Rozdział 12

- kłamiesz..- odpowiedziała.- chcesz, abym bardziej była załamana? Harry nie spodziewałam się tego po tobie..- dodała.
- nie kłamie, choć pokaże ci..- wziął ją za rękę zszedł na dół. Włączył TV i przełączył na kanał gdzie są cały czas wiadomości.- widzisz, patrz tutaj. " dwie osoby nie żyją w wypadku samochodowym. Zayn Malik i Patrick Fenty są obecnie przygotowywani do pogrzebu. " myślisz jaki Zayn Malik jeździ BMW i8? Co?  poznałem jego auto, poznałem go jak pokazywali jego twarz..- powiedział po tym jak przeczytał tekst na ekranie. Spojrzał na nią.
- to przeze mnie..  To nie może być prawda, on żyje..- powiedziała ledwo słyszalnie. Łzy spływały jej po policzkach jedna za drugą.- zawieź mnie tam, proszę..- spojrzała na niego.- proszę..- dodała gdy Harry się zastanawiał.
- " z ostatniej chwili. Przed chwilą otrzymaliśmy wiadomość, że Zayn Malik jednak żyje. Uczestnik wypadku samochodowego był już prawie naoliwkowany gdy mężczyzna, który się nim zajmował zobaczył, że jego klatka piersiowa się unosi, a już po kilku minutach Malik otworzył oczy, a pierwszym co powiedział to było pytanie " gdzie jest Louise?" A potem przeraźliwiy krzyk "..- powiedział reporter. Louise siedziała z twarzą schowaną w ręce.
- on żyje.. Zayn żyje..- szepnęła.
- Louise, chcesz do niego jechać?- spytał.
- nie dam rady..- pokreciła przecząco głową i zaczęła płakać.
- spokojnie, bedzie dobrze, spokojnie..- szepnął Harry przytulając ją.
- " lekarze szpitala proszą, aby tajemnicza Louise wstawiła się tam iż Zayn nie chce z nikim rozmawiać tylko z nią.. mówi, że gdy bedzie pewny, że nic jej nie jest, wtedy bedzie mógł oddać się dla lekarzy.." - usłyszała głos reportera.
- chyba jednak musisz jechać..- odezwał się Hazza.
- zawieź mnie tam, natychmiast, muszę wyjaśnić mu kilka spraw..- powiedziała idąc w stronę wyjścia.
Po kilku minutach byli w szpitalu.
- gdzie leży Zayn Malik?- spytał Harry lekarki.
- kim dla niego jesteście?- spytała.
- jestem ta tajemnicza Louise, a to jest Harry jego znajomy, to gdzie on leży?- spytała Lou.
- w końcu jesteś! On jest  nie do wytrzymania! Cały czas powtarza, że masz tu przyjść, chyba jest zakochany w tobie..- powiedziała i pokazała drogę do pokoju Zayna.
- nie sądzę..- szepnęła gdy tamta kobieta odeszła. weszła do pokoju gdzie był Zayn. Louise aż zakryła usta ręką. Wyglądał.. tak.. strasznie.
- Zayn, idioto, patrz jak ty wyglądasz! I ty nie chciałeś, aby się tobą zajęli?!- krzyknęła na niego.
- Louise.. nic ci nie jest, to dobrze..- odetchnął z ulgą.
- mi nic, ale spojrz na siebie! Nawet zadbać o siebie nie umiesz!- powiedziała łamiącym się głosem.- czemu chciałeś, abym tu przyjechała? Czemu mnie tu ciągnąłeś? Wiesz jakie ja mam zdanie na twój temat..- dodała ciszej. Widziała ten ból w jego oczach, te wszystkie emocje.
- chciałem zobaczyć czy nic ci nie jest, to  chyba dobrze, co nie?- spytał trzymając się za nogę, która stawiał na ziemi.- chodź tu..- powiedział kiwając głową w swoją stronę.
- nie, nigdzie nie idę, ty powinieneś leżeć i się badać, a nie!- odpowiedziała wycierając łzy z policzków.
- Harry, weź ją popchnij w moją stronę, zrób chociaż to..- uśmiechnął się lekko, a już po chwili obejmował Louise w pasie.- chciałem, abyś tu przyjechała..- szepnął odgarniając jej włosy twarzy.
- puść mnie Zayn..- mruknęła patrząc w jego oczy.
- chciałem cię mieć przy sobie już tak dawno, sam nie wiedziałem dlaczego, nie jestem zdolny kochać kogoś, kocham samego siebie, ale ty jesteś inna..- zaczął mówić jak najęty.
- Zayn, za mocno uderzyłeś się w głowę, puść mnie..- chciała wyrwać się z jego objęć, ale nie pozwolił jej na to.
- proszę, ten ostatni raz..- szepnął przybliżając się do niej.
- Zayn, nie, bo jeśli pocałuję cie teraz będę chciała więcej.. a nie chce cały czas cierpieć..- odpowiedziała, patrząc w jego oczy.- i miałeś rację, powinnam wybrać kogoś w moim wieku, kogoś kto ma czystą przeszłość. Wybrałam już. Przepraszam Zayn, ale nie jesteś nim ty. Mam dość tego, że cały czas płacze przez ciebie,  cały czas cierpię, nie chce tak. Nie chce już płakać, czuć się samotna..- powiedziała, ale nie dokończyła, bo Zayn przerwał jej pocałunkiem. Odepchnęła go po kilku sekundach.- Zayn, właśnie to próbuje ci cały czas powiedzieć.. teraz mnie całujesz, a ja zaraz wyjde stąd i pewnie już nie wrócę..- szepnęła patrząc mu w oczy.
- Nie musisz odchodzić, możesz zostać ze mną, nie chce, abyś odchodziła..- szepnął.
- nie ma innego wyjścia,  musze odejść ..- odpowiedziała również szeptem.
- dobra. Uszanuję twoją decyzję..- puścił ją.  Odeszła kilka kroków w tył.
- zrozum, że tak będzie lepiej. Nie będziemy trzymać się razem wszystko będzie inne, my będziemy inni..- szepnęła, patrząc na niego.
- masz rację. Nie powinienem nawet cię poznawać,  nie powinienem się z tobą zaprzyjaźniać,  nic nie powinienem z toba robić,  tak by było najlepiej, prawda? - spytał, patrząc na nią.
- właśnie tak powinno być Zayn.-odpowiedziała cicho.
- rozumiem, więc teraz nie znamy się? - spytał. Pokiwała przecząco głową.- to.. nawet nie wiem co powiedzieć..- wypuścił powietrze z płuc.- więc to już koniec? - spytał, patrząc na nią.
- tak, to już koniec, nie wiem kim jesteś, a ty nie wiesz kim ja jestem..-szepnęła i wyszła z sali. Ruszyła w stronę wyjścia.
- Louise, poczekaj!!- usłyszała za sobą głos Malika. Odwróciła się do niego przodem.
- Zayn, powinieneś leżeć w łóżku..- jęknęła zmęczona.
- Nie będę tam leżał jeśli cię tam nie będzie.. - powiedział patrząc na nią.
- Zayn, proszę cię idź do sali..- odpowiedziała cicho.
- ale ty idziesz ze mną..- podszedł, a raczej pokuśtykał do niej.- ja nie mogę chodzić, a przyszedłem aż tutaj.. sepcjalnie dla ciebie..- powiedział stając koło niego.
- Zayn, proszę cię idź do sali, niech cie lekarze zbadają, wyglądasz tragicznie, a jak to coś poważnego? - spytała patrząc na niego.
- nic takiego kilka żebr złamanych, złamana noga, a no i jeszcze gdzieś tam wbiło mi się żebro, ale mam to w dupie.  Wolę zostać tutaj z tobą niż iść tam, aby mnie leczyli..-wyjaśnił. Spojrzała w jego oczy.
- Zayn, nawet nie wiesz jak mocno chciałabym tutaj zostać, ale nie mogę. Nie znam cię, nie wiem kim jesteś..- odpowiedziała, a łzy same zaczęły spływać jej po policzkach.
- Nie płacz.. to wszystko jest bez sensu.. ja.. nie mogę tak.. jesteś dla mnie ważna w życiu, ale ja nie dam rady kochać, chce, ale nie mogę.. - szepnął patrząc w jej oczy.  W ogóle nie rozumiała jego toku myślenia. Raz mówił to raz to..
- czekaj, bo już nic nie pojmuję.. chcesz kochać, ale nie możesz czy chcesz kochać, ale ci się nie chcę? - spytała patrząc na niego.
- to nie tak, po prostu.. to trudne po tym co przeżyłem..- westchnął cicho i przeczesał swoje włosy.
- idź się leczyć Zayn, nie możesz tutaj zostać, powinieneś teraz leżeć na sali, aby cię opatrzyli, to dla mnie za dużo na jeden dzień, muszę odpocząć..- szepnęła i ostatni raz na niego spojrzała.- żegnaj Zayn..- dodała i wyszła ze szpitala. Jak na razie miała dość. Nie chcialała z nikim rozmawiać, nie chciała nikogo widzieć na oczy. Musi to jakoś sobie poukładać. Wie, że nie może cały czas od tego uciekać, ale jak na razie nie ma innego wyjścia.
Weszła do mieszkania i od razu pobiegła na górę. Zamknęła się w swoim pokoju. Rzuciła się na łóżko przykrywając się kołdrą. Znów zaczęła płakać jak małe dziecko, ale co mogła zrobić. Chłopak, którego kocha nie umie kochać, jedyny chłopak, którego pokochała mocniej niż Harryego, którego kocha jak własnego brata. Nic w jej życiu nie idzie po jej myśli, wszystko zawsze się psuje, niszczy.
***
" kochać to znaczy niszczyć, a być kochanym znaczy być zniszczonym "*
To są święte słowa. U Zayna taka regółka to coś ważnego. Nie może kochać, bo to oznaczałoby, że jest słaby, zniszczony. Inni mówią, że miłość to coś zajebistego. Niestety nie u Zayna. Nigdy nie pogodzi sie ze stratą najbliższych mu osób, a zginęli właśnie przez tę zasraną miłość. Cóż może i warto mieć rodzine, kochającą żonę, ale też są złe strony tej "miłości ". Żona może zdradzać cię z innym, dzieci mogą wyrosnąć na przestępców. Są różne powowdy dlaczego Zayn nie chce kochać. Cóż dla Louise mógłby zrobić wyjątek, ale wtedy złamałby swoją zasadę. Siedział właśnie w jakimś pomieszczeniu. Sprawdzają mu czy z głową ma wszystko dobrze. Może i coś tam jest nie tak? Mówił takie żeczy do Lou, że sam nie wiedział co mówi. Westchnał cicho.
- niech się pan nie rusza, bo nic nie zrobimy.-usłyszał głos lekarza.
- jasne, już nie będę..- mruknął i leżał nieruchomo. A jak Louise na prawdę nie chce, aby on był koło niej? Aby w ogóle na nią nie patrzył, nie mówił do niej? W ogóle nic nie robił? Może się zabije, a ona nawet nie bedzie za nim tęsknić?
- skończyliśmy, może się pan ruszać..- powiedział lekarz, a Zayn wstał i ubrał buty.
- gdzie pan idzie?- spytał lekarz gdy ten chciał wyjść z sali.
- idę przeprosić Louise , chyba wiecie o kogo mi chodzi. Zrobiliście podstawowe badania, chce do niej iść..- wyjśnił idąc dalej.
- nie może pan, złamanie nogi może się pogorszyć i zamiast złamania zamkniętego  będzie miał pan otwarte , chce pan, aby wystawała panu kość? Mówię od razu, że to będzie źle wyglądać..- wyjaśnił mężczyzna i zaprowadził go z powrotem do sali, aby złamaną nogę zagipsować.
- ona mnie kocha..- szepnął po chwili.- ale ja nie umiem kochać kogoś innego, jestem egoistą, ale taka prawda..- dodał po chwili.
- wie pan.. nie jestem psychologiem, nie wytłumaczę panu tego, ale myślę, że warto próbować nowych rzeczy..- odpowiedział lekarza. Zayn prychnął pod nosem.
- to nie takie łatwe jak się wydaje..- powiedział.- na ile będę miał ten gips?- zmienił temat. Może koleś miał racje? Może powinien sgłosić się do psuchologa? Sam już nie wiedział co ma robić.
- jak dobrze się zrośnie to na trzy tygodnie..- odpowiedział kończąc gipsować.
- czyli cały miesiąc w dupe..- mruknął pod nosem. Dobrze, że nie miał żadnych wyścigów.. wtedy byłaby porażka. Westchnął cicho.
- tylko proszę nie zachowywać się jak dziecko i nie malować gipsu..- poprosił lekarz i podał mu kule.- prosze na siebie uważać, pójdzie pan jeszcze do sali obok, zobaczą co z pana żebrami..- dodał i wyszedł z pomieszczenia. Zayn idąc na kulach przeszedł do drugiego pomieszczenia. Na żebra dali mu usztywniacz, aby przypadkiem nie pogorszyć stanu i wypuścili do domu. Ma się jeszcze wstawić jutro po wyniki i rutynowe badania. Szedł, właściwie to sam nie wiedział gdzie idze. Rozejrzał się dookoła i zobczył dom Louise zaraz na przeciwko. Westchnął cicho i spojrzał na jej okno od pokoju. Siedziała tam zapłakana i patrzyłam na niego. Przygryzł dolną wargę. Spuścił głowę i ruszył dalej, do swojego domu.  Gdy był już na miejscu siadł na kanapie i odłożył kule na bok. Dobrze, że mieszkał sam, bo zaraz zaczęły by się pytania " a co ci się stało? Co zrobiłeś?" A szczerze mówiąc nie lubił tego. Westchnął ciężko i wziął telefon do ręki, przynajmniej jemu nic poważnego się nie stało prócz pękniętej szybki. Wszedł w wiadomości i zaczął czytać wszystkie po kolei jakie pisał z Louise. Śmieli się, wygłupiali.. takie życie. Ktoś przychodzi, a później odchodzi..
***
Siedziała w domu i patrzyła przez okno. Gdy wtedy zobaczyła Zayna o kulach stojącego przed jej domem chciała wybiec i go przytulić, ale powstrzymała się. Przecież nieznajomych nie można od tak sobie przytulać.  Westchnęła cicho i rzuciła się na łóżko i znów zaczęła płakać.  Zamknęła się w pokoju, aby nikt nie wchodził ani nie wypytywał co się z nią dzieje. Spędzi tu najbliższe kilka dni. W głowie miała cały czas Zayna, te jego głupie komentarze, te momenty kiedy ją rozśmieszał gdy była smutna i inne. Przeczesała włosy palcami.
- nie może tak być, musisz się pozbierać, pokazać mu, że to dla ciebie nic nie znaczy, że masz to i go gdzieś, musisz być silna..- szepnęła do siebie. Wstała z łóżka i weszła do łazienki.
- trzeba kilka rzeczy zmienić..- mruknęła i przemyła twarz wodą. Rozczesała włosy i nałożyła na twarz makijaż. Spojrzała na siebie w lustrze.  Wyglądała trochę inaczej, bo miała mocniejszy makijaż, a tak to wszystko takie same. Wróciła do pokoju i wzięła swój portfel. Starczy na to co chce kupić. Wyszła z domu i ruszyła do pobliskiego sklepu. Gdy z niego wyszła w torebce miała paczkę papierosów. Jak się zmieniać to na całego, prawda? Ruszyła w stronę salonu fryzjerskiego. Chciała pocieniować włosy czy coś w tym stylu.
Siedziała na jakieś polanie koło miasta. Wyjęła papierosy i zapalniczke. Raz się żyje, prawda? Wzięła jednego i podpaliła końcówke. Zaciągnęła się dymem. Zaczęła kaszleć. Wypuściła dym. Da rady, powinna dać rady. Zaciągnęła się ponownie. Nie kaszlała już tak mocno. Zaciągnęła się jeszcze kilka razy i już przyzwyczaiła się do dymu. Siedziała jeszcze na tej polanie sporo czasu i spaliła kilka papierosów. Gdy wracała do domu schowała paczkę papierosów tak, aby nie znalazła ich mama lub tata. Weszła do mieszkania i od razu udała się do swojego pokoju. Rodziców jeszcze nie było. Plus. Weszła do pomieszczenia i siadła na łóżko.
- zaczynamy nowe życie..- szepnęła do siebie i zgięła palce aż kostki wydały dziwny dźwięk.
* " to love is to be destroy and to be loved is to be destroyed " - Jace Wayland " Dary Anioła " XD
I tak oto zapowiada się rozdział 12. Mam nadzieję, że się wam podoba. XD kolejny będzie jak tutaj przynajmniej będzie z 4 komentarze. Udestępnijcie to gdziekolwiek czy coś XD do napisania: )

Rozdział 11.

