- Louise.. Ja... Ja nie wiem co ja mam teraz powiedzieć.. Ja.. Wiem,
że cie zraniłem, wiem, że możesz mi nie wybaczyć już do końca życia,
ale..- zatrzymał się na chwilę i zwilżył usta.- Jak mówił, Jason.. odbył
ze mną poważną rozmowę i uświadomił mi coś.. mianowicie, że.. -
westchnął cicho. -miałem taką zasadę, aby w nikim się nie zakochiwać w
nikim, bo to niszczy, ale on wytłumaczył mi, że tą zasadę powinienem
złamać, że po to są zasady aby je łamać i.. chce ci przez to
powiedzieć, że..- ponownie się zatrzymał. Westchnął cicho. Spojrzał w
jej oczy i położył rękę na jej policzku.- kocham cie Louise i już zawsze
będę..- szepnął, gładząc skórę jej policzka kciukiem.- wiem, że
wcześniej zachowywałem się jak dupek, ale taki jestem.. wiesz co mi się
najbardziej w tobie podoba? - spytał, patrząc w jej oczy. Pokiwała lekko
głową na boki.
- Mimo tego jaki jestem i jaki byłem, gdzie
wcześniej byłem, zakochałaś się we mnie, powiedziałaś, że nie obchodzi
cie moja przeszłość, za to cie kocham, ale jesteś dla mnie zbyt
dobra..- wyjaśnił szepcąc. Zbliżył lekko twarz do jej twarzy.- chcę cie
teraz pocałować..mogę? - spytał dla upewnia. Spojrzała w dół na jego
usta. Tak strasznie chciała znów poczuć jego usta na swoich, ale nie
mogła.. spojrzała w jego oczy. Złapała go za rękę, którą trzymał na jej
twarzy i odłożyła ją na jego drugą rękę. Oddaliła się od niego.
-
Zayn.. wiem, że.. że zrozumiałeś to co zrobiłeś, ale.. ale ja już mam
chłopaka, przepraszam cię Zayn..- szepnęła cicho, patrząc na swoje
dłonie. Zayn wziął kule i ruszył w stronę drzwi wyjściowych.
- mówiłem ci, że to nie wypali..- warknął cicho w stronę Jasona i wyszedł z domu. Jason ruszył za nim.
-
Zayn, do cholery! Zawsze tak spierdalasz gdy ktoś za pierwszym razem
powie ' nie' ?! Zastanów się człowieku! Powinieneś tam stać i nawet się z
nią kłócić! - krzyknął za nim.
- nie słyszałeś, że ma chłopaka?!
Pewnie to ten jebany Styles! On zawsze musi być kurwa na pierwszym
miejscu! Zajebał mi miejsce w wyścigach, ukradł mi dziewczynę, zaraz
wyjdzie na to, że ukradnie mi życie i wcale bym się nie zdziwił jakbym
za dwa dni leżał dwa metry pod ziemią!-krzyknął na Jasona.
- Styles? Harry Styles?! Co ty pierdolisz! On jest tutaj w mieście?!- spytał zdziwiony.
-
jak widać jest i chce mi zjebać życie, jak zwykle, to nie jego
pierwszy wybryk, gdzie wpierdala się w moje jebane życie!- krzyknął i
oparł się o drzwi samochodu. Jason oparł się obok niego.
- znam
Stylesa.. jest cwany, ale ty powinieneś być jeszcze cwańszy, zawsze się
szybko poddajesz, nie powinno tak być, powinieneś o nią walczyć!-
podniósł lekko głos.
- Ty nic nie rozumiesz Jason.. ona ma innego,
ona mnie już nie kocha rozumiesz?! Ona.. ona nie chce mnie w swoim
życiu, woli tego zjebanego Stylesa!- krzyknął i odpalił papierosa.
Zaciągnął się jego dymem.
- Ale ty jak zwykle uciekasz od
wszystkiego! Wiesz dobrze jaki jest Styles, poza tym.. nie możesz tak!
Albo teraz pójdziesz do niej, albo ja pójdę za ciebie!- powiedział
grożąc mu palcem.
- to idź, jeśli ci wykurwi w ryja to nie moja wina! - warknął w jego stronę.Wyrzucił niedopałek na ziemię i zdeptał butem.
-
Sam tego chciałeś..- powiedział i ruszył w stronę domu Louise. Zayn
stał i patrzył na niego z uniesioną brwią. Zastanawiał się czy w ogóle
ona go wpuści.
***
Siedziała
na kanapie, a łzy spływały jej po policzkach jedna za drugą. Po kilku
minutach odkąd Zayn wyszedł z jej domu usłyszała dzwonek do drzwi. Nie
chciała otwierać, może to znów on, albo Harry?
Co do chłopaka to
nie kłamała. Kocha go jak brata, ale chciała jakoś, aby Zayn zobaczył,
że dała sobie z nim spokój tak jak chciał, ale jak widać on teraz
zmienił zdanie. Dzwonek do drzwi znów wydał głos. Wstała z miejsca i
otworzyła drzwi.
- Cześć, to ja Jason.. Pamiętasz mnie? Byłem tu
przed chwilą z Malikiem..- powiedział, pokazując do tyłu na Zayna, który
palił już kolejnego papierosa.
- Jak cię nie pamiętać, słychać cię było aż tutaj w salonie..- powiedziała próbując się uśmiechnąć.
-
Więc.. musimy chyba porozmawiać, Zayn, powiedział, że nie chce tu
przyjść, bo powiedziałaś " nie ", a to zwykły tchórz, więc przyszedłem
ja, wiem, wiem, że nie powinienem wtrącać się w wasze sprawy, ale to
jest dziecinne!- powiedział na jednym tchu.
- Jason.. Nie chce o
nim rozmawiać, nie chcę nawet słyszeć jego imienia, chciał, abym dała
sobie z nim spokój, to tak zrobiłam, niech sobie nie myśli, że przyjdzie
i mi powie, że mnie kocha, a ja mu wybaczę!- odpowiedziała podnosząc
lekko głos.
- Wiem, ale to Malik. Miał swoja zasraną zasadę i
przestrzegał ją jak tylko umiał, ale ja wierzę, że on cię kocha, tak na
prawdę i to od dłuższego czasu, ale nie potrafił się do tego przyznać,
ja nie wiem. Ja mam dziewczynę, prawię żonę, a wy nie możecie się nawet
zejść do kupy, czemu płaczesz? Może dlatego, że żałujesz, że na miejscu
Stylesa nie jest Zayn? Może dlatego, że go kochasz, młoda, pomyśl, a
później rób..- powiedział, machając rękoma na wszystkie strony.
-
Nie masz racji! Wejdź do środka, nie mam zamiaru drzeć się na całą
ulicę, a szczególnie jeśli Zayn tam stoi i wszystko słyszy!- warknęła
cicho i ruszyła do salonu. Wyciągnęła jednego papierosa i podpaliła
końcówkę. Usiadła na kanapie i zaciągnęła się dymem.
- Pozwól, że się poczęstuję..- mruknął i wyciągnął z paczki fajkę i odpalił. Usiadł obok niej.
-
Słuchaj, nie może tak być.. Zayn.. On cię kocha, zaczął mi się
spowiadać.. Ja nie wiem o co ci chodzi, czemu go nie chcesz, oprócz
tego, że niby dostosowałaś się do jego polecenia..- zaczął.
