym wzrokiem. Cieszyła się w tej chwili, że spojrzenie nie zabija.
- Skąd wiesz, że oblał całe liceum? To twój brat?- spytała Bri. Różowa piękność zacisnęła zęby i wyprostowała się jak struna.
- Nie jest moim bratem! Ma 21 lat, więc stąd wnioskuję, że olał, rozumiesz?- spytała i spojrzała w stronę drzwi wejściowych. Bri podążyła za jej wzrokiem. Przez wejście wchodził właśnie wysoki brunet. Rozejrzał się dookoła i przeczesał dłonią włosy. Nikt nie wiedział o jego kartotece. Jedynie dyrektor. Bri od razu odwróciła wzrok gdy jego oczy spotkały się z jej. Nie obchodził ją, bo wiedziała, że nie ma szans u tego chłopaka. Jest przystojny, wysportowany, a ona? Może lubiła grać w koszykówkę, ale przed ludźmi kryła się ze swoimi zdolnościami. Pokazywała swoją twarz kujonki i niech tak zostanie.
- Wiesz, co? Możesz sobie go brać, nie obchodzi mnie on, nie jest w moim typie..- powiedziała Bri i spojrzała na różową.
- Pff, i tak bym go wzięła bez twojego pozwolenia, więc idź już na lekcje, bo był dzwonek, a ja oprowadzę nowego po szkole..- powiedziała niskim głosem Carren i ruszyła w stronę chłopaka. Nie mogła powiedzieć, że Car nie ma nic do zaaferowania. Miała co pokazać i z przodu i z tyłu. Bri westchnęła przeciągle i odwróciła się w stronę schodów i ruszyła jak najszybciej do klasy gdzie miała biologię. Gdy weszła była ostatnia. Spojrzała na nauczyciela, który patrzył na nią zaskoczony.
- Bri, spóźniłaś się? To do ciebie nie podobne..- zaczął.
- Wiem, mogę już usiąść?- spytała przerywając starszemu mężczyźnie. Kiwnął głową przytakując, a brunetka ruszyła w stronę swojej ławki. Usiadła i spuściła głowę w dół, a włosy opadły jej na twarz. Dobrze, że miała długie brąz włosy, przynajmniej klasa nie widziała jej czerwonej ze złości twarzy. Tak, była zła na panią wszystko-mogę-a-ty-spadaj-do-książek. Przewróciła oczami i  otworzyła książkę na odpowiednim temacie. Ktoś siadł po jej lewej stronie na krzesełku. Spojrzała kątem oka na tę osobę i zobaczyła tego chłopaka z korytarza. Tego nowego.
- Tu jest zajęte- odezwała się ściszonym do szeptu głosem.
- Wiem, przecież tu siedzę..- odpowiedział wyciągając podręczniki. Przewróciła teatralnie oczami i spojrzała na tablice. Nie odzywała się do bruneta, którego imienia nadal nie znała, przez resztę lekcji. Gdy zadzwonił dzwonek poderwała się z miejsca i wyszła z klasy jak najszybciej. Brunet cały czas gapił się na nią i wypalał jej dziurę w głowie swoimi oczami. Czuła się niekomfortowo. Schowała książki do torby i ruszyła do biblioteki. Zawsze tam chodziła na przerwach. Tutaj wszyscy się szanowali i nie patrzyli na nią dziwnie, bo przecież kujonka ma prawo przyjść do biblioteki i się pouczyć, prawda? Bri zajęła miejsce na samym końcu pomieszczenia biorąc do ręki szkicownik. Tak, lubiła malować, to było jej pasją. Chciała kiedyś pójść do tunelu i namalować na jednej ze ścian piękne graffiti. Jednak z takimi rodzicami, którzy dali jej szlaban za to, że nie było jej 10 ostatnich minut na ostatniej lekcji, lepiej nie zadzierać. Rozmyślała też nad tym, aby wyprowadzić się z domu. Nie chciała być pod okiem matki i ojca, chciała żyć samodzielnie. To jest chore gdy 19 letnia dziewczyna dostaje szlaban, za to, że zwiała ze szkoły, no ludzi, czy to normalne zachowanie rodzica? Każdy chcę, aby jego dziecko się ustatkowało, żyło samodzielnie, ale nie matka Briany. Po stracie jej starszego syna, chce, aby Bri nie popadła w ten sam nałóg i nie umarła, chciała się troszczyć o nią całe dnie jak i noce. Nie wychodziło jej najlepiej, ale starała się. Ciemnowłosa rozejrzała się dookoła po pomieszczeniu gdy zrobiło się znacznie głośniej niż przed kilkoma minutami. Przy półkach z książkami o treści kryminalnej stał ten nowy chłopak. Wpatrywała się w niego jak w obrazek. Patrzyła na wszystkie detale w jego sylwetce. Miał jak na chłopaka długie rzęsy, piękne, pełne, różowe usta. Nie widziała jego oczu, ale podejrzewała, że są bardzo piękne jak jego osoba. Szczęka miał zaciśniętą i szperał między książkami w skupieniu.
- Możesz się przestać na mnie gapić?!- warknął ściszonym głosem opierając się o stolik Bri. Spojrzała w jego tęczówki. Były piękne. Czekoladowy odcień taki jak jej. Zawsze kochała niebieskie oczy, bo wyglądają tak pęknie, ale właśnie teraz zmieniła zdanie. To.. To było do nieopisania! Potrząsnęła lekko głową, aby pozbyć się swoich myśli.
- Sorry, że cię wkurzam..- mruknęła pod nosem jeszcze kilka wyzwisk, których Mulat nie usłyszał.
- Nie znoszę jak ktoś się we mnie wpatruję, wiem, że jestem przystojny, ale daruj sobie, nie jesteś w moim typie, nie interesuję się kujonkami!- powiedział i odszedł. Bri siedziała z zaciśniętą szczęką. Chciała mu opowiedzieć, ale jak zauważyliście, on już odszedł. Wstała gwałtownie z krzesła, które przesuwając się wydało bolący dźwięk dla uszu. Wyszła z biblioteki i skierowała się pod klasę angielskiego. Przymknęła oczy i znów zobaczyła go. Dlaczego ja? Zadawała sobie to pytanie cały czas gdy chłopak patrzył na nią z łobuzerskim uśmiechem. Skrzywiła się i spojrzała w drugą stronę. Po dzwonku weszła do klasy i zajęła swoje miejsce. Spojrzała w okno i marzyła o tym, aby jak najszybciej wyjść przez tą bramę, którą widzi. Koło niej znów ktoś zajął miejsce. Zawsze siedziała na wszystkich lekcjach sama, więc wiedziała kto to mógł być. Westchnęła ciężko i otworzyła książkę.
- Co za zbieg okoliczności, znów się spotykamy- odezwał się brunet. Bri siedziała cicho i w ogóle nie pisnęła ani słowem. Nie chciała się do niego odzywać.- Odezwiesz się do mnie?
- Nie.- skwitowała i odwróciła głowę ponownie w stronę okna.
- Ach, zapomniałem, musisz przestudiować temat jak na kujona przystało, rozumie, już nie przeszkadzam- powiedział i wyciągnął podręcznik.
- Ni jestem kujonem, po prostu w przeciwieństwie do ciebie chcę dostać się na dobre studia, więc się nie odzywaj!- warknęła. Poczuła jego dłoń zaciskającą się na jej udzie. Syknęła z bólu i zacisnęła zęby i powieki, aby nie poleciała z nich słona ciecz zwana łzami.
- Nie takim tonem, kocie, bo możesz stracić te pazurki!- powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Puść mnie już w końcu, to boli!- syknęła z bólem Usłyszała jego cichy chichot i poczuła ulgę gdy zabrał rękę.
- Nie zachowujesz się jak kujon. Coś w tobie jest innego..- odezwał się po kilku minutach patrzenia na nią cały czas. Bri nadal masowała udo, aby przestało boleć. Tak bardzo chciała, aby ten chłopak stąd zniknął. Pierwszy jego dzień w szkole, a tyle złego wyrządził dla tej dziewczyny. Czuła rano, że coś będzie nie tak i właśnie to przechodzi w świat realny. Szczęśliwa, że zadzwonił dzwonek udała się w stronę wyjścia z klasy, ale zatrzymał ją nauczyciel wołający jej nazwisko i nazwisko jakiegoś chłopaka. Podeszła do biurka i ujrzała bruneta. Czego on tu chciał.
- Panie Malik, przyszedł pan tu dlatego, aby zaliczyć liceum, a nie torturować najlepszą uczennice w szkole, a pani Price powinna słuchać na lekcji.- wyjaśnił.  Malik. Tak na nazwisko miał ten chłopak. Po jej ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Wszystko?- spytał oschle Malik. Nauczyciel skinął głową, a dwójka uczniów skierowała się do wyjścia.

