Koniec?

Hm.. Wiecie co? W związku z tym iż zespół One Direction NIESTETY! się rozpadł, chyba nie ma sensu dalej tego opowiadania pisać. Nie wiem jak wy, ale ja już kompletnie nie mam weny. Musiałam usunąć późniejsze rozdziały, bo zmieniłam coś w 15 i musiałam wszystko od początku pisać, ale to już nie ważne. Ważne jest to, że już chyba koniec z tym. Nie wiem co jeszcze zrobię. Dodałam już rozdział 16, nieskończony. Mam nadzieję, że się wam podoba. Nie było 4 komentarzy pod 15, ale wiem jak się czujecie po tym jak zespół się rozleciał, sama nie miałam siły grać w piątek na meczu, z myślą, że ich już nie ma. Nic nie idzie mi dobrze, dlatego, że wiem, że już ich nie ma. To dla mnie jak i pewnie dla reszty jest trudne. Zawsze jak miałam jakieś problemy, nie chciałam żyć, powtarzałam sobie, że może kiedyś zobaczę One Direction, więc muszę żyć, a  tu taka niespodzianka ( NIESTETY IM NIE WYSZŁA! ) Myślę, a raczej wiem, że to już koniec. Dziękuję, że byliście ze mną przez te 16 rozdziałów. Mam nadzieję, że życie się wam jakoś ułoży. Życzę każdemu z was miłych i wesołych świąt i smacznego jajka. Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć, za każdym razem jak słyszę One Direction, lub słowa z tym związane, po prostu płacze. Teraz siedzę i płaczę, bo wiem, że oni już nie wrócą. Odeszli ode mnie, od nas. Tak mocno ich kochałam. Oddałabym życie za każdego z nich. Gdzieś w głębi nadal i zawsze będę ich kochać, bo ta piątka zwariowanych chłopaków obróciła mój świat do góry nogami. Już nikt nie da rady zrobić tego samego co oni. Wiem, jestem straszna, pisząc o tym, ale po prostu już nie mogę. To siedzi we mnie w środku i nie chce wyjść. Chcę się komuś wypłakać w ramię, ale nie mam aż tak bliskiej osoby. Chciałabym, aby znów istniało One Direction na zawsze. Teraz idę pod kołdrę i już nie wstaje, będę płakać najbliższy tydzień jak i nie rok. Jeszcze raz smacznego jajka i dobranoc. Kocham was.

Rozdział 16.

