Koniec?

Hm.. Wiecie co? W związku z tym iż zespół One Direction NIESTETY! się rozpadł, chyba nie ma sensu dalej tego opowiadania pisać. Nie wiem jak wy, ale ja już kompletnie nie mam weny. Musiałam usunąć późniejsze rozdziały, bo zmieniłam coś w 15 i musiałam wszystko od początku pisać, ale to już nie ważne. Ważne jest to, że już chyba koniec z tym. Nie wiem co jeszcze zrobię. Dodałam już rozdział 16, nieskończony. Mam nadzieję, że się wam podoba. Nie było 4 komentarzy pod 15, ale wiem jak się czujecie po tym jak zespół się rozleciał, sama nie miałam siły grać w piątek na meczu, z myślą, że ich już nie ma. Nic nie idzie mi dobrze, dlatego, że wiem, że już ich nie ma. To dla mnie jak i pewnie dla reszty jest trudne. Zawsze jak miałam jakieś problemy, nie chciałam żyć, powtarzałam sobie, że może kiedyś zobaczę One Direction, więc muszę żyć, a  tu taka niespodzianka ( NIESTETY IM NIE WYSZŁA! ) Myślę, a raczej wiem, że to już koniec. Dziękuję, że byliście ze mną przez te 16 rozdziałów. Mam nadzieję, że życie się wam jakoś ułoży. Życzę każdemu z was miłych i wesołych świąt i smacznego jajka. Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć, za każdym razem jak słyszę One Direction, lub słowa z tym związane, po prostu płacze. Teraz siedzę i płaczę, bo wiem, że oni już nie wrócą. Odeszli ode mnie, od nas. Tak mocno ich kochałam. Oddałabym życie za każdego z nich. Gdzieś w głębi nadal i zawsze będę ich kochać, bo ta piątka zwariowanych chłopaków obróciła mój świat do góry nogami. Już nikt nie da rady zrobić tego samego co oni. Wiem, jestem straszna, pisząc o tym, ale po prostu już nie mogę. To siedzi we mnie w środku i nie chce wyjść. Chcę się komuś wypłakać w ramię, ale nie mam aż tak bliskiej osoby. Chciałabym, aby znów istniało One Direction na zawsze. Teraz idę pod kołdrę i już nie wstaje, będę płakać najbliższy tydzień jak i nie rok. Jeszcze raz smacznego jajka i dobranoc. Kocham was.

Rozdział 16.

Zayn, Louise i Trisha stali w kuchni. Zayn był bliski płaczu, a kobieta już płakała. Po jej policzkach spływała łza za łzą i nie zapowiadało się, aby przestały. Zayn nie rozumiał tego, że Trish nie jest jego biologiczną matką. Wychowywała go całe jego życie, a tu się okazuje, że była inna kobieta, która teraz już nie żyje, a Zayn nie znał jej wcześniej.
- Mamo, a właściwie.. już nie wiem jak mam na ciebie mówić! Moja prawdziwa mama nie żyje, a ja nawet o tym nie wiedziałem. Dowiaduję się przypadkiem, bo zszedłem na dół po coś do picia!- powiedział podnosząc lekko głos. Spojrzał na Louise.- Nawet nie wiem po czyjej jesteś stronie..- dodał już ciszej.
- Nie jestem po żadnej stronie. To sprawa między wami.- odpowiedziała i założyła płaszcz.
- Gdzie idziesz?- spytał, patrząc na nią.
- Do domu, musicie sobie kilka spraw wyjaśnić, a ja jestem tu niepotrzebna..- powiedziała i zapięła guziki.
- Nigdzie nie idziesz, może to nie twoja sprawa, ale tam jest ciemno i jest późno, zostaniesz dzisiaj na noc tutaj, nie chcę, aby coś ci się dzisiaj stało..- odpowiedział, podchodząc do stołu.
- Nie zostaję, nic mi nie będzie, dam sobie rady, nie pierwszy i nie ostatni raz będę szła ciemnością i tak późno..- powiedziała, ale w głębi duszy modliła się, aby nic złego jej się nie stało w drodze powrotnej do domu.
- Nie ma nawet takiej mowy, dziecko zostań..- podeszła bliżej dziewczyny i nachyliła się do jej ucha.- Zayn będzie cię dzisiaj potrzebował, proszę, zostań dla mnie..- szepnęła i spojrzała na nią. Dziewczyna zastanowiła się na chwilę.