W poprzednim rozdziale :

- Nie chce być tylko twoim przyjacielem. Wiem co do niego czujesz, ale to ja zawsze byłem przy tobie, to ja pocieszałem cie gdy byłaś smutna lub płakałaś. Znasz go zaledwie pół roku, mnie znasz prawie 7 lat. To niesprawiedliwe..- wytłumaczył patrząc cały czas w jej oczy.
- Harry, ja.. ja nie chcę o tym rozmawiać.. nie mam dzisiaj na to siły..- odpowiedziała po chwili ciszy.
- Louise, dobra.. ale.. pogadamy o tym, prawda?- spytał z blaskiem nadziei w oku.
- porozmawiamy, ale nie dzisiaj..- mruknęła zmęczona i przytuliła się do niego. Zamknęła oczy. Była bardzo zmęczona, potrzebowała snu, a do domu nie chciało jej się wracać.
- przytul mnie Hazz..- mruknęła w jego koszulkę. Objął ją w pasie i położył się z nią na pościel. Gładził delikatnie jej plecy ręką.
- śpij dobrze..- mruknął w jej włosy i sam próbował zasnąć. Udało mu się dopiero po 2 godzinach.

***

Obudził się wcześnie. Spojrzał na zegarek, który stał na szafce koło łóżka. 6.12. Westchnął cicho i odkręcił się na plecy.
- która godzina? - usłyszał koło siebie delikatnie zachrypniety głos dziewczyny.
- kilka minut po szóstej..- odpowiedział i spojrzał na nią, uśmiechając się lekko. W jego oczach z rozwalonymi włosami w każdą stronę, rozmazanym makijażem i zaspanymi oczami dziewczyna wyglądała pięknie.
- muszę się zbierać, zaraz muszę iść do szkoły..- podniosła się z łóżka i założyła swoje buty.
-może cie odwieźć? Wezmę prysznic i spakuje książki..- podrapał się po karku z lekkim uśmiechem.
- jasne, tylko się pośpiesz, bo do szkoły mam godzinę drogi..- odpowiedziała patrząc na niego.
- do szkoły też cie mogę odwieźć..- dodał wstając z łóżka.
- jak chcesz, chyba nawet lepiej, nie chce się natknąć na Zayna..- mruknęła cicho patrząc na swoje dłonie.
- jasne, mam nadzieję, że nie narzucam się..- powiedział i wyszedł do łazienki. Dziewczyna siedziała na jego łóżku rozglądając się po jego pokoju. Miał tak samo jak w starym mieszkaniu. Zawsze wszystko miał rozwalone po podłodze. Wstała z łóżka i zaczęła zbierać wszystko po kolei. Nie mogła się oprzeć, aby tego nie ruszać. Nie lubi gdy jest brudno, a zwłaszcza u chłopaka w pokoju. Po jakichś 10 minutach, wszystko było na swoim miejscu. Uśmiechnęła się lekko, a do pokoju wszedł Hazza.
- co tu się stało?- spytał, stając koło niej.
- um.. trochę posprzątałam, wiesz jaki tu miałeś syf?- spytała, spoglądając na niego.- gdy byłeś młodszy jeszcze sam po sobie sprzątałeś, a teraz co się stało?- zadała ponownie pytanie. Podrapał się lekko po karku.
- zmieniłem się Louise, już nie jestem tamtym dawnym Harrym..- odpowiedział po chwili namysłu.
- to zauważyłam gdy zobaczyłam cie pierwszego dnia w liceum.. Boże jak ty wyglądałeś..- zaśmiała się cicho.- dobra, to możemy teraz jechać do mnie?  chce wziąć prysznic i się przebrać..- dodała z lekkim uśmiechem.
- jasne, spoko..- odpowiedział i wyszli z jego pokoju jak i domu. Wyprowadził swój samochód z garażu, a po chwili dziewczyna  już siedziała w nim.
- to najpierw do ciebie, a później do szkoły?- spytał dla upewnienia.
- tak, dokładnie..- uśmiechnęła się lekko. Ruszyli z miejsca. Po kilku minutach byli w jej mieszkaniu.
- poczekam tutaj, a ty idź się ogarnij..- uśmiechnął się i zgasił silnik.
- zaraz wracam..- odpowiedziała i wysiadła. Ruszyła do swojego mieszkania. Już nie pozwoli, aby jakiś chłopak namieszał w jej głowie. Zayn to była pomyłka. Harry to jej przyjaciel. Czy ona zawsze musi mieć takiego pecha w miłości? Westchnęła cicho. Weszła na górę i wzięła szybki prysznic i przebrała się. Spakowała książki na dzisiaj i szybko zeszła na dół. Zamknęła drzwi na klucz i wsiadła do samochodu Hazzy.
- już jestem, mam nadzieję, że długo mi to nie zajęło.. nie sprawdziłam zegarka.. wiesz, że moich rodziców już nie ma w domu? Zawsze mama robiła mi śniadanie, a teraz nawet w domu jej nie ma..- uśmiechnęła się lekko i zapieła pasy.- jedźmy do szkoły, nie chce spotkać Malika..- dodała po chwili.
- jasne, nie ma sprawy..- odwzajemnił uśmiech i ruszył z miejsca.
- i tak go spotkasz, jesteście razem w klasie, nie zapominaj..- odezwał się po kilku minutach.
- Fakt, ale jak będę się trzymała  ciebie, to chyba nie podejdzie do mnie co?- spytała i spojrzała na niego.
- no, nie wiem.. nie chce być twoim ochroniarzem przed Zaynem. Wiesz, że i tak będziesz musiała mu powiedzieć co do niego czujesz? Prawda?- spytał i wjechał na teren szkoły.
- coś podejrzewam, że on już to wie..- szepnęła na tyle głośno, aby mógł ja usłyszeć.
- jak to wie? Skąd?- spytał, parkując w wolnym miejscu.
- po prostu, wczoraj jak się wróciliśmy, on powiedział, że.. że on nie jest ślepy i to go boli..- odpowiedziała.- Nie wiem skąd się dowiedział..- szepnęła i spojrzała na swoje ręce.
- eh, nie martw się, pomogę ci z tym..- odezwał się po kilku sekundach ciszy. - marnie wyglądasz po każdej kłótni z Malikiem i w ogóle dziwnie wyglądasz jak nie ma przy tobie tego.. człowieka.. - dodał po chwili i wysiadł z samochodu.
- co masz na myśli?- spytała też wysiadając z auta.
- po prostu zakochałaś się w nim na zabój..- uśmiechnął się lekko i włączył alarm. Ruszyli w stronę szkoły.- Oddała byś życie za niego. Byś rozszarpała każdą dziewczynę jaka by podeszła do niego. To się nazywa zazdrość. A powodem zazdrości jest miłość..- wytłumaczył, otwierając jej drzwi od szkoły. Dziewczynę zamurowało. Czy byłaby zdolna do tego co mówi Harry? Pewnie tak jeśli byłaby w związku z Zaynem. By była mega zazdrosna. Nie jedna chce, aby Zayn choć na nią spojrzał. Westchnęła cicho.
- mogę z nią porozmawiać?- usłyszała przed sobą bardzo znajomy głos.
- nie powinieneś, teraz, to ona powinna sobie wszystko przemyśleć, rozumiem cie chłopie, ale daj jej czasu..- odezwał się loczek. Zabronił mu rozmawiać z nią. Jak na jakiś czas. Później chyba będą mogli rozmawiać..
- stary, mamy sobie kilka spraw do wyjaśnienia, muszę z  nią porozmawiać..- domagał się Zayn. Dziewczyna spojrzała na niego ponad ramieniem. Zayn stał i patrzył na Harryego błagającym wzrokiem.
- trzeba było wczoraj nie wychodzić tak szybko.. trzeba było zostać i wszystko sobie wyjaśnić, nie wiem co sobie myślisz, że jednego dnia się kłócisz, a następnego mówisz, że mamy sobie coś do wyjaśnienia. Teraz ty poczekaj.. - odezwała się w końcu dziewczyna. Nie mogła patrzeć jak oni wymieniają między sobą tę dziwne zdania. Powiedziała prawdę. To co myśli. Tak nie powinno być. Bał się wczoraj, że tak szybko uciekł? Mógł zostać i wyjaśnić wszystko.. jego strata.. Louise ruszyła stronę klasy gdzie miała pierwszą lekcje. Usiadła w ławce gdzie siedzi Harry. Nie chciała siadać do swojej, bo wiedziała, że Zayn tam siądzie. Po chwili Harry zajął miejsce obok niej.
- spokojnie, jakoś to pójdzie..- uśmiechnął się lekko i przytulił ją.
- łapy precz od niej, nie waż się jej nawet dotykać!- usłyszała Zayna za sobą.
- nie mów mu co ma robić. Jeśli chce mnie przytulać to niech mnie przytula.. to jest mój przyjaciel, ma do tego prawo..- odpowiedziała, patrząc na niego. Uniósł ręce w obronnym geście i usiadł do ławki. Dziewczyna westchnęła cicho i wyjęła książki.
- nie chce tutaj siedzieć, najlepiej to bym poszła do domu, źle się czuję..- odezwała się w połowie lekcji.
- spokojnie, wytrzymaj jeszcze trochę, zaraz bedzie dzwonek..- uśmiechnął się lekko i wrócił spojrzeniem na tablice. Dziewczyna czuła się źle. Nie dała dojść do słowa chłopakowi, którego kocha, nic dzisiaj nie zjadła, w ogóle czuje się jakby się nie czuła. Westchnęła cicho i położyła głowę na ławkę.
- nie chce mi się..- Jęknęła cicho.
- spokojnie..- mruknął w jej stronę.- jeszcze pięć minut, wytrzymaj..- dodał. Zamknęła oczy. Czuła jak w głowie jej się kręci. Niekiedy to fajne  uczucie, ale w tej chwili takie nie było. Po kilku minutach zadzwonił dzwonek
Dziewczyna ledwo co szła. Wszystko ja zaczęło boleć. Brzuch, głowa..
- Odwiozę cie, na prawdę wyglądasz marnie, jesteś cała blada...- powiedział gdy wyszli z klasy. Złapał ja pod ramię i przetrzymywał, aby nie upadła. Była tego bliska. Po chwili nogi jej same się poplątały. Prawie upadła na ziemię. Gdyby nie Harry, pewnie by już leżała..
- Louise, oddychaj głęboko, zaraz będziemy w samochodzie..- szepnął cicho.
- co jej jest?- spytał Zayn, który szedł za nimi.
- ty jesteś..- odpowiedział Harry i wyprowadził ją ze szkoły.
- ja ją zawiozę, idź na lekcje..- oznajmił, odbierając dziewczynę dla chłopaka.
- coś ci nie wierzę..- odpowiedział, skanując sylwetkę Zayna wzrokiem.
- to uwierz, chce ją zawieść do lekarza, daj mi ją, ty nadrób lekcje, jak na razie za dużo opuściłeś..- odpowiedział w miarę spokojnie.- nie dyskutuj ze mną tylko wypierdalaj na lekcje!- warknął w jego stronę. - jeśli będziemy jeszcze tu stać i się kłócić, to ona nam tu padnie, chcesz tego?! - spytał podniesionym tonem.
-  dobra, jedź z nią, i nie ulegaj na żadne jej rozkazy..- odpuścił.- Trzymaj się Loui..- szepnął. Zayn wziął dziewczynę na ręce i ruszył w stronę swojego samochodu. Posadził ją na pasażerce od razu zapinając jej pasy. Siadł za kierownice i ruszył w stronę szpitala.
- chce do domu, zawieź mnie do domu..- mruknęła zmęczona.
- nie zawiozę cie do domu, bo trzeba zobaczyć co z tobą jest. Jesteś biała jak ściana, no proszę cie..- odpowiedział.
- nic mnie to nie obchodzi, zawieź mnie do domu!- rozkazała. Zjechał gwałtownie na pobocze i zatrzymał się. 
- o co ci chodzi co?! Chce ci pomóc, pewnie jesteś chora, co w tym złego?- spytał, patrząc na nią.
- nic w tym nie jest złego. Czasami tak mam, że jestem blada. Nie znasz mnie, nie wiesz co mi jest. Jestem po prostu na skraju wyczerpania..- odpowiedziała cicho.
- znam cie. Nigdy dotąd nie miałaś takich odchyłów, a teraz tak raptownie się pojawiły? Zastanów się..- mruknął. Westchnął cicho i przejechał ręką po swojej twarzy.- Louise, wiesz, że mamy sobie coś do wytłumaczenia..- odezwał się po chwili.
- nie mam ochoty teraz rozmawiać, chce do domu..- szepnęła nawet na niego nie patrząc.
- Louise, posłuchaj mnie.. słyszałaś co wczoraj powiedziałem.. to mnie boli, bo zakochałaś się w niewłaściwym facecie, dlatego postanowiłem, że zostaniemy oficjalnie przyjaciółmi, uwierz, chciałbym, aby było inaczej, ale.. sama wiesz, że byłem w więzieniu.. nie jestem odpowiednim gościem dla ciebie..- wyjaśnił.
- i co z tego, że byłeś w więzieniu? Nie obchodzi mnie to, rozumiesz?! Kocham cie debilu, nawet jeśli byłeś w więzieniu!!- prawie krzyknęła na niego. Spojrzał w jej oczy.
- Louise, nic nie rozumiesz..
- to ty nic nie rozumiesz. Ile jeszcze razy mam powtarzać, że kocham cie jaki jesteś teraz, a nie jak kiedyś..- przerwała mu zdanie.
- nie ustąpisz, prawda?- spytał. Spojrzała na niego jedno znacznie.- czyli nie.. Louise.. jesteś trudną kobietą..- westchnął cicho.- jeszcze wszystko przemyśle, ale teraz jedziemy do szpitala..- oznajmił i odpalił samochód.
- nie chcę do szpitala, chcę do domu, zawieź mnie do domu..- mruknęła opierając głowę o zimną szybę samochodu.
- nie ma mowy, muszą cie zbadać, pewnie masz jakiegoś wirusa..- pokręcił głową na boki.
- nic mi nie będzie, Zayn! Zabierz mnie do domu!- krzyknęła na niego.
- nie krzycz na mnie kocie, bo jak jak ja na ciebie krzyknę, to bedzie źle..- mruknął, skupiając się na drodze.
- byś na mnie nakrzyczał?- spytała ciszej.
- jeśli byłoby to konieczne..- wzruszył ramionami.- nie raz już na ciebie krzyczałem, co nie?- spytał z lekkim uśmiechem.
- ale to było kiedyś..- odpowiedziała cicho.- na prawdę musimy jechać do lekarza?- spytała.
- tak, nie ma innego wyjścia. Harry bedzie mi truł dupe, że cie nie przypilnowałem..- wykręcił oczami i westchnął cicho.
- nie masz racji, Hazza jest nadopiekuńczy, ale bez przesady..- powiedziała,  patrząc na niego. Prochynął pod nosem.
- kłócił się ze mną przed szkołą.. o to kto cie zawiezie do szpitala.. bał się o ciebie, że mogę ci coś zrobić, choć znam cie już pół roku..- powiedział przez zaciśnięte zęby.
- ej, spokojnie, on tylko jest o ciebie zazdrosny..- wzruszyła ramionami.
- zazdrosny? Przecież on jest twoim przyjacielem..- odpowiedział już sam nie wiedząc kim tak na prawdę jest dla niej Harry. Przyjacielem? Drugim chłopakiem? Zaparkował koło szpitala.
- tak, to tylko przyjaciel, ale on czuje do mnie coś więcej niż przyjaźń..- wyjaśniła po skrócie.
- więc nie będę się między was pchał..- humor mu się popsuł. Był taki szczęśliwy, że wyjaśnił sobie wszystko z Louise, a wychodzi na to, że ona zaraz bedzie pewnie miała chłopaka i to bedzie Harry, nie on.
- o co ci teraz chodzi?- spytała wysiadając zaraz za nim. Zakręciło jej się w głowie i zdążyła złapać się maski, a by spadła.
- nic ci nie jest?- spytał podbiegając do niej. Złapał ją w pasie patrząc w jej oczy.
- powinno..- szepnęła cicho.
- widzę, że nie. Może cie zanieść do środka?- spytał.
- spokojnie, dam sobie rady..- mruknęła odpychając go od siebie.
- Louise, co jest znowu z tobą nie tak?- spytał idąc za nią.
- moje humorki, kobiety w ciąży tak mają..- odpowiedziała w żartach.
- że co?! Jesteś w ciąży?!- spytał zatrzymując się gwałtownie w miejscu.- z kim?- zadał ponownie pytanie. Odwróciła się do niego przodem.- na pewno nie moje, my..
- nie twoje, nie wiem czyje, byłam wtedy pijana..- złożyła ręce na krzyż na klatce piersiowej.
- pierdolisz! Jesteś w ciąży i nawet nie wiesz kto jest ojcem?!- spytał denerwując się po woli.- czy ty jaja sobie teraz ze mnie robisz?!- warknął w jej stronę. Jakim cudem ona w ciąży?! Ona? jak?!
- i dlatego jestem taka osłabiona, masz rozwiązanie..- wzruszyła ramionami.- i nie pierdole, bo nie mam kogo..- dodała wchodząc do szpitala z głupim uśmiechem na twarzy. On tak łatwo się nabiera..
- ale na serio jesteś w ciąży?- spytał.
- tak, jak się zapłodnie..- mruknęła cicho.
- czyli nie jesteś?! Boże jaka ulga, wiesz jak mnie nastraszyłaś? Matko, nigdy więcej tak nie rób, ok? Byłem gotów rzucić szkołę i iść do pracy, abyś miała w co ubrać malucha..- siadł na jednym z krzeseł w poczekalni. Przetarł dłońmi twarz.
- że co chciałeś zrobić? Zayn, nawet jeśli było by to twoje dziecko to ja mam wystarczająco pieniędzy, aby dać mu jeść i zapewnić odpowiednie warunki..- zaśmiała się kładąc na jego ramieniu swoją rękę dla pocieszenia.
- jakby to było moje, to ja bym tu już dawno flaki wypruwał ze szczęścia..- prychnął pod nosem.- Louise idź się lepiej zarejestruj, bo jak wejdę na wyższy level to ten schowek bedzie nasz..- pokręcił głową na boki nie patrząc na nią.
- już idę..- odpowiedziała od razu i ruszyła się zarejestrować. Wróciła po kilku minutach. - zaraz powinnam wejść, nie ma nikogo tutaj..- odezwała się siadając koło niego na krześle.
- nie nabieraj mnie już tak więcej..- odezwał się po chwili.
- i co? Teraz będziesz tak to przeżywał?- spytała, patrząc na niego. Prychnął cicho.
- nie, ale po prostu..
- to nie moja wina, że w to uwierzyłeś, powiedz mi kiedy ja byłam pijana?- spytała, unosząc brew do góry.
- fakt, ty nie chodzisz na imprezy..- zaśmiał się cicho.
- no właśnie, więc.. a poza tym, nie powiedziałabym tego od razu dla ciebie, nikomu bym nie powiedziała..- wzruszyła ramionami.
- ale później byś musiała.. byś inaczej wyglądała, byś przytyła i w ogóle. Kazdy by zauważył, że coś jest z tobą nie tak..- wyjaśnił z lekkim uśmiechem.- a tak na marginesie.. chciałabyś mieć dziecko?- spytał. Spojrzała na niego.
- jakoś w wieku 30 lat, bo wcześniej będę zajęta szkołą..- odpowiedziała.- a ty?- dodała.
- ja? Cóż, niro nadaję się na ojca..- odpowiedział, patrząc w podłogę.
- nie nadajesz? A kto przed chwilą powiedział, że byś rzucił szkołe, aby pójść do pracy?- spytała, kładąc mu rękę na ramię.- powinieneś założyć rodzinę już dawno temu, masz 21 lat..- pokreciła głową na boki.
- czekam na tę odpowiednią..- westchnął cicho.- żartuje, nie bawię się w miłość i tak dalej..- dodał po chwili. Spojrzała na niego pytająco.- prawda, ja.. wiem co do mnie czujesz, ale jak powiedziałem, nie jestem odpowiednim chłopakiem dla ciebie, nie wiem, weź Harryego czy kogoś innego, zrozum, że ja nie jestem odpowiednim kandydatem na męża.. ja.. nie zakocham się w żadnej dziewczynie, napewno. Wiem, że pewnie teraz cie ranie, ale to nie dla mnie. Nie potrafię kochać..- wytłumaczył. Spojrzał, na nią, a dziewczyna była już prawie przy wyjściu ze szpitala. Zacisnął zęby i ręce. Jak zwykle wszystko zepsuł. Wstał z krzesła i ruszył za nią.- Lou, poczekaj!- krzyknął za nią gdy był już na zewnątrz.
- po co? Abyś kolejny raz wszystko   zniszczył?! Ty nic nie rozumiesz! Na początku naszej znajomości powiedziałeś dla mojej mamy, że jesteśmy razem, choć wcale tak nie było.. potem całowałeś mnie praktycznie przy wszystkich! Wtedy było dobrze, nie byliśmy w prawdziwym związku i nam się układało, a teraz? Masz szansę mieć mnie przy sobie mając pewność, że nie będę ugadniać się za innymi, ale ty nie. Powiedz mi.. każdą dziewczynę tak wykorzystujesz? Rozkochujesz ją w sobie, wykorzystujesz, a później mówisz, że to nic nie znaczyło? Gratuluję pomysłu! Jesteś bardzo kreatywny, tylko, szkoda, że nie liczysz się z uczuciami innych.. nie chce cie znać, w ogóle.. nie mam już na ciebie sił, zejdź mi z oczu!- powiedziała łamiącym się głosem i  ruszyła w stronę swojego domu. Stał kilka chwil jak zamurowany na chodniku. Przeczesał włosy ręką pociągając przy końcówkach. Jak zwykle wszystko zepsuł. Taka jego już tradycja.. wsiadł do swojego samochodu i ruszył w stronę swojego mieszkania. Czyli teraz wszystko jest tak jak kiedyś za nim ją poznał? Westchnął cicho i przyspieszył. Wymijał samochody, które zagradzały mu drogę. Nawet sam nie wiedział dokąd jedzie. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i wziął jednego, włożył go między wargi, podpalając jego końcówkę. Westchnął cicho i spojrzał w boczną szybę. Tyle ludzi chodzących razem za ręce, niektórzy się przytulają, całują. Niby z boku wyglarda to pięknie, a tak na prawdę jest to koszmar. Zayn nigdy nie był zakochany i nigdy nie będzie. Może i polubił Louise, ale zakochałć się w niej? Ktoś, a raczej coś przerwało jego rozmyślania. Spojrzał na drogę, ale nic nie widział, prócz niebieskiej blachy jakiegoś forda.
- co, do...- zaczął i wysiadł. Rozejrzał się dookoła.- że ja walnąłem w ciebie?- spytał sam siebie. Otworzył drzwi i wyciągnął kierowcę, który jeszcze kontaktował.- ale, że mi się nic nie stało?- nadal rozmawiał sam do siebie. Chyba jednak musiał uderzyć się w głowę. Już zaczął rozmawiać do siebie.
- zadzwoń po karetkę, masz jeszcze siły?- spytał tego kolesia.
- jasne, uważaj!- krzyknął, ale byli już za późno. Samochód, który jechał znad przeciwka, walnął w tył samochodu Zayna, a ten odbił i by miażdżył bruneta, ale ten zdążył uskoczyć jednak źle wylądował. Runął na ziemię z bolącą nogą.
- cholera, jasna!- warknął i plunął. Złapał się za nogę.
- pogotowie już jedzie, nic panu nie jest?- spytał ten nieznajomy.
- nic mi nie jest! Pewnie załamałem sobie nogę, ale nic mi nie bedzie!- warknął w jego stronę.
- oprócz nogi w gipsie..- odpowiedział.
- nawet tego nie będzie, nie pozwolę, aby mnie unieruchomili na miesiąc, ja mam poważniejsze sprawy!- powiedział przez zaciśnięte zęby.- niech jeszcze jeden kurwa przyjedzie, niech mnie kurwa dobije, przynajmniej nie bedzie mnie boleć!- krzyknął. Mówił i ma. Gdy już mu prawie udało się wstać, zdążył tylko spojrzeć do góry, a samochód walnął w czarne BMW Malika, które i tak było już poniszczone.- fajnie..- szepnął i zasłonił twarz rękoma i dostał aż go odrzuciło do tyłu. Zaczął kaszleć i wygiął plecy, które go bolały. Z nosa, głowy i jednej brwi leciała mu krew. Noga, która miał prawdopodobnie złamaną, bolała go jeszcze bardziej niż wcześniej. Zacisnął zęby i oczy z bólu.
- nic mi nie bedzie, nic mi nie bedzie! - powtarzał w myślach. I to nie było prawdą.