Zayn, Louise i Trisha stali w kuchni. Zayn był bliski płaczu, a kobieta już płakała. Po jej policzkach spływała łza za łzą i nie zapowiadało się, aby przestały. Zayn nie rozumiał tego, że Trish nie jest jego biologiczną matką. Wychowywała go całe jego życie, a tu się okazuje, że była inna kobieta, która teraz już nie żyje, a Zayn nie znał jej wcześniej.
- Mamo, a właściwie.. już nie wiem jak mam na ciebie mówić! Moja prawdziwa mama nie żyje, a ja nawet o tym nie wiedziałem. Dowiaduję się przypadkiem, bo zszedłem na dół po coś do picia!- powiedział podnosząc lekko głos. Spojrzał na Louise.- Nawet nie wiem po czyjej jesteś stronie..- dodał już ciszej.
- Nie jestem po żadnej stronie. To sprawa między wami.- odpowiedziała i założyła płaszcz.
- Gdzie idziesz?- spytał, patrząc na nią.
- Do domu, musicie sobie kilka spraw wyjaśnić, a ja jestem tu niepotrzebna..- powiedziała i zapięła guziki.
- Nigdzie nie idziesz, może to nie twoja sprawa, ale tam jest ciemno i jest późno, zostaniesz dzisiaj na noc tutaj, nie chcę, aby coś ci się dzisiaj stało..- odpowiedział, podchodząc do stołu.
- Nie zostaję, nic mi nie będzie, dam sobie rady, nie pierwszy i nie ostatni raz będę szła ciemnością i tak późno..- powiedziała, ale w głębi duszy modliła się, aby nic złego jej się nie stało w drodze powrotnej do domu.
- Nie ma nawet takiej mowy, dziecko zostań..- podeszła bliżej dziewczyny i nachyliła się do jej ucha.- Zayn będzie cię dzisiaj potrzebował, proszę, zostań dla mnie..- szepnęła i spojrzała na nią. Dziewczyna zastanowiła się na chwilę.
- Dobrze, zostanę, ale tylko i wyłącznie dla pani..- odpowiedziała po chwili ciszy i zdjęła płaszcz.
- Więc? Dostanę jakieś wyjaśnienia? - spytał patrząc na starszą kobietę. Opowiedziała mu prawie to samo co Louise. Chłopak siedział cicho przez jakąś chwilę.
- Czyli mój ojciec szwęda się gdzieś po świecie i mam siostrę. Tą prawdziwą siostrę. Gdzie ona jest? - spytał. Trisha spojrzała na Lou, a później na Zayna.
- Pamiętasz tę dziewczynę, która przychodzi do nas w ostatnią niedzielę każdego miesiąca?- spytała, a Zayn spojrzał na nią unosząc jedną brew. Kiwnął ledwo zauważalnie głową.- To jest Isabelle, twoja siostra. Myślałam, że ją poznasz, jesteście do siebie tacy podobni..- powiedziała przez łzy.
- Czyli mam rozumieć, że ta dziewczyna, która tam była, która przyjdzie jutro do nas na obiad to moja siostra?!- spytał.- Nie, to jest  jakieś wariactwo! Czemu mi od razu nie powiedziałaś?! Przez cały czas myślałem, że to jakaś córka twoich znajomych, z którą chcecie mnie zswatać, ale tego w ogóle się nie spodziewałem! - powiedział, uderzając ręką w stół.
- Zayn, proszę cie, uspokuj się..- zaszlochała kobieta.
- Nie uspokoję się! Oszukiwałaś mnie przez jebane 22 lata!- krzyknął.
- Zayn! Oszalałeś czy co?! Ta kobieta wychowała cie przez całe twoje życie. Inni byli by jej wdzięczni,  że w ogóle się nimi zajęła. A ty szczególnie powinieneś jej dziękować za to, że przygarnęła cię z powrotem pod dach gdy wyszedłeś z więzienia. Nie jesteś jej prawdziwym synem, a okazała ci miłości więcej niż normalna matka swojemu prawdziwemu dziecku!- wtraciła się Louise podniesionym głosem. Zayn spojrzał na nią. Już myślała, że ją też sponiewiera, ale okazało się zupełnie inaczej. Wziął kilka głębokich oddechów i rozluźnił dłoń.
- Już nie wiem, co mam robić! Ze wszystkich  stron atakują mnie jakbym był jakimś pierdolonym mordercą. Nie prosiłem się na takie życie!- krzyknął i biorąc kule wyszedł z kuchni i poszedł do swojego pokoju. Dziewczyny stały w pomieszczeniu i patrzyły po sobie.
- Na prawdę w każdą ostatnią niedzielę miesiąca przychodzi Isabelle?- spytała Snuff dla upewnienia. Kobieta pokiwała głową.
- Jest z nim bardzo źle. Nigdy przy mnie nie przeklinał, nawet gdy był wkurzony, to do niego nie podobne..- odezwała się po chwili.- Usiadź,  zrobię herbaty..- dodała i podeszła do wyspy kuchennej. Zalała dwa kubki gorącą wodą i podała jeden brunetce.
- Ja też go nie poznaję.. Dzisiaj zachowywał się inaczej. Coś.. myślę, że to co usłyszał było i jest dla niego bardzo ciężkie, trudne do zrozumienia, bo nie każdy  człowiek tak ma na codzień..- powiedziała, słodząc herbatę.- Był dość porywaczy, myślę, że nie tylko to go zdenerwowało, było coś jeszcze i ja postaram się dowiedzieć, co to było..- dodała i zamieszała łyżeczką w herbacie.
- Dziękuję ci za to, że przyszłaś dzisiaj tutaj, to na prawdę wielkie z twojej strony..- powiedziała Trish, kładąc rękę na jej dłoni.
- To nic wielkiego, byłam jego przyjaciółką, wiem więcej o nim niż jego najlepszy kumpel..- szepnęła wpatrzona w wodę w szklance.
- Ale dziękuję..- uśmiechneła się, a w okół jej oczu pojawiły się małe zmarszczki. Louise odwzajemniła lekko uśmiech i upiła łyk z filiżanki. Spojrzała na kobietę.
- Pójdę teraz do niego za nim pójdzie spać..- oznajmiła i wstała od stołu. Wzięła herbatę ze sobą, ale zrobiła jeszcze jedną dla chłopaka. Ruszyła po woli po schodach uważając, aby nie rozlać. Otworzyła drzwi łokciem i weszła do środka. Spojrzała na łóżko gdzie powinien leżeć Zayn, ale go tam nie było. Spojrzała na drzwi od balkonu. Spodziewała się, że będą otwarte i tak było. Ruszyła w ich stronę. Wyszła na zewnątrz i stanęła koło niego. Akurat wyrzucał niedopałka gdy podała mu herbatę, którą przyniosła dla niego. Spojrzał najpierw na szklankę, a później na dziewczynę.
- Nie bój się, nie jest zatruta..- uśmiechnęła się lekko, ale nie otrzymała tego samego od niego. Ale kto się nie stara ten nic nie zyskuje. Wziął od niej szklankę i oparł się o barierkę.
- Po co tu przyszłaś? Bo na pewno nie, aby dac mi tylko herbatę..- odezwał się po kilku minutach ciszy.
- Prawda, nie tylko po to tu przyszłam..- przyznała. Prychnął cicho.
- Skąd ja to wiedziałem..- szepnął.- Matka cię przysłała?- spytał ironicznym tonem.
-Nie, przyszłam z własnej woli..- odpowiedziała, odwracając się w jego stronę.
- Jasne.. Przecież mnie nienawidzisz, więc czemu ja cię tu widzę? - spytał.
- Mnie tu tak na prawdę nie ma. To wytwór twojej wyobraźni,  co znaczy,  że chciałbyś,  abym tu była..- uśmiechnęła się ironicznie. Spojrzał na nią z lekko otwartymi ustami.
- Cóż, może i tak było, jest.. Ale..- zaczął, ale nie skończył. Louise nie wiedziała czy to przez to, że nie wiedział co posiedzeć, czy po prostu nie chciał dokończyć swojej myśli.
- Więc, jak już tu jestem, to mógłbyś mi powiedzieć, co tak na prawdę myślisz o tym wszystkim..- zaproponowała i czekała na jego reakcje. Patrzył prosto na drzewo przed jego domem.
- A co ja mam myśleć?! Oszukała mnie. Proste. - odpowiedział, wzruszając ramionami. Westchnęła cicho.
- To wcale nie pomaga..- szepnęła i napiła się herbaty.
- Ha! A co ma mi niby pomóc?! Nie ma takiego człowieka, najlepiej by było iść do klubu czy, cokolwiek, ale nie bo mam nogę w gipsie! - powiedział ironicznie.
- To jest już twój problem..- powiedziała i siadła na jednym z leżaków, które stały koło ściany.- Nie rozumiem cię trochę.. Powinieneś całować swoją mamę po nogach, za to co zrobiła..- powiedziała cicho.
- Moja mama przecież nie żyje..
- Przecież wiesz o kogo mi chodzi..- spojrzała na niego.
Odwrócił się w jej stronę i usiadł koło niej.
- A nie robię tego cały czas? To było dla mnie nowe, musiałem jakoś zareagować, to nie było specjalnie, po prostu tak wyszło, wszystki gniew jaki trzymałem w sobie od jakiegoś czasu.. Połowę z niego już uszło, teraz muszę się postarać, aby opuściła mnie druga połowa..- westchnął cicho i napił się herbaty.
- A w jaki sposób chcesz się tego pozbyć? - spytała, patrząc na niego. Spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się lekko. Położył rękę na jej karku, aby przypadkiem nie odchyliła głowy. Przesunął się do niej bliżej.
- Będę cię całował, aż do utraty przytomności..- szepnął. Dziewczyna patrzyła na jego usta i w oczy na zmianę. Po chwili poczuła coś ciepłego na swoich spodniach.
- Ał!- syknęła i odepchnęła go od siebie. Gorąca herbata już zdążyła popażyć jej nogę.
- O Boże, nic ci nie jest? Chodź, trzeba to przemyć zimną wodą..- powiedział i wziął ją na ręce,  ale po chwili ją puścił.- Jebane kule..- warknął.
- Spokojnie, pójdę sama..- powiedziała i ruszyła w stronę jego łazienki. Weszła do środka i zdjęła spodnie. Posadził ją na wannie i wziął słuchawkę prysznicową. Odkręcił zimną wodę i zaczął polwać jej nogę.
- Zimna..- jęknęła cicho.
- Taka ma być.. - po kilku minutach przestał moczyć jej nogę. Przetarł ją ręcznikiem.
- Mam nadzieję, że nic ci nie będzie..- Powiedział cicho. Pokiwała głową potakując.- Dam ci jakieś dresy, a te spodnie wrzucę do prania..- uśmiechnął się blado i poszedł do swojego pokoju. Po chwili wrócił z siwymi dresami. Podał jej i odwrócił się do niej tyłem. Ubrała  je szybko i spojrzała na niego.
- Już..- szepnęła i zauważyła, że on patrzy się w lusterko,  a gdy ona tam spojrzała zobaczyła siebie.- Serio Malik?!- warknęła, zaciskając ręce w pięści. Uśmiechnął się tym swoim  zadziornym uśmiechem.- Jesteś po prostu nienormalny!- powiedziała i wyszła z łazienki. Usiadła na jego łóżku.
- Hej, to nie moja wina, że akurat tam te lustro wisiało..- wyszedł zaraz za nią roześmiany.
- Jesteś idiotą do kwadratu..- pokręciła głową na boki. Położył się koło niej.
- Może,  ale.. A może i nie..- westchnął cicho.
- Ale co?- spytała. Spojrzała na niego.
- Nic, chciałem powiedzieć, że za to mnie przynajmniej lubisz, ale chyba tak nie jest.. Chyba, że się mylę..- powiedział, patrząc na nią.  
- Wiesz, to zależy.. Jeśli spojrzy się z innej strony, to może i cię lubię, ale gdyby spojrzeć z tej złej strony to cię nienawidzę..- odpowiedziała, patrząc na swoje ręce, na których po chwili pojawiły się chłopaka dłonie.
- Czemu mnie nienawidzisz? Wiem, że to,  co powiedziałem kilka dni temu, było nie na miejscu, ale po prostu nie wiedziałem jak się zachować..- powiedział cicho.
- Co cie jeszcze wkurzyło, że zacząłeś przeklinać przy mamie? Sama mi powiedziała, że coś na pewno jeszcze było..- zmieniła temat. Westchnął cicho i odsunął się od niej.
- Jest już późno, chodźmy spać..- powiedział i odwrócił się do niej plecami.
- Zayn nie ma mowy! Lepiej odwróć się przodem do mnie, bo będzie z tobą kiepsko..- ostrzegła spokojnie. Nie posłuchał. Zaczęła wkładać mu palce między żebra. Zaczął się wyginać pod różnymi kątami. Zaśmiała się i odchyliła  od niego.
- Dobra, wygrałaś,  ale weź już przestań, dobra? - zaśmiał  się i usiadł na łóżku, podpierając się na łokciu. Spojrzał na nią.
- Jesteś dzisiaj coś za bardzo spięty. Zrobię ci masaż, a ty opowiesz mi co cię jeszcze tak mocno wkurzyło. Dawaj, ściągnij koszulkę i odwróć się na brzuch..- powiedziała, a już po chwili siedziała na jego tyłku okrakiem i zaczęła go masować.
- O Boże, jak zajebiście..- mruknął w pościel. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Dobra, a teraz opowiadaj..- przypomniała i poczuła jak jego mięśnie pod jej palcami napinają się.- Odpręż się..- szepnęła.
- Wkurzyło mnie to, że jebany Styles powiedział, że mam wyścig za dwa dni, a druga sprawa dotyczy tej samej osoby..- westchnął cicho.- Zabrał mi miejsce w wyścigach, moją dziewczynę, zaraz ukradnie mi pewnie życie..- dodał. Louise nie odzywała się przez kilka sekund, tylko masowała jego plecy.
- O jaką dziewczynę ci chodzi? - spytała. Prychnął pod nosem.
- W zasadzie to zabrał mi dwie dziewczyny. Kiedyś gdy zaczynałem karierę w wyścigach on wziął mnie pod opiekę, bo zauważył we mnie wielki talent. Zawsze dąrzyłem do swojego celu, nigdy się nie poddawałem. No i się zaczęło. Zaczęliśmy trenować. Wtedy był na pierwszym miejscu we wszystkich rankingach. Wyścigi nie tylko odbywają się w naszym mieście. Odbywają się na całym świecie i muszę powiedzieć, że on był wszędzie! Za kasę wygraną w wyścigu miał na bilet, aby polecieć do innego kraju, nawet na inny kontynent! Na początku nawet go lubiłem, cieszyłem się, że mistrz świata zauważył mnie, że chce mnie trenować. Zacząłem spotykać się z pewną dziewczyną. Była dla mnie wszystkim. Cóż okazało się, że za jakiś miesiąc była już Harryego. Wtedy go znienawidziłem. Zacząłem robić wszystko, aby przegrał na wyścigach. Udało mi się. Zaczął spadać w rankingach na mniejsze miejsca, ale i tak utrzymał się w tych najlepszych. Zacząłem się z nim ścigać. Niestety był jeszcze lepszy ode mnie. Po tym wszystkim ustaliłem sobie kilka nowych zasad. Jedną jest to, że nie mogę kochać, ani być kochanym. Ale, cóż.. Trochę trudno mi przychodziło, aby jakaś dziewczyna się we mnie nie zakochała. Spójrz na siebie. Starałem się odpychać wszystkie z dala od siebie. Dlatego też chciałem, abyś zapomniała o mnie, bo nie jestem najlepszym kandydatem na twojego chłopaka, a poza tym,  jesteś teraz z Harrym, który jak zwykle działa mi na nerwy..- wyjaśnił, a Louise nie wiedziała co powiedzieć. Nadal uparcie masowała jego plecy.
- Zayn, wiesz, że tak nie można. Człowiek bez swojej miłości przez całe życie jest samotny, a to najgorsze co może być i wiem to z doświadczenia. Za nim się pojawiłeś byłam sama. Miałam kilku przyjaciół, ale nigdy nie miałam chłopaka. To było coś strasznego. Później poznałam ciebie i moje życie wywróciło się do góry nogami. Licząc w to wszystkie problemy i zamieszania. Pokazałeś mi inny świat. Zawsze siedziałam w książkach, bo musiałam zdać do następnej klasy, a ty cały czas odciagałeś mnie od tego. Już nawet nie pamiętam kiedy miałam ostatnio książkę w ręku. - powiedziała. Zayn się przesunął, co spowodowało, że dziewczyna spadła obok niego. Spojrzał na nią.
- Na prawdę tak na ciebie działam? - spytał z uniesioną brwią. Pokiwała głową twierdząco. Uśmiechnął się lekko i pochylił się nad nią. Ale po chwili uśmiech zniknął z jego ust.- Masz chłopaka, nie powinienem cię całować..
- Masz na myśli Hazze? Już nie jesteśmy razem i odziwo pozwolił mi iść do ciebie, bo widział jak na ciebie reaguję..- szepnęła, kładąc ręce na jego policzkach.
- I tak nie powinienem cię całować..- westchnął cicho.
- Ty może mnie nie,  ale ja ciebie mogę...- wzruszyła ramionami i musnęła jego usta. Po chwili i on ją pocałował. Tak dawno tego nie robił. Nie smakował jej ust. Uśmiechnął się lekko. Ich pocałunki stały się intensywniejsze, a dziewczyna zarzuciła ramiona na jego szyję i przyciągnęła go bliżej siebie. Wplątała palce w jego włosy, a on poprawił swoje położenie. Dziewczyna czuła się wspaniale. Nigdy takiego czegoś nie przeżyła. Zayn czuł się jakby zażył jakiś narkotyk, bo czuł się taki lekki. Zasadę, która mówi, że nie może kochać, właśnie zgniata i wyrzuca do kosza. Zakończył pocałunek lekkim muśnięciem jej ust. Spojrzał na nią. Oczy miała zamknięte, a jej palce nadal błądziły po jego włosach. Uśmiechnął się lekko.  Rozchyliła lekko usta, aby coś powiedzieć, ale Zayn jej nie pozwolił, bo je musnął swoimi ustami.
- Nic nie mów.. Idziemy spać.. Tylko wiesz,  w moim łóżku śpi się nago. To jedna z moich zasad..- zaśmiał się widząc jej minę.
- Przepraszam, ale chyba będziesz musiał tę zasadę dzisiaj złamać.- powiedziała i przykryła się jego kołdrą.
- Zawsze ją łamię..- szepnął i położył się obok niej gdy już ściągnął spodnie i koszulkę. Objęła go w pasie i wtuliła się w jego tors. Musnął jej włosy i poszedł spać.
Przeciągnęła się lekko, bo czuła, że Zayn jeszcze śpi koło niej. Nie chciała go budzić. Wstała z łóżka zaraz po tym gdy udało jej się wydostać z jego uścisku. Weszła do jego łazienki i wzięła swoje spodnie. Jeszcze nie wyprane. Trudno, wypierze w  domu, a dresy Zayna zatrzyma,  później mu odda. Przeczesała włosy palcami i zeszła na dół. W kuchni była już Trisha.
- Co się stało z twoimi spodniami?- spytała gdy tylko ją zobaczyła.
- Zayn wczoraj niechcący wylał herbatę na nie..- powiedziała pokazując plamę dla kobiety.
- Trzeba było powiedzieć, wyprałabym..
- Cześć mamo..- powiedział Zayn i ucałował policzek kobiety.
- Cze-eść?- bardziej spytała niż stwierdziła. Spojrzała na Louise.
- No i trochę przemówiłam mu do rozsądku..- wzruszyła ramionami i założyła buty.
- Gdzie idziesz? - spytał.
- Do domu, rodzice pewnie czekają na mnie..- powiedziała zakładając płaszcz.
- Odwiozę cie..- zaoferowała kobieta. Louise skinęła głową. Wyszły z domu.
- Więc, jak to zrobiłaś, że Zayn jest taki.. taki.- zaśmiała się.
- Wie pani.. Czasami wystarczy go przykuć do ściany, a wszystko wyśpiewa..- zaśmiała się.
- Jesteś dziecko wspaniała. Chciałabym mieć taką  synową..
- Nie tak szybko.. Jeszcze nie wyjaśnialiśmy z Zaynem kilku spraw..- uśmiechnęła się smutno.
- Przepraszam, nie chciałam..- szepnęła kobieta.
- Spokojnie.. Nic się nie stało..- odpowiedziała i po kilku minutach wysiadła z samochodu.- Dziękuję..- powiedziała i weszła do domu. Tak na prawdę jej rodziców nie ma w domu, ale nie chciała przeszkadzać w obiedzie z Isabelle. Dzisiaj do nich przychodzi. Cóż, chciałby poznać siostrę Zayna, ale nie dzisiaj. Dzisiaj muszą sobie poważnie porozmawiać. Poszła do siebie do pokoju i wyszła na balkon. Siadła pod ścianą. Wyciągnęła papierosy i zapalniczkę, podpaliła jednego, zaciągając się dymem. Myślała o dzisiejszym spotkaniu dwojga rodzeństwa. Na pewno Zayn będzie chciał poznać prawdę o swoich rodzicach. O swoim ojcu, który zostawił ich przed narodzinami bruneta, o jego matce, którą Zayn nie zdążył poznać. Westchnęła cicho i wyrzuciła niedopałka. Siedziała jeszcze jakiś czas na balkonie, a późnej weszła do domu. Musiała się przebrać. Była jeszcze w płaszczu i dresach. Ściągnęła najpierw kurtkę, a później poszła do swojej garderoby. Wyciągnęła nowe spodnie i koszulkę. Nigdzie dzisiaj nie będzie chodziła, więc nie potrzebuje swetra. Poszła do łazienki i wzięła szybki prysznic. Obrała się w nowe ubrania. Weszła do pokoju rozczesując włosy. Usłyszała dzwonek do drzwi. Zeszła na dół i otworzyła drewnianą płytę. Za nią stał Zayn.
- Cześć. Chciałbym gdzieś cię zabrać..- odezwał się.
- Spoko, ale czyj to samochód? Zayn, przecież ty nie możesz prowadzić..-  jęknęła cicho.
- A kto powiedział, że to ja prowadzę? A poza tym nie mam jeszcze samochodu.- wzruszył ramionami. Cóż. Prawda. Zayn rozwalił swoje auto, a to nie należało do niego, ani do jego mamy.
- Czy ta dziewczyna za kierownicą to Isabelle? - spytała. Spojrzała na chłopaka, który uśmiechał się głupio.- Powinieneś siedzieć z nią i rozmawiać, wydaje mi się, że macie dużo sobie do powiedzenia. - powiedziała, a jego uśmiech się poszerzył.
- Wiem, ale chcę zabrać cię ze sobą, a Izzy nie ma nic przeciwko..
- Nie wiem.
- chodź..- kiwnął głową i ruszył w stronę samochodu. Westchnęła cicho i złapała pierwszą lepszą kurtkę z wieszaka. Wyszła z domu, zamykając go na klucz. Wsiadła do samochodu. Isabelle nie była aż tak strasznie podobna do Zayna. Jedynie jej brązowe oczy i czarne włosy były jak u chłopaka.
- Cześć..- powiedziała Louise.
- Cześć! Mam nadzieję, że miło spędzimy tę niedzielę..- powiedziała z uśmiechem.
- Też mam taką nadzieję..- odpowiedziała i ruszyli z miejsca. Louise nie mogła wyjść z podziwu, że spotkała siostrę Zayna, że teraz ją widzi na własne oczy.