- Dobrze, zostanę, ale tylko i wyłącznie dla pani..- odpowiedziała po chwili ciszy i zdjęła płaszcz.
- Więc? Dostanę jakieś wyjaśnienia? - spytał patrząc na starszą kobietę. Opowiedziała mu prawie to samo co Louise. Chłopak siedział cicho przez jakąś chwilę.
- Czyli mój ojciec szwęda się gdzieś po świecie i mam siostrę. Tą prawdziwą siostrę. Gdzie ona jest? - spytał. Trisha spojrzała na Lou, a później na Zayna.
- Pamiętasz tę dziewczynę, która przychodzi do nas w ostatnią niedzielę każdego miesiąca?- spytała, a Zayn spojrzał na nią unosząc jedną brew. Kiwnął ledwo zauważalnie głową.- To jest Isabelle, twoja siostra. Myślałam, że ją poznasz, jesteście do siebie tacy podobni..- powiedziała przez łzy.
- Czyli mam rozumieć, że ta dziewczyna, która tam była, która przyjdzie jutro do nas na obiad to moja siostra?!- spytał.- Nie, to jest  jakieś wariactwo! Czemu mi od razu nie powiedziałaś?! Przez cały czas myślałem, że to jakaś córka twoich znajomych, z którą chcecie mnie zswatać, ale tego w ogóle się nie spodziewałem! - powiedział, uderzając ręką w stół.
- Zayn, proszę cie, uspokuj się..- zaszlochała kobieta.
- Nie uspokoję się! Oszukiwałaś mnie przez jebane 22 lata!- krzyknął.
- Zayn! Oszalałeś czy co?! Ta kobieta wychowała cie przez całe twoje życie. Inni byli by jej wdzięczni,  że w ogóle się nimi zajęła. A ty szczególnie powinieneś jej dziękować za to, że przygarnęła cię z powrotem pod dach gdy wyszedłeś z więzienia. Nie jesteś jej prawdziwym synem, a okazała ci miłości więcej niż normalna matka swojemu prawdziwemu dziecku!- wtraciła się Louise podniesionym głosem. Zayn spojrzał na nią. Już myślała, że ją też sponiewiera, ale okazało się zupełnie inaczej. Wziął kilka głębokich oddechów i rozluźnił dłoń.
- Już nie wiem, co mam robić! Ze wszystkich  stron atakują mnie jakbym był jakimś pierdolonym mordercą. Nie prosiłem się na takie życie!- krzyknął i biorąc kule wyszedł z kuchni i poszedł do swojego pokoju. Dziewczyny stały w pomieszczeniu i patrzyły po sobie.
- Na prawdę w każdą ostatnią niedzielę miesiąca przychodzi Isabelle?- spytała Snuff dla upewnienia. Kobieta pokiwała głową.
- Jest z nim bardzo źle. Nigdy przy mnie nie przeklinał, nawet gdy był wkurzony, to do niego nie podobne..- odezwała się po chwili.- Usiadź,  zrobię herbaty..- dodała i podeszła do wyspy kuchennej. Zalała dwa kubki gorącą wodą i podała jeden brunetce.
- Ja też go nie poznaję.. Dzisiaj zachowywał się inaczej. Coś.. myślę, że to co usłyszał było i jest dla niego bardzo ciężkie, trudne do zrozumienia, bo nie każdy  człowiek tak ma na codzień..- powiedziała, słodząc herbatę.- Był dość porywaczy, myślę, że nie tylko to go zdenerwowało, było coś jeszcze i ja postaram się dowiedzieć, co to było..- dodała i zamieszała łyżeczką w herbacie.
- Dziękuję ci za to, że przyszłaś dzisiaj tutaj, to na prawdę wielkie z twojej strony..- powiedziała Trish, kładąc rękę na jej dłoni.
- To nic wielkiego, byłam jego przyjaciółką, wiem więcej o nim niż jego najlepszy kumpel..- szepnęła wpatrzona w wodę w szklance.
- Ale dziękuję..- uśmiechneła się, a w okół jej oczu pojawiły się małe zmarszczki. Louise odwzajemniła lekko uśmiech i upiła łyk z filiżanki. Spojrzała na kobietę.