***

Siedział w swoim domu. Była godzina jakoś kilka minut po 16. Wrócił właśnie ze szkoły. Rozsiadł się na kanapie i włączył TV. Z Louise nie rozmawiał odkąd pokłócił się z Zaynem o nią dzisiaj rano. Zawiózł ją do lekarza? Wszystko z nią dobrze? Jak się teraz czuje? Westchnął cicho i miał już przełączać gdy coś ciekawego zaczęło lecieć.
- " dzisiaj około godziny 10 rano na ulicach stworzył się wielki korek, a spowodowany był wypadkiem, w którym uczestniczyły dwie osoby. Jedną z nich jest Patrick Fenty, a drugą Zayn Malik. Pan Malik jadąc z dużą prędkością jak twierdzą świadkowie zagapił się i uderzył niebieskiego Forda. Pan Fenty nie przeżył tego. Znaleziono go z telefonem w ręku z ostatnich połączeń wynika, że dzwonił na pogotowie. Z zeznań wynika też, że Zayn wyciągnął go z pojazdu, niestety jadące audi walnęło w BMW i8 i Malik upadł, następnie czarne BMW i4 walnęło w Malik aż odleciał do tyłu. Lekarze z karetki znaleźli go kilka metrów dalej, ale był nieprzytomny. W karetce okazało się, że serce Zayna Malika przestało bić. Obydwoje zostali przewiezieni do szpitala na Wall Streat. Więcej nic nie wiadomo. Jeśli będziemy coś więcej wiedzieć poinformujemy państwa. Mówił.. "- ale Harry już reszty nie słuchał. A jak tam była Louise? Nic nie mówili o niej.. wziął telefon do ręki i wybrał jej numer. Po dwóch sygnałach odebrała.
- Louise, nic ci nie jest? Jesteś cała?- spytał na wstępie.
- tak, czemu masz taki dziwny głos?- spytała załamanym głosem. Też płakała.
- ja? Nie, wydaje ci się..- odpowiedział. Przeczesał włosy ręką.- a ty? Czemu płaczesz? Oglądałaś wiadomości?- spytał.
- nie, po prostu pokłóciłam się z Zaynem rano i już.. nie oglądałam żadnych  wiadomości, po co?- zadała pytanie.
- jeśli ci powiem, pewnie będziesz płakać jeszcze bardziej i nie chce, abyś sobie coś zrobiła, więc zaraz u ciebie będę..- powiedział i się rozłączył. Wziął potrzebne rzeczy takie jak kluczyki i telefon. Zszedł na dół, gdy już był ba zewnątrz wsiadł do samochodu i ruszył do mieszkania Louise. Gdy dojechał na miejsce wszedł od razu i pobiegł do niej na górę.
- Louise.. nie oglądałaś wydarzeń tak?- spytał. Pokiwała przecząco głową.- Zayn miał wypadek, i jakby ci tu powiedzieć..- podrapał się po karku.- no i on nie żyje, powiedzieli, że w karetce  w drodze do szpitala jego serce przestało bić..- dodał po chwili.

Hej. Ale się porobiło, co nie? Ej, ale . Jest już ok. Jak i nie ponad 3000 wyświetleń, a tak mało komentarzy... proszę, komentujcie.. dziękuję. Kolejny ( chyba już 19 ) już się pisze. Gdy będziecie komentować szybciej pojawi się reszta rozdziałów. To chyba tyle.. do zobaczenia w następnym.

Rozdział 10.