- To
nie tak.. Poza tym, czemu ja się tobie spowiadam, co? Nie znam cię
koleś, nie mam zamiaru ci mówić o moich sprawach, co moje to nie
twoje..- odpowiedziała i zgasiła papierosa w popielniczce.
- Wiem.
I masz rację, nie powinnaś mi się spowiadać, ale ja nie jestem
księdzem, więc.. cóż.. Na pewno nikomu nie powiem, nawet dla Zayna jeśli
nie będziesz chciała..- odpowiedział i również zgasił niedopałka w
popielniczce.- Rodzice wiedzą, że palisz?- dodał po chwili. Pokiwała
przecząco głową.
- Tylko nie wykorzystaj tego do szantażu, bo cię zabiję..- mruknęła cicho.
- Wiesz, nawet nie przyszło mi to do głowy, ale dzięki, może kiedyś mi się to przyda..- zaśmiał się cicho.
- Jesteście strasznie podobni z Zaynem z charakteru.. Żartujecie sobie ze wszystkiego..- zaczęła i oparła się o oparcie kanapy.
-
Tak, wiem coś o tym, ale na szczęście tylko z charakteru..- wzruszył
ramionami i usiadł przodem do niej rękę zarzucając do tyłu.- Zayn.. On
kazał ci się od niego odczepić, że tak się wyrażę.. Czemu to zrobiłaś?-
spytał po chwili.
- Bo mi kazał?- odpowiedziała pytaniem.
- A jakby ci kazał iść się utopić, to byś poszła?- uniósł jedną brew.
-
No.. nie..- szepnęła i westchnęła cicho.- Ty nic nie rozumiesz, pewnie
nie powiedział ci wszystkiego.. Znam Zayna od ponad pół roku, ale
nauczyłam się wiele przez ten czas i jeśli tak chciał, to niech tak
ma..- odpowiedziała, patrząc na swoje ręce.
- A ja znam Zayna od kilku lat i wiem jaki on jest dokładnie, nie wiem czy słyszałaś, że był w więzieniu i..
- Wiem, że był, mówił mi to, a w zasadzie to dowiedziałam się przez przypadek..- przerwała mu.
- A mówił ci, że był też w domu dziecka?- spytał unosząc brew. Spojrzała na niego niezrozumiale.
- A co on tam robił?- spytała.
-
Trafił tam gdy miał niespełna roczek, jego ojciec go zostawił gdy
dowiedział się, że Jasmin będzie miała dziecko, a jego matka właśnie
zginęła przy porodzie..- wyjaśnił.
- Ale.. A ta kobieta, która, była w jego mieszkaniu? Mówił na nią " mama"..- powiedziała, patrząc w brązowe tęczówki chłopaka.
-
Tak, to Trisha, jego zastępcza matka, miał też zastępczego ojca, ale
rozwiedli się gdy Zayn miał 6 lat.. Adoptowali go zaraz po tym jak
trafił do domu dziecka, więc nie pamięta, że miał biologicznych
rodziców.. Myśli, że Trish jest jego biologiczną matką..- wyjaśnił.-
Później znów trafił do domu dziecka, bo kobieta nie mogła sobie z nim
poradzić, a jak wyszedł zaczął konflikty z prawem i trafił do więzienia,
gdy z niego wyszedł, wrócił do Trish..- dodał i spojrzał na nią.
Oczekiwał jakiś emocji od niej, ale jedyne co widział to bladą twarz i
zamknięte oczy.
- Nie wiedziałam..- odezwała się cicho. Zakryła
twarz rękoma. Nie wiedziała co ma zrobić. Zan nigdy nie opowiadał jej o
życiu prywatnym, nigdy nie wspominał o swoich rodzicach, nawet tych
zastępczych..
- Nie mogłaś wiedzieć, Zayn na takie tematy jest
zamknięty, nie opowiada o tym otwarcie.. Gdy dobrze kogoś pozna, wtedy
może się przełamie i powie..- odpowiedział.
- A ty? Skąd wiesz o jego biologicznych rodzicach?- spytała.
- Spędziłem kilka godzin z Trishą na rozmowie i dowiedziałem się kilku fajnych rzeczy o nim..- wzruszył ramionami.
-
Ja..- zawiesiła się. Nie wiedziała co powiedzieć. Chciała mu pomóc, ale
nie wiedziała jak. Zayn myśli, że jego biologicznymi rodzicami są
ludzie, którzy tak na prawdę go adoptowali.. Westchnęła cicho.
- Louise, żyjesz?- machnął jej ręką przed oczami. Potrząsnęła lekko głową i spojrzała na niego. W jej oczach zbierały się łzy.
- Zayn do tej pory nie wie, że Trisha nie jest jego biologiczną matką?- spytała, łamiącym się głosem.
- Nie..- odpowiedział szeptem. Westchnęła cicho.
- Nie myśl, że jak powiedziałeś mi anegdotkę z jego życia, to zmienię zdanie i rzucę mu się w ramiona..- szepnęła po chwili.
-
Wcale tak nie myślę, po prostu opowiedziałem ci to, bo chciałem i mam
nadzieję, że nie powiesz nic Zaynowi, jasne?- spytał, unosząc brew.
-
Masz moje słowo, ale proszę idź już..- westchnęła cicho i wstała z
kanapy. Obraz miała lekko zamazany przez łzy.- Nie mów nic dla niego..-
dodała gdy wchodziła na górę po schodach.
- Jasne, więc.. na razie..- szepnął, wiedząc, że ona już tego nie usłyszy i wyszedł z domu.
- I co?- spytał Zayn gdy Jason podszedł do niego. Westchnął cicho i przeczesał swoje brązowe włosy.
-
Cóż, porozmawiałem z nią na poważnie i.. mówiąc szczerze to nie wiem
jak to wyjdzie, na pewno będzie patrzeć na ciebie z trochę innej strony
niż wcześniej, ale jak mówiła nie wybaczy ci i nie rzuci ci się w
ramiona..- odpowiedział, opierając się o bok samochodu.
- Czyli
tak jak było, zajebiście, dzięki za podwózkę, wrócę sobie sam do domu,
na razie..- podał mu rękę i ruszył do swojego domu.
Gdy wszedł do środka czekała na niego jego mama.
-
Cześć mamo..- powiedział i musnął jej policzek. Kochał Trishę i nie
chciał jej stracić, nie dość, że musiała sama pracować na niego przez
kolejne kilka lat, odkąd rodzice się rozwiedli to jeszcze przyjęła go
pod dach gdy wyszedł z więzienia. Nie rozumiał tylko dlaczego ona jest
dla niego taka dobra. Inna matka nie chciałaby trzymać syna, który był w
więzieniu pod swoim dachem, ona jednak była inna, kochała go nawet gdy
był w więzieniu, nawet na chwilę nie przestała tego robić. Chciała, aby
miał najlepiej, niekiedy jej nie wychodziło, ale Malik doceniał to co
dla niego robiła. Była najwspanialszą matka na świecie, jego jedyną
kochaną matką.
- Cześć Zayn, co tak wcześnie w domu?- spytała z lekkim uśmiechem.
- Wcześnie? Jest prawie 10 w nocy..- powiedział marszcząc brwi.