- Pójdę teraz do niego za nim pójdzie spać..- oznajmiła i wstała od stołu. Wzięła herbatę ze sobą, ale zrobiła jeszcze jedną dla chłopaka. Ruszyła po woli po schodach uważając, aby nie rozlać. Otworzyła drzwi łokciem i weszła do środka. Spojrzała na łóżko gdzie powinien leżeć Zayn, ale go tam nie było. Spojrzała na drzwi od balkonu. Spodziewała się, że będą otwarte i tak było. Ruszyła w ich stronę. Wyszła na zewnątrz i stanęła koło niego. Akurat wyrzucał niedopałka gdy podała mu herbatę, którą przyniosła dla niego. Spojrzał najpierw na szklankę, a później na dziewczynę.
- Nie bój się, nie jest zatruta..- uśmiechnęła się lekko, ale nie otrzymała tego samego od niego. Ale kto się nie stara ten nic nie zyskuje. Wziął od niej szklankę i oparł się o barierkę.
- Po co tu przyszłaś? Bo na pewno nie, aby dac mi tylko herbatę..- odezwał się po kilku minutach ciszy.
- Prawda, nie tylko po to tu przyszłam..- przyznała. Prychnął cicho.
- Skąd ja to wiedziałem..- szepnął.- Matka cię przysłała?- spytał ironicznym tonem.
-Nie, przyszłam z własnej woli..- odpowiedziała, odwracając się w jego stronę.
- Jasne.. Przecież mnie nienawidzisz, więc czemu ja cię tu widzę? - spytał.
- Mnie tu tak na prawdę nie ma. To wytwór twojej wyobraźni,  co znaczy,  że chciałbyś,  abym tu była..- uśmiechnęła się ironicznie. Spojrzał na nią z lekko otwartymi ustami.
- Cóż, może i tak było, jest.. Ale..- zaczął, ale nie skończył. Louise nie wiedziała czy to przez to, że nie wiedział co posiedzeć, czy po prostu nie chciał dokończyć swojej myśli.
- Więc, jak już tu jestem, to mógłbyś mi powiedzieć, co tak na prawdę myślisz o tym wszystkim..- zaproponowała i czekała na jego reakcje. Patrzył prosto na drzewo przed jego domem.
- A co ja mam myśleć?! Oszukała mnie. Proste. - odpowiedział, wzruszając ramionami. Westchnęła cicho.
- To wcale nie pomaga..- szepnęła i napiła się herbaty.
- Ha! A co ma mi niby pomóc?! Nie ma takiego człowieka, najlepiej by było iść do klubu czy, cokolwiek, ale nie bo mam nogę w gipsie! - powiedział ironicznie.
- To jest już twój problem..- powiedziała i siadła na jednym z leżaków, które stały koło ściany.- Nie rozumiem cię trochę.. Powinieneś całować swoją mamę po nogach, za to co zrobiła..- powiedziała cicho.
- Moja mama przecież nie żyje..
- Przecież wiesz o kogo mi chodzi..- spojrzała na niego.
Odwrócił się w jej stronę i usiadł koło niej.
- A nie robię tego cały czas? To było dla mnie nowe, musiałem jakoś zareagować, to nie było specjalnie, po prostu tak wyszło, wszystki gniew jaki trzymałem w sobie od jakiegoś czasu.. Połowę z niego już uszło, teraz muszę się postarać, aby opuściła mnie druga połowa..- westchnął cicho i napił się herbaty.
- A w jaki sposób chcesz się tego pozbyć? - spytała, patrząc na niego. Spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się lekko. Położył rękę na jej karku, aby przypadkiem nie odchyliła głowy. Przesunął się do niej bliżej.
- Będę cię całował, aż do utraty przytomności..- szepnął. Dziewczyna patrzyła na jego usta i w oczy na zmianę. Po chwili poczuła coś ciepłego na swoich spodniach.
- Ał!- syknęła i odepchnęła go od siebie. Gorąca herbata już zdążyła popażyć jej nogę.
- O Boże, nic ci nie jest? Chodź, trzeba to przemyć zimną wodą..- powiedział i wziął ją na ręce,  ale po chwili ją puścił.- Jebane kule..- warknął.
- Spokojnie, pójdę sama..- powiedziała i ruszyła w stronę jego łazienki. Weszła do środka i zdjęła spodnie. Posadził ją na wannie i wziął słuchawkę prysznicową. Odkręcił zimną wodę i zaczął polwać jej nogę.
- Zimna..- jęknęła cicho.
- Taka ma być.. - po kilku minutach przestał moczyć jej nogę. Przetarł ją ręcznikiem.