Minęło już kilka tygodni od czasu gdy Zayn został z nią w domu tylko dlatego, że ona nie chciała iść do szkoły. Czasami się zastanawiała jakby to było gdyby miała zwolnienie na tydzień od lekarza. Też by zostawał z nią w każdy dzień? Ta wizja podobała się jej, ale nie była realna. Wieczorem zamykała oczy i wyobrażała sobie jakby to było być w związku z Malikiem. Cóż.. wyobrażała sobie same dobre rzeczy,  niektóre nawet nie pasowały do osoby Mulata. Czy to nie jest wspaniałe kiedy myślisz o osobie same dobre rzeczy, a ona działa inaczej niż byś chciała? Louise miała tak cały czas. Nigdy Zayn nie robi dobrych rzeczy. Czasem jej się udało namówić go na przypuszczenie jakieś starszej pani na psach. Niby błacha rzecz, ale on nigdy przenigdy nie zatrzymywał się na pasach, a ta mała sprawa była dla niego męcząca. ' Po co mam się zatrzymywać gdy może zrobić to ktoś inny? ' cały czas powtarzał to zdanie. Loui nie wiedziała, że człowiek może być aż  tak okrutny,  każdy na swój własny sposób. Ale czego można spodziewać się po Zaynie.. jest po prostu sobą, zagubionym sobą. Nie raz dziewczyna zobaczyła, że jest z nim coś nie tak. Czasami zapatrzył się w okno dopóki łzy nie zebrały się w jego oczach i w ogóle się potem nie odzywał. Brunetka wiedziała,  miała przeczucie, że w jego głowie wtedy działają wspomnienia na całej parze. Nie dowiedziała się jeszcze jakie, ale zamierza to zrobić w najbliższym czasie. Z chłopakiem nie  widziała się przez cały weekend, ponieważ wyjechał ze swoją mamą do babci na 3 dni. Louise też chciała gdzieś wyjechać, ale jedyne miejsce, o którym myślała było 300 km dalej od niej. Dom babci Zayna. Chciała być przy nim. Nie wiedziała co ją do niego ciągnie,  ale wiedziała, że to coś wielkiego. Odczuwała to w kościach i w swojej duszy. Dzisiaj  była niedziela. Dzisiaj miał wrócić Zayn. Dzisiaj nie miał jej odwiedzić. Ona sobie to wmawiała, bo może bedzie zmęczony podróżą? Może bedzie chciał się spotkać z swoimi kolegami? Może bedzie miał jakieś sprawy do załatwienia? Może nie chce mu się do niej przychodzić? Czy on w ogóle za nią tęskni? Nie raz to mówił. Nie raz wspominał jej przed wyjazdem, że bedzie tęsknić, ale czy to prawda? Na prawdę za nią tęskni? Może nie? Może nawet nie myśli o niej? Czemu jeszcze nie zadzwonił? Czemu nie napisał? Może zapomniał? Nie.. Zayn chyba w rzeczach  na pamięć to pamięta. Nic nie uszło jego zapomnieniu  w starciach z przeciwnikami na wyścigach. Harry nadal jest jednym z najlepszych.. Zayn jest.. jednym z tych lepszych. Louise udzieliła mu monologu na temat, że trzeba się cieszyć tym co osiągnie, cieszyć się z małych rzeczy i gdy bedzie robił małe kroki zawsze posunie się w przód nie tył. Nigdy nie wierzyła, że tak bardzo kogoś polubi, że bedzie za nim tęsknić. Gdyby ktoś powiedział jej przed poznaniem Zayna, że ona bedzie tęsknić za chłopakiem, przyjacielem, to by tą osobę wyśmiała. Czasami trzeba się poświęcić dla innych.
***
Zayn siedział na swoim łóżku w domu babci. Trzymał w ręku telefon, a na wyświetlaczu widniał numer do Louise. Przez cały czas, od samego rana zastanawia się czy nacisnąć zieloną słuchawkę  czy nie. Gdy już ja naciśnie i przyłoży urządzenie do ucha, przed pierwszym sygnałem się rozłącza. Nie wie czego się boi, ale czegoś napewno. Może odrzuci połączenie? A jak się rozłączy? Jak na niego na krzyczy? Jak powie, że za nim nie tęskni? On strasznie za nią tęskni. Kilka tygodni wstecz obiecali sobie, że będą tylko przyjaciółmi. Nie będą się całować, trzymać za ręce jak para. Gdy powiedział, że chce być tylko jej przyjacielem zobaczył ból w jej oczach. Też nie wiedział co mówił, skrzywdził sam siebie, ale ból, ktory odczuwał ukrył za maską obojętności.
'chce być tylko twoim przyjacielem, nie chce innej relacji między nami, nie potrzebuje tego, bedzie lepiej gdy będziemy tylko przyjaciółmi, kocie..' to są jego słowa. Nie mógł się powstrzymać, aby nie powiedzieć  'kocie'. Odkąd ją zobaczył zaczął na nią tak mówić. Podobało się to jej i jemu. Nie raz widział jak iskrzyły się jej oczy gdy mówił do niej w ten sposób. Dzisiaj nie ma jej koło niego. Gdyby nie babcia, która ciąga go po całym mieście siedziałby w swoim pokoju z telefonem w ręku. Pociągnął za swoje kruczo czarne włosy i nabrał powietrza w swoje płuca, a po chwili wypuścił je powoli. Spojrzał za swoje okno i nie zobaczył tego co za oknem w pokoju Louise. Za tym oknem nie stal budynek, który przypominał mu o swoim ojcu. O ojcu, ktory go zostawił gdy miał zaledwie 6 lat. Nie wiedział czemu. Był zbyt mały, aby pojąć takie rzeczy. Jego  ojciec po prostu wyszedł wz domu i nie wrócił. Matka była po tym załamana. Nie raz przytulał ja i pocieszał, że bedzie dobrze choć sam nie wiedział czy tak bedzie.
Chłopiec w wieku 7 lat zszedł po schodach do salonu. Był ubrany w białą koszule i czarne zwykle spodnie. Na jego stopach były adidasy.
- Zayn! Mówiłam, abyś założył spodnie od garnituru i lakierki, to do siebie nie pasuje, będziesz nie odpowiednio ubrany jak do sądu..- powiedziała jakby zmęczonym głosem kobieta o czarnych jak smoła włosami.
- Mamo! Ja nie chce  tam iść! Nawet nie będę miał tam co robić! Tam nie ma zabawek!- oburzył się, tupiąc nogą o podłogę.
- Zayn, to tylko na kilka godzin.. zobaczysz swojego ojca..- ostatnie zdanie wypowiedziała dość cicho i ponuro. Wcale nie cieszyła się, że zobaczy mężczyznę, który zostawił ją dla innej. Zawsze myślała, że to jej wina, że zostawił ja dlatego, że  się nią znudził, że bie było u nich w małżeństwie nic nowego.
- Nie chce tam iść!- powiedział gdy jego mama podała mu spodnie od garnituru.
-  musisz iść. Nie mam cie z kim zostawić, nie możesz tutaj zostać nie dyskutuj i się przebierz..- jęknęła zmęczona. Jak na 7 latka był bardzo marudny.  Nie lubił gdy ktoś mu rozkazywał.
- Marsz na górę się przebrać! Nie mamy czasu, zaraz powinniśmy być na miejscu! Nie możemy się spóźnić!- krzyknęła w jego stronę. Kobieta krzyczała tylko gdy była zdenerwowana. Teraz denerwowała się sprawą w sądzie. Jego rodzice mieli się rozwieść. Myślał, że jego ojciec wroci do domu i bedzie tak jak dawniej. Ale tak nie było.
Na dużej sali zebrało się dużo ludzi. Sędzia i jego pomocnicy siedzieli za długim biurkiem, a po bokach adwokaci, koło których siedzieli jego rodzice. Chłopak rozglądał się po sali i zobaczył swoją babcię. Dziadek już nie żył, więc była sama. Ciotka i wujek siedzieli koło starszej kobiety. Za nimi siedział brat ojca i matka. Dalej siedziała rodzina od strony mamy chłopaka. Siostra, brat.. cała rodzina. Dla chłopaka już nie miało być tej całej rodziny. Jakiś czas temu powiedział sobie  ' ach, będę szczęśliwy, bo mam rodzinę w komplecie. Mama, tata, 2 siostry i brat. ' teraz już tak nie pomyśli. Dlaczego? Bo właśnie słucha wyroku jaki daje sędzia.
- podział majątku został uzgodniony. Teraz dzieci. Iż pan Malik pracuje damy mu najstarsze dzieci. Saafa i Zayn pójdą do pana już byłej żony. Dziękuję za uwagę. Do widzenia.. - powiedział sędzia jakby znudzonym głosem, a po chwili wszyscy zaczęli wychodzić z sali. Każdy po kolei opuszczał pomieszczenie, a Zayn nadal siedział na swojej ławce patrząc się na miejsce gdzie przed chwilą siedział  pan, ktory wydał na rodziców wyrok. Mimo swojego wieku wiedział, że rozwód to zła rzecz. To znaczy, że rodzice już nie będą mieszkali razem. Mama wzięła go za rękę i wyszli z sali.
- gdzie tata?- spytał łamliwym głosem.
- tata musi wyjechać na bardzo długo za granicę. Nie wiem czy wroci, ale pamiętaj, że zawsze cie kocha..- wyjaśniła kobieta.
- a gdzie on zabiera moja siostrę i brata?- zadał kolejne pytanie, ale ta już nie odpowiedziała. Wyszli z budynku i pojechali do domu samochodem.
- po co to pakujesz mamo?- spytała młodsza siostra chłopaka. Zayn stał w progu drzwi od sypialni, w której spała kobieta.
- wiesz znalazłam taki domek dwie ulice dalej i tam będziemy teraz mieszkać.- odpowiedziała pakując kolejne rzeczy do walizki.
- Zaynowi się to nie spodoba, nie bedzie chciał jechać.. - odpowiedziała po namyśle dziewczynka.
- musi.. - szepnęła, a Zayn już zbiegał z schodów na dół. Był zły. Jak oni mogli się przeprowadzić? Nie dość, że dwa lata temu okłamała go co do tego, że ojciec wyjechał na wakacje, to teraz chce się wyprowadzić z mieszkania, w którym jest najwięcej wspomnień po jego ojcu? Nie ma mowy! On się nigdzie nie wyprowadza. Zostaje tutaj w domu! Założył swoje buty i wyszedł z mieszkania trzaskają drzwiami. Wtedy pierwszy raz uciekł z domu. Pobiegł prosto do parku zaraz za domem. Chodził dookoła aż skręcił za jednym z drzew. Przedzierał się przez krzaki aż zobaczył łąkę. Była cała usłana kwiatami. Z daleka było widać jezdnię. Drzewa pokazywały horyzont, ktory odznaczał słońce. Było pięknie. Przynajmniej w tym miejscu było pięknie, przynajmniej tu. Usiadł na trawie na przeciwko słońca i patrzył w nie. Podziwiał jego pomarańczową barwę. Podziwiał ją tak długo aż zasnął. Obudziło go szczekanie. Otworzył zaspane oczy i zobaczył, że w jego stronę biegnie jakiś mężczyzna ubrany w mundur policjanta z psem na smyczy, ktory głośno szczeka. To właśnie ten dźwięk wyrwał go ze snu. Za nim biegła jego młodsza siostra i matka. Mama płakała, a oczy drugiej dziewczyny były podkrążone i sine. Musiała nie  spać przez całą noc.
Od tamtego czasu było to ulubione miejsce Zayna. Przychodził tu gdy był zły, smutny, aby odpocząć. Teraz już nie wzywali policji, a wysyłali jego młodsza sióstrę. Ona zawsze wiedziała jak do niego zagadać. Zawsze mieli wspólne tematy. Zostało to aż do dziś. Dziś Zayn też miał drugiego ojca. Byli po ślubie. Cieszył się szczęściem swoje matki. W końcu znów się zakochała po takim długim czasie. Patrick też nie był niczego sobie. Umiał się dogadać z innymi. Prowadził własną firmę. Miał warunki, aby utrzymać dwoje dzieci i swoją żonę. Kochał ich bardzo mocno i nadal ich kocha. Jego mama przy nim promienieje, a gdy on to widzi też się uśmiecha.
Spojrzał na swój telefon. Dzisiaj mieli wracać do  domu. Cieszył się, bo w końcu zobaczy się z Louise. Odłożył telefon na półkę i zszedł na dół. Babcia go wołała, oznajmiając, że jest już obiad. Po obiedzie 2 godziny spędzone w aucie, a później reszta dnia z Louise. Cieszył się jak małe dziecko, które dostało lizaka, że ja w końcu zobaczy, przytuli, zaciągnię się jej zapachem. Uśmiechnął się lekko, na same jej wspomnienie. Jego babcia spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko. Wiedziała dlaczego zayn jest taki rozkojarzony. Nie wiedziała kim jest dokładnie dziewczyna jaką kocha, ale wiedziała, że bardzo za nią tęskni. Po obiedzie Zayn poszedł się pakować. Zrobil to szybko iż nie miał dużo rzeczy. Zszedł ze schodów i usłyszał rozmowę kobiet w kuchni.
- nasz Zanee jest zakochany
Cały weekend chodził nieobecny.. myślę, że to nie dla niego takie wyjazdy, albo niech następnym razem weźmie swoją dziewczynę ze sobą, bo bez niej to tu zwariuje..- Zaśmiał się strasza kobieta.
- tak, Zayn poznał jakoś dziewczynę.. znają się już kilka miesięcy, ale on nigdy nie powiedział, że to jego dziewczyna, też zauważyłam, że zachowuje się inaczej niż w Londynie, gdy jest przy niej..- odpowiedziała dość żywym głosem jego matka.
- musisz go wypytać o nią. Musisz z nim porozmawiać. Chłopak jest zakochany w dziewczynie po uszy i nic z tym nie robi..- westchnęła babcia.
- może dlatego, że tamtą go nie chce lub nie jest nim zainteresowana? Chce tylko przyjaźni?- zadała głupie pytania. Przecież nie raz widział jak Louise na niego patrzy, jak przygryza przy nim warge myśląc, że on tego nie widzi. Całe jej zachowanie świadczy o tym, że ona też coś czuję do niego. Nie jest ślepy, wzrok ma jeszcze dobry. 
***
Louise wybrała się na miasto z Amy. Kuzynka namawiała ja prawię  godzinę, aby ta ruszyła się w końcu z domu.  ' nie możesz siedzieć cały dzień w domu i patrzyć w telefon.  Jak bedzie miał czas to zadzwoni'