Już koniec lekcji na dzisiaj. Bri cieszyła się niezmiernie iż już nie będzie musiała widzieć Malik'a na oczy. Niestety on jest w jej klasie i ma z nią wszystkie lekcje. Na tych wszystkich lekcjach siedzi z nią, bo tylko koło niej jest miejsce wolne, reszta klasy jest zajęto, chodź jakby chciał to by wygonił jakiegoś frajera z ławki i zajął miejsce obok kogoś ładniejszego niż ona, ale on najwidoczniej woli siedzieć koło dziewczyny, która jako jedyna nie patrzy na niego maślanymi oczami i nie wzdycha do niego jakby miała go zaraz zaciągnąć do damskiego kibla i zacząć się z nim pieprzyć. Bri została jeszcze chwilę w klasie, ale gdy zobaczyła, że n podwórku pada wyszła szybko z pomieszczenia i wyciągnęła telefon, aby zadzwonić do matki. Niestety ta nie odbierała. Stała przed drzwiami szkoły i patrzyła na spadające krople, które stykając się z płytkami wyłożonymi jako chodnik, rozpryskiwały się i moczyły płytki.
- To zapowiada się miły spacerek po deszczu..- mruknęła pod nosem i zrobiła krok do przodu, a gdy już miała spotkać się z lodowatym deszczem została gwałtownie pociągnięta do tyłu przez co straciła na chwilę równowagę. Przywołała się do porządku i spojrzała w czekoladowe oczy chłopaka.
- Co jest z tobą nie tak?!- warknęła dziwiąc się na ton woje głosu. Malik zmarszczył czoło.
- Pada, a słyszałem, że musisz iść na piechotę, możesz tylko poprosić, a mogę cię podwieźć..- odpowiedział beznamiętnie i spojrzał w jej oczy.
- Nie chcę twojej pomocy, jeśli zmoknę to najwyżej będę chora, ale za żadne skarby państwa, nie wsiądę do twojego samochodu, nie ma mowy!- zaprotestowała  i ponownie chciała wyjść na deszcz, ale ręka chłopaka jej przeszkodziła.- Puść mnie do cholery!- krzyknęła. Zacisnął szczękę.
- Nie krzycz w moją stronę i wsiądź do tego cholernego samochodu!- warknął przez zęby.
- Powiedziałam, że nie, dam sobie rady, odczep się ode mnie i jedź sobie do domu, swojego domu, ja sobie dam rady!- powiedziała w miarę spokojnie. Wpatrywała się w jego czekoladowe tęczówki oddychając ciężko. Malik patrzył w punkt gdzieś za nią.
- W zasadzie nie martwię się o ludzi, ale zrobię wyjątek specjalnie dla ciebie, wsiadaj do auta i zamknij to buzie, bo sam ci ją zamknę w inny sposób!- powiedział zły. Było to po nim widać. Jest wściekły, bo dziewczyna nie chce się go słuchać, pierwsza osoba, która go nie słucha.