- Mam nadzieję, że nic ci nie będzie..- Powiedział cicho. Pokiwała głową potakując.- Dam ci jakieś dresy, a te spodnie wrzucę do prania..- uśmiechnął się blado i poszedł do swojego pokoju. Po chwili wrócił z siwymi dresami. Podał jej i odwrócił się do niej tyłem. Ubrała  je szybko i spojrzała na niego.
- Już..- szepnęła i zauważyła, że on patrzy się w lusterko,  a gdy ona tam spojrzała zobaczyła siebie.- Serio Malik?!- warknęła, zaciskając ręce w pięści. Uśmiechnął się tym swoim  zadziornym uśmiechem.- Jesteś po prostu nienormalny!- powiedziała i wyszła z łazienki. Usiadła na jego łóżku.
- Hej, to nie moja wina, że akurat tam te lustro wisiało..- wyszedł zaraz za nią roześmiany.
- Jesteś idiotą do kwadratu..- pokręciła głową na boki. Położył się koło niej.
- Może,  ale.. A może i nie..- westchnął cicho.
- Ale co?- spytała. Spojrzała na niego.
- Nic, chciałem powiedzieć, że za to mnie przynajmniej lubisz, ale chyba tak nie jest.. Chyba, że się mylę..- powiedział, patrząc na nią.  
- Wiesz, to zależy.. Jeśli spojrzy się z innej strony, to może i cię lubię, ale gdyby spojrzeć z tej złej strony to cię nienawidzę..- odpowiedziała, patrząc na swoje ręce, na których po chwili pojawiły się chłopaka dłonie.
- Czemu mnie nienawidzisz? Wiem, że to,  co powiedziałem kilka dni temu, było nie na miejscu, ale po prostu nie wiedziałem jak się zachować..- powiedział cicho.
- Co cie jeszcze wkurzyło, że zacząłeś przeklinać przy mamie? Sama mi powiedziała, że coś na pewno jeszcze było..- zmieniła temat. Westchnął cicho i odsunął się od niej.
- Jest już późno, chodźmy spać..- powiedział i odwrócił się do niej plecami.
- Zayn nie ma mowy! Lepiej odwróć się przodem do mnie, bo będzie z tobą kiepsko..- ostrzegła spokojnie. Nie posłuchał. Zaczęła wkładać mu palce między żebra. Zaczął się wyginać pod różnymi kątami. Zaśmiała się i odchyliła  od niego.
- Dobra, wygrałaś,  ale weź już przestań, dobra? - zaśmiał  się i usiadł na łóżku, podpierając się na łokciu. Spojrzał na nią.
- Jesteś dzisiaj coś za bardzo spięty. Zrobię ci masaż, a ty opowiesz mi co cię jeszcze tak mocno wkurzyło. Dawaj, ściągnij koszulkę i odwróć się na brzuch..- powiedziała, a już po chwili siedziała na jego tyłku okrakiem i zaczęła go masować.
- O Boże, jak zajebiście..- mruknął w pościel. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Dobra, a teraz opowiadaj..- przypomniała i poczuła jak jego mięśnie pod jej palcami napinają się.- Odpręż się..- szepnęła.
- Wkurzyło mnie to, że jebany Styles powiedział, że mam wyścig za dwa dni, a druga sprawa dotyczy tej samej osoby..- westchnął cicho.- Zabrał mi miejsce w wyścigach, moją dziewczynę, zaraz ukradnie mi pewnie życie..- dodał. Louise nie odzywała się przez kilka sekund, tylko masowała jego plecy.
- O jaką dziewczynę ci chodzi? - spytała. Prychnął pod nosem.
- W zasadzie to zabrał mi dwie dziewczyny. Kiedyś gdy zaczynałem karierę w wyścigach on wziął mnie pod opiekę, bo zauważył we mnie wielki talent. Zawsze dąrzyłem do swojego celu, nigdy się nie poddawałem. No i się zaczęło. Zaczęliśmy trenować. Wtedy był na pierwszym miejscu we wszystkich rankingach. Wyścigi nie tylko odbywają się w naszym mieście. Odbywają się na całym świecie i muszę powiedzieć, że on był wszędzie! Za kasę wygraną w wyścigu miał na bilet, aby polecieć do innego kraju, nawet na inny kontynent! Na początku nawet go lubiłem, cieszyłem się, że mistrz świata zauważył mnie, że chce mnie trenować. Zacząłem spotykać się z pewną dziewczyną. Była dla mnie wszystkim. Cóż okazało się, że za jakiś miesiąc była już Harryego. Wtedy go znienawidziłem. Zacząłem robić wszystko, aby przegrał na wyścigach. Udało mi się. Zaczął spadać w rankingach na mniejsze miejsca, ale i tak utrzymał się w tych najlepszych. Zacząłem się z nim ścigać. Niestety był jeszcze lepszy ode mnie. Po tym wszystkim ustaliłem sobie kilka nowych zasad. Jedną jest to, że nie mogę kochać, ani być kochanym. Ale, cóż.. Trochę trudno mi przychodziło, aby jakaś dziewczyna się we mnie nie zakochała. Spójrz na siebie. Starałem się odpychać wszystkie z dala od siebie. Dlatego też chciałem, abyś zapomniała o mnie, bo nie jestem najlepszym kandydatem na twojego chłopaka, a poza tym,  jesteś teraz z Harrym, który jak zwykle działa mi na nerwy..- wyjaśnił, a Louise nie wiedziała co powiedzieć. Nadal uparcie masowała jego plecy.