Louise nie wierzyła jej, ale wyszła z domu. Teraz chodziły po różnych galeriach rozglądając się za różnymi ubraniami. Oczywiście wszystkie są dla Amy. Kupowała same sukienki, a dla brunetki nie pasowały akurat te kroje jakie wybierała Różowa. W ogóle nie lubiła chodzić w sukienkach, dlatego w swojej szafie miała tylko 3, 4 które kupiła ostatnim razem przed wyścigami i jedną, którą nosiła tylko na jakieś ważne spotkania w pracy mamy. Nigdy nie przywiązywała szczególnej uwagi do ubrań. Nosiła takie jakie jej się podobały, a nie innym.
- Amy, długo jeszcze? Chodzimy już jakieś 3 godziny, nogi mnie już bolą, chciałabym odpocząć.. - Jęknęła zmęczona brunetka.
- ok. Chodźmy do kawiarni, a później znów ruszymy w drogę, wiem, że chcesz iść do domu, bo Zayn już wrócił, ale nie ma mowy. Poczeka na ciebie jeśli bedzie chciał.- odpowiedziała natychmiast. Serio? Ona tylko myśli, że Loui chce wrócić do domu, bo Zayn tam jest? Dobra, miała po cześci rację, ale druga część jest taka, że nie chce jej się chodzić po mieście. Amy kupiła sobie już wystarczająco ubrań, myśli, że powinno jej to starczyć. I tak pewnie połowy z nich nie założy ani razu! Siadły przy stoliku w małej kawiarni.
- dobra, nie pytałam się ciebie wcześniej, bo twoja mama była w domu, ale teraz nikogo nie ma, więc.. co jest między tobą a Malikiem?- spytała po kilku minutach ciszy. Brunetka spojrzała na swoje dłonie trzymane na stoliku.
- nic.. tylko prayjaźń.. dawno już powiedział, że chce tylko przyjaźni, że tak bedzie lepiej dla nas dwojga.. zgodziłam się..- odpowiedziała cicho.
- a tak na prawdę to co do niego czujesz? Przyjaźń? Miłość?- zadała kolejne pytania, a Louise zalała się czerwieni na policzkach. Zrobiło jej się gorąco mimo chłodu jaki panował na zewnątrz. Co miała odpowiedziec? Przyjaźń? Oszukała by  ją i samą siebie. Westchnęła cicho i zamknęła na chwilę oczy.
- to skomplikowane.. nie wiem już sama co do niego czuję.. chciał, abyśmy zostali przyjaciółmi, więc niech tak zostanie.. - odpowiedziała po dłuższym zastanowieniu.
- Louise..- mruknęła jakby zmęczonym głosem.- nie możesz tak tego zostawić. On musi wiedzieć co do niego czujesz ile już się znacie? 4, 5 miesięcy?- spytała.
-6..- szepnęła na tyle głośno, aby dziewczyna ją usłyszała.
- no właśnie. Znacie nie już pół roku! Od kiedy czujesz coś do niego?
- to jest świeże.. jakies 2 miesiące..- odpowiedziała. Wiedziała do czego zmierza jej kuzynka, więc szybko dodała.- i nie. Nie mam zamiaru mu tego mówić. Przyjaźń damsko męska też może istnieć. Nie chce psuć tego co jest pomiędzy nami..- spojrzała na Różową, aby zobaczyć  jej reakcje. Patrzyła na nią z uniesioną brwią, a po chwili się ocknęła.
- to tak jak ty i Harry?- zadała pytanie patrząc na Louise ukośnie.
- nie mieszaj w to Hazzy, ale tak. Tak jak on i ja, tak bedzie też ze mną i Zaynem..- odpowiedziała zaciskając rękę w pięść.
- dobra, ale popatrz na siebie. Gdy Zayn jest koło ciebie cała promieniejesz, a gdy go nie ma to wyglądasz jakby cie stado krów przebiegło.- odpowiedziała i rozejrzała się dookoła.- musisz coś z tym zrobić, bo to coś może uszkodzić ciebie w bardzo okrutny sposób.- dodała gdy tamta się nie odzywała. Co ona miała zrobić? Z Harrym przyjaźnią się już kilkanaście dobrych lat i nie poczuli nic do siebie. Z Zaynem zna się pół roku, a czuję do niego coś więcej niż powinna.
- wracajmy do domu.. - szepnęła i stała z miejsca, biorąc swoją torbę. Nie miała zamiaru tutaj siedzieć i użalać się nad sobą. Nie dlatego ćwiczyła tyle czasu, aby być silną i taka mała rzecz zniszczyła by jej starania. Obydwie wyszły z kawiarni. Louise otuliła się mocniej szlakiem gdy zawiał zimny wiatr. Cały czas w głowie miała tylko bruneta. Chodził po jej głowie budząc brudnymi butami jej mózg. Nie zwracała na nikogo ani na nic uwagi. Jej uwaga była poświęcona jedynie Zaynowi.  Weszła do swojego pokoju z głową opuszczoną w dół. Zatrzasnęła drzwi i oparła się o nie.
- już się ze mną nie przywitasz?- usłyszała męski bardzo znajomy głos. Ten głos nawiedzał ja we snach. Otworzyła oczy i ujrzała chłopaka siedzącego na jej łóżku. Jak zwykle miał na sobie swoją czarną skórzaną kurtkę, białą koszulkę,  czarne spodnie i tego samego koloru buty. Jego włosy były w nieładzie jakby dopiero co skończył uprawiać seks. Na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.
- cześć..- powiedziała, machając lekko ręką.
- tylko tyle? Chodź tu do mnie, mała..- Zaśmiał się i rozłożył ręce. Po chwili trwali swoich ramionach w niedźwiedzim uścisku.
- tęskniłem za tobą..- szepnął w jej włosy. Ja za tobą też, nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie brakowało, twoich oczu, zapachu, ust..
- ja też za tobą tęskniłam..- szepnęła.
- te 3 dni były strasznie długie. Chciałbym je spędzić z tobą jak przyjaciel z przyjaciółką, ale mama chciała jechać do babci. Cóż.. nie miałem dużego wyboru..- powiedział gdy już siedzieli obok siebie. Uśmiechnęła się lekko. Kilka jej wcześniejszych pytań właśnie uzyskało odpowiedź.
- czemu nie zadzwoniłeś?- spytała patrząc w jego oczy.
- uwierz, że chciałem, ale nie miałem jak. Cały czas babcia wprowadzała mnie po Bradford, pokazując miejsca, których jeszcze do tej pory nie widziałem i opowiadała różne historię z życia, miałem czas wolny tylko w nocy, a nie chciałem do ciebie dzwonić i cie budzić..- odpowiedział.
- no, dobra. To ci daruje, ale następnym razem dzwoń, nawet w nocy.- westchnęła i wstała z miejsca, aby wyciągnąć z kieszeni telefon, który dzwonił. Spojrzała na wyświetlacz. Harry. Spojrzała na Zayna, a później nacisęła zieloną słuchawkę.
- Tak?
- Cześć Loui.. co robisz?- usłyszała zachrypniety głos po drugiej stronie.
- właśnie przyjechał Zayn i jesteśmy u mnie, a co?- odpowiedziała pytając.
- nic.. już nie ważne..- ucichł na chwilę.- chciałem.. chciałem się z tobą spotkać, ale jeśli Zayn jest u ciebie, to miłej zabawy..- dodał i się rozłączył. Brunetka nie zdołała nic powiedzieć. Po prostu się rozłączył. Odłożyła urządzenie na swoje biurko i spojrzała na Zayna.
- kto to?- spytał.
- Harry.. chciał się ze mną spotkać, ale gdy powiedziałam, że ty jesteś u mnie rozłączył się..- wyjaśniła nadal patrząc na wyświetlacz telefonu.
- co go wzięło? Chyba nadal mnie nie lubi..- powiedział zamyślony.
- chyba? Ta nienawiść do ciebie jest większa niż ci się wydaje. Ostatnio powiedział, że źle zrobiłam zgadzając się na to, aby zostać twoja przyjaciółką..- westchnęła zaczynając bawić się odstającą nitką od jego koszulki.
- on jest dziwny. Nie wiem jakim cudem go poznałaś. Może jeździ dobrze, ale tak to koleś jest dość.. dziwny..-  położył rękę na jej włosach.
- wow, właśnie się przyznałeś się, że Harry dobrze jeździ, gratuluję, oby tak dalej.. - zaśmiała się cicho.
- ale też jest dziwny..- uśmiechnął się lekko i poprawił swoje położenie.
- wiesz czego mi brakowało w Bradford?- spytał, wplątując palce w jej włosy. Pokręciła głową na boki.- ciebie. Zawsze gdy wychodziłem na miasto, wiedząc jakąś dziewczynę, myślałem, że to ty.. źle się ze mną ostatnio dzieje..- westchnął głęboko i przytulił ją mocniej do siebie. ' nie tylko z tobą.. ' chciała powiedzieć, ale nie odpowiedziała nic. Wtulila się mocniej w chłopaka tors. Trwali tak dłuższy czas. Nie obchodziło ich nic prócz siebie samych.
- wstawaj kocie..- usłyszała cichy szept nad swoim uchem. Zasłoniła swoje oczy ręką, aby przez jej powieki nie przedarło się jasne światło z pokoju.- kocie wstawaj, jest już późno, chyba nie zamierzasz spać cały dzień, prawda? Jutro jeszcze do szkoły idziemy..- lekko musnął ustami jej ucho. Louise przeszły przyjemne ciarki. To był Zayn. Uśmiechnęła się lekko i podniosła rękę do góry. Dotykała palcami jego policzka, nosa, ust.. wtedy złapał między zęby jej palca, ale zabrała go. W końcu dotknęła jego czarnych włosów. Zacisnęła na nich swoją rękę i otworzyła oczy nachylając się nad nim.
- jak śmiesz budzić mnie w tej chwili?- spytała patrząc w jego oczy. - i gryźć moje palce, co?- dodała za nim odpowiedział na pierwsze pytanie. zaśmiał się cicho i położył rękę na jej, która trzymała na jego włosach. Rozcisnął ją i położył na swoim torsie.
- obudziłem cie, bo spałaś dość długo.. a przygryzłem twoje palce ponieważ miałem taką ochotę..- wyjaśnił i położył rękę na jej policzku.
- jesteś idiotą wiesz?- uśmiechnęła się lekko i przymknęła oczy gdy on pochylił się nad nią.
- nie raz  mi to już powtarzałaś kocie..- szepnął z lekkim uśmiechem i musnął jej czoło. Szczerze? Nie tego się spodziewała.. myślała, że pocałuje ją w usta, że znów poczuje jego usta na swoich. Ale tak się nie stało. W końcu są przyjaciółmi, prawda? Otworzyła oczy  spojrzała na niego. Tak bardzo chciała mu powiedzieć co do niego czuje, ale nie miała w sobie tyle odwagi. Uśmiechnęła się lekko i usiadła na pościeli tym samym powodując, że Zayn przewrócił się na plecy.
***
Chłopak był po prostu zdezorientowany. Nie wiedział co ma robić. Gdy wisiał tak nad nią i widział, że ma zamknięte oczy przez chwilę patrzył na jej usta. Dawno ich nie całował. Wierzcie, że teraz chciał ja pocałować, namiętnie i tak długo aż zabraknie im tchu, ale przyjaciele się nie całują. Westchnął cicho leżąc na plecach.
- jak ci minął weekend beze mnie?- spytał z lekkim uśmiechem, siadając koło niej. Wzruszyła obojętnie ramionami.
- jak wszystkie inne jak ciebie nie było,  czyli nudno, tylko teraz jeszcze tęskniłam cholernie, za takim jednym idiotą, który jak widać jest ślepy..- powiedziała jakby zmęczonym głosem.- jestem strasznie zmęczona, możesz już iść? - dodała. Nie patrzyła na niego. Nie chciała widzieć jego miny. On też nie chciał, aby ja widziała. Jego mina wyrażała zdziwienie i ból.  Westchnął cicho i przeczesał swoje czarne włosy.
- czyli mam wyjść tak? Mam wyjść i nie wracać czy jutro już bedzie wszystko w pożądku?- spytał ironicznym tonem.- wiesz.. wszystko można zmienić oprócz jednej rzeczy..- powiedział, idąc w stronę drzwi od pokoju.- ta rzecz jest bardzo bolesna? Prawda?  Powiem ci jedno.. nie jestem ślepy i to mnie boli..- dokończył i wyszedł. Był wściekły. Jak ona może go osądzać, jak nie wie co on czuje? Tak jak powiedział, nie jest ślepy. Dobrze wie, widzi co ona do niego czuje, ale nie chciał psuć relacji jaka była między nimi. Teraz to choć raz nie on wszystko zepsuł. Wyszedł z mieszkania udając się do baru. Nie miał zamiaru siedzieć w domu i rozmyślać nad wszystkim. Chciał po prostu zapomnieć o tym wszystkim. Chciał zapomnieć co się dzisiaj wydarzyło.
***
Harry jest na swój sposób dość spostrzegawczy. Zauważył niedawno u Louise, że się dziwnie zachowuje przy Maliku. Osobiście go nie znosił.  Gdy usłyszał, że oni są tylko przyjaciółmi postanowił działać. Harry nigdy nie miał dziewczyny z jednego powodu. Tym powodem była Louise. Kochał się w niej od czasu 2 gimnazjum. Uważał, że jest dość potrącona na swój sposób. Inni uważali ją za kujona, on zaś za dziewczynę, która jest idealna w każdym nawet najmniejszym detalu. Gdy usłyszał, że Zayn jest u niej, prawie nie zmiarzdżył telefonu. Chodzi teraz w tę i z powrotem  po pokoju i czeka na cokolwiek. Usłyszał dzwonek do drzwi. Zmrużył powieki i zszedł na dół. Otworzył drewnianą powłokę i zobaczył drobną brunetkę.
- Louise? Co cie dzieje?- spytał, widząc zaschniete łzy na jej policzkach.
- nic, pokłóciłam się z Zaynem, mogę wejść?- spytała.
- jasne, chodź..- otworzył szerzej drzwi, aby ja wpuścić.- chodź do mojego pokoju, tam nikt nie będzie nam przeszkadzał..- dodał po chwili kierując się w stronę schodów. Pokiwała tylko głową i ruszyła za nim.
- przepraszam za ten bałagan, nie mam kiedy posprzątać..- podrapał się po karku wpuszczając ja do środka.
- z tego co pamiętam, to ty zawsze miałeś bałagan w pokoju..- uśmiechnęła się lekko.
- a z tego co ja pamiętam, to ty zawsze miałaś porządek..- zaśmiał się cicho i zwalił z łóżka ubrania, które wylądowały na ziemi.
- więc.. co cie do mnie sprowadza?- spytał po chwili ciszy.
- w zasadzie to nic, tak sobie myślałam, że wpadne w odwiedziny do starego przyjaciela..- wzruszyła ramionami. Uśmiechnął się lekko i spojrzał na nią poważnym wzrokiem.
- nie chce być tylko twoim przyjacielem. Wiem, co czujesz do niego, ale to ja zawsze  byłem przy tobie, to ja pocieszałem cie gdy byłaś smutna lub płakałaś. Znasz go zaledwie pół roku  mnie znasz już prawie 7 lat. To niesprawiedliwe.-- wytłumaczył patrząc cały czas  prosto w jej oczy.
- Harry, ja...