Rozdział 15.

Siedziała w swoim pokoju przy oknie. Było już dość wcześnie rano. Właśnie dochodziła 4, a ona nie mogła zasnąć. Światło miała zgaszone, więc jej pokój był ciemny mimo jasnych, zielonych ścian. Westchnęła cicho i zabrała włosy, które wpadały jej do oczu, do tyłu. Nadal nie mogła przestać myśleć o tym co spotkało Zayna w dzieciństwie. Nawet biedny nie wie, że Trisha nie jest jego biologiczną matką, ale z tego co Louise zauważyła, Malik ją kocha jakby była jego prawdziwą matką. Niestety tylko ona wie, że tak nie jest. No, jeszcze wie Jason i Trish, a teraz Harry, a Zayn nie ma o tym bladego pojęcia. "Kocham cie i już zawsze będę " Jego słowa nie dawały jej spokoju. Zrozumiał co do niej czuje? Ale czemu tak późno? Nie mógł powiedzieć jej tego wcześniej, gdy jeszcze się tak nie zmieniała, nie odizolowała się od niego? Czemu Zayn zawsze jej to robi? Jest taki arogancki i za każdym razem mówi jej to czego ona nigdy nie chciałaby od niego usłyszeć? Zawsze postępował wobec niej dość rozsądnie, ale nie mogła sobie tego uświadomić, że.. że dopiero teraz wyznał co do niej tak naprawdę czuje.. Jak dla niej to za dużo jak na kilka dni. Patrzyła przez okno i myślała, że to sen. Że to co powiedział jej brunet, a później co powiedział ten cały Jason to tylko wytwór jej wyobraźni, że to nie prawda. Nie chciała znać takiej prawdy, nie teraz, nie dzisiaj,  a już w zasadzie to wczoraj. Nic nie szło po jej myśli. Myślała, że jak da sobie spokój z Malikiem i nakłoni się,  aby go nie kochać, to wszystko będzie łatwiejsze, a teraz się okazuje, że jest jeszcze gorzej niż sądziła. Na ulicy było pusto. Niekiedy przejeżdżał samotny samochód. Latarnie uliczne dawały żółty blask na chodnik i kawałek jezdni. Jedna z latarń była zepsuta, cały czas migotała jakby puszczała dla Louise oczko.  " mi już odbija, właśnie latarnia do mnie puszcza oczko, to normalne? Jeszcze teraz rozmawiam ze sobą.." powiedziała w myślach. Było z nią źle.. Nie mogła spać, miała zwidy takie jak te z latarnią.. Coś się złego działo, ale jeszcze nie wiedziała co.. Wypuściła ciężko powietrze, a jej klatka uniosła się gwałtownie gdy zaczerpnęła tchu. Wstała z parapetu i podeszła do swojego łóżka. Słabe światło dochodzące z ulicy pozwoliło jej określić mniej, więcej położenie różnych rzeczy. Znała swój pokój na pamięć, ale po ostatnim napadzie histerii kilka rzeczy zmieniło swoje położenie. Zapaliła małą lampkę nocną i zasłoniła okno opuszczając zielone zasłony. Były dopasowane do koloru ścian, tak, że tylko biały pasek przy suficie i oczywiście sufit był innym kolorem. Ruszyła po woli do łazienki. Umyła tylko zęby i to z wielkim ospaniem. Nic jej się nie chciało robić. Zdjęła buty i położyła się do łóżka. Próbowała zasnąć, ale gdy tylko zamknęła oczy widziała obraz małego Zayna, jakby ołówkiem i kredkami narysowano obraz na jej powijakach od wewnętrznej strony. Nigdy nie miała pojęcia jak niektórzy ludzie mają takie talenty jak rysowanie czy śpiewanie, a nawet aktorstwo. Oglądała nawet kilka kabaretów i stwierdziła, że nie umiałby odnaleźć się w tych wszystkich rolach. Umiała jako tako rysować, ale nigdy nie próbowała swojego talentu gdzieś dalej,  w wyższych ligach. Uznawała po prostu, że to nie dla niej i tak nie osiągnęłaby wiele. Gdy jej myśli wkroczyły na inny temat niż Zayn udało jej się zasnąć. Na zegarku wybiła akurat równo 5 nad ranem.
Gdy się obudziła czuła się jakby wpadła pod tira,  a później pod pociąg, a na koniec pod tira, pociąg i samochód do tego. Była w złym nastroju i rozszarpałaby wszystko co stanęło by na jej drodze. Zeszła po woli na dół do kuchni. Czuła się naprawdę jak jakieś gówno.. nie miała siły na nic, nawet na jedzenie śniadania, więc zrobiła sobie tylko mocną kawę, aby się obudzić. Poszła jeszcze do salonu po paczkę papierosów i zapalniczkę. Odkryła, że dym papierosowy pomagał pozbyć się nadmiaru złości, smutku czy też innych emocji. Pozwalał rozpiąć napięcie jakie panowało w najmniejszym mięśniu ciała. Podpaliła końcówkę papierosa i wciągnęła dym do płuc. Harry kazał jej to rzucić, ale ona nie wiedziała czy chce. Spojrzała na zegarek stojący na jednej z półek. Było kilka minut po siódmej. Jeszcze zdąży do szkoły, ale nawet nie wiedziała czy chce do niej iść. Te wszystkie twarze, które patrzyły by na nią tymi swoimi dziwnymi oczami, nie zniosła by tego. Nie teraz. Nie po tym czego się dowiedziała i w jakim jest stanie. Zgasiła papierosa gdy poczuła, że lekko parzy ją w palce. Wypiła kawę i odstawiła kubek do zalewu. Ruszyła do łazienki. Może wyrobi się na drugą lub trzecią lekcje. Wzięła krótki prysznic i umyła zęby, stojąc przed lustrem w ręczniku owiniętym w okół jej mokrego ciała. Wysuszyła włosy i ubrała się typowo do szkoły. Spakowała książki do plecaka i zbiegła na dół. Wzięła paczkę papierosów i wraz z zapalniczką schowała w małą kieszonkę w plecaku. Biorąc klucze od domu wyszła z niego i zamknęła drzwi na klucz. Ruszyła po woli w stronę szkoły. Nie chciała się spieszyć, wolała w ogóle nie iść, ale znów by miała przechlapane u rodziców jak wtedy gdy nie było jej 10 ostatnich minut na ostatniej lekcji. Nie wiedziała jak to wtedy przyjąć, wtedy była bardziej podatna na wpływ rodziców,  ale teraz zbyłaby ich jakimś tekstem i poszłaby do swojego pokoju. Ludzie się zmieniają, a ona ma już pół metamorfozy za sobą. Jeszcze jest druga część, którą chce zacząć w najbliższym czasie. Weszła do budynku szkoły i przyjęła na twarz maskę obojętności.
***
Zayn siedział nad rysunkiem pół nocy. A to nos nie ten,  usta zbyt pełne, pomylił kolory oczu. W końcu zdecydował się na czarno-biały rysunek z niektórymi elementami barwnymi jak na przykład, zrobił bardziej czarniejsze włosy, tęczówki poprawił brązową krętką, a na policzkach namalował lekki róż. Dziewczyna wyglądała znajomo. Dla Zayna bardzo znajomo. Nie wiedział co rysuje do póki nie pojawił się pierwszy cały obraz. Louise. To ją malował. Chciał odzwierciedlić każdy jej szczegół, ale musiał próbować wiele razy z powodów wymienionych powyżej. W końcu około godziny 2 miał już to co chciał. Odłożył szkicownik i położył się spać. Rano wstał jak zwykle odkąd miał gips na nodze, obolały. Nie przyzwyczaił się do niego,  a może to te koszmary sprawiały,  że rzucał się po łóżku i wszystko go rano bolało?  dzisiaj skorzystał z podwózki mamy do szkoły. Nie miał samochodu,  a ponad godziny nie chciał iść na piechotę jeszcze w gipsie. Autobusami nie jeździł,  bo po prostu nie lubił. Zawsze były zatłoczone i nie jedno spojrzenie dziewczyny lądowało na nim. Znienawidził to odkąd zaczął.. " podkochiwać " się w Louise. Zaczął uważać, że ona jest najważniejsza. Chciałby, aby tylko ona patrzyła na niego, aby był nie widoczny dla innych. Nie mógł tak zrobić jak w filmach. Nie mógł pstryknąć palcami i zniknąć. Musiał przeżyć te chwile.
Wszedł do budynku szkoły. Ruszył w stronę swojej szafki. Otworzył ją i wyjął kilka książek, których dzisiaj będzie używał. Zamknął drzwiczki z hukiem i ruszył w stronę klasy. Cały czas myślał o swoim rysunku. Czemu akurat narysował Louise? Czemu akurat ją? Wszystko było dla niego zagadką.. Nie rozumiał nic. Wszedł do klasy jak drugi. W środku siedziała już Louise. Westchnął cicho i usiadł w ławce obok dziewczyny. Nienawidził siedzieć koło niej i się nie odzywać. Spojrzał na nią. Mógłby patrzeć tak przez kilka lat jak i nie wieczność.
- Moja mam chciałaby zobaczyć cie dzisiaj u nas na obiedzie.. Nie.. Nie namawiam cię, ale sądzę, że chce z tobą porozmawiać..- odezwał się po kilku chwilach ciszy. Nie wiedział jak dziewczyna zareaguje.. Może na niego nakrzyczy i w ogóle.. Zdziwił się gdy odpowiedź była całkiem inna.
- Przyjdę, muszę z nią też porozmawiać.. Ostatnio dużo się dzieje i mam nadzieję, że choć ona mi pomoże..- powiedziała lekkim jak wiatr głosem. Wyczuł od niej dym papierosowy.
- Przyjdź.. O 16..Myślę, że już wszystko będzie gotowe.. Jak chcesz mogę..
- Zayn, nie wysilaj się.. Nie idę tam ze względu na ciebie tylko na twoją mamę i proszę.. Ucichnij do końca szkoły, ok? - spytała zmęczonym głosem. Nie wiedział jak się zachować.. To pierwsza dziewczyna, która tak na niego działa. Żadna do tej pory nie odzywała się tak do niego, nawet nie pozwalał im się tak odzywać, ale Louise Snuff była inna niż każda pozostała.. Wyróżniała się z tłumu inteligencją, poczuciem stylu, pięknością, wszystkim. Nie wiedział gdy zaczynał tutaj szkołę, że ta dziewczyna  będzie miała na niego aż taki wpływ. Po chwili zadzwonił dzwonek. Do klasy zaczęli wchodzić uczniowie, którzy od razu zajmowali swoje miejsca w ławkach. Zayn patrzył na swoje dłonie i nie chciał nawet zanotować tematu gdy nauczyciel pisał go na tablicy. Klasa była nie dość, że liczna to jeszcze wielka.. Niekiedy musiał krzyczeć, aby ci z końca czyli na przykład on i Louise go usłyszeli, dlatego pisał to co ważniejsze na tablicy. Gdy zadzwonił dzwonek oznajmiający przerwę, Louise podniosła się i biorąc w ręce książki szybko wyszła z klasy. Zayn ruszył po woli w stronę sekretariatu. W drugim semestrze trzeba było wybrać sobie dodatkowe zajęcia. Są do wyboru zajęcia artystyczne, hiszpański, włoski i zajęcia sportowe. Zayn wybierał jeszcze między artystycznymi a sportowymi. Lepiej chyba gdyby wybrał artystyczne,  bo w sportowych w tym roku raczej się nie popisze. Zapukał lekko w drzwi i wszedł do środka. Pomieszczenie było ładnie urządzone. Ściany były koloru białego a na środku stała duża lada koloru ciemnego brązu, która stanowiła tu większości miejsca. Po bokach stały różne szafki, a w kącie stał okrągły stolik z dwoma krzesłami po bokach. Na ladzie jak i na półkach stało mnóstwo pucharów. Złotych, srebrnych, brązowych. To były osiągnięcia szkoły. Sportowe, artystyczne jak i z innych dziedzin nauki. Podszedł bliżej i spojrzał na kobietę może o kilka lat starszą od niego. Na oczach miała duże okulary, teraz są modne tak zwane "kujonki", blond włosy okalały jej naturalną twarz. Na sobie miała czarną sukienkę przepasaną brązowym szerokim paskiem w talii.
- Dzień dobry, chciałbym zgłosić moje dodatkowe zajęcia..- odezwał się lekko zachrypniętym głosem. Odkaszlnął cicho.- To będą artystyczne, wybrałbym sport, ale widzi pani w jakim jestem stanie..- powiedział, a głos już brzmiał normalnie. Sekretarka wypisała coś na karcie gdzie widniały różne nazwiska. Podała mu, aby się podpisał, że zgadza się na zajęcia poza lekcyjne. Zauważył, że kartka była przeznaczona na listę osób, które chciały iść na artystyczne. Zeskanował wzrokiem wszystkie nazwiska i natrafił na Snuff.
Na jego twarzy pojawiło się lekkie zaskoczenie, ale po chwili zniknęło ukryte za maską obojętności. Nie raz widział jej niektóre nieskończone szkice w jej szkicowniku. Uważa, że ma talent, ale ona nie. Nie raz mu to mówiła, że to są same bohomazy. Zayn wiedział swoje. Widocznie zapisała się na zajęcia artystyczne, aby "podszkolić" swoje umiejętności co Zayn uważał za absurdalny pomysł. Podpisał się obok swojego nazwiska i odłożył długopis.