-
Och, przepraszam, myślałam, że jest jeszcze wcześnie, nie patrzyłam na
godzinę..- zaśmiała się cicho i poszła do kuchni.- Zrobiłam twoje
ulubione ciasto..- dodała i zajrzała do lodówki.
- Mmm, na pewno
będzie pyszne, ale jestem strasznie zmęczony..- powiedział idąc za nią
ostrożnie, aby przypadkiem nie uderzyć ją kulą.
- Coś się nie dobrego z tobą dzieje ostatnio..- powiedziała, nakładając dla siebie kawałek ciasta na talerz.
- Nie, po prostu jestem zmęczony..- westchnął i siadł na krześle przy stole.
-
Tak.. Czekaj.. Już długo nie widziałam u nas Louise.. Wszystko z nią
dobrze?- spytała, a Zayn zamknął oczy.- Aha, trafiłam w sedno..-
szepnęła i podstawiła talerz Zaynowi, a sobie nałożyła na drugi.- Zayn,
powiedz co się dzieje, jestem twoją matką, chcę wiedzieć co się dzieje z
moim jedynym synem..- powiedziała i przejechała ręką po jego policzku.
-
Mamo, nic się nie dzieje, po prostu..- westchnął cicho i zjadł kawałek
ciasta.- Pyszne ciasto mamo, wiesz? Zawsze jest.. Kocham cię za to..-
powiedział z lekkim, udawanym uśmiechem.
- Zayn, nie odstępuj od
tematu, powiedz mi co jest grane..- poprosiła delikatnie i zjadła
kawałek ciasta. Musiała sama przed sobą przyznać, że wyszło jej całkiem
nieźle.
-Pokłóciłem się z nią, to normalne..- powiedział po kilku minutach ciszy.
- Może i normalne, ale tak świetnie się ze sobą dogadywaliście..- odpowiedziała odkładając mały widelczyk na talerz.
-
Mamo.. Nie było tak świetnie jak ci się wydawało, nie raz się
kłóciliśmy, nie raz zwyzywała mnie od najgorszych i muszę ci powiedzieć,
że miała racje. Jestem idiotą, dupkiem, frajerem.. - powiedział
rzucając widelczyk na stół.- Nie zasługuję na nikogo, nie zasługuje na
Louise, na ciebie, po prostu najlepiej by było gdybym stąd wyjechał
najlepiej dwa metry pod ziemię, wtedy wszyscy byli by szczęśliwi!-
powiedział, unosząc lekko głos.
- Zayn! Nie mów tak! Nie możesz wszystkiego stawiać w takim świetle, rozmawiałeś z nią?- spytała odsuwając talerz.
- Tak, ale ona mnie nie chce znać, zabawne, bo jakiś tydzień temu jeszcze mnie kochała..- powiedział ciągnąc za swoje włosy.
-
Kochała?! Już wiem co się stało, jak zwykle zawaliłeś co?! Ta twoja
śmieszna zasada! Ja rozumiem, że twoje zasady są święte jak ta, aby nie
opuszczać bliskich w potrzebie, ale Zayn, nie możesz tak, właśnie w
tamtym momencie mógłbyś tę zasadę złamać i powiedzieć jej co tak na
prawdę do niej czułeś..- powiedziała, ale Zayn jej przerwał, wstając z
miejsca, ale po chwili usiadł, bo zapomniał, że ma nogę w gipsie.
-
Wiem, ale byłem idiotą i nadal nim jestem! Po prostu.. nie mam pojęcia
co zrobić, aby mi wybaczyła, chociaż nie.. Ma już innego, zadowoliła
się, nie potrzebuje mnie już, więc, nie mam o co walczyć..- powiedział
wzruszając ramionami.
- Jak zwykle na wszystko wzruszasz ramionami! Zayn nie może być tak, jak brzmi twoja trzecia zasada?- spytała.
-
" Walczyć i wygrać ".. ale mamo, ja nie dam rady rozumiesz?! To
wszystko mnie przerasta, wiem, że jestem tym złym chłopcem z Bradford,
ale ja.. po prostu..- zaczął się jąkać, a jego mama uśmiechnęła się
lekko.
- Właśnie do takiego stanu chciałam cię doprowadzić, nie
wiem jak to zrobisz, ale chcę widzieć Louise jutro na obiedzie, jeśli
jej nie będzie zabiorę ci telefon, a raczej nie chcesz go stracić,
prawda?- spytała z lekkim uśmiechem.
- Mamo! Ale jesteś podła,
dzięki! Jak ja ją przekonam, aby przyszła ze mną do mnie na obiad?! Ona
mnie nienawidzi, nie chce mnie widzieć, a ty chcesz, aby przyszła na
obiad, a pewnie nawet jak się zgodzi, w co wątpię, to przyjdzie ze swoim
chłopakiem, aby pokazać, że jej już na mnie nie zależy, przepraszam,
ale nie chcę patrzeć jaka jest szczęśliwa z innym!- powiedział i wziął
swoje kule.
- Zayn, znów uciekasz od problemów... Nie możesz tak!- krzyknęła za nim gdy wyszedł z kuchni.
- Mogę robić co chcę!- odkrzyknął, wchodząc po schodach.
-
Ale nie uciekać! Po prostu jesteś tchórzem! Nie byłeś taki wcześniej!-
powiedziała i gdy usłyszała trzask drzwi od jego pokoju westchnęła cicho
i skończyła jeść ciasto, swoje i jego. Pozmywała naczynia i poszła do
swojego pokoju. Nie rozumiała jego zachowania, wcześniej nie był taki,
nie sprawiał kłopotów, a teraz? Nie dość, że miał wypadek, kobieta
płakała przez cały dzień gdy dowiedziała się, że on nie żyje, a teraz
pokłóciła się z nim. Nie chciała mu mówić o tym, że nie jest jego
biologiczną matką, nie wie jak chłopak zareaguje, był z nią przez całe
swoje dotychczasowe życie i nie chciała, aby się od nie odwrócił.
Wychowywała go odkąd miał roczek.. Westchnęła cicho. Nie miała na nic
siły, więc zdjęła tylko kapcie i położyła się spać. Miała nadzieję, że
to tylko sen, a gdy się jutro obudzi wszystko będzie tak jak kiedyś..
***
Zayn
wstał rano lekko obolały. Spanie z nogą w gipsie nie jest dość wygodne.
Rozejrzał się po swoim ciemnym pokoju. Ściany były koloru szarego, a
zasłony miał czarne, więc pomieszczenie wyglądała jak jaskinia, której
jedynym oświetleniem było kilka smug słońca przedostającego się przez
szczeliny. Podniósł się i odsłonił rolety. Do jego pokoju wpadło dużo
światła. Pomieszczenie wydało się od razu jaśniejsze. Na swoich ścianach
chciał, aby były graffiti, namalowane przez niego, ale jego mama się
nie zgodziła, więc obecnie szukał własnego lokum. Wtedy na wszystkich
ścianach będą graffiti. Myślał też nad założeniem studia tatuażu, ale
nie wiedział czy to wypali. Lubił konstruować nowe wzory, malować na
kartce papieru. W szafce koło swojego łóżka miał już 3 szkicowniki,
które były zapełnione różnymi rysunkami, teraz był na ukończeniu 4, ale
jakoś ostatnio nie miał natchnienia. Gdy tak stał i patrzył w okno na
ludzi, którzy przechodzili chodnikiem koło jego domu coś w jego głowie
zalśniło. Pokuśtykał do szafki i wyciągnął szkicownik. Otworzył na
stronie gdzie między kartki był wetknięty ołówek. Wziął go do ręki i
zaczął malować. Jego ręka chodziła sama, nie wiedział jeszcze co
powstanie, na razie wyglądało to na plątaninę kresek, ale już po chwili
spod ołówka wydobyły się oczy i zarys ust.