I po raz pierwszy skończyłam tam gdzie chciałam. Więc.. rozdział pisałam jakiś miesiąc. Nie miałam weny i dlatego tak długo to trwało. Nie wiem kiedy pojawi się następny. Komentarze mile widziane. Miłego długiego weekendu.

Rozdział 9

Louise siedziała razem z Amy w kuchni i jadły śniadanie. Rodziców nie było, poszli już do pracy. Różowo włosa spojrzała na brunetke.
- co ty taka dziwna, w ogóle nic nie tknęłaś jedzenia, zaraz spóźnisz się do szkoły, zakochałaś się czy co?- gdyby tylko ona wiedziała co czuję do  Malika, to by miała prostą odpowiedź na te pytanie. Westchnęła cicho i odłożyła widelec na talerz z prawie nie tkniętną jajecznicą.
- nie mama zamiaru ci się opowiadać. Nie, nie zakochałam się w nikim. Nie obchodzi mnie to, że wyglądam dziwnie, nie wtrącaj się w nie swoje sprawy!- podniosła głos zdesperowana brunetka. Miała dość tego, że Amy we wszystko się wtrąca.  Louise chciała żyć samodzielnie, ale nie da rady, bo z jednej strony rodzice, którzy pilnują ją na każdym kroku, a z drugiej kuzynka i jej głupie domysły. Po chwili w domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi.
- mozliwe, że to on. Mam mu powiedzieć, aby poszedł czy coś?- spytała różowo włosa.
- jestem chora, nie wpuszczaj go do domu, zrozumiano?- spytała dla upewnienia, a gdy dziewczyna skinęła głową tamtą ruszyła do swojego pokoju na piętrze. Położyła się ba swoim łóżku. Nie chciała iść do szkoły. Cóż. Tą choroba to ściema. Po prostu nie chce dzisiaj nikogo widzieć, a szczególnie tego, który właśnie przyszedł do jej pokoju. Dziewczyna leżała rozwinięta w kłębek na łóżku i się nie odzywała.
- przepraszam, nie chciał wyjść..- usłyszała głos kuzynki.
- wyjdź Malik i to już. Nie mam zamiaru patrzeć się na ciebie i na kogo innego!- wtargnęła w jego stronę. Zayn wyprosił Amy z pokoju, a sam usiadł koło dziewczyny.
- co ci jest? Dobrze się czujesz?- spytał  kładąc rękę na jej ramieniu.
- Tak, czuję się po prostu świetnie, a gdy ciebie zobaczyłam poczułam się jeszcze lepiej. - mruknęła pod nosem. Chłopak był blisko więc wszystko usłyszał.
- czemu nie poszłaś do szkoły?- zmienił temat. Nie widział jej na przystanku gdy jechał do szkoły. Wcześniej widywał ją tam co dziennie.
- bo nie. Możesz już wyjść, chcę zostać sama..- odpowiedziała cicho i zakryła się swoją kołdrą.
- nie wyjdę stąd do póki się nie ubierzesz i nie pojedziesz ze mną do szkoły. Musisz się śpieszyć, bo lekcje zaczynają się za 20 mminut..- złapał ją za ramię i pociągnął do góry co spowodowało, dziewczyna usiadła. Na prawdę jej  się nie chciało iść do szkoły. Była oburzona na wszystko i wszystkich  dookoła.
- nigdzie nie idę. Puść  mnie, bo posądzę cię o molestowanie!- warknęła i wyrwała rękę z jego uścisku.
- to rusz tą duperela, bo nie ma  czasu. Blake jak wpadnie do klasy i zobaczy, że nas, a szczególnie ciebie nie ma,  to cie zabije!- odpowiedział tym samym tonem co ona.
- nic mnie to nie obchodzi! Dajcie mi święty spokój! Już na prawdę nie macie się czego czepiać?! Nie chcę iść do szkoły to nie pójdę, a ty możesz już wyjść stąd!- krzyknęła w jego stronę.
- co ty okres zaraz będziesz miała czy co?! Dobra. Jak nie chcesz iść to nie, ja też nie idę.- powiedział stanowczym tonem i siadł koło niej. Dziewczyna poleciła głową nie wierząc w jego tok myślenia.- no co?- spytał jak głupi do sera. Po chwili się zaśmiał, ale nie zaraził tym dziewczyny.- no weź, uśmiechnij się. Nie bądź takim ponurakiem. Życie leci dalej. Nie pójdziesz do szkoły to nie dostaniesz notatek, bo mnie też w niej nie będzie, więc następnym razem jak nie będziesz chciała tam iść, to o tym sobie pomyślisz i pójdziesz..- uśmiechnął się lekko i spojrzał na nią.
- albo jak sobie pomyśle, że będę musiała spędzić cały dzień z takim idiotą jak ty, to na pewno pójdę..- mruknęła na tyle głośno, aby ja usłyszał.
- no wł.. co?! O nie! Takich rzeczy to ty o mnie nie będziesz mówiła.. - zaczął ja łaskotać. Dziewczyna zaczęła się śmiać jaj opętana. Malik siadł na jej nogach i się zaśmiał.- ja zawsze wiem jak cię rozweselić..- mruknął z ustami przy jej uchu.
- to był twój ostatni raz..- odpowiedziała z uśmiechem.- serio nie idziesz do szkoły?- zapytała po chwili. Pokręcił przecząco głową.
- po co ja tam jak nie bedzie ciebie?- spytał z uniesioną brwią.
- nie wiem.. na przykład uczyć się? - zadała retoryczne pytanie. Prychnął cicho pod nosem.
- czy ja ci wyglądam na jakiegoś kujona?- odpowiedział, wskazując na siebie palcem. Wyruszyła obojętnie ramionami i spojrzała na niego.
- wiesz mógłbyś już zejść, bo nie ukrywam, ale jesteś ciężki..- jęknęła, poprawiając swoją pozycję.
- no, już. Przepraszam..- westchnął i odkręcił się na drugi bok, ale pociągnął też za sobą dziewczynę, która siedziała właśnie na nim okrakiem.
- jesteś nie możliwy wiesz?- uśmiechnęła się lekko. Malik przyciągnął ja do siebie i złączył ich usta razem. Louise nie oddawała pocałunku, ale wtedy brunet przekrecił ją na bok, a sam zawisł nad nią. Naparł swoimi ustami na jej. Dla niego to była rozkosz całować słodkie usta dziewczyny. Dla niej była to rozkosz czuć jego mmiękkie usta ba swoich ustach u na swojej  szyi. Uśmiechnął się lekki widząc jej tę reakcje. Cały czas czekał aż odwzajemni w końcu jego pocałunek. Nie doczekał się tego.
- pocałuj mnie..- mruknął w jej usta. Dziewczyna pokiwała przecząco głową. Chłopak przygryzł jej dolną warge. Odsunął się od niej o kilka milimetrów i spojrzał w jej oczy.
- co się z tobą dzieje? Od kiedy ty nie chcesz mnie całować?- spytał z lekkim uśmiechem.
- od dzisiaj..- wzruszyła ramionami, patrząc w jego oczy. Zaśmiał się i musnął jej usta przelotnie.- jesteś idiotą, wiesz?- spytała z lekkim uśmiechem.
- i za to mnie lubisz..- mruknął i wbił się w jej usta swoimi. Dziewczyna nadal tego nie odwzajmniła. Mruknął cicho i położył rękę na jej pośladku. Louise od razu odepchnęła go od siebie.
- co ty robisz?- spytała otwierając oczy. Zaśmiał się cicho. Co on sobie myśli? Nie będzie jej dotykał tam gdzie nie trzeba. Nikt jej nie dotyka, a on nie będzie wyjątkiem.- zejdź ze mnie..-  położyła ręce na jego klatce i odepchnęła go. Usiadła na łóżku i otarła wilgotne usta wierzchem dłoni. Usłyszała jego śmiech. On zawsze codziennie znajdzie z czego może się pośmiać i z czego Louise nie jest do śmiechu.
Tak minął pierwszy dzień tygodnia. Siedzieli razem w dziewczyny pokoju i się wygłupiali, kłócili, drażnili. Ogóle miło spędzili czas. Malik zrozumiał, że Louise jest świetna dziewczyną i niro można się przy niej nudzi, natomiast dziewczyna przekonała się, że Zayn jest dość dziwaczny na swój własny słodki sposób. Niekiedy dogadywali się bez słów. Wystarczyło jedno spojrzenie i każdy wiedział o co chodzi.
- musisz już iść Zayn!! Jest już późno, zaraz wrócą moi rodzice, a jak cie zobaczą znów będą mnie wypytywali jak było. Jak się dowiedzą, że nie byłam w szkole to mnie zabiją, a ciebie przy okazji też, bo byłeś że mną i stwierdzą, że to ty mnie do tego namówiłeś..- jęknęła wypychając go z swojego pokoju.
- ależ przecież dzisiaj rano źle się czułaś. Powiesz im to samo co mi i bedzie dobrze. Dadzą ci jakies leki na uspokojenie i wszyscy będziemy żyli długo i szczęśliwie! Nie ma co się martwić, kocie...- uśmiechnął się i złapał ją za łokcie pożyczając ja do tyłu. Wylądowała na łóżku, a chłopak pochylił się nad nią.- jak coś, jak ci nie uwierzą, to zwala wszystko na mnie, wezmę to na klate..- szepnął jej do ucha i zaczął muskać jej szyję. Jęknęła cicho tylko dlatego, że trafił w jej wrażliwy punkt, a po jej ciele przeszły ciarki.
- Zayn? Co ty tu robisz? Co wy tu robicie zamknięci?!- usłyszeli głos za sobą. To była mama dziewczyny. No to wpadali. Zayn po woli podniósł głowę, a  już po sekundzie siedział koło brunetki.
- my.. to znaczy.. nic nie.. nic nie zaszło..- zaczęła tłumaczyć się Louise.
- próbowaliśmy zrobić dla pani wnuka, ale.. niestety nam przeszkodzono.. ał..- Jękną gdy poczuł łokcia między żebrami.
- co? Oczywiście, że chcę zostać babcią, ale nie teraz. Poczekajcie jeszcze trochę, OK?- spytała starsza kobieta. Malik się Zaśmiał.
- może być  5 minut?- spytał z łobuzerskim uśmiechem.
- Zayn, ty nie wyżyty idioto. Nie będę miała z tobą nigdy dziecka! Mamo nie słuchaj go. On po prostu.. źle się czuje i gada jakieś głupoty..- wyjaśniła brunetka kładąc rękę na jego ustach.- nic tu nie bedzie się działo, obiecuje, a teraz możesz już iść, bo mam do pogadania z tym o to człowieko kształtną małpą..- poprosiła. Jej rodzicielka poproziła tylko palcem i wyszła z jej pokoju.- czy ty jesteś normalny czy chory umysłowo?!- warknęła w jego  stronę gdy upewniła się, że jej matka już nie słyszy.
- tak, masz rację. Jestem chory umysłowo, powinienem iść się leczyć, ale pójdziesz ze mn?- spytał, unosząc jedną brew. Dziewczyna tylko pokręciła głową i już się nie wypowiadała na ten temat.
- możesz już wyjść? Chciałabym napisać do kogoś o notatki, a ty mi przeszkadzasz..- mruknęła i podniosła swój telefon. Zapomniała o tym, że ona nie ma do kogo napisać. Jedyną osobą jest Zayn, ale on siedzi z nią od samego rana. Westchnęła i spojrzała na Malika, który zaczął coś  mówić.
-   byłeś w szkole dzisiaj? Świetnie.. dasz mi notatki? No coś ty. Louise chce, a mnie dzisiaj też nie było.. jasne.. OK. Spoko.. zaraz wyśle ci adres... dzięki narka..- zakończył połączenie i spojrzał na dziewczynę. Patrzyła na niego pytającym wzrokiem.- no, co? Powinnaś mi dziękować. Załatwiłem ci lekcje..- odpowiedział na nieme pytanie.
- dziękuję..- szepnęła.
- co? Nie słyszałem..- nastwił w jej stronę ucho.
- dziękuję!- powiedziała głośniej. Chłopak się Zaśmiał i pokazał na swój policzek palcem.- co?- spytała.
- chcesz tę notatki czy nie? Poproszę tu u są twoje..- uśmiechnął się łobuzersko i popękały się w policzek. Westchnęła i chciała musnąć jego policzek, ale rozległo się pukanie do drzwi.
- proszę..- spojrzała na szklaną powłokę, która się otwierała. Zza drzwi wyłoniła się najpierw czupryna, a później twarz.. Harryego. Dziewczyna nie wierzyła własnym oczom. Co on tutaj robił? Malik dzwonił do niego? Nie, to nie mozliwe! Oni się nienawidzą!- co tutaj robisz?- spytała. Chciała się tego dowiedzieć.
- przeniosłem notatki. Jeśli chodzi o ciebie, to zawsze jestem w stanie pomóc..- uśmiechnął się lekko i podał jej zeszyty.
- dzięki, ale.. Zayn do ciebie dzwonił?- zapytała. Spojrzała ba Malika, a później na Stylesa.
- no.. tak jakoś wyszło.. ciesz się, że masz notatki, a nie mi tu jeszcze mruczysz  pod nosem.. - odezwał się Zayn. Louise uśmiechnęła się lekko. To znaczy, że obaj są na dobrej drodze do porozumienia się.. chyba..
- dziękuję za notatki Hazza..- uśmiechnęła się szerzej i musęła jego policzek.
- ej, ale to ja załatwiłem ci notatki, to mnie należał się ten buziak..- zaprotestował Zayn. - ale już nie będziesz mnie całować, bo swoimi ustami dotykałś jego. Dzięki..- dodał po chwili. Dziewczyna uśmiechnęła się chytrze.
- Zanee.. Daj buzi!- zrobiła dzióbek w jego stronę. Zayn spojrzał na jej usta i zacisnął warge między zębami. Westchnął ciężko i zamknął oczy.
- nie oprze się, zaraz się z tobą pożałuje..- Zaśmiał się Harry.
- co ty możesz wiedzieć co?- zamknął w jego stronę poszkodowany.
- Zayn. Liczę do 3 jak mnie nie pocałunek to będę zła na ciebie..- uśmiechnęła się lekko. Mulat pokręcił głową ba boki i zagryzł wargi.
- nie.- skwitował.- nie będę cie całował do póki nie umyjesz ust..-dodałpo chwili.
- jak dobrze! W końcu przestanie mnie całować.. dzięki Harry jeszcze raz..- powiedziała  z uśmiechem i znów musnęła  jego policzek.
- robisz to, kurwa specjalnie!- zamknął w ich stronę brunet.
- tylko mu dziękuję za to z czego jestem zadowolona..- uśmiechnęła się szeroko w jego stronę.
- jesteś zadowolona z tego, że ja nie będę cie całował?- spytał i zmarszczył nos.
- mniej więcej.. - Zaśmiała i wzięła zeszyty od kandzierzawego.
- kocie, nie prowokuj mnie..- warknął w jej stronę. Dziewczyna spojrzała na chłopaka z lekkim uśmiechem. Nie chciał jej pocałować to nie. Jego problem. Taka okazja już nigdy się nie przytrafi. Zmarnował swoją szansę. Wyciągnęła swoje zeszyty i zaczęła przypisywać lekcje.
- możecie stąd wyjść? Trochę mnie stresujecie.. nie lubię jak ktoś patrzy mi się na ręce..- mruknęła opatrzona w zeszyty.
- nie wyjadę stąd, ale ty Styles już mógłbyś...- odezwał się jako pierwszy, Malik. Spojrzeli na siebie. - zeszyty ci rano oddam w szkole..- dodał po chwili. Harry skubnął czubek swojego nosa i pchnął cicho powietrzem
- dobra. Pilnuj się Louise.. Dobranoc..- mruknął i po chwili wyszedł z jej pokoju.
- w końcu. Ile można tu siedzieć? - spytał stanął za dziewczyną opierając ręce na blair biórka. Pochylił się do przodu i patrzył jak czarny długopis prowadzony przez rękę dziewczyny kreśli zgrabne litery na kartce papieru.- ładnie piszesz l.. uzupełnisz moje zeszyty?- Zaśmiał się cicho i musnął płatek jej ucha.
- Zayn, wyjdź. Rozpraszasz mnie..- Jęknęła niezadowolona. Zaśmiał się cicho i siadł na jej łóżku.
- poczekam aż skończysz, a później wrócimy do robienia dzieci.- uśmiechnął się lekko i położył się na pościeli. Dziewczyna prychneła cicho pod nosem i już sue nie odzywała. Co on sobie myśli? Że ona bedzie z nim uprawiać seks? Nie ma mowy. Ona chce stracić dziedzictwo  z kimś kogo bedzie kochać i ob już też, ale na razie nie ma jeszcze takiej osoby. Spojrzała za okno i westchnęła cicho i wróciła do przepisywania.
- już nie chcesz, abym cie całował?- spytał z lekkim uśmiechem i musnął jej policzek.
- sam powiedziałeś, że nie będziesz dotykał moich ust gdy ich nie umyję, więc mam spokój na kilka godzin..- Zaśmiał się i musnął jej szyję.
- ale on nie całował ciebie w szyję, policzki.. we wszystko, tylko ty żeś na niego napadła..- uśmiechnął się lekko gdy dziewczyna go odepchnęła. Westchnął cicho i spojrzał na zeszyty.-może ci pomóc? Widzę, że jeszcze dużo ci zostało.. -  odezwał się po kilku minutach ciszy. Podniosła na niego wzrok.
- jak chcesz..- mruknęła pod nosem i pisała dalej. Musiała to dzisiaj skończyć, a zostało jej jeszcze mnóstwo zeszytów. Czemu oni tak dużo piszą na tych lekcjach. Cóż.. Louise mogłaby przepisać tylko temat i pracę domową, ale musiała nauczyć sir materiału. Siedzieli tak razem i przepisywali aż do wieczora. Malik przyciągnął się ziewając. Spojrzał na dziewczynę, która ledwo kontaktowała. Westchnął cicho i wziął ja na ręce.
- puść mnie..- szepnęła. Zayn położył ja na łóżku i pochylił się nad nią, aby ściągnąć jej buty.
- idź spać, jest późno, a jutro do szkoły musimy iść.. dobranoc, kocie..- musnął jej czoło i chciał już wychodzić, ale dziewczyna go zatrzymała.
- zostaniesz?- spojrzała na niego przyćpanymi oczami. Zaśmiał się cicho, kręcąc głową na boki.
- dasz rady pójść się wykąpać?- spytał omijając jej pytanie. To pewne, że zostanie. Dziewczyna przytaknęła skinięciem głowy i wstała z łóżka. Szukając skarpetkami po panelach ruszyła do łazienki. Malik w tym samym czasie wziął telefon do ręki i napisał do kumpla, że go dzisiaj nie bedzie na noc. Usłyszał jak drzwi się otwierają, a do pokoju wchodzi mama Louise.
- gdzie Loui?- spytała, marszcząc  czoło.
- kąpie się. Zaraz powinna wyjść. Spokojnie, jest że mną, więc nic jej nie bedzie.. a i jeszcze jedno..- odezwał się gdy już jej mama wychodziła.- mógłbym zostać tu na noc? Obiecuję, że nie będziemy majstrować dziecka..- uśmiechnął się lekko.
- jasne..- powiedziała kręcąc głową na boki z rozbawienia.- dobranoc..- dodała wychodząc z pokoju.
- dobranoc...- mruknął gdy już wyszła. Westchnął cicho i czekał aż Louise wyjdzie z łazienki. Po chwili już znalazła się koło niego.
- nadal chcesz, abym został z tobą?- spytał z zadziornym uśmiechem. Spojrzała na niego marszcząc nos.
- no, chyba tak..- odpowiedziała, drapiąc się po karku.
- dobra, to ja idę wziąć prysznic i zaraz do ciebie przychodzę..- musnął jej usta i ruszył do łazienki.
- miałeś mnie nie całować..- przypomniała mu a on się zaśmiał.
- tak, ale przecież się umyłaś..- Zaśmiał się i wszedł do łazienki. Siedli razem w kuchni przy stole i czekali aż jej mama poda śniadanie. - ja na prawdę zjem w domu, nie musi pani..
- oj, Zayn. Cicho już. Jesteś chłopakiem mojej córki, więc będziesz tutaj często, przyzwyczaj się do tego..- zaśmiała się matka. Louise chciała zaprzeczyć, ale poczuła rękę zejdą na swoim kolanie. Spojrzała na niego, a on cwaniacko się uśmiechnął.
- możemy już jeść?- spytała dziewczyna, wywracając oczami. 
- jasne, smacznego..- uśmiechnęło się
Gdy weszli do szkoły wszystkie pary oczu zwróciły się w ich stronę. Zaczęli szeptać na swoje uszy jakieś plotki, które zaczęły krążyć od ostatniego tygodnia gdy Zayn i dziewczyna zaczęli razem chodzić po szkole oli chłopak przywoził i odwoził ja ze szkoły.
Ucięte tam gdzie Ucięte chciałam pisać dalej, ale jestem na telefonie i trochę ciężko mi pisać. Jeśli pojawią się jakieś błędy napiszcie w komentarzu, a poprawie. Miłej niedzieli ♡

Info.

Siemasz. Pewnie myśleliście, że to nowy rozdział, ale nie. Niestety nie. Oczywiście jest w trakcie pisania, ale jeszcze nie skończyłam. Mam zbyt dużo nauki. Więc. Jak zauważyliście, jest nowy zwiastun i szablon. Właśnie. Szablon. Nie wiem co się zrobiło, ale ucięło im głowy! Nie wiem jak to poprawić, jeśli ktoś wie, niech napisze w komentarzu. To jest bardzo ważne.