- Zajęcia zaczynają się od nowego semestru czyli już od poniedziałku. Trwają dwie godziny po lekcjach, myślę, że dasz rady się poświęcić..- odezwała się sekretarka. Spojrzał na nią.
- Rysowanie to moja pasja, raczej zrobiłbym wszystko, aby znaleźć się na tych jak i innych zajęciach artystycznych. Miłego dnia,  do widzenia..- odpowiedział i wyszedł z pomieszczenia. Ruszył w stronę następnej klasy gdzie miał lekcje. Niestety znów siedział z Louise i nie miał pojęcia jak przetrwa ten dzień w szkole jak i czas, w którym Lou będzie na obiedzie u niego. 
-Mamo, starczy.. Ona nie przychodzi tu z mojego powodu, chce z tobą porozmawiać, nie wiem o czym, ale chce..- odpowiedział. Stał właśnie w progu kuchni i patrzył jak mama wszystko przygotowuje na przyjście Louise. Stół zasłany był białym obrusem a na środku stał wazon z kwiatami. Widniały w nim czerwone róże, a wiedział, że Lou ich nie znosi.
- Mamo zmienić kwiaty, albo w ogóle ich nie stawiaj, Louise nie lubi czerwonych róż, woli niebieskie, uważa, że są wyjątkowe i piękne..- powiedział zamyślony. Myślał jak to wszystko wypadnie. Zjedzą razem obiad, a później co? Westchnął cicho.
- Za 30 minut będzie Louise.. Jeśli tak bardzo chcesz, aby tu stały niebieskie róże to idź do kwiaciarni za rogiem i je kup, tylko pośpiesz się, nie ma dużo czasu..- powiedziała, sprawdzając czy kurczak już się upiekł.
- Dobra, zaraz będę..- mruknął i wyszedł z domu. Ruszył chodnikiem w stronę kwiaciarni. Nigdy tam nie był. Nie musiał kupować kwiatów, więc nie chodził tam. Gdy wszedł do środka poczuł piękny zapach. Było to mieszaniną woni każdego z kwiatów. Razem dawało to na prawdę przepiękny rezultat. Przejrzał się dookoła za niebieskimi kwiatami. Podszedł do półki gdzie stały. Wyciągnął kilka sztuk i podszedł do lady zapłacić. Gdy już wszystko miał ruszył w stronę powrotną do domu. Wszedł do środka i usłyszał odgłosy rozmowy dobiegające z kuchni. Ruszył w tamtą stronę. Zobaczył Louise i jego mamę.
- Już jestem, przepraszam za spóźnienie..- odezwał się i podszedł do stołu. Wstawił kwiaty do wazonu gdzie wcześniej były czerwone róże. Louise patrzyła na kwiaty. Jej oczy lekko błyszczały, ale po chwili wróciły do normalnego stanu.
- Dobrze, to zapraszam do stołu..- powiedziała Trisha i siedli koło okrągłego stołu. Pani Malik jak i Louise siedziały koło siebie, a Zayn usiadł po drugiej stronie. Wszystko już stało na stole. Spojrzał na zegarek. Było kilka minut po 16. Cóż, z gipsem na nodze nie mógł szybko chodzić. Zaczął dłubać widelcem w jedzeniu. Nie chciało mu się jeść. Z reszta, nie jadł już od kilku dni. Zawsze gdy zaburczało mu w brzuchu podpalał papierosa, a burczenie ustępowało.
- Chciałabym z panią porozmawiać..- zaczęła cicho.- W cztery oczy..- dodała nawet nie patrząc na Zayna.
- Dobra, więc pójdę do siebie, miłej pogawędki..- odezwał się i wstał od stołu. Wyszedł z kuchni a już po chwili było słychać jak drzwi od jego pokoju zamykają się z hukiem.
- Więc o czym chciałaś ze mną porozmawiać? - spytała kobieta zbierając naczynia. Louise wstała i jej pomogła.
- Chodzi o panią i Zayna.. Nie wiem.. Wiem, że nie powinnam się wtrącać, ale dowiedziałam się wczoraj od jego kolegi, że pani nie jest jego biologiczną matką..-zaczęła jąkając się. Kobieta posłał jej spojrzenie pełne smutku.
- Cóż.. To prawda.. Zayn powinien mieć na nazwisko Wayland, ale adoptowałam go gdy miał 7 miesięcy.. Zmieniłam mu nazwisko i teraz jest jak jest..- odpowiedziała szeptem. Usiadła na krześle i zakryła rękoma twarz.- Jego matka nie żyje.. Umarła przy porodzie.. Harry i Elli Wayland byli moimi przyjaciółmi. Znałam ich bardzo dobrze.. Zawsze mi pomagali i ja im też..- powiedziała cicho. Widać, że tęskniła za tymi ludźmi.
- Może mi pani powiedzieć jak to było? - spytała Louise. Wiedziała, że nie powinna, ale nie mogła się powstrzymać. Starsza kobieta pokrywała lekko twierdząco głową.
- Elli była dobrą kobietą.. Polubiłam ją od razu jak przeprowadzili się tutaj wraz z Harrym.. Mieli już jedno dziecko.. Córkę.. Miała na imię Isabelle.. Była słodka.. Miała wtedy chyba z 10 lat.. więc była starsza niż Zayn.. Później z Simonem słyszeliśmy wiele kłótni, które trwały bardzo długo. Słyszałam jak mała Isabelle płacze.. Raz kazałam iść Simonowi do nich, zobaczyć co się dzieje. Gdy wrócił powiedział..
***
Wysoki mężczyzna wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
- Simon.. Co się tam dzieje? - spytała kobieta, która siedziała na kanapie choć było już późno.
- Harry powiedział, że jest wszystko w porządku.. Z środka dobiegł szloch dziewczynki, a gdy Elli wyszła zobaczyć kto przyszedł miała siniaka pod okiem. Pytałem jak to sobie zrobiła, ale powiedziała, że uderzyła się o szafkę..- wyjaśnił siadając koło swojej żony. Kobieta zakryła usta ręką.
- Simon, on ją bije, tak nie może być..- powiedziała, płacząc.
- Kochanie, spokojnie, nic nie dzieje się dla Elli, jest twardą kobietą i myślę, że sobie poradzi..- szepnął, przytulając Trishe do siebie. Westchnęła cicho i wtuliła się w męża.
Obudził ją dzwonek do drzwi. Wstała z łóżka i zeszła na dół. Otworzyła drewnianą płytę, a Elli wpadła do przedpokoju jak burza.
- Elli co się dzieje? - spytała, zamykając drzwi. Poszła do salonu gdzie była blondynka.
- Trish.. On, on mnie zostawił, powiedział, że już mnie nie chce..- zaczęła płakać.
- Harry cie zostawił?! Kiedy?!- spytała i usiadła obok niej.
- dzisiaj powiedział, że nie chce wychowywać dziecka, które urodzi się za jakiś czas, powiedział, że ma mnie i Isabelle dość i nie będzie się zajmował jeszcze drugim dzieckiem..- wychlipała.
- Dziecko?! Jesteś w ciąży i on cię zostawił? - spytała zatroskana Trish. Pani Wayland pokiwała energicznie głową. Pani Malik przytuliła mocno kobietę.- Pomogę ci ile dam rady, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć..- powiedziała i głaskała ją po plecach ręką w pocieszającym geście.
- Dziękuję ci za to Trish, nie wiesz jak mocno ci za to dziękuję..- powiedziała i przytuliła się mocno do kobiety.
- Już wiadomo jakiej płci będzie dziecko..- powiedziała Elli. Właśnie wraz z Trish siedziały u niej w salonie i oglądały zdjęcia USG malucha. Kobieta była już w 7 miesiącu ciąży.. Nie chciała wiedzieć na początku czy to chłopczyk czy dziewczynka, ale już nie wytrzymała i się spytała.- To będzie mały Zayn Wayland..- powiedziała szczęśliwa.
- Cieszę się twoim szczęściem..- powiedziała z uśmiechem Trish.
***
- I było tak przez kolejne kilka miesięcy. Zawsze przychodziła do mnie i pokazywała mi zdjęcia USG Zayna.. Był na początku jak mała fasolka, która z czasem rosła..- powiedziała cicho Trish. Westchnęła cicho i przetarła lekko oczy.- Nadszedł dzień porodu.. Elli urodziła zdrowego chłopczyka, ale wystąpiły powikłania i Elli umarła kilka godzin później. Nie mogłam tego zrozumieć. Wszystko było w porządku, a później tak nagle umarła. Zdążyła jeszcze zobaczyć Zayna. Czuła, że coś jest z nią nie tak, więc napisała mi na małej karteczce, że mam zaopiekować się małym. Bardzo chciałam wziąć go od razu do domu, spełnić prośbę, pokazać,  że zaopiekuje się małym jak trzeba, ale gdy już mogłam go zabrać ze szpitala powiedziano mi, że nie mogę go wziąć, że mały musi trafić do domu dziecka.. Gdy wróciłam do domu Simon akurat wrócił z pracy. Opowiedziałam mu wszystko co się wydarzyło. Wtedy zgodziliśmy się, aby adoptować Zayna.. Formalności trwały kilka miesięcy. Zayn trafił do tego domu gdy miał 7 miesięcy. Później był chrzest. Postanowiliśmy, że zmienimy mu nazwisko na Malik. I tak już zostało we wszystkich papierach oprócz aktu urodzenia. Zayn bardzo polubił naszą rodzinę. Może dlatego, że myślał, że jesteśmy jego prawdziwymi rodzicami.. I tak było przez kolejne dwa lata.. Po tym czasie zaczął się koszmar. Byłam z Simonem w ciąży. Zaczęły się kłótnie. Bałam się, że będzie tak samo jak z Elli i Harrym. Na drugim USG lekarz powiedział, że ciąża jest zagrożona.. Kilka kłótni później trafiłam do szpitala. Poroniłam. Byłam zdruzgotana gdy powiedziałam o tym dla męża on wziął i mocno mnie przytulił, pocieszał i przepraszał, za wszystko co zrobił.. Trwaliśmy w zgodzie przez kolejne 4 lata i wtedy chyba po 15 latach małżeństwa chyba mu się znudziłam.. Powiedział, że chce rozwodu. Więc mu go dałam.. Nie chciałam z nim mieszkać pod jednym dachem. Pamiętam, że Zayn wtedy nie chciał iść,  bo nie było tam zabawek, ale jakoś go zaciągnęłam. Pytał gdzie jest jego tatuś, ale mówiłam mu, że wyjechał wraz z siostrą i bratem Zayna. Oczywiście wszyscy byli adoptowani. Został tylko Zayn i Saffa ze mną..- powiedziała cicho.
- Czemu pani adoptowała tę wszystkie dzieci?- spytała po chwili.
- Gdy poroniłam powiedziano mi, że nie będę mogła mieć w przyszłości dzieci.. Strasznie chciałam, aby ktoś latał po domu z uśmiechem więc adoptowałam je.. Żadne z nich nie wie, że nie jestem ich biologiczną matką..- powiedziała cicho i westchnęła. Louise nie wiedziała co powiedzieć. To było straszne.. Z jednej strony współczuła tej kobiecie, że nie mogła mieć dzieci, że adoptowała te wszystkie maluchy, ale z drugiej strony kobieta musiała przeżyć koszmar..
- Czyli nie jestem twoim prawdziwym synem?- usłyszały zza pleców. W progu od kuchni stał Zayn i patrzył na Trish.- Zamierzałaś mi to w ogóle kiedykolwiek powiedzieć? Że nie jesteś moją matką? Że moja mama umarła, a ojciec mnie zostawił?- spytał, a jego głos był lekko zachrypnięty.
- Zayn, to nie tak..Chciałam ci powiedzieć, ale nie wiedziałam jak..- szepnęła i podeszła do niego. Zayn w ogóle nie ruszał się z miejsca, stał i patrzył na kobietę, która teraz wydawała mu się zupełnie obca.
- Trzeba było powiedzieć mi to od razu, nie wiem co ty sobie myślałaś, ale ja mam prawo wiedzieć, kto jest moim biologicznym ojcem, jak mam na prawdę na nazwisko..- powiedział cicho.
- Może ja już lepiej pójdę, chyba musicie sobie poważnie porozmawiać..- odezwała się Lou. Malik w końcu spojrzał na nią.
- Ty.. Powiedziałaś, że już to wiedziałaś, Jason też wiedział.. I nic mi nie powiedzieliście?! Za kogo wy się uważacie? Za moją dziewczynę i przyjaciela?- spytał z oburzeniem.
- Nie jestem twoją dziewczyną i nie powiedziałam ci, bo to obowiązek twojej mamy, nie mój i nie sap do mnie, bo to nie moja wina, ja tylko starałam się zachować tajemnicę, każdy człowiek je ma, tak jak ty i nie mów mi co zrobiłam, a czego nie!- powiedziała lekko podniesionym  głosem.
- Moja mama przecież nie żyje, prawda?- spytał, patrząc z powrotem na Trish.- Nie żyje, a mój ojciec zostawił mnie gdy moja prawdziwa matka była ze mną w ciąży..- powiedział, a jego oczy zalśniły...