***
Louise
siedziała w swoim domu i czekała na Harryego. Nie chciała się z nikim
widzieć, ale musiała spytać go o kilka rzeczy. Gdy usłyszała lekkie
stukanie do drzwi podniosła głowę, a już po chwili w pokoju stał
zielonooki chłopak.
- Louise, coś się stało? Wyglądasz na zmęczoną, spałaś dzisiaj coś?- spytał, siadając koło niej i złapał ją za policzki.
-
Harry.. Czy.. Czy ty wiedziałeś, że Zayna biologiczni rodzice nie żyją?
Czy ty o wszystkim wiedziałeś?-spytała, łamiącym się głosem.
-
Jak biologiczni? Przecież Trish i.. oł, czyli.. Wytłumacz mi to, bo nie
rozumie, ci obecni jego rodzice to kto?- spytał zdezorientowany.
-
To nie są jego prawdziwi rodzice, Jason mi powiedział, że Zayn został
oddany do domu dziecka gdy miał niespełna roczek, później znów w wieku
10 lat trafił do domu dziecka, a później do więzienia..- powiedziała
cicho i spojrzała na chłopaka.
- Ty nadal go kochasz, prawda?-
spytał cicho. Opuściła wzrok i nie odzywała się.- Wiedziałem, ale wiesz
co? Nie jestem na ciebie zły, cóż, kocham cię, ale widzę, że nie jesteś
ze mną szczęśliwa.. W zasadzie.. Zauważyłem to już dawno, że zamykasz
się w sobie, gdy Zayn jest blisko nabierasz koloru, a gdy ja.. Zawsze
jest wszystko na odwrót jakbym chciał.. Nic nie dzieje się po mojej
myśli, ale wiesz, co?- spytał, unosząc jej twarz za brodę, aby spojrzała
na niego.- Chcę, abyś była szczęśliwa, nie ma znaczenia czy przymnie,
czy przy Maliku, chcę, abyś się uśmiechała, a nie płakała i rzuć
palenie, nie chcę, abyś miała raka i szybciej umarła..- powiedział, a
Louise nie wiedziała co ma powiedzieć. Zachowywał się dość dziwnie..
Hej.
Jak obiecałam tak dodałam. Nie miałam wcześniej czasu, bo czytam już 4
część z serii " Dary Anioła " i muszę wam powiedzieć, że wciągnęło mnie
to już strasznie. Dzisiaj skończyłam, jakąś godzinę temu 3 część,
jeszcze nie zaczęłam 4, ale jestem już na dobrej drodze. Dziękuję
wszystkim za komentarze. Oglądałam ostatnio statystyki i prawie połowa z
wyświetleń na tym blogu pochodzi z innych krajów, najwięcej, bo 190
wyświetleń z USA, a 90 z Wielkiej Brytanii, cóż, czuję się zaskoczona,
że osoby spoza Polski to czytają.. Ale cóż.. Nie będę już was zanudzać,
następny pojawi się.. nie wiem kiedy, na razie wciągnęłam się w
książkę, więc, nie wiem kiedy. Mam nadzieję, że będziecie komentować i
bardzo dziękuję wam za to. Ilość komentarzy do powstania nowego rozdziału jest taka sama jak ostatnio :)
Rozdział 13
Rozejrzała się dookoła. Stała właśnie w szkole i szukała znajomych
twarzy ludzi, którzy chodzą na palarnie. Jest w tym nałogu 3 dni z
czego 2 to weekend, a dzisiaj jest trzeci. Cóż, mogła stanąć przed
szkołą i zapalić, bo jest pełnoletnia, ale wolała nie być na dywaniku u
swoich rodziców. Zauważyła Jacea, znajomego z klasy. On też palił.
Uśmiechnęła się lekko i podeszła do niego.
- idziesz teraz zapalić?- spytała zagradzając mu drogę. Spojrzał na nią.
- Louise, to ty?- spytał, skanując jej sylwetkę. - zmieniłaś się od piątku..- dodał po chwili. Uśmiechnęła się lekko i wzruszyła ramionami.
-to idziesz? - spytała, unosząc brew.
- tak, tylko nie chodzę na tyły szkoły, wolę siąść do swojego samochodu, tam przynajmniej nikt mi nic nie zrobi..- odpowiedział.- idziesz ze mną?- spytał. Pokiwała twierdząco głową i ruszyła wraz z nim. Wsiedli do jego czerwonego subaru.
- wow, fajne auto..jak będę robiła prawko i jak przyjdzie mi kupić samochód, to nie wiem czy nie kupie tego samego, ale inny kolor..- zastanowiła się wyciągając papierosy. Podpaliła końcówkę i zaciągnęła się dymem. Uchyliła lekko okno, aby dym wydostał się na podwórek.
- od kiedy palisz?- spytał Jace.
- od piątku.. tak jakoś nie chciałam być taka spokojna, musiałam coś zmienić..- wzruszyła ramionami.
- mogłaś iść z Zaynem, on pali za szkołą, przecież się znacie..- odpowiedział patrząc na nią.
- ciebie przecież też znam już dwa lata, tylko jak zauważyłeś z nikim nie rozmawiałam i tak jakoś wyszło..- uśmiechnęła się lekko.
- cóż rozumiem cię, każdy mówił, że jesteś kujonem, oprócz mnie, nawet chciałem do ciebie zagadać, ale wiesz jaka jest Carren..- odpowiedział i wyrzucił niedopałka za szybę, a za chwilę zrobiła to też dziewczyna. Wysiedli z samochodu i ruszyli do szkoły.
- masz, Black nie lubi jak śmierdzi fajkami na jej lekcji, a teraz mamy matematykę..- powiedział dając jej gumę miętową do żucia.
- dzięki..- uśmiechnęła się i pogryzła ją.
- za dwie przerwy dopiero idę, jak chcesz iść ze mną to wystarczy podejść..- odezwał się z uśmiechem.
- jasne, nie ma sprawy. Czemu nie palisz z kumplami?- spytała wchodząc po schodach aż na drugie piętro.
- jak mówiłem, w moim samochodzie nikt nie może mi nic zrobić..- wzruszył ramionami i weszli do klasy. Chłopak usiadł koło swojego kumpla, a dziewczyna poszła do swojej ławki.
Zayn już tam siedział z kulami koło ławki. Siadła obok niego nawet nie zwracając na niego uwagi. " nie znała " go i nie chciała go poznać. Zayn wyczuł od niej dym. Był w nałogu już sporo czasu i czuł jak ktoś zapalił przed chwilą. Nawet guma jej nie pomogła. Westchnęła cicho.