Rozdział 8

Gdy Malik oderwał się od niej nie mogła złapać oddechu. Spojrzała na niego.
- Jesteś idiotą..- szepnęła cicho.
- Ale podoba ci się to..- wzruszył obojętnie ramionami. Spojrzała w bok w miejsce gdzie stała Amy. Nie było jej. Westchnęła ciężko i zamknęła na chwilę oczy.
- Jesteś idiotą..- powtórzyła i odepchnęła go od siebie. Ruszyła w stronę swojego pokoju.
- Gdzie idziesz kocie?- spytał. Wzruszyła obojętnie ramionami. Uśmiechnął się pod nosem i ruszył za nią. Objął ją w pasie i musnął jej szyje.- Jest teraz późno, ale jutro zabiorę cię na miasto przed wyścigami..- mruknął cicho do jej ucha. Dziewczynę przeszły ciarki.- Na pewno nie zakochałaś się we mnie? Dość dziwnie się zachowujesz..- dodał gdy wyczuł jak rozluźniła mięśnie.
- Nie, nie zakochałam się w tobie, po prostu..- wzięła głęboki oddech.- Po potu wyjdź stąd teraz!- zakończyła i wyrwała się z jego uścisku.
- Kocie, śpię dzisiaj u ciebie, mam pozwolenie od twojej mamy..- rzucił się na łóżko, patrząc na nią.
- Nie. Nie masz pozwolenia ode mnie. Albo śpisz w drugim pokoju, albo w ogóle nie śpisz w moim domu..- powiedziała i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Lubię jak jesteś taka stanowcza..- patrzył prosto w jej oczy gdy wstawał i podchodził do niej.
- Super, a ja nie lubię w tobie nic..- Oprócz tych cudownych oczu, malinowych, słodkich ust, całego ciała, to nie lubię w tobie nic.   Uniósł brew do góry i złapał ją za nadgarstki.
- Jesteś tego pewna kocie? Widzę jak patrzysz się na moje usta gdy wypowiadam jakieś słowa, gdy zatapiasz się w moich oczach, jak patrzysz na moją klatę gdy nie mam koszulki, po prostu podobam ci się, przyznaj to. Czy to takie ciężkie? Przecież nikt nie wsadzi cię do więzienia..- wzruszył ramionami, a jego usta były blisko jej ust.
- Nie podobasz mi się.- skwitowała próbując być poważną i opanowaną. Malik westchnął cicho i odsunął się od niej.
- Szkoda, myślałem, że będę miał dziewczynę, ale jeśli ty do mnie nic nie czujesz to.. nie.- odpowiedział wzruszając ramionami i siadł na końcu łóżka. Dziewczyna spojrzała na niego niezrozumiale.
- Jak.. jaką dziewczynę?- spytała cicho siadając koło niego. Na Malika twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek.
- Ciebie..- opowiedział cicho. Dziewczyna spojrzała na swoje palce.
- Ja..- zaczęła. Malik zaczął się śmiać. Spojrzała na niego i uniosła brew do góry pytająco.
- Serio? Myślałaś, że będziesz moją dziewczyną?- spytał między napadami śmiechu. Okłamał ją. Oszukał. Wstała z miejsca i złapała go za koszulkę. pociągnęła w swoją stronę, ale Malik nie wstał. Cóż.. nie miała dużo siły.
- Wstań Malik.- warknęła przez zaciśnięte zęby. Zayn z śmiechem wstał z łóżka. Dziewczyna zamachnęła się i uderzyła w jego policzek z otwartej ręki. Znowu. Po raz drugi w tym dniu. Malik odwrócił głowę w bok i patrzył na podłogę przed oczami. Jego uśmiech zniknął, a na jego miejsce wstąpiła złość. Był zły na nią, tak jak ona na niego.
- Za co, to kurwa było?!- warknął. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Za to, że się śmiejesz z nieśmiesznych rzeczy. Nie chcę cię już więcej widzieć na oczy. Nie chcę, abyś do mnie przychodził. Nie chcę, abyś w ogóle na mnie patrzył. Wynoś się i to już, nie chcę cię znać!- powiedziała z łzami w oczach. Rzuciła się na łóżko i wtuliła się w poduszkę zaciskając oczy, aby słona ciecz nie wydostała się spod powiek.
- Louise, o co ci chodzi, co ja zrobiłem nie tak, że się na mnie wkurzasz, bijesz mnie i płaczesz na koniec?- spytał cicho siadając koło niej.
- Odejdź nie chcę cię znać..-  odpowiedziała łamliwym głosem.
- Loui..- szepnął wyciągając rękę i złapał ją za ramię. Strzepnęła ją.
- Odejdź, po prostu odejdź i nie wracaj..- odpowiedziała. Maik westchnął cicho. Szczerze? Malik był zły na samego siebie. Wiedział, że nie można bawić się uczuciami kobiety, ale.. myślał, że ona inaczej to przyjmie. Ale miała rację.. Nie powinien tak żartować. Dla niego było śmieszne, dla niej.. niekoniecznie. Zacisnął swoją rękę, którą chciał ponownie położyć na jej ramieniu. Zacisnął usta w  wąską linijkę.
- Przepraszam..- szepnął. Nie dostał odpowiedzi. Nie chciała się do niego odzywać. Co z tego, że mu wybaczy jak on później znów będzie taki sam?- Louise..- szepnął.
- Odejdź!- warknęła i wtuliła się mocniej w poduszkę. Nie chciała go słyszeć, widzieć, wszystko po kolei.
- Louise, proszę cię, przepraszam.- odezwał się po kilku minutach ciszy.
- Nie chcę cię znać, wynoś się z mojego domu jak i życia!- warknęła zła. Zayna to w pewien sposób zabolało. Nie chciała go znać. W ogóle nie chciała o nim myśleć. Chciał, aby inaczej to wyszło, ale.. wyszło, jak wyszło.. Poniósł się po woli z jej łóżka. Westchnął ciężko i spojrzał na nią ostatni raz.
- Przepraszam..- szepnął. Nie otrzymał odpowiedzi. Ruszył w stronę drzwi od pokoju. Wyszedł z pokoju schodząc na dół. Był zły, smutny. Może coś do niej czuł? Oczywiście to nie była miłość, ani nic tych bardziej.. większych uczuć.. Wiedział na pewno, że źle zrobił i nie lubił jak ona jest smutna. Lubił ją wkurzać, bo słodko przy tym wyglądała, żartować z niej.. Ale to co przed chwilą zrobił było.. złe. Zszedł po schodach na dół. W salonie siedzieli jej rodzice i ciotka z kuzynami.
- I jak namówiłeś ją na jutrzejszy wypad?- spytała jej mama.
- Nie do końca..- odpowiedział zmarnowany.
- Coś się stało? Czemu masz czerwony policzek?- spytał ojciec Loui. Malik dotknął swojego policzka.
- Nic, trochę się pokłóciliśmy i poniosły ją emocje..- odpowiedział cicho.- Przepraszam, ale ja powinienem już iść, do zobaczenia..- pożegnał się i wyszedł z jej mieszkania. Udał się do swojej willi. Nie można tego nazwać zwykłym domem, bo to było ogromne. Wszedł do środka. Idąc do swojej siłowni zdjął koszulkę. Wszedł do pomieszczenia i od razu skierował się do worka treningowego. Wziął rękawice bokserskie i od razu zaczął uderzać w niego. Był wściekły, a to, oprócz alkoholu, było najlepszym rozwiązaniem, aby wyładować swoją złą energię. Po 2 godzinach uderzania, opadł przy ścianie na ziemie. Zdjął rękawice i rzucił je w bok. Nadal był zły. Tylko i wyłącznie na siebie. Co by było gdyby jednak tak nie zażartował? Może inaczej by się sprawy potoczyły? Spojrzał do góry na sufit i westchnął ciężko. Jak to bywa u Malika. " Ogarnij się i rusz dupę, nie zamartwiaj się, życie leci dalej ". Wstał z miejsca i poszedł wziąć długi prysznic. Cały brud z jego ciała uszedł do kanalizacji wraz z wodą. Czuł się jak nowo narodzony. Wziął telefon do ręki i wybrał numer Luise, ale nie zadzwonił do niej tylko włączył wiadomość tekstową.

Gniewasz się jeszcze? 

Wysłał i rzucił telefon na łóżko idąc po parę spodni dresowych. Gdy się ubrał zszedł na dół, biorąc telefon i zrobił sobie coś szybkiego do jedzenia. Nie otrzymał wiadomości prze kolejne 15 minut. Nie lubił olewania, martwił się wtedy o tą osobę, że coś jej się stało, nawet jeśli to był dobry kumpel.

Louise, odpisz, wiesz, że nie lubię, jak mnie się olewa, więc z łaski swojej powiadom mnie jakoś, że nic ci nie jest


Wysłał kolejną wiadomość, jednak na tą dostał odpowiedź szybko. zadziwiająco szybko.

Nic mi nie jest, odczep się ode mnie, nie chcę cię znać, jesteś skończonym idiotą, żegnam!

Przeczytał te słowa i od razu odetchnął z ulgą. Prawie czuł się dobrze. Była jeszcze jedna rzecz. Ona nie chciała go znać. O, nie, tak łatwo się nie pozbędzie Malika z swojego życia. Za późno na to. Wstał z krzesła barowego i ruszył po koszulkę. Nie chciał jej tak szybko odpuścić. Wyszedł z domu zamykając go na klucz i ruszył w stronę domu Stylesa. Gdy był na miejscu światło w garażu się paliło i dochodziły z niego dźwięki. Podszedł bliżej i oparł się o futrynę. Patrzył jak Harry poprawia silnik w swoim aucie. Nie chciał tu przychodzić, uwierzcie. Gdyby miał do wyboru inną osobę niż on udałby się do niej. Nienawidził go. W ogóle, Styles też go nie lubił.
- Po co tu przylazłeś?- spytał loczek. Jednak zauważył jego obecność.
- Mam sprawę do ciebie, wysłuchaj mnie, a dam ci spokój..- wyjaśnił.
- Nie wiem czy chcę ciebie wysłuchać, dużo na rozrabiałeś..- odpowiedział i wyprostował się, a  kręgi w jego kręgosłupie strzyknęły. Malik zmarszczył nos.- Mów co jest, bo nie wyglądasz za dobrze i nie myśl, że robię to z dobrej woli..- powiedział od razu. Wytarł ręce umazane w samże w brudny ręcznik i przerzucił go sobie przez ramię.
- Musisz mi pomóc z Louise..- westchnął cicho i podszedł do niego. Oparł się o bok samochodu i składając ręce na krzyż na klatce piersiowej i patrzył w dół.
- Ja? A co ja mam z tym wspólnego?- spytał, spoglądając na niego z uniesioną brwią.
- Podobno znasz ją bardzo dobrze, wiesz co lubi, a czego nie..- wzruszył ramionami.
- Ta, a po co ci to wiedzieć?- spytał ponownie. Malik westchnął ciężko i przeczesał swoje rozczochrane i tak już włosy.
- Zażartowałem sobie i ona się na mnie obraziła, chciałem ją przeprosić, ale powiedziała, że nie chce mnie znać. Zrozum, że ciężko jest mi to mówić, zwłaszcza przy tobie, ale chcę, aby nie była zła na mnie..- wyjaśnił na czym rzecz stoi i spojrzał w zielone oczy chłopaka.- Na prawdę, nie lubię jak ktoś, a zwłaszcza ona nie rozmawia ze mną, sam przyznaj, nie ma takiej innej na świecie..- dodał po chwili. Styles nie wiedział co powiedzieć. Chciał mu jakoś pomóc, ale nie wiedział jak. Znał ją dobrze, ale nie jest w tych sprawach bardzo dobry.
- Słuchaj, nie wiem jak sobie zażartowałeś, ale przyznam, że twoje żarty nie są na miejscu, pewnie zrobiłeś jej nadzieję, a później powiedziałeś, że kłamałeś, cały ty..- odezwał się w końcu.
- Bingo!- wskazał na niego palcem, a po chwili spuścił wzrok.- Nie wiem co mam robić..- dodał.
- Malik nie wie co ma robić? Cholera, a ja myślałem, że masz dużo pomysłów w zanadrzu..- zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne.. Ona jest inna niż wszystkie.. ona ma coś w sobie, co mnie do niej przyciąga..- zaczął, ale Harry mu przerwał.
- Najpierw zacznijmy od tego, że ona nie jest jak wszystkie..- mruknął pod nosem i oparł się tak jak Zayn.- Nie wybaczy ci tak szybko.. Musisz się postarać, a wiem, że z ciebie marny romantyk, więc ci trochę pomogę..- dodał, widząc jak brunet robi kwaśną minę.
- Romantyzm? Nie wiem czy się na to piszę..- mlasnął ustami.
- Chcesz, aby ci wybaczyła czy nie?- warknął w jego stronę.
- Chcę, ale..
- nie ma żadnego " ale "! Chcesz czy nie?!- spytał odsuwając się od samochodu.
- Chcę!- odpowiedział głośniej i spojrzał na loczka.
- No właśnie, więc.. ona najbardziej lubi czerwone róże i kolacje przy świecach..- powiedział ponownie zabierając się za majsterkowanie w aucie.
- I to tylko tyle?- spytał zdziwiony Malik.
- Więcej nie trzeba. Jeśli zobaczy, że się starasz to ci wybaczy, jeśli przecholujesz z tym.. nie masz szans..- wzruszył ramionami i dokręcił coś kluczem.- Możesz mi podać klucz 8, leży na stoliku obok ciebie..- odezwał się po chwili i wyciągnął w jego stronę rękę, czekając na klucz.
- Um.. jasne..- powiedział i podał klucz dla Styles, a po chwili ruszył do domu Louise.
- Tylko pamiętaj! Nie za dużo tego romantyzmu, zacznij od kwiatów!- krzyknął za nim Styles.
- Jasne!- odkrzyknął i  ruszył najpierw w stronę kwiaciarni. Kupił jedną czerwoną róże i ruszył w stronę domu dziewczyny. Myślał nad tym co powiedzieć, jednak nic mu nie przychodziło do głowy. W ostateczności stwierdził, że będzie działaś na spontana. Przeczesał swoje włosy gdy był już przed drzwiami jej domu. Zapukał do drzwi i czekał aż ktoś otworzy. Kwiat trzymał w reku opuszczoną w dół. Po chwili otworzyła drzwi jej mama.
- Dobry wieczór, jest Louise?- spytał miłym głosem.
- Dobrze, że jesteś!- powiedziała i pociągnęła go za rękę do środka.- Musisz ją przeprosić za to co zrobiłeś. Nie wiem co się z nią dzieje. Wiem, powinnam być zła na ciebie, że pokłóciłeś się z moją córką i złamałeś jej serce, ale chłopie, cieszę się, że przyszedłeś to naprawić!- powiedziała i popchnęła go w stronę schodów.- Jest u siebie, nie wyszła od tamtej pory..- dodała po chwili.
- Dziękuję..- szepnął i ruszył po woli po schodach na górę. Stanął przed jej drzwiami i zamyślił się na chwilę. A jeśli ona znowu go uderzy, wyzwie od najgorszych i każe mu spierdalać gdzieś daleko od niej? Raz się żyje.. Zapukał do drzwi i wszedł do środka gdy nie otrzymał odpowiedzi. Louise leżała na plecach na łóżku patrząc się w sufit.
- Louise..- szepnął Malik. Kwiat miał przed sobą. Oby to na pewno był jej ulubiony, bo inaczej Styles już nie żyje. Na dźwięk jego głosu dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej. Była blada, zapłakana, a tusz do rzęs był rozmazany po jej policzkach. Malikowi pękało serce z tego widoku. Wzrok dziewczyny powędrował na rękę, w której chłopak trzymał róże.- To dla ciebie, słuchaj, przepraszam cię.. nie wiem dlaczego to powiedziałem, ale nie chciałem, abyś aż tak to przeżywała..- wyjaśnił podchodząc do niej. Spojrzała w jego oczy, które wyrażały smutek i nadzieje. Nadzieje, na to, że mu wybaczy.
- Zayn.. ja..- zaczęła i spojrzała na swoje palce. Westchnęła ciężko.- To moja wina, to ja nie potrzebnie tak zareagowałam..- powiedziała patrząc w bok.- Wiem, że chciałeś to ująć w żart, ale uczuciami się nie żartuje..- dodała po chwili i przeniosła wzrok na jego karmelowe tęczówki.
- Czyli.. czyli mi wybaczasz tak?- spytał marszcząc nos. Pokiwała twierdząco głową.- Dziękuje, nawet nie wiesz jak mi ulżyło..- szepnął  i przybliżył się do niej po czym nachylając się pocałował ją w usta.
- Wybaczyłam, ale to nie znaczy, że możesz mnie całować..- powiedziała odpychając go lekko od siebie. Zaśmiał się cicho.
- Na szczęście mi wybaczyłaś!- powiedział z uśmiechem i zagryzł dolną wargę.- Wiesz ile szukałem tej róży? Gdybyś mi nie wybaczyła pewnie bym się nią pochlastał..- powiedział rozbawiony patrząc w jej oczy. Zaśmiała się cicho.
- Jesteś idiotą..- mruknęła cicho iż przybliżył się do niej ponownie.
- Ale za to cały twój..- powiedział i musnął jej usta.
- Mój? Od kiedy? Nie przypominam sobie, abym była twoją dziewczyną..- zmarszczyła nos spoglądając w jego tęczówki. Westchnął cicho i zamknął na chwilę oczy.
- Nie to miałem na myśli, przepraszam..- szepnął i ponownie musnął jej usta. Popchnął ją lekko na co ona wylądowała na pościeli, a on siadł na nią okrakiem.
- Nie powinno być na odwrót?- spytała z lekkim uśmiechem. Pokręcił przecząco głową.
- Lubie patrzeć na ciebie z góry..- nachylił się nad nią i musnął jej usta. Dziewczyna czuła, że to nie jest zwykła przyjaźń, ale nie chciała nic mówić. Nie teraz. Sama czuła coś innego do niego, ale sama jeszcze nie wiedziała co. Niech będzie tak jak jest. Nie chce nic zmieniać.- Zamyśliłaś się, nad czym?- usłyszała jego głos. Wykręciła oczami i objęła jego szyję rękami.
- O niczym ważnym..- wzruszyła ramionami. Uśmiechnął się lekko i musnął jej usta.
- Gdybym mógł czytać w twoich myślach, nie musiałbym cię zmuszać, abyś powiedziała mi je..- westchnął smutno.
- Przykro mi, ale nie umiesz, a ja ci też nie powiem, skąd wiesz, że są to grzeczne myśli i chcę o nich rozmawiać?- spytała unosząc brew.
- Masz niegrzeczne myśli, kocie?- spytał z uśmiechem i musnął jej szyję. Dziewczynę przeszły ciarki gdy trafił w jej czuły punkt. Malik uśmiechnął się zwycięsko i nadal muskał jej szyję.- Jak bardzo niegrzeczne są twe myśli?- zadał pytanie po kilku minutach nie przerywając pocałunków składanych na jej szyi.
- Nie powiem ci..- jęknęła cicho i przymknęła oczy.- Zayn.. starczy..- zaprotestowała gdy ten chciał zaczynać robić jej malinkę na szyi. Położyła rękę na jego torsie i odepchnęła go lekko. Nie chciał się odkleić.- Malik, starczy..- powtórzyła głośniej, a po chwili usłyszała dźwięk, który wyrażał, że Zayn nie jest z tego zadowolony. Spojrzał w jej oczy.
- Kocie, nie lubię jak ktoś mi przerywa w takich rzeczach, teraz byłbym na ciebie wkurzony, ale kilka minut temu mi wybaczyłaś, więc nie powinienem..- mruknął nad jej nosem, aby po chwili go musnąć swoimi ustami.