Hej. Dodałam rozdział. Wiem, że ucięty jak ucięty, ale już po prostu mam taki zapierdziel w szkole i w domu, że nie dam rady dodawać rozdziałów. Zawsze gdy znajdę jakąś chwilkę czasu to będę dodawała, więc.. Dziękuję wam bardzo za komentarze i w ogóle za wszystko. Jesteście najlepsi.. Na początku gdy zakładałam tego bloga myślałam, że nikt nie będzie komentował i zaglądał na tego bloga.. Dziękuję wam z całego serca. Kolejny rozdział = 4 komentarze :) Do napisania :)

Rozdział 14

- Louise.. Ja... Ja nie wiem co ja mam teraz powiedzieć.. Ja.. Wiem, że cie zraniłem, wiem,  że możesz mi nie wybaczyć już do końca życia, ale..- zatrzymał się na chwilę i zwilżył usta.- Jak mówił, Jason.. odbył ze mną poważną rozmowę i uświadomił mi coś.. mianowicie, że.. - westchnął cicho. -miałem taką zasadę, aby w nikim się nie zakochiwać w nikim,  bo to niszczy,  ale on wytłumaczył mi,  że tą zasadę powinienem złamać,  że po to są zasady aby je łamać i.. chce ci przez to powiedzieć,  że..- ponownie się zatrzymał. Westchnął cicho. Spojrzał w jej oczy i położył rękę na jej policzku.- kocham cie Louise i już zawsze będę..- szepnął, gładząc skórę jej policzka kciukiem.- wiem,  że wcześniej zachowywałem się jak dupek, ale taki jestem.. wiesz co mi się najbardziej w tobie podoba? - spytał, patrząc w jej oczy. Pokiwała lekko głową na boki.
- Mimo tego jaki jestem i jaki byłem,  gdzie wcześniej byłem,  zakochałaś się we mnie,  powiedziałaś, że nie obchodzi cie moja przeszłość, za to cie kocham,  ale jesteś dla mnie zbyt dobra..- wyjaśnił szepcąc. Zbliżył lekko twarz do jej twarzy.- chcę cie teraz pocałować..mogę? - spytał dla upewnia. Spojrzała w dół na jego usta.  Tak strasznie chciała znów poczuć jego usta na swoich, ale nie mogła.. spojrzała w jego oczy. Złapała go za rękę,  którą trzymał na jej twarzy i odłożyła ją na jego drugą rękę. Oddaliła się od niego.
- Zayn.. wiem, że.. że zrozumiałeś to co zrobiłeś, ale.. ale ja już mam chłopaka,  przepraszam cię Zayn..- szepnęła cicho, patrząc na swoje dłonie. Zayn wziął kule i ruszył w stronę drzwi wyjściowych.
- mówiłem ci,  że to nie wypali..- warknął cicho w stronę Jasona i wyszedł z domu. Jason ruszył za nim.
- Zayn, do cholery! Zawsze tak spierdalasz gdy ktoś za pierwszym razem powie ' nie' ?! Zastanów się człowieku! Powinieneś tam stać i nawet się z nią kłócić! - krzyknął za nim.
- nie słyszałeś, że ma chłopaka?! Pewnie to ten jebany Styles! On zawsze musi być kurwa na pierwszym miejscu! Zajebał mi miejsce w wyścigach, ukradł mi dziewczynę, zaraz wyjdzie na to, że ukradnie mi życie i wcale bym się nie zdziwił jakbym za dwa dni leżał dwa metry pod ziemią!-krzyknął na Jasona.
- Styles? Harry Styles?! Co ty pierdolisz! On jest tutaj w mieście?!- spytał zdziwiony.
- jak widać jest i chce mi zjebać życie,  jak zwykle, to nie jego pierwszy wybryk, gdzie wpierdala się w moje jebane życie!- krzyknął i oparł się o drzwi samochodu. Jason oparł się obok niego.
- znam Stylesa.. jest cwany, ale ty powinieneś być jeszcze cwańszy, zawsze się szybko poddajesz, nie powinno tak być,  powinieneś o nią walczyć!- podniósł lekko głos.
- Ty nic nie rozumiesz Jason.. ona ma innego, ona mnie już nie kocha rozumiesz?! Ona.. ona nie chce mnie w swoim życiu,  woli tego zjebanego Stylesa!- krzyknął i odpalił papierosa. Zaciągnął się jego dymem.
- Ale ty jak zwykle uciekasz od wszystkiego! Wiesz dobrze jaki jest Styles, poza tym.. nie możesz tak! Albo teraz pójdziesz do niej, albo ja pójdę za ciebie!- powiedział grożąc mu palcem.
- to idź, jeśli ci wykurwi w ryja to nie moja wina! - warknął w jego stronę.Wyrzucił niedopałek na ziemię i zdeptał butem.
- Sam tego chciałeś..- powiedział i ruszył w stronę domu Louise. Zayn stał i patrzył na niego z uniesioną brwią. Zastanawiał się czy w  ogóle ona go wpuści.