***
Zayn był w szoku. Dziewczyna zmieniła wygląd, skróciła włosy, maluje się mocniej, ubiera się zupełnie inaczej, pali może i pije, imprezuje.. zmieniła się i to bardzo, a to tylko dlatego, że Zayn tak cholernie ją zranił. On wiedział, że to co zrobił było nie na miejscu, ale co miał zrobić? Coś do niej niby czuł, ale na pewno to nie była miłość, nie potrafił kochać. Westchnął cicho i przeczesał swoje włosy. Po kilku minutach zabrzmiał dzwonek na przerwę. Wyszedł ze szkoły i ruszył od razu na tyły szkoły, aby zapalić. Musiał się odstresować. Oparł się o ścianę i podpalił papierosa. Rozejrzał się po ludziach i wśród nich zauważył Louise. Paliła. Nie pomylił się. Z grzecznej dziewczynki zmieniła się w tą złą. Westchnął cicho i wyrzucił niedopałka, a po chwili ruszył w stronę wejścia do szkoły. Gdy przechodził koło Loui zeskanował wzrokiem całą jej sylwetkę i poszedł dalej. Wszedł do szkoły i poszedł pod odpowiednią klasę. Wiedział dlaczego się tak zmieniła, ale nie wiedział po co. Z jej oczu można wyczytać, że w ogóle jej to nie rusza, a on? W jego oczach można zobaczyć smutek, ból i tęsknotę. Nie wiedział czy gorsze jest kochać czy stracić Louise. Usiadł do ostatniej ławki gdzie zawsze siedział wraz z Louise. To były piękne czasy gdy zamiast słuchać nauczycieli oni rozmawiali i śmieli się po cichu. Teraz już tego nie będzie już nigdy. Chłopak przegrał życie. Po chwili koło niego usiadła Louise. Zayna nie obchodziła lekcja, tylko dziewczyna. Cały czas patrzył na nią, oglądał każdy jej szczegół, bo kto wie czy z jego powodu nie zmieni też szkoły? Westchnął cicho. Tak zleciał mu cały dzień. Wszedł do mieszkania i zamknął drzwi z hukiem. Odłożył kule na bok i usiadł na kanapie.
Tyle razy chciał do niej zagadać, ale nie potrafił, powiedziała, że nie chce go znać, że ma się do niej nie odzywać, nie chciał być nachalny, więc zastosował się do jej zaleceń i jak widać za dobrze na tym nie wyszedł. Westchnął cicho i przeczesał włosy swoją dłonią. Wyciągnął telefon z kieszeni, odblokowując ekran wszedł w kontakty. Minął numer Louise i wybrał inny. Po kilku sygnałach osoba po drugiej stronie odebrała.
- Siema, z tej strony Zayn, potrzebuję czegoś..- odezwał się, patrząc w okno.
- Malik, długo się nie odzywałeś, co się stało?- spytał.
- McCann, nie dopytuj, po prostu potrzebuję czegoś..- jęknął zmęczony.
- Dobra, tam gdzie zawsze?- spytał McCann.
- Wiesz, jest mały problem.. Mam nagę w gipsie i nie dam rady prowadzić, a poza tym, nie mam samochodu..Chyba, że liczy się ten na złomowisku..- powiedział z lekkim uśmiechem.
- Wow, stary co się stało?- spytał, a w jego głosie Zayn usłyszał nutkę ciekawości.
- Miałem mały wypadek, cóż.. skasowałem samochód i jestem cały poobijany..- wytłumaczył po skrócie.- Więcej dowiesz się, jak przyjedziesz do mnie, tyle co zawsze..- dodał i po chwili na ekranie telefonu wyświetliło się, że połączenie zostało zakończone. Wypuścił ciężko powietrze i oparł głowę o oparcie kanapy. Wiedział, że to co zrobi jak McCann mu to przywiezie, będzie złe, ale nie ma innego wyjścia... znaczy, nie musi, ale chce.. Dawno tego nie robił, więc.. Po kilku minutach usłyszał dzwonek do drzwi.
- Otwarte!- krzyknął na tyle głośno ile pozwalały mu złamane żebra nabrać tchu w płuca. W salonie zjawił się wysoki szatyn. Na sobie miał białą koszulkę i czarne spodnie, a na stopach air maxy.Włosy miał postawione do góry.
- Siema, Boże, jak ty wyglądasz, na pewno to był mały wypadek, bo coś mi się wydaje, że nie..- zaczął gdy zobaczył Zayna.
- Cóż, kilka samochodów zostało skasowanych i jeden nie żyje, tak, ja spowodowałem wypadek, tak jakby.. Zapatrzyłem się i walnąłem w forda.. Mój samochód był jeszcze wtedy cały, tylko przednia blacha była zarysowana i powyginana, ale bmw i audi musiało jeszcze we mnie wjechać i skończyło się, że ja najpierw nie żyłem tak jak mój samochód.. Koleś, który mnie oliwkował, czy huj wie co on robił się wystraszył gdy otworzyłem oczy..- pokręcił głową na boki z kwaśną miną.
- Stary, to było coś, ale.. ty nie żyłeś?! Boże, jak jest po drugiej stronie?- spytał rozbawiony.
- Człowieku, nie wiem... widziałem tylko ciemność, a później otworzyłem oczy.. Krzyknąłem coś i później wszystko zaczęło mnie boleć, więc zwijałem się z bólu, a później ciągłe badania i takie tam..- wyjaśnił. Nie chciał mówić mu o tym, że wtedy krzyknął imię Louise, bo on nic nie wiedział o niej i najlepiej niech tak zostanie.. Nie chciał też wspominać, że wcześniej przed wypadkiem się z nią pokłócił i zranił ją..- A między innymi masz to o co cię prosiłem?- spytał po chwili ciszy.
- Jasne, ale jesteś pewny, że chcesz do tego wrócić?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Jestem tego pewny jak tego, że nazywasz się Jason McCann - odpowiedział, wywracając oczami.
- Ok. Ale jak coś, to ja cię nie znam..- zaśmiał się i podał mu mały woreczek.- 2 gramy, mam nadzieję, że ci wystarczy- odpowiedział i podał mu też małą lufkę.
- Zajarasz ze mną?- uniósł jedna brew, patrząc na kolegę. Skinął lekko głową przytakując i usiadł koło chłopaka. Zayn nabił lufkę i podpalił szerszą końcówkę. Zaciągnął się dymem i lekko się uśmiechnął. Czuł, że ten dzień będzie inny niż pozostałe. Marihuana daje mu ukojenie, sprawia, że na kilka godzin jego myśli odlatują gdzieś daleko, a on żyje chwilą.
- Nienawidzi mnie..- odezwał się gdy spalili po dwie lufki. Jason spojrzał na niego unosząc brew.
- Nie rozumiem o co i o kogo ci chodzi, ale nawijaj..- odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Miałbym dziewczynę, ale wiesz jaki jestem, po prostu zmarnowałem szansę, ale ona mnie kocha, kurde, ja.. ja nie wiem, chyba.. Jestem dupkiem, nie wiem co ja sobie myślę, dziewczyna jest z tych dobrych, ale woli tych złych i rozumiem ją, bo bądźmy szczerzy, ale jestem mega przystojny.. ale, pomijając to.. Jestem dla niej nieodpowiedni, wiesz, że siedziałem w domu dziecka, później w więzieniu, ona na mnie po prostu nie zasługuje, i pewnie wiesz co mam na myśli, bo sam masz dziewczynę.. tylko, że ja.. ja nie potrafię kochać, mam swoją świętą zasadę i jej przestrzegam..- wyjaśnił wszystko, a Jason mu nie przerywał.