- Zayn, wiesz, że tak nie można. Człowiek bez swojej miłości przez całe życie jest samotny, a to najgorsze co może być i wiem to z doświadczenia. Za nim się pojawiłeś byłam sama. Miałam kilku przyjaciół, ale nigdy nie miałam chłopaka. To było coś strasznego. Później poznałam ciebie i moje życie wywróciło się do góry nogami. Licząc w to wszystkie problemy i zamieszania. Pokazałeś mi inny świat. Zawsze siedziałam w książkach, bo musiałam zdać do następnej klasy, a ty cały czas odciagałeś mnie od tego. Już nawet nie pamiętam kiedy miałam ostatnio książkę w ręku. - powiedziała. Zayn się przesunął, co spowodowało, że dziewczyna spadła obok niego. Spojrzał na nią.
- Na prawdę tak na ciebie działam? - spytał z uniesioną brwią. Pokiwała głową twierdząco. Uśmiechnął się lekko i pochylił się nad nią. Ale po chwili uśmiech zniknął z jego ust.- Masz chłopaka, nie powinienem cię całować..
- Masz na myśli Hazze? Już nie jesteśmy razem i odziwo pozwolił mi iść do ciebie, bo widział jak na ciebie reaguję..- szepnęła, kładąc ręce na jego policzkach.
- I tak nie powinienem cię całować..- westchnął cicho.
- Ty może mnie nie,  ale ja ciebie mogę...- wzruszyła ramionami i musnęła jego usta. Po chwili i on ją pocałował. Tak dawno tego nie robił. Nie smakował jej ust. Uśmiechnął się lekko. Ich pocałunki stały się intensywniejsze, a dziewczyna zarzuciła ramiona na jego szyję i przyciągnęła go bliżej siebie. Wplątała palce w jego włosy, a on poprawił swoje położenie. Dziewczyna czuła się wspaniale. Nigdy takiego czegoś nie przeżyła. Zayn czuł się jakby zażył jakiś narkotyk, bo czuł się taki lekki. Zasadę, która mówi, że nie może kochać, właśnie zgniata i wyrzuca do kosza. Zakończył pocałunek lekkim muśnięciem jej ust. Spojrzał na nią. Oczy miała zamknięte, a jej palce nadal błądziły po jego włosach. Uśmiechnął się lekko.  Rozchyliła lekko usta, aby coś powiedzieć, ale Zayn jej nie pozwolił, bo je musnął swoimi ustami.
- Nic nie mów.. Idziemy spać.. Tylko wiesz,  w moim łóżku śpi się nago. To jedna z moich zasad..- zaśmiał się widząc jej minę.
- Przepraszam, ale chyba będziesz musiał tę zasadę dzisiaj złamać.- powiedziała i przykryła się jego kołdrą.
- Zawsze ją łamię..- szepnął i położył się obok niej gdy już ściągnął spodnie i koszulkę. Objęła go w pasie i wtuliła się w jego tors. Musnął jej włosy i poszedł spać.
Przeciągnęła się lekko, bo czuła, że Zayn jeszcze śpi koło niej. Nie chciała go budzić. Wstała z łóżka zaraz po tym gdy udało jej się wydostać z jego uścisku. Weszła do jego łazienki i wzięła swoje spodnie. Jeszcze nie wyprane. Trudno, wypierze w  domu, a dresy Zayna zatrzyma,  później mu odda. Przeczesała włosy palcami i zeszła na dół. W kuchni była już Trisha.
- Co się stało z twoimi spodniami?- spytała gdy tylko ją zobaczyła.