***

Siedziała na kanapie, a łzy spływały jej po policzkach jedna za drugą. Po kilku minutach odkąd Zayn wyszedł z jej domu usłyszała dzwonek do drzwi. Nie chciała otwierać, może to znów on, albo Harry?
Co do chłopaka to nie kłamała. Kocha go jak brata, ale chciała jakoś, aby Zayn zobaczył, że dała sobie z nim spokój tak jak chciał, ale jak widać on teraz zmienił zdanie. Dzwonek do drzwi znów wydał głos. Wstała z miejsca i otworzyła drzwi.
- Cześć, to ja Jason.. Pamiętasz mnie? Byłem tu przed chwilą z Malikiem..- powiedział, pokazując do tyłu na Zayna, który palił już kolejnego papierosa.
- Jak cię nie pamiętać, słychać cię było aż tutaj w salonie..- powiedziała próbując się uśmiechnąć.
- Więc.. musimy chyba porozmawiać, Zayn, powiedział, że nie chce tu przyjść, bo powiedziałaś " nie ", a to zwykły tchórz, więc przyszedłem ja, wiem, wiem, że nie powinienem wtrącać się w wasze sprawy, ale to jest dziecinne!- powiedział na jednym tchu.
- Jason.. Nie chce o nim rozmawiać, nie chcę nawet słyszeć jego imienia, chciał, abym dała sobie z nim spokój, to tak zrobiłam, niech sobie nie myśli, że przyjdzie i mi powie, że mnie kocha, a ja mu wybaczę!- odpowiedziała podnosząc lekko głos.
- Wiem, ale to Malik. Miał swoja zasraną zasadę i przestrzegał ją jak tylko umiał, ale ja wierzę, że on cię kocha, tak na prawdę i to od dłuższego czasu, ale nie potrafił się do tego przyznać, ja nie wiem. Ja mam dziewczynę, prawię żonę, a wy nie możecie się nawet zejść do kupy, czemu płaczesz? Może dlatego, że żałujesz, że na miejscu Stylesa nie jest Zayn? Może dlatego, że go kochasz, młoda, pomyśl, a później rób..- powiedział, machając rękoma na wszystkie strony.
- Nie masz racji! Wejdź do środka, nie mam zamiaru drzeć się na całą ulicę, a szczególnie jeśli Zayn tam stoi i wszystko słyszy!- warknęła cicho i ruszyła do salonu. Wyciągnęła jednego papierosa i podpaliła końcówkę. Usiadła na kanapie i zaciągnęła się dymem.
- Pozwól, że się poczęstuję..- mruknął i wyciągnął z paczki fajkę i odpalił. Usiadł obok niej.
- Słuchaj, nie może tak być.. Zayn.. On cię kocha, zaczął mi się spowiadać.. Ja nie wiem o co ci chodzi, czemu go nie chcesz, oprócz tego, że niby dostosowałaś się do jego polecenia..-  zaczął.
- To nie tak.. Poza tym, czemu ja się tobie spowiadam, co? Nie znam cię koleś, nie mam zamiaru ci mówić o moich sprawach, co moje to nie twoje..- odpowiedziała i zgasiła papierosa w popielniczce.
- Wiem. I masz rację, nie powinnaś mi się spowiadać, ale ja nie jestem księdzem, więc.. cóż.. Na pewno nikomu nie powiem, nawet dla Zayna jeśli nie będziesz chciała..-  odpowiedział i również zgasił niedopałka w popielniczce.- Rodzice wiedzą, że palisz?- dodał po chwili. Pokiwała przecząco głową.
- Tylko nie wykorzystaj tego do szantażu, bo cię zabiję..- mruknęła cicho.
- Wiesz, nawet nie przyszło mi to do głowy, ale dzięki, może kiedyś mi się to przyda..- zaśmiał się cicho.
- Jesteście strasznie podobni z Zaynem z charakteru.. Żartujecie sobie ze wszystkiego..- zaczęła i oparła się o oparcie kanapy.
- Tak, wiem coś o tym, ale na szczęście tylko z charakteru..- wzruszył ramionami i usiadł przodem do niej rękę zarzucając do tyłu.- Zayn.. On kazał ci się od niego odczepić, że tak się wyrażę.. Czemu to zrobiłaś?- spytał po chwili.
- Bo mi kazał?- odpowiedziała pytaniem.
- A jakby ci kazał iść się utopić, to byś poszła?- uniósł jedną brew.
- No.. nie..- szepnęła i westchnęła cicho.- Ty nic nie rozumiesz, pewnie nie powiedział ci wszystkiego.. Znam Zayna od ponad pół roku, ale nauczyłam się wiele przez ten czas i jeśli tak chciał, to niech tak ma..- odpowiedziała, patrząc na swoje ręce.
- A ja znam Zayna od kilku lat i wiem jaki on jest dokładnie, nie wiem czy słyszałaś, że był w więzieniu i..
- Wiem, że był, mówił mi to, a w zasadzie to dowiedziałam się przez przypadek..- przerwała mu.
- A mówił ci, że był też w domu dziecka?- spytał unosząc brew. Spojrzała na niego niezrozumiale.
- A co on tam robił?- spytała.
- Trafił tam gdy miał niespełna roczek, jego ojciec go zostawił gdy dowiedział się, że Jasmin będzie miała dziecko, a jego matka właśnie zginęła przy porodzie..- wyjaśnił.
- Ale.. A ta kobieta, która, była w jego mieszkaniu? Mówił na nią " mama"..- powiedziała, patrząc w brązowe tęczówki chłopaka.
- Tak, to Trisha, jego zastępcza matka, miał też zastępczego ojca, ale rozwiedli się gdy Zayn miał 6 lat.. Adoptowali go zaraz po tym jak trafił do domu dziecka, więc nie pamięta, że miał biologicznych rodziców.. Myśli, że Trish jest jego biologiczną matką..- wyjaśnił.- Później znów trafił do domu dziecka, bo kobieta nie mogła sobie z nim poradzić, a jak wyszedł zaczął konflikty z prawem i trafił do więzienia, gdy z niego wyszedł, wrócił do Trish..- dodał i spojrzał na nią. Oczekiwał jakiś emocji od niej, ale jedyne co widział to bladą twarz i zamknięte oczy.
- Nie wiedziałam..- odezwała się cicho. Zakryła twarz rękoma. Nie wiedziała co ma zrobić. Zan nigdy nie opowiadał jej o życiu prywatnym, nigdy nie wspominał o swoich rodzicach, nawet tych zastępczych..
- Nie mogłaś wiedzieć, Zayn na takie tematy jest zamknięty, nie opowiada o tym otwarcie.. Gdy dobrze kogoś pozna, wtedy może się przełamie i powie..- odpowiedział.
- A ty? Skąd wiesz o jego biologicznych rodzicach?- spytała.
- Spędziłem kilka godzin z Trishą na rozmowie i dowiedziałem się kilku fajnych rzeczy o nim..- wzruszył ramionami.
- Ja..- zawiesiła się. Nie wiedziała co powiedzieć. Chciała mu pomóc, ale nie wiedziała jak. Zayn myśli, że jego biologicznymi rodzicami są ludzie, którzy tak na prawdę go adoptowali.. Westchnęła cicho.
- Louise, żyjesz?- machnął jej ręką przed oczami. Potrząsnęła lekko głową i spojrzała na niego. W jej oczach zbierały się łzy.
- Zayn do tej pory nie wie, że Trisha nie jest jego biologiczną matką?- spytała, łamiącym się głosem.
- Nie..- odpowiedział szeptem. Westchnęła cicho.
- Nie myśl, że jak powiedziałeś mi anegdotkę z jego życia, to zmienię zdanie i rzucę mu się w ramiona..- szepnęła po chwili.
- Wcale tak nie myślę, po prostu opowiedziałem ci to, bo chciałem i mam nadzieję, że nie powiesz nic Zaynowi, jasne?- spytał, unosząc brew.
- Masz moje słowo, ale proszę idź już..- westchnęła cicho i wstała z kanapy. Obraz miała lekko zamazany przez łzy.- Nie mów nic dla niego..- dodała gdy wchodziła na górę po schodach.
- Jasne, więc.. na razie..- szepnął, wiedząc, że ona już tego nie usłyszy i wyszedł z domu.
- I co?- spytał Zayn gdy Jason podszedł do niego. Westchnął cicho i przeczesał swoje brązowe włosy.
- Cóż, porozmawiałem z nią na poważnie i.. mówiąc szczerze to nie wiem jak to wyjdzie, na pewno będzie patrzeć na ciebie z trochę innej strony niż wcześniej, ale jak mówiła nie wybaczy ci i nie rzuci ci się w ramiona..- odpowiedział, opierając się o bok samochodu.
- Czyli tak jak było, zajebiście, dzięki za podwózkę, wrócę sobie sam do domu, na razie..- podał mu rękę i ruszył do swojego domu.

Gdy wszedł do środka czekała na niego jego mama.
- Cześć mamo..- powiedział i musnął jej policzek. Kochał Trishę i nie chciał jej stracić, nie dość, że musiała sama pracować na niego przez kolejne kilka lat, odkąd rodzice się rozwiedli to jeszcze przyjęła go pod dach gdy wyszedł z więzienia. Nie rozumiał tylko dlaczego ona jest dla niego taka dobra. Inna matka nie chciałaby trzymać syna, który był w więzieniu pod swoim dachem, ona jednak była inna,  kochała go nawet gdy był w więzieniu, nawet na chwilę nie przestała tego robić. Chciała, aby miał najlepiej, niekiedy jej nie wychodziło, ale Malik doceniał to co dla niego robiła. Była najwspanialszą matka na świecie, jego jedyną kochaną matką.
- Cześć Zayn, co tak wcześnie w domu?- spytała z lekkim uśmiechem.
- Wcześnie? Jest prawie 10 w nocy..- powiedział marszcząc brwi.
- Och, przepraszam, myślałam, że jest jeszcze wcześnie, nie patrzyłam na godzinę..- zaśmiała się cicho i poszła do kuchni.- Zrobiłam twoje ulubione ciasto..- dodała i zajrzała do lodówki.
- Mmm, na pewno będzie pyszne, ale jestem strasznie zmęczony..- powiedział idąc za nią ostrożnie, aby przypadkiem nie uderzyć ją kulą.
- Coś się nie dobrego z tobą dzieje ostatnio..- powiedziała, nakładając dla siebie kawałek ciasta na talerz.
- Nie, po prostu jestem zmęczony..- westchnął i siadł na krześle przy stole.
- Tak.. Czekaj.. Już długo nie widziałam u nas Louise.. Wszystko z nią dobrze?- spytała, a Zayn zamknął oczy.- Aha, trafiłam w sedno..- szepnęła i podstawiła talerz Zaynowi, a sobie nałożyła na drugi.- Zayn, powiedz co się dzieje, jestem twoją matką, chcę wiedzieć co się dzieje z moim jedynym synem..- powiedziała i przejechała ręką po jego policzku.
- Mamo, nic się nie dzieje, po prostu..- westchnął cicho i zjadł kawałek ciasta.- Pyszne ciasto mamo, wiesz? Zawsze jest.. Kocham cię za to..- powiedział z lekkim, udawanym uśmiechem.
- Zayn, nie odstępuj od tematu, powiedz mi co jest grane..- poprosiła delikatnie i zjadła kawałek ciasta. Musiała sama przed sobą przyznać, że wyszło jej całkiem nieźle.
-Pokłóciłem się z nią, to normalne..- powiedział po kilku minutach ciszy.
- Może i normalne, ale tak świetnie się ze sobą dogadywaliście..- odpowiedziała odkładając mały widelczyk na talerz.
- Mamo.. Nie było tak świetnie jak ci się wydawało, nie raz się kłóciliśmy, nie raz zwyzywała mnie od najgorszych i muszę ci powiedzieć, że miała racje. Jestem idiotą, dupkiem, frajerem.. - powiedział rzucając widelczyk na stół.- Nie zasługuję na nikogo, nie zasługuje na Louise, na ciebie, po prostu najlepiej by było gdybym stąd wyjechał najlepiej dwa metry pod ziemię,  wtedy wszyscy byli by szczęśliwi!- powiedział, unosząc lekko głos.
- Zayn! Nie mów tak! Nie możesz wszystkiego stawiać w takim świetle, rozmawiałeś z nią?- spytała odsuwając talerz.
- Tak, ale ona mnie nie chce znać, zabawne, bo jakiś tydzień temu jeszcze mnie kochała..- powiedział ciągnąc za swoje włosy.
- Kochała?! Już wiem co się stało, jak zwykle zawaliłeś co?! Ta twoja śmieszna zasada! Ja rozumiem, że twoje zasady są święte jak ta, aby nie opuszczać bliskich w potrzebie, ale Zayn, nie możesz tak, właśnie w tamtym momencie mógłbyś tę zasadę złamać i powiedzieć jej co tak na prawdę do niej czułeś..- powiedziała, ale Zayn jej przerwał, wstając z  miejsca, ale po chwili usiadł, bo zapomniał, że ma nogę w gipsie.
- Wiem, ale byłem idiotą i nadal nim jestem! Po prostu.. nie mam pojęcia co zrobić, aby mi wybaczyła, chociaż nie.. Ma już innego, zadowoliła się, nie potrzebuje mnie już, więc, nie mam o co walczyć..- powiedział wzruszając ramionami.
- Jak zwykle na wszystko wzruszasz ramionami! Zayn nie może być tak, jak brzmi twoja trzecia zasada?- spytała.
- " Walczyć i wygrać ".. ale mamo, ja nie dam rady rozumiesz?! To wszystko mnie przerasta, wiem, że jestem tym złym chłopcem z Bradford, ale ja.. po prostu..- zaczął się jąkać, a jego mama uśmiechnęła się lekko.
- Właśnie do takiego stanu chciałam cię doprowadzić, nie wiem jak to zrobisz, ale chcę widzieć Louise jutro na obiedzie, jeśli jej nie będzie zabiorę ci telefon, a raczej nie chcesz go stracić, prawda?- spytała z lekkim uśmiechem.
- Mamo! Ale jesteś podła, dzięki! Jak ja ją przekonam, aby przyszła ze mną do mnie na obiad?! Ona mnie nienawidzi, nie chce mnie widzieć, a ty chcesz, aby przyszła na obiad, a pewnie nawet jak się zgodzi, w co wątpię, to przyjdzie ze swoim chłopakiem, aby pokazać, że jej już na mnie nie zależy, przepraszam, ale nie chcę patrzeć jaka jest szczęśliwa z innym!- powiedział i wziął swoje kule.
- Zayn, znów uciekasz od problemów... Nie możesz tak!- krzyknęła za nim gdy wyszedł z kuchni.
- Mogę robić co chcę!- odkrzyknął, wchodząc po schodach.
- Ale nie uciekać! Po prostu jesteś tchórzem! Nie byłeś taki wcześniej!- powiedziała i gdy usłyszała trzask drzwi od jego pokoju westchnęła cicho i skończyła jeść ciasto, swoje i jego. Pozmywała naczynia i poszła do swojego pokoju. Nie rozumiała jego zachowania, wcześniej nie był taki, nie sprawiał kłopotów, a teraz? Nie dość, że miał wypadek, kobieta płakała przez cały dzień gdy dowiedziała się, że on nie żyje, a teraz pokłóciła się z nim. Nie chciała mu mówić o tym, że nie jest jego biologiczną matką, nie wie jak chłopak zareaguje, był z nią przez całe swoje dotychczasowe życie i nie chciała, aby się od nie odwrócił. Wychowywała go odkąd miał roczek.. Westchnęła cicho. Nie miała na nic siły, więc zdjęła tylko kapcie i położyła się spać. Miała nadzieję, że to tylko sen, a gdy się jutro obudzi wszystko będzie tak jak kiedyś..