- Człowieku, mam w dupie twoje zasady tak jak i ty powinieneś mieć, a szczególnie tą jedną o miłości, człowieku, jesteś mega przygnębiony, gdy tutaj wszedłem widziałem, że coś jest z tobą nie tak, ale nie chciałem ci tego mówić, bo pewnie być dał mi kopa w dupę i wyjebał z chaty, ale słuchaj mnie.. nie wiem jakie są teraz między wami relacje, ale pomyśl sobie.. Jeśli ona cię kocha, a widzę, że ty też coś do niej czujesz, powinieneś jej to powiedzieć, pokazać to jakoś.. Nie powinieneś teraz tutaj siedzieć, no chyba, że z tą dziewczyną, o której teraz rozmawiamy. Powinieneś wziąć się w garść, człowieku ile ty masz lat? 22 czy 2?- spytał. Właśnie jego kolega udzielił mu wywodu na temat miłości. Sam nie wiedział co ma robić. Spojrzał na zegarek. 19. Ciekawe co robi Louise? - Ty mnie w ogóle słuchasz? Słyszałeś co ci powiedziałem? Powinieneś teraz iść do niej i ją przeprosić, powinieneś powiedzieć jej co czujesz!- podniósł lekko głos i objął go ramieniem.- A tak na marginesie.. co do niej czujesz?- spytał.
- Sam nie wiem, gdy ją widzę, coś.. coś mnie rozpierdala od środka, a gdy się z nią na przykład kłócę czy ranię, to.. to czuję się jak gówno..- wyjaśnił, patrząc w okno.
- Człowieku, to nazywa się miłość.. To do niej czujesz, jesteś w niej zakochany..- powiedział Jason.
- Nie będzie mnie chciała słuchać.. Powiedziała, że nie chce mnie znać..- mruknął cicho.
- Zayn, ta dawka powinna cię rozśmieszyć, a nie sprawić, że będziesz płakać..- powiedział zdziwiony gdy zobaczył zły w kącikach jego oczu.
- Ale nie wiem.. Nie wiem czy ona będzie chciała mnie słuchać..- szepnął.
- Dobra.. Bierz kule i lecimy.. - Jason wstał na równe nogi i wziął kluczyki od auta. Zayn wstał i pokuśtykał w stronę samochodu Jasona i siadł na siedzeniu dla pasażera. Podał adres Louise i po kilku minutach byli na miejscu. Jason poszedł razem z nim. Zapukał do drzwi i czekał aż ktoś je otworzy. Po chwili drewniana płyta się otworzyła, a za nim stała Louise we własnej osobie.
- Lo..- nie dokończył iż dziewczyna zamknęła mu drzwi przed nosem.- Louise, pozwól mi coś wyjaśnić..- zapukał do drzwi.
- Louise.. Tu Jason, kumpel Zayna, który odbył z nim poważną rozmowę i kazał mu tu przyjść, proszę wpuść nas tylko na 5 minut..- odezwał się szatyn widząc, że Zayn sobie nie radzi. Nie usłyszeli odpowiedzi.- Louise, proszę.. Musisz go wysłuchać i po części mnie..- dodał po chwili.
- Nie wiem czy chcę, mówcie co macie powiedzieć i odejdźcie..- powiedziała przez zamknięte drzwi.
- Louise.. wpuść nas, nie będę się darł na całą ulicę, tylko pięć minut..- odezwał się Zayn. Po chwili drzwi się otworzyły i Zayn wraz z Jasonem weszli do środka. - Są twoi rodzice?- spytał. Pokiwała przecząco głową i udała się do salonu. Pewnie jak zawsze wyjechali w delegację.
- Więc, droga Louise, ten o to człowiek chcę ci coś powiedzieć.. Wiem, że nie powinienem się wtrącać, ale wiem na czym sprawa stoi, a teraz Zayn przejmuję głos..- wyjaśnił Jason, a Zayn podrapał się po karku.
- Louise, wiem, że to co powiedziałem.. To cię mocno zraniło i to wiem.. Ale.. MIAŁEM zasadę, którą przestrzegałem, aż przyszedł Jason..- wyjaśnił, akcentując słowo " miałem ".
- Mów o co ci chodzi, bo zaraz skończy się twój czas wizyty..- odpowiedziała cicho. Westchnął cicho i siadł na kanapie obok niej. Odłożył kule i spojrzał na nią, biorąc jej ręce w swoje.
- Louise.. Ja..
No i witam.. Wiem, skończyłam w takim miejscu, że pożal się Panie Boże, ale to najważniejsze zostawię na następny rozdział. XD Zostawię was w niepewności co takiego Zayn powiedział do Louise. Jestem z wyprzedzeniem kilka rozdziałów, więc.. Jeśli tylko będzie pod tym 4 komentarze, 14 jest wasza XD
Cieszę się, że pod 12 pojawiły się takie miłe komentarze.. Kocham was!! XD Zobaczcie jak wygląda blog. Jak wam podoba się nagłówek, cóż, nie mam zbytniego talentu, ale nagłówek sama robiłam XD Mam nadzieję, że się wam podoba. Do napisania!! <33
+ do zakładki Bohaterowie został dodany Jason McCann XD
- idziesz teraz zapalić?- spytała zagradzając mu drogę. Spojrzał na nią.
- Louise, to ty?- spytał, skanując jej sylwetkę. - zmieniłaś się od piątku..- dodał po chwili. Uśmiechnęła się lekko i wzruszyła ramionami.
-to idziesz? - spytała, unosząc brew.
- tak, tylko nie chodzę na tyły szkoły, wolę siąść do swojego samochodu, tam przynajmniej nikt mi nic nie zrobi..- odpowiedział.- idziesz ze mną?- spytał. Pokiwała twierdząco głową i ruszyła wraz z nim. Wsiedli do jego czerwonego subaru.
- wow, fajne auto..jak będę robiła prawko i jak przyjdzie mi kupić samochód, to nie wiem czy nie kupie tego samego, ale inny kolor..- zastanowiła się wyciągając papierosy. Podpaliła końcówkę i zaciągnęła się dymem. Uchyliła lekko okno, aby dym wydostał się na podwórek.
- od kiedy palisz?- spytał Jace.
- od piątku.. tak jakoś nie chciałam być taka spokojna, musiałam coś zmienić..- wzruszyła ramionami.
- mogłaś iść z Zaynem, on pali za szkołą, przecież się znacie..- odpowiedział patrząc na nią.
- ciebie przecież też znam już dwa lata, tylko jak zauważyłeś z nikim nie rozmawiałam i tak jakoś wyszło..- uśmiechnęła się lekko.
- cóż rozumiem cię, każdy mówił, że jesteś kujonem, oprócz mnie, nawet chciałem do ciebie zagadać, ale wiesz jaka jest Carren..- odpowiedział i wyrzucił niedopałka za szybę, a za chwilę zrobiła to też dziewczyna. Wysiedli z samochodu i ruszyli do szkoły.
- masz, Black nie lubi jak śmierdzi fajkami na jej lekcji, a teraz mamy matematykę..- powiedział dając jej gumę miętową do żucia.
- dzięki..- uśmiechnęła się i pogryzła ją.
- za dwie przerwy dopiero idę, jak chcesz iść ze mną to wystarczy podejść..- odezwał się z uśmiechem.