Obudziła się rano. Przeciągnęła się jak kotka i otworzyła po woli oczy.
- Na prawdę jestem ciekawy jak to będzie wyglądać jak będę się z tobą pieprzyć..- mruknął zaspany Malik. Jeżeli to mnie budzi ze snu, to jestem ciekawy co..- Louise zatkała mu ręką usta. Nie chciała słuchać go dalej. Zaśmiał się i polizał językiem jej dłoń. Szybko odsunęła ją i wytarła o jego.. właściwie to goły tors. Zagryzła lekko dolną wargę.
- Jesteś głupi..- powiedziała i odkryła kołdrę ze swojego ciała. Spojrzała na zegarek.- 12.30?!- spytała wytrzeszczając oczy.
- No, takie są skutki, jeśli siedzisz do drugiej w nocy rozmawiając..- powiedział z uśmiechem.
- Och, nie wyobrażaj sobie, że ta noc mogłaby wyglądać inaczej..- powiedziała i podniosła się z łóżka.
- Wiesz, że dzisiaj jest wyścig, co nie?- spytał po chwili.
- Wiem, ale na niego nie idę..- odpowiedziała od razu. Spojrzał na nią marszcząc nos.
- Czemu? Jesteś mi tam potrzebna..- szepnął i wstał z łóżka podchodząc do niej.
- Chyba do tego, że Hazza nie będzie mógł cię wyprzedzić..- odpowiedziała. Uniósł jedną brew.
- Nie, nie dlatego, nawet nie pojedziesz ze mną, ale chcę, abyś tam była..- wyjaśnił i złapał ją za biodra przyciągając do siebie. Musnął jej usta.- Proszę..- dodał po chwili. Dziewczyna się zamyśliła. Iść czy nie iść? Może nie będzie musiała siedzieć w samochodzie z nim? Ale i tak będzie na niego skazana przez cały dzień, to co ma do stracenia?
- Dobra, ale robię to tylko dlatego, że chcę zobaczyć się z Harrym..- powiedziała wskazując na niego palcem. Malik się spiął. Niby wczoraj z nim rozmawiał, ale nadal go nie lubi.
- Dobra..- zgodził się, a ona zaśmiała się triumfalnie.
- Wiedziałam, że się zgodzisz..- powiedziała i wyplatała się z jego uścisku.
- Gdzie idziesz?- spytał, a jego twarz wyrażała smutek. Odwróciła się do niego przodem.
- Idę się przebrać. Muszę jakoś wyglądać, aby wyjść na miasto, co nie? Dzisiaj zabiera mnie Amy znów do galerii, chce wyrwać jakiś chłopaków..- powiedziała i wywróciła przy tym oczami. Szczerze to wolałaby zostać z Malikiem i rozmawiać niż chodzić po mieście z zakupoholiczką i się nudzić. A do tego dochodzi jeszcze ból nóg, bo na pewno nie będą tam krótko.
- Teraz?- spytał i podszedł do niej.
- Tak. Nie wiem czemu się na to zgodziłam, ale wtedy nie byłam w dobrym humorze..- powiedziała nawiązując do tego gdy była z nim pokłócona. Westchnął cicho i oparł podbródek na jej barku.
- Mówiłaś, że idziesz z Amy, tak?- spytał Przytaknęła kiwnięciem głowy.- Jej już nie ma. Wyszła wcześniej.. Przykro mi, ale nie pochodzisz sobie po mieście, aby wyrywać nowych chłopaków, a poza tym gdybyś tam szła, pewnie poszedłbym z tobą..- wzruszył ramionami. Odepchnęła go lekko od siebie i spojrzała mu w oczy.
- Poszła?!- pisnęła zadowolona. Kiwnął głowa.- Boże, jaka ulga!- powiedziała i rzuciła się na łóżko.- Idę dalej spać..- mruknęła wtulając się w poduszkę.Usłyszała śmiech Zayna.
- Nie, nie idziesz spać, jest 1 po południu, pół dnia przespałaś!- powiedział rozbawiony i ściągnął z niej kołdrę. Jęknęła niezadowolona.
- Nie, ja chcę spać!- warknęła zła i schowała w ręce swoją twarz.
- Nie, idziemy teraz coś zjeść, a później pójdziemy na miasto, no chodź, nie daj się prosić.. Bo inaczej ściągnę cię z łóżka!- zagroził gdy dziewczyna ponownie zakryła się kołdrą.
- Nigdzie nie idę!- krzyknęła. Malik uśmiechnął się podstępnie i wyszedł z jej pokoju. Po chwili wrócił z szklanką lodowatej wody.
- Wstaje?- spytał spokojnie.
- Nie!- odpowiedziała. Chłopak zabrał jej kołdrę i wylał na jej całe ciało wodę.
- Pojebało cię do końca?!- pisnęła podnosząc się do pionu.
- Nie chciałaś wstać, teraz masz. Mówiłem, ze inaczej ściągnę cię z łóżka..- zaśmiał się i siadł na łóżku, ale zaraz wstał, bo poczuł, że mokną mu spodnie. Siadł akurat w to miejsce, gdzie była woda.
- Cholera!- burknął pod nosem wycierając wodę w spodnie, ale oczywiście ta bardziej wsiąkała w materiał. Louise roześmiała się na całe gardło.
- Wiedziałam! Masz za swoje!- mówiła przez śmiech. Spojrzał na nią z uniesioną brwią.
- Jesteś taka niemiła dla mnie..- powiedział udając, że płacze.- Co ja ci zrobiłem, że taka dla mnie jesteś, co?- spytał i odwrócił się do niej plecami.
- Może to, że się urodziłeś?- skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i czekała aż " foch " mu minie.
- Dobra, nie ważne..- powiedział normalnym głosem i wyszedł z pokoju.- Widzę cię za 5 minut na dole. Jemy.. obiad i idziemy na miasto!- dodał za nim zamknął drzwi. Zszedł po schodach na dół i zaczął szukać jej mamy.
- Dzień dobry..- zaczął cicho. Tak, niby jest uznawany za " bad boya ", a boi się rozmawiać z matką Louise. Jakby chciała go zabić!
- Och, cześć Zayn! I jak tam? Pogodziliście się? A tak poza tym to po co ci była potrzebna ta szklanka?- spytała wskazując na szkło w jego dłoni, które odstawiał właśnie na stół.
- Loui nie chciała wstać, więc musiałem zastosować drastyczne środki budzenia..- powiedział mrużąc brwi i czekając aż jej matka wybuchnie. I wybuchnęła, ale śmiechem. Malik po chwili dołączył do niej.
- Boże, na prawdę zachowujecie się jak dzieci..- powiedziała rozbawiona i wróciła do dokańczania obiadu.
- Am.. Amy już wyszła?- spytał po chwili gdy uspokoił śmiech.
- Tak, jakieś pół godziny wcześniej, chciała poczekać na Louise, ale powiedziałam, że ty tam jesteś i nie chciała wam przeszkadzać..- odpowiedziała starsza kobieta i wyciągnęła kilka talerzy.
- Pomogę..- odezwał się Mulat i wziął od niej naczynia. Rozłożył każde po kolei przy każdym stołku.
- Dziękuje..- odpowiedziała i rozłożyła sztućce. Uśmiechnął się lekko w jej stronę.


Wieczór. Louise właśnie ubiera się w swoją sukienkę. Malik chciał, aby założyła niebieska, ale ona założy czerwoną. Uważa, że tak będzie lepiej. Może i wkurzy Malika, ale to ona się ubiera, a nie on. Nałożyła czerwone szpilki i zrobiła ciemniejszy makijaż. Tak, mama by ją zabiła gdyby ją normalnie w takim stanie zobaczyła, ale ma wytłumaczenie. Zayn Malik. Przy obiedzie rozmawiał o tym z jej mamą i wszystko wyjaśnił. Ktoś zapukał do jej drzwi od pokoju. Zdziwiła się, bo kto miałby pukać?
- Proszę..- mruknęła poprawiając swoją sukienkę. Do pokoju wszedł Malik. Spojrzał na Louise i zatrzymał się w miejscu skanując jej sylwetkę. W jego spodniach, na pewno już nie było miejsca. Przełknął głośno ślinę, a Louise podniosła na niego wzrok.
- O, Zayn, co tu robisz?- spytała unosząc jedną brew.
- Prz..przyjech..chałem po c..ciebie..- wypowiedział z wielkim trudem jąkając się.
- Coś nie tak?- spytała okręcając się w około własnej osi.
- Jest zajebiście, czemu nie założyłaś niebieskiej?- spytał po chwili i podszedł do niej. Próbował jakoś zakryć swoje spodnie z przodu, ale i tak Loui to zauważyła.
- Myślałam, że w tej będę lepiej wyglądać, ale jeśli chcesz tamtą to spoko. Idę się przebrać..- powiedziała, ale nawet nie zdążyła postawić jednego kroka, bo Zayn złapał ją za rękę przyciągając do siebie.
- Wyglądasz przepięknie Louise..- mruknął niskim głosem patrząc w jej oczy.
- Ale.. chciałeś tę niebieską i..- powiedziała, ale Malik jej przerwał muśnięciem jej ust.
- Nic nie mów. Idziemy?- spytał po chwili. Pokiwała twierdząco głową i ruszyła w stronę wyjścia z pokoju.
- Dzisiaj wezmę jakąś bluzę, bo pewnie znów będzie mi zimno..- powiedziała gdy schodzili ze schodów. Po chwili poczuła na swoich ramionach kurtkę Malika.- Ej, nie. Tobie będzie zimno..- mruknęła cicho i chciała ją zdjąć, ale reka Mulata ją powstrzymała.
- Rozgrzejesz go ty..- usłyszała głos Amy z salonu. Spojrzała w tamtą stronę. Wystawiła dla swojej kuzynki język i wraz z chłopakiem wyszli z domu.

Czas, w którym jechali Harry i Zayn niezmiernie się toczył po woli. Louise stała jako pierwsza kilka metrów za białą linią i czekała, który samochód będzie pierwszy. Po chwili zza zakrętu wyjechało czarne BMW Stylesa. Loui zacisnęła kciuki i zamknęła oczy. Po chwili usłyszała pisk opon przy hamowaniu. Poczuła mocne szarpnięcie do tyłu. Otworzyła oczy z piskiem. Leciała do tyłu. Ktoś ją pociągnął, a kilka centymetrów dalej stało auto Stylesa. Szybko wysiadł z auta i do niej podbiegł.
- Nic ci nie jest Louise!- spytał przerażony. Po chwili podbiegł do nich Zayn.
- Louise, co się stało?- spytał podnosząc ją z ziemi.
- Nic mi nie jest, spokojnie..- powiedziała cicho poprawiając swoją sukienkę.
- To przez ciebie, mógłbyś uważać jak jeździsz!- warknął w stronę Harryego, Zayn.
- To nie moja wina! Stała za blisko mety! Dobrze, że ją odciągnęli!- odpowiedział tym samym tonem loczek.
- Nie ważne, odejdź!- warknął ponownie i odepchnął go obejmując po chwili dziewczynę.
- To nie jego wina, na prawdę stała zbyt blisko mety, nie wyżywaj się na nim..- powiedziała cicho. Spojrzał w jej oczy. Po chwili usłyszeli piski wszystkich, prawie wszystkich zebranych. Cieszyli się, że Harry wygrał.
- Zamknąć się do cholery!- krzyknął na cały głos Harry, a tłum nagle ucichł.- Jest poważniejsza sprawa, od wiwatowania!- dodał po chwili i podszedł do Louise i Zayn.
- Przepraszam, mogłem szybciej hamować..- tłumaczył się drapiąc po karku.
- Nic mi nie jest dajcie spokój obydwaj..- podniosła głos.- Spieracie się o takie coś.! Przecież stoję i oddycham, to chyba dobry znak, co nie?!- spytała odpychając od siebie Malika.- Gratuluję wygranej..- powiedziała ciszej i przytuliła się do zielonookiego. Uśmiechnął się lekko i również ją objął.

Ucięte w połowie. Przepraszam. Mam nadzieję, że rozdział się podoba? Nie wiem kiedy będzie następny. Teraz zaczyna się rok szkolny, a ja jestem w 3 gimnazjum co wiąże się z tym, że są egzaminy i w ogóle, więc raczej nie będę miała czasu na pisanie, bo będę musiała się uczyć.. Przepraszam, ale postaram się coś nabazgrać w zeszycie, a później przepisze na bloga.

Czytasz? Komentujesz! Motywujesz!