***

Zayn wstał rano lekko obolały. Spanie z nogą w gipsie nie jest dość wygodne. Rozejrzał się po swoim ciemnym pokoju. Ściany były koloru szarego, a zasłony miał czarne, więc pomieszczenie wyglądała jak jaskinia, której jedynym oświetleniem było kilka smug słońca przedostającego się przez szczeliny. Podniósł się i odsłonił rolety. Do jego pokoju wpadło dużo światła. Pomieszczenie wydało się od razu jaśniejsze. Na swoich ścianach chciał, aby były graffiti, namalowane przez niego, ale jego mama się nie zgodziła, więc obecnie szukał własnego lokum. Wtedy na wszystkich ścianach będą graffiti. Myślał też nad założeniem studia tatuażu, ale nie wiedział czy to wypali. Lubił konstruować nowe wzory, malować na kartce papieru. W szafce koło swojego łóżka miał już 3 szkicowniki, które były zapełnione różnymi rysunkami, teraz był na ukończeniu 4, ale jakoś ostatnio nie miał natchnienia. Gdy tak stał i patrzył w okno na ludzi, którzy przechodzili chodnikiem koło jego domu coś w jego głowie zalśniło. Pokuśtykał do szafki i wyciągnął szkicownik. Otworzył na stronie gdzie między kartki był wetknięty ołówek. Wziął go do ręki i zaczął malować. Jego ręka chodziła sama, nie wiedział jeszcze co powstanie, na razie wyglądało to na plątaninę kresek, ale już po chwili spod ołówka wydobyły się oczy i zarys ust.


***

Louise siedziała w swoim domu i czekała na Harryego. Nie chciała się z nikim widzieć, ale musiała spytać go o kilka rzeczy. Gdy usłyszała lekkie stukanie do drzwi podniosła głowę, a już po chwili w pokoju stał zielonooki chłopak.
- Louise, coś się stało? Wyglądasz na zmęczoną, spałaś dzisiaj coś?- spytał, siadając koło niej i złapał ją za policzki.
- Harry.. Czy.. Czy ty wiedziałeś, że Zayna biologiczni rodzice nie żyją? Czy ty o wszystkim wiedziałeś?-spytała, łamiącym się głosem.
- Jak biologiczni? Przecież Trish i.. oł, czyli.. Wytłumacz mi to, bo nie rozumie, ci obecni jego rodzice to kto?- spytał zdezorientowany.
- To nie są jego prawdziwi rodzice, Jason mi powiedział, że Zayn został oddany do domu dziecka gdy miał niespełna roczek, później znów w wieku 10 lat trafił do domu  dziecka, a później do więzienia..- powiedziała cicho i spojrzała na chłopaka.
- Ty nadal go kochasz, prawda?- spytał cicho. Opuściła wzrok i nie odzywała się.- Wiedziałem, ale wiesz co? Nie jestem na ciebie zły, cóż, kocham cię, ale widzę, że nie jesteś ze mną szczęśliwa.. W zasadzie.. Zauważyłem to już dawno, że zamykasz się w sobie, gdy Zayn jest blisko nabierasz koloru, a gdy ja.. Zawsze jest wszystko na odwrót jakbym chciał.. Nic nie dzieje się po mojej myśli, ale wiesz, co?- spytał, unosząc jej twarz za brodę, aby spojrzała na niego.- Chcę, abyś była szczęśliwa, nie ma znaczenia czy przymnie, czy przy Maliku, chcę, abyś się uśmiechała, a nie płakała i rzuć palenie, nie chcę, abyś miała raka i szybciej umarła..- powiedział, a Louise nie wiedziała co ma powiedzieć. Zachowywał się dość dziwnie..

Hej. Jak obiecałam tak dodałam. Nie miałam wcześniej czasu, bo czytam już 4 część z serii " Dary Anioła " i muszę wam powiedzieć, że wciągnęło mnie to już strasznie. Dzisiaj skończyłam, jakąś godzinę temu 3 część, jeszcze nie zaczęłam 4, ale jestem już na dobrej drodze. Dziękuję wszystkim za komentarze. Oglądałam ostatnio statystyki i prawie połowa z wyświetleń na tym blogu pochodzi z innych krajów, najwięcej, bo 190 wyświetleń z USA, a 90 z Wielkiej Brytanii, cóż, czuję się zaskoczona, że osoby spoza Polski to czytają.. Ale cóż.. Nie będę już was zanudzać, następny pojawi się.. nie wiem kiedy, na razie wciągnęłam  się w książkę, więc, nie wiem kiedy. Mam nadzieję, że będziecie komentować i bardzo dziękuję wam za to. Ilość komentarzy do powstania nowego rozdziału jest taka sama jak ostatnio :)