- jasne, nie ma sprawy. Czemu nie palisz z kumplami?- spytała wchodząc po schodach aż na drugie piętro.
- jak mówiłem, w moim samochodzie nikt nie może mi nic zrobić..- wzruszył ramionami i weszli do klasy. Chłopak usiadł koło swojego kumpla, a dziewczyna poszła do swojej ławki.
Zayn już tam siedział z kulami koło ławki. Siadła obok niego nawet nie zwracając na niego uwagi. " nie znała " go i nie chciała go poznać. Zayn wyczuł od niej dym. Był w nałogu już sporo czasu i czuł jak ktoś zapalił przed chwilą. Nawet guma jej nie pomogła. Westchnęła cicho.
***
Zayn był w szoku. Dziewczyna zmieniła wygląd, skróciła włosy, maluje się mocniej, ubiera się zupełnie inaczej, pali może i pije, imprezuje.. zmieniła się i to bardzo, a to tylko dlatego, że Zayn tak cholernie ją zranił. On wiedział, że to co zrobił było nie na miejscu, ale co miał zrobić? Coś do niej niby czuł, ale na pewno to nie była miłość, nie potrafił kochać. Westchnął cicho i przeczesał swoje włosy. Po kilku minutach zabrzmiał dzwonek na przerwę. Wyszedł ze szkoły i ruszył od razu na tyły szkoły, aby zapalić. Musiał się odstresować. Oparł się o ścianę i podpalił papierosa. Rozejrzał się po ludziach i wśród nich zauważył Louise. Paliła. Nie pomylił się. Z grzecznej dziewczynki zmieniła się w tą złą. Westchnął cicho i wyrzucił niedopałka, a po chwili ruszył w stronę wejścia do szkoły. Gdy przechodził koło Loui zeskanował wzrokiem całą jej sylwetkę i poszedł dalej. Wszedł do szkoły i poszedł pod odpowiednią klasę. Wiedział dlaczego się tak zmieniła, ale nie wiedział po co. Z jej oczu można wyczytać, że w ogóle jej to nie rusza, a on? W jego oczach można zobaczyć smutek, ból i tęsknotę. Nie wiedział czy gorsze jest kochać czy stracić Louise. Usiadł do ostatniej ławki gdzie zawsze siedział wraz z Louise. To były piękne czasy gdy zamiast słuchać nauczycieli oni rozmawiali i śmieli się po cichu. Teraz już tego nie będzie już nigdy. Chłopak przegrał życie. Po chwili koło niego usiadła Louise. Zayna nie obchodziła lekcja, tylko dziewczyna. Cały czas patrzył na nią, oglądał każdy jej szczegół, bo kto wie czy z jego powodu nie zmieni też szkoły? Westchnął cicho. Tak zleciał mu cały dzień. Wszedł do mieszkania i zamknął drzwi z hukiem. Odłożył kule na bok i usiadł na kanapie.
Tyle razy chciał do niej zagadać, ale nie potrafił, powiedziała, że nie chce go znać, że ma się do niej nie odzywać, nie chciał być nachalny, więc zastosował się do jej zaleceń i jak widać za dobrze na tym nie wyszedł. Westchnął cicho i przeczesał włosy swoją dłonią. Wyciągnął telefon z kieszeni, odblokowując ekran wszedł w kontakty. Minął numer Louise i wybrał inny. Po kilku sygnałach osoba po drugiej stronie odebrała.
- Siema, z tej strony Zayn, potrzebuję czegoś..- odezwał się, patrząc w okno.
- Malik, długo się nie odzywałeś, co się stało?- spytał.
- McCann, nie dopytuj, po prostu potrzebuję czegoś..- jęknął zmęczony.
- Dobra, tam gdzie zawsze?- spytał McCann.
- Wiesz, jest mały problem.. Mam nagę w gipsie i nie dam rady prowadzić, a poza tym, nie mam samochodu..Chyba, że liczy się ten na złomowisku..- powiedział z lekkim uśmiechem.
- Wow, stary co się stało?- spytał, a w jego głosie Zayn usłyszał nutkę ciekawości.
- Miałem mały wypadek, cóż.. skasowałem samochód i jestem cały poobijany..- wytłumaczył po skrócie.- Więcej dowiesz się, jak przyjedziesz do mnie, tyle co zawsze..- dodał i po chwili na ekranie telefonu wyświetliło się, że połączenie zostało zakończone. Wypuścił ciężko powietrze i oparł głowę o oparcie kanapy. Wiedział, że to co zrobi jak McCann mu to przywiezie, będzie złe, ale nie ma innego wyjścia... znaczy, nie musi, ale chce.. Dawno tego nie robił, więc.. Po kilku minutach usłyszał dzwonek do drzwi.
- Otwarte!- krzyknął na tyle głośno ile pozwalały mu złamane żebra nabrać tchu w płuca. W salonie zjawił się wysoki szatyn. Na sobie miał białą koszulkę i czarne spodnie, a na stopach air maxy.Włosy miał postawione do góry.
- Siema, Boże, jak ty wyglądasz, na pewno to był mały wypadek, bo coś mi się wydaje, że nie..- zaczął gdy zobaczył Zayna.
- Cóż, kilka samochodów zostało skasowanych i jeden nie żyje, tak, ja spowodowałem wypadek, tak jakby.. Zapatrzyłem się i walnąłem w forda.. Mój samochód był jeszcze wtedy cały, tylko przednia blacha była zarysowana i powyginana, ale bmw i audi musiało jeszcze we mnie wjechać i skończyło się, że ja najpierw nie żyłem tak jak mój samochód.. Koleś, który mnie oliwkował, czy huj wie co on robił się wystraszył gdy otworzyłem oczy..- pokręcił głową na boki z kwaśną miną.
- Stary, to było coś, ale.. ty nie żyłeś?! Boże, jak jest po drugiej stronie?- spytał rozbawiony.
- Człowieku, nie wiem... widziałem tylko ciemność, a później otworzyłem oczy.. Krzyknąłem coś i później wszystko zaczęło mnie boleć, więc zwijałem się z bólu, a później ciągłe badania i takie tam..- wyjaśnił. Nie chciał mówić mu o tym, że wtedy krzyknął imię Louise, bo on nic nie wiedział o niej i najlepiej niech tak zostanie.. Nie chciał też wspominać, że wcześniej przed wypadkiem się z nią pokłócił i zranił ją..- A między innymi masz to o co cię prosiłem?- spytał po chwili ciszy.
- Jasne, ale jesteś pewny, że chcesz do tego wrócić?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Jestem tego pewny jak tego, że nazywasz się Jason McCann - odpowiedział, wywracając oczami.
- Ok. Ale jak coś, to ja cię nie znam..- zaśmiał się i podał mu mały woreczek.- 2 gramy, mam nadzieję, że ci wystarczy- odpowiedział i podał mu też małą lufkę.
- Zajarasz ze mną?- uniósł jedna brew, patrząc na kolegę. Skinął lekko głową przytakując i usiadł koło chłopaka. Zayn nabił lufkę i podpalił szerszą końcówkę. Zaciągnął się dymem i lekko się uśmiechnął. Czuł, że ten dzień będzie inny niż pozostałe. Marihuana daje mu ukojenie, sprawia, że na kilka godzin jego myśli odlatują gdzieś daleko, a on żyje chwilą.