Hej. Nie wiem czy ten rozdział nie ma żadnych błędów, nie sprawdzałam go. Proszę pozostawcie jakiś znak po sobie, że to przeczytaliście. Dziękuję z góry i zapraszam na drugi rozdział, który powinien pojawić się gdzieś w okolicach piątku soboty. :D

Prolog.

Wszyscy mówią, że życie to bajka, że należy z niego korzystać jak najlepiej się umie. To prawda, ale czy wszyscy umieją z niego czerpać korzyści? Czy człowiek, który siedzi 18 lat w domu dziecka, a później w zakładzie karnym za przewinienia, ma czas, aby skorzystać z życia? Ten chłopak nie miał. Siedział 18 lat w domu dziecka, a później  do 21 roku życia w więzieniu. Spędził tam 3 lata. Czy na taki człowiek miał szanse korzystać z życia? Miał dzieciństwo? Miał rodzinę? Nie miał rodziców i dlatego trafił do domu dziecka. Mama zmarła przy porodzie, a ojciec odszedł od matki za nim dowiedział się, że ona była w ciąży. Żadna rodzina ze strony matki nie zaopiekowała się nim.


Dziewczyna o brązowych włosach i o tym samym kolorze tęczówek miała to wszystko czego on nie mógł mieć. Miała dzieciństwo, miała rodzinę.. Chodziła do szkoły, miała przyjaciół, wszystko.

Ich drogi się spotkały. Co wydarzyło się na ich spotkaniu? Czego dowiedzieli się o sobie? Zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów.




Hej!

Siemanko. Jestem nowa blogspocie, ale ogarniam wszystko. Opowiadanie będzie o Harrym i Zaynie, i pewnej dziewczynie. Mam nadzieję, że się wam podoba, będę czekała na wasze opinie. Zaraz próbuję co nabazgrać w prologu. Wszelkiego rodzaju komentarze są mile widziane z waszej trony :D