- Zayn wczoraj niechcący wylał herbatę na nie..- powiedziała pokazując plamę dla kobiety.
- Trzeba było powiedzieć, wyprałabym..
- Cześć mamo..- powiedział Zayn i ucałował policzek kobiety.
- Cze-eść?- bardziej spytała niż stwierdziła. Spojrzała na Louise.
- No i trochę przemówiłam mu do rozsądku..- wzruszyła ramionami i założyła buty.
- Gdzie idziesz? - spytał.
- Do domu, rodzice pewnie czekają na mnie..- powiedziała zakładając płaszcz.
- Odwiozę cie..- zaoferowała kobieta. Louise skinęła głową. Wyszły z domu.
- Więc, jak to zrobiłaś, że Zayn jest taki.. taki.- zaśmiała się.
- Wie pani.. Czasami wystarczy go przykuć do ściany, a wszystko wyśpiewa..- zaśmiała się.
- Jesteś dziecko wspaniała. Chciałabym mieć taką  synową..
- Nie tak szybko.. Jeszcze nie wyjaśnialiśmy z Zaynem kilku spraw..- uśmiechnęła się smutno.
- Przepraszam, nie chciałam..- szepnęła kobieta.
- Spokojnie.. Nic się nie stało..- odpowiedziała i po kilku minutach wysiadła z samochodu.- Dziękuję..- powiedziała i weszła do domu. Tak na prawdę jej rodziców nie ma w domu, ale nie chciała przeszkadzać w obiedzie z Isabelle. Dzisiaj do nich przychodzi. Cóż, chciałby poznać siostrę Zayna, ale nie dzisiaj. Dzisiaj muszą sobie poważnie porozmawiać. Poszła do siebie do pokoju i wyszła na balkon. Siadła pod ścianą. Wyciągnęła papierosy i zapalniczkę, podpaliła jednego, zaciągając się dymem. Myślała o dzisiejszym spotkaniu dwojga rodzeństwa. Na pewno Zayn będzie chciał poznać prawdę o swoich rodzicach. O swoim ojcu, który zostawił ich przed narodzinami bruneta, o jego matce, którą Zayn nie zdążył poznać. Westchnęła cicho i wyrzuciła niedopałka. Siedziała jeszcze jakiś czas na balkonie, a późnej weszła do domu. Musiała się przebrać. Była jeszcze w płaszczu i dresach. Ściągnęła najpierw kurtkę, a później poszła do swojej garderoby. Wyciągnęła nowe spodnie i koszulkę. Nigdzie dzisiaj nie będzie chodziła, więc nie potrzebuje swetra. Poszła do łazienki i wzięła szybki prysznic. Obrała się w nowe ubrania. Weszła do pokoju rozczesując włosy. Usłyszała dzwonek do drzwi. Zeszła na dół i otworzyła drewnianą płytę. Za nią stał Zayn.
- Cześć. Chciałbym gdzieś cię zabrać..- odezwał się.
- Spoko, ale czyj to samochód? Zayn, przecież ty nie możesz prowadzić..-  jęknęła cicho.
- A kto powiedział, że to ja prowadzę? A poza tym nie mam jeszcze samochodu.- wzruszył ramionami. Cóż. Prawda. Zayn rozwalił swoje auto, a to nie należało do niego, ani do jego mamy.
- Czy ta dziewczyna za kierownicą to Isabelle? - spytała. Spojrzała na chłopaka, który uśmiechał się głupio.- Powinieneś siedzieć z nią i rozmawiać, wydaje mi się, że macie dużo sobie do powiedzenia. - powiedziała, a jego uśmiech się poszerzył.
- Wiem, ale chcę zabrać cię ze sobą, a Izzy nie ma nic przeciwko..
- Nie wiem.
- chodź..- kiwnął głową i ruszył w stronę samochodu. Westchnęła cicho i złapała pierwszą lepszą kurtkę z wieszaka. Wyszła z domu, zamykając go na klucz. Wsiadła do samochodu. Isabelle nie była aż tak strasznie podobna do Zayna. Jedynie jej brązowe oczy i czarne włosy były jak u chłopaka.
- Cześć..- powiedziała Louise.
- Cześć! Mam nadzieję, że miło spędzimy tę niedzielę..- powiedziała z uśmiechem.
- Też mam taką nadzieję..- odpowiedziała i ruszyli z miejsca. Louise nie mogła wyjść z podziwu, że spotkała siostrę Zayna, że teraz ją widzi na własne oczy.