- Nienawidzi mnie..- odezwał się gdy spalili po dwie lufki. Jason spojrzał na niego unosząc brew.
- Nie rozumiem o co i o kogo ci chodzi, ale nawijaj..- odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Miałbym dziewczynę, ale wiesz jaki jestem, po prostu zmarnowałem szansę, ale ona mnie kocha, kurde, ja.. ja nie wiem, chyba.. Jestem dupkiem, nie wiem co ja sobie myślę, dziewczyna jest z tych dobrych, ale woli tych złych i rozumiem ją, bo bądźmy szczerzy, ale jestem mega przystojny.. ale, pomijając to.. Jestem dla niej nieodpowiedni, wiesz, że siedziałem w domu dziecka, później w więzieniu, ona na mnie po prostu nie zasługuje, i pewnie wiesz co mam na myśli, bo sam masz dziewczynę.. tylko, że ja.. ja nie potrafię kochać, mam swoją świętą zasadę i jej przestrzegam..- wyjaśnił wszystko, a Jason mu nie przerywał.
- Człowieku, mam w dupie twoje zasady tak jak i ty powinieneś mieć, a szczególnie tą jedną o miłości, człowieku, jesteś mega przygnębiony, gdy tutaj wszedłem widziałem, że coś jest z tobą nie tak, ale nie chciałem ci tego mówić, bo pewnie być dał mi kopa w dupę i wyjebał z chaty, ale słuchaj mnie.. nie wiem jakie są teraz między wami relacje, ale pomyśl sobie.. Jeśli ona cię kocha, a widzę, że ty też coś do niej czujesz, powinieneś jej to powiedzieć, pokazać to jakoś.. Nie powinieneś teraz tutaj siedzieć, no chyba, że z tą dziewczyną, o której teraz rozmawiamy. Powinieneś wziąć się w garść, człowieku ile ty masz lat? 22 czy 2?- spytał. Właśnie jego kolega udzielił mu wywodu na temat miłości. Sam nie wiedział co ma robić. Spojrzał na zegarek. 19. Ciekawe co robi Louise? - Ty mnie w ogóle słuchasz? Słyszałeś co ci powiedziałem? Powinieneś teraz iść do niej i ją przeprosić, powinieneś powiedzieć jej co czujesz!- podniósł lekko głos i objął go ramieniem.- A tak na marginesie.. co do niej czujesz?- spytał.
- Sam nie wiem, gdy ją widzę, coś.. coś mnie rozpierdala od środka, a gdy się z nią na przykład kłócę czy ranię, to.. to czuję się jak gówno..- wyjaśnił, patrząc w okno.
- Człowieku, to nazywa się miłość.. To do niej czujesz, jesteś w niej zakochany..- powiedział Jason.
- Nie będzie mnie chciała słuchać.. Powiedziała, że nie chce mnie znać..- mruknął cicho.
- Zayn, ta dawka powinna cię rozśmieszyć, a nie sprawić, że będziesz płakać..- powiedział zdziwiony gdy zobaczył zły w kącikach jego oczu.
- Ale nie wiem.. Nie wiem czy ona będzie chciała mnie słuchać..- szepnął.
- Dobra.. Bierz kule i lecimy.. - Jason wstał na równe nogi i wziął kluczyki od auta. Zayn wstał i pokuśtykał w stronę samochodu Jasona i siadł na siedzeniu dla pasażera. Podał adres Louise i po kilku minutach byli na miejscu. Jason poszedł razem z nim. Zapukał do drzwi i czekał aż ktoś je otworzy. Po chwili drewniana płyta się otworzyła, a za nim stała Louise we własnej osobie.
- Lo..- nie dokończył iż dziewczyna zamknęła mu drzwi przed nosem.- Louise, pozwól mi coś wyjaśnić..- zapukał do drzwi.
- Louise.. Tu Jason, kumpel Zayna, który odbył z nim poważną rozmowę i kazał mu tu przyjść, proszę wpuść nas tylko na 5 minut..- odezwał się szatyn widząc, że Zayn sobie nie radzi. Nie usłyszeli odpowiedzi.- Louise, proszę.. Musisz go wysłuchać i po części mnie..- dodał po chwili.
- Nie wiem czy chcę, mówcie co macie powiedzieć i odejdźcie..- powiedziała przez zamknięte drzwi.
- Louise.. wpuść nas, nie będę się darł na całą ulicę, tylko pięć minut..- odezwał się Zayn. Po chwili drzwi się otworzyły i Zayn wraz z Jasonem weszli do środka. - Są twoi rodzice?- spytał. Pokiwała przecząco głową i udała się do salonu. Pewnie jak zawsze wyjechali w delegację.
- Więc, droga Louise, ten o to człowiek chcę ci coś powiedzieć.. Wiem, że nie powinienem się wtrącać, ale wiem na czym sprawa stoi, a teraz Zayn przejmuję głos..- wyjaśnił Jason, a Zayn podrapał się po karku.
- Louise, wiem, że to co powiedziałem.. To cię mocno zraniło i to wiem.. Ale.. MIAŁEM zasadę, którą przestrzegałem, aż przyszedł Jason..- wyjaśnił, akcentując słowo " miałem ".
- Mów o co ci chodzi, bo zaraz skończy się twój czas wizyty..- odpowiedziała cicho. Westchnął cicho i siadł na kanapie obok niej. Odłożył kule i spojrzał na nią, biorąc jej ręce w swoje.
- Louise.. Ja..
No i witam.. Wiem, skończyłam w takim miejscu, że pożal się Panie Boże, ale to najważniejsze zostawię na następny rozdział. XD Zostawię was w niepewności co takiego Zayn powiedział do Louise. Jestem z wyprzedzeniem kilka rozdziałów, więc.. Jeśli tylko będzie pod tym 4 komentarze, 14 jest wasza XD
Cieszę się, że pod 12 pojawiły się takie miłe komentarze.. Kocham was!! XD Zobaczcie jak wygląda blog. Jak wam podoba się nagłówek, cóż, nie mam zbytniego talentu, ale nagłówek sama robiłam XD Mam nadzieję, że się wam podoba. Do napisania!! <33
+ do zakładki Bohaterowie został dodany Jason McCann XD
Informacja.
Hej! Wiem, że pewnie chcieli byście, aby to był nowy rozdział i tak dalej. Niestety to nie on. Siedzę po raz pierwszy przy komputerze na bloggerze od praktycznie.. odkąd założyłam tego bloga. No, więc.. ten nagłówek mi nie pasował ( nie obraź się Lydia ) i postanowiłam go zmienić. Nagłówek jest już zrobiony i czeka na dodanie, ale! No właśnie, zawsze musi być to " ale ".. Więc, dodawałam i tak dalej, ale muszę pobawić się jeszcze w CSS, bo mi coś nie pasuje.. No i jak wejdziecie zauważycie, że na blogu nagłówek przewija się jak schodzicie w dół, tak wiem, zjebałam to, ale jutro wszystko na prawię, siądę wcześniej i wszystko na prawię, ale teraz już muszę iść, kąpać się i odrobić w końcu lekcje, choć nie było mnie dzisiaj w szkole, ale csiiii.. XD więc, do jutra będzie taki zjebany blog XD A co do rozdziału to jeszcze 2 komentarze pod 12 i będzie 13 XD Do napisania!!! :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)