Rozdział 13

Rozejrzała się dookoła. Stała właśnie w szkole i szukała znajomych twarzy ludzi, którzy chodzą na palarnie.  Jest w tym nałogu 3 dni z czego 2 to weekend, a dzisiaj jest trzeci. Cóż, mogła stanąć przed szkołą i zapalić, bo jest pełnoletnia, ale wolała nie być na dywaniku u swoich rodziców. Zauważyła Jacea, znajomego z klasy. On też palił. Uśmiechnęła się lekko i podeszła do niego.
- idziesz teraz zapalić?- spytała zagradzając mu drogę. Spojrzał na nią.
- Louise, to ty?- spytał,  skanując jej sylwetkę.  - zmieniłaś się od piątku..- dodał po chwili. Uśmiechnęła się lekko i wzruszyła ramionami.
-to idziesz? - spytała, unosząc brew.
- tak, tylko nie chodzę na tyły szkoły, wolę siąść do swojego samochodu, tam przynajmniej nikt mi nic nie zrobi..- odpowiedział.- idziesz ze mną?- spytał. Pokiwała twierdząco głową i ruszyła wraz z nim.  Wsiedli do jego czerwonego subaru.
- wow, fajne auto..jak  będę robiła prawko i jak przyjdzie mi kupić samochód, to nie wiem czy nie kupie tego samego, ale inny kolor..- zastanowiła się wyciągając papierosy. Podpaliła końcówkę i zaciągnęła się dymem. Uchyliła lekko okno, aby dym wydostał się na podwórek.
- od kiedy palisz?- spytał Jace.
- od piątku.. tak jakoś nie chciałam być taka spokojna, musiałam coś zmienić..- wzruszyła ramionami.
- mogłaś iść z Zaynem, on pali za szkołą, przecież się znacie..- odpowiedział patrząc na nią.
- ciebie przecież też znam już dwa lata, tylko jak zauważyłeś z nikim nie rozmawiałam i tak jakoś wyszło..- uśmiechnęła się lekko.
- cóż rozumiem cię, każdy mówił, że jesteś kujonem, oprócz mnie, nawet chciałem do ciebie zagadać, ale wiesz jaka jest Carren..- odpowiedział i wyrzucił niedopałka za szybę, a za chwilę zrobiła to też dziewczyna. Wysiedli z samochodu i ruszyli do szkoły.
- masz, Black nie lubi jak śmierdzi fajkami na jej lekcji, a teraz mamy matematykę..- powiedział dając jej gumę miętową do żucia.
- dzięki..- uśmiechnęła się i pogryzła ją.
- za dwie przerwy dopiero idę, jak chcesz iść ze mną to wystarczy podejść..- odezwał się z uśmiechem.
- jasne, nie ma sprawy. Czemu nie palisz z kumplami?- spytała wchodząc po schodach aż na drugie piętro.
- jak mówiłem, w moim samochodzie nikt nie może mi nic zrobić..- wzruszył ramionami i weszli do klasy. Chłopak usiadł koło swojego kumpla, a dziewczyna poszła do swojej ławki.
Zayn już tam siedział z kulami koło ławki. Siadła obok niego nawet nie zwracając na niego uwagi. " nie znała " go i nie chciała go poznać. Zayn wyczuł od niej dym. Był w nałogu już sporo czasu i czuł jak ktoś zapalił przed chwilą. Nawet guma jej nie pomogła. Westchnęła cicho.
***
Zayn był w szoku. Dziewczyna zmieniła wygląd, skróciła włosy, maluje się mocniej, ubiera się zupełnie inaczej, pali może i pije, imprezuje.. zmieniła się i to bardzo, a to tylko dlatego, że Zayn tak cholernie ją zranił. On wiedział, że to co zrobił było nie na miejscu, ale co miał zrobić? Coś do niej niby czuł, ale na pewno to nie była miłość, nie potrafił kochać. Westchnął cicho i przeczesał swoje włosy. Po kilku minutach zabrzmiał dzwonek na przerwę. Wyszedł ze szkoły i ruszył od razu na tyły szkoły, aby zapalić. Musiał się odstresować. Oparł się o ścianę i podpalił papierosa. Rozejrzał się po ludziach i wśród nich zauważył Louise. Paliła. Nie pomylił się. Z grzecznej dziewczynki zmieniła się w tą złą. Westchnął cicho i wyrzucił niedopałka, a po chwili ruszył w stronę wejścia do szkoły. Gdy przechodził koło Loui zeskanował wzrokiem całą jej sylwetkę i poszedł dalej. Wszedł do szkoły i poszedł pod odpowiednią klasę. Wiedział dlaczego się tak zmieniła, ale nie wiedział po co. Z jej oczu można wyczytać,  że w ogóle jej to nie rusza, a on? W jego oczach można zobaczyć smutek, ból i tęsknotę. Nie wiedział czy gorsze jest kochać czy stracić Louise. Usiadł do ostatniej ławki gdzie zawsze siedział wraz z Louise. To były piękne czasy gdy zamiast słuchać nauczycieli oni rozmawiali i śmieli się po cichu. Teraz już tego nie będzie już nigdy. Chłopak przegrał życie. Po chwili koło niego usiadła Louise. Zayna nie obchodziła lekcja, tylko dziewczyna. Cały czas patrzył na nią, oglądał każdy jej szczegół, bo kto wie czy z jego powodu nie zmieni też szkoły? Westchnął cicho. Tak zleciał mu cały dzień. Wszedł do mieszkania i zamknął drzwi z hukiem. Odłożył kule na bok i usiadł na kanapie.
Tyle razy chciał do niej zagadać, ale nie potrafił, powiedziała, że nie chce go znać, że ma się do niej nie odzywać, nie chciał być nachalny, więc zastosował się do jej zaleceń i jak widać za dobrze na tym nie wyszedł. Westchnął cicho i przeczesał włosy swoją dłonią. Wyciągnął telefon z kieszeni, odblokowując ekran wszedł w kontakty. Minął numer Louise i wybrał inny. Po kilku sygnałach osoba po drugiej stronie odebrała.
- Siema, z tej strony Zayn, potrzebuję czegoś..- odezwał się, patrząc w okno.
- Malik, długo się nie odzywałeś, co się stało?- spytał.
- McCann, nie dopytuj, po prostu potrzebuję czegoś..- jęknął zmęczony.
- Dobra, tam gdzie zawsze?- spytał McCann.
- Wiesz, jest mały problem.. Mam nagę w gipsie i nie dam rady prowadzić, a poza tym, nie mam samochodu..Chyba, że liczy się ten na złomowisku..- powiedział z lekkim uśmiechem.
- Wow, stary co się stało?- spytał, a w jego głosie Zayn usłyszał nutkę ciekawości.
- Miałem mały wypadek, cóż.. skasowałem samochód i jestem cały poobijany..- wytłumaczył po skrócie.- Więcej dowiesz się, jak przyjedziesz do mnie, tyle co zawsze..- dodał i po chwili na ekranie telefonu wyświetliło się, że połączenie zostało zakończone. Wypuścił ciężko powietrze i oparł głowę o oparcie kanapy. Wiedział, że to co zrobi jak McCann mu to przywiezie, będzie złe, ale nie ma innego wyjścia... znaczy, nie musi, ale chce.. Dawno tego nie robił, więc.. Po kilku minutach usłyszał dzwonek do drzwi.
- Otwarte!- krzyknął na tyle głośno ile pozwalały mu złamane żebra nabrać tchu w płuca. W salonie zjawił się wysoki szatyn. Na sobie  miał białą koszulkę i czarne spodnie, a na stopach air maxy.Włosy miał postawione do góry.
- Siema, Boże, jak ty wyglądasz, na pewno to był mały wypadek, bo coś mi się wydaje, że nie..- zaczął gdy zobaczył Zayna.
- Cóż, kilka samochodów zostało skasowanych i jeden nie żyje, tak, ja spowodowałem wypadek, tak jakby.. Zapatrzyłem się i walnąłem w forda.. Mój samochód był jeszcze wtedy cały, tylko przednia blacha była zarysowana i powyginana, ale bmw i audi musiało jeszcze we mnie wjechać i skończyło się, że ja najpierw nie żyłem tak jak mój samochód.. Koleś, który mnie oliwkował, czy huj wie co on robił się wystraszył gdy otworzyłem oczy..- pokręcił głową na boki z kwaśną miną.
- Stary, to było coś, ale.. ty nie żyłeś?! Boże, jak jest po drugiej stronie?- spytał rozbawiony.
- Człowieku, nie wiem... widziałem tylko ciemność, a później otworzyłem oczy.. Krzyknąłem coś i później wszystko zaczęło mnie boleć, więc zwijałem się z bólu, a później ciągłe badania i takie tam..- wyjaśnił. Nie chciał mówić mu o tym, że wtedy krzyknął imię Louise, bo on nic nie wiedział o niej i najlepiej niech tak zostanie.. Nie chciał też wspominać, że wcześniej przed wypadkiem się z nią pokłócił i zranił ją..- A między innymi masz to o co cię prosiłem?- spytał po chwili ciszy.
- Jasne, ale jesteś pewny, że chcesz do tego wrócić?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Jestem tego pewny jak tego, że nazywasz się Jason McCann - odpowiedział, wywracając oczami.
- Ok. Ale jak coś, to ja cię nie znam..- zaśmiał się i podał mu mały woreczek.- 2 gramy, mam nadzieję, że ci wystarczy- odpowiedział i podał mu też małą lufkę.
- Zajarasz ze mną?- uniósł jedna brew, patrząc na kolegę. Skinął lekko głową przytakując i usiadł koło chłopaka. Zayn nabił lufkę i podpalił szerszą końcówkę. Zaciągnął się dymem i lekko się uśmiechnął. Czuł, że ten dzień będzie inny niż pozostałe. Marihuana daje mu ukojenie, sprawia, że na kilka godzin jego myśli odlatują gdzieś daleko, a on żyje chwilą.
- Nienawidzi mnie..- odezwał się gdy spalili po dwie lufki. Jason spojrzał na niego unosząc brew.
- Nie rozumiem o co i o kogo ci chodzi, ale nawijaj..- odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Miałbym dziewczynę, ale wiesz jaki jestem, po prostu zmarnowałem szansę, ale ona mnie kocha, kurde, ja.. ja nie wiem, chyba.. Jestem dupkiem, nie wiem co ja sobie myślę, dziewczyna jest z tych dobrych, ale woli tych złych i rozumiem ją, bo bądźmy szczerzy, ale jestem mega przystojny.. ale, pomijając to.. Jestem dla niej nieodpowiedni, wiesz, że siedziałem w domu dziecka, później w więzieniu, ona na mnie po prostu nie zasługuje, i pewnie wiesz co mam na myśli, bo sam masz dziewczynę.. tylko, że ja.. ja nie potrafię kochać, mam swoją świętą zasadę i jej przestrzegam..- wyjaśnił wszystko, a Jason mu nie przerywał.
- Człowieku, mam w dupie twoje zasady tak jak i ty powinieneś mieć, a szczególnie tą jedną o miłości, człowieku, jesteś mega przygnębiony, gdy tutaj wszedłem widziałem, że coś jest z tobą nie tak, ale nie chciałem ci tego mówić, bo pewnie być dał mi kopa w dupę i wyjebał z chaty, ale słuchaj mnie.. nie wiem jakie są teraz między wami relacje, ale pomyśl sobie.. Jeśli ona cię kocha, a widzę, że ty też coś do niej czujesz, powinieneś jej to powiedzieć, pokazać to jakoś.. Nie powinieneś teraz tutaj siedzieć, no chyba, że z tą dziewczyną, o której teraz rozmawiamy. Powinieneś wziąć się w garść, człowieku ile ty masz lat? 22 czy 2?-  spytał. Właśnie jego kolega udzielił mu wywodu na temat  miłości. Sam nie wiedział co ma robić. Spojrzał na zegarek. 19. Ciekawe co robi Louise? - Ty mnie w ogóle słuchasz? Słyszałeś co ci powiedziałem? Powinieneś teraz iść do niej i ją przeprosić, powinieneś powiedzieć jej co czujesz!- podniósł lekko głos i objął go ramieniem.- A tak na marginesie.. co do niej czujesz?- spytał.
- Sam nie wiem, gdy ją widzę, coś.. coś mnie rozpierdala od środka, a gdy się z nią na przykład kłócę czy ranię, to.. to czuję się jak gówno..- wyjaśnił, patrząc w okno.
- Człowieku, to nazywa się miłość.. To do niej czujesz, jesteś w niej zakochany..- powiedział Jason.
- Nie będzie mnie chciała słuchać.. Powiedziała, że nie chce mnie znać..- mruknął cicho.
- Zayn, ta dawka powinna cię rozśmieszyć, a nie sprawić, że będziesz płakać..- powiedział zdziwiony gdy zobaczył zły w kącikach jego oczu.
- Ale nie wiem.. Nie wiem czy ona będzie chciała mnie słuchać..- szepnął.
- Dobra.. Bierz kule i lecimy.. - Jason wstał na równe nogi i wziął kluczyki od auta. Zayn wstał i pokuśtykał w stronę samochodu Jasona i siadł na siedzeniu dla pasażera. Podał adres Louise i po kilku minutach byli na miejscu. Jason poszedł razem z nim. Zapukał do drzwi i czekał aż ktoś je otworzy. Po chwili drewniana płyta się otworzyła, a za nim stała Louise we własnej osobie.
- Lo..- nie dokończył iż dziewczyna zamknęła mu drzwi przed nosem.- Louise, pozwól mi coś wyjaśnić..- zapukał do drzwi.
- Louise.. Tu Jason, kumpel Zayna, który odbył z nim poważną rozmowę i kazał mu tu przyjść, proszę wpuść nas tylko na 5 minut..- odezwał się szatyn widząc, że Zayn sobie nie radzi. Nie usłyszeli odpowiedzi.- Louise, proszę.. Musisz go wysłuchać i po części mnie..- dodał po chwili.
- Nie wiem czy chcę, mówcie co macie powiedzieć i odejdźcie..- powiedziała przez zamknięte drzwi.
- Louise.. wpuść nas, nie będę się darł na całą ulicę, tylko pięć minut..- odezwał się Zayn. Po chwili drzwi się otworzyły i Zayn wraz z Jasonem weszli do środka. - Są twoi rodzice?- spytał. Pokiwała przecząco głową i udała się do salonu. Pewnie jak zawsze wyjechali w delegację.
- Więc, droga Louise, ten o to człowiek chcę ci coś powiedzieć.. Wiem, że nie powinienem się wtrącać, ale wiem na czym sprawa stoi, a teraz Zayn przejmuję głos..- wyjaśnił Jason, a Zayn podrapał się po karku.
- Louise, wiem, że to co powiedziałem.. To cię mocno zraniło i to wiem.. Ale.. MIAŁEM zasadę, którą przestrzegałem, aż przyszedł Jason..- wyjaśnił, akcentując słowo " miałem ".
- Mów o co ci chodzi, bo zaraz skończy się twój czas wizyty..- odpowiedziała cicho. Westchnął cicho i siadł na kanapie obok niej. Odłożył kule i spojrzał na nią, biorąc jej ręce w swoje.
- Louise.. Ja..


No i witam.. Wiem, skończyłam w takim miejscu, że pożal się Panie Boże, ale to najważniejsze zostawię na następny rozdział. XD Zostawię was w niepewności co takiego Zayn powiedział do Louise. Jestem z wyprzedzeniem kilka rozdziałów, więc.. Jeśli tylko będzie pod tym 4 komentarze, 14 jest wasza XD
Cieszę się, że pod 12 pojawiły się takie miłe komentarze.. Kocham was!! XD Zobaczcie jak wygląda blog. Jak wam podoba się nagłówek, cóż, nie mam zbytniego talentu, ale nagłówek sama robiłam XD  Mam nadzieję, że się wam podoba. Do napisania!! <33

+ do zakładki Bohaterowie został dodany Jason McCann XD

Informacja.

Hej! Wiem, że pewnie chcieli byście, aby to był nowy rozdział i tak dalej. Niestety to nie on. Siedzę po raz pierwszy przy komputerze na bloggerze od praktycznie.. odkąd założyłam tego bloga. No, więc.. ten nagłówek mi nie pasował ( nie obraź się Lydia ) i postanowiłam go zmienić. Nagłówek jest już zrobiony i czeka na dodanie, ale! No właśnie, zawsze musi być to " ale ".. Więc, dodawałam i tak dalej, ale muszę pobawić się jeszcze w CSS, bo mi coś nie pasuje.. No i jak wejdziecie zauważycie, że na blogu nagłówek przewija się jak schodzicie w dół, tak wiem, zjebałam to, ale jutro wszystko na prawię, siądę wcześniej i wszystko na prawię, ale teraz już muszę iść, kąpać się i odrobić w końcu lekcje, choć nie było mnie dzisiaj w szkole, ale csiiii.. XD więc, do jutra będzie taki zjebany blog XD A co do rozdziału to jeszcze 2 komentarze pod 12 i będzie 13 XD Do napisania!!! :*