Rozdział 12

- kłamiesz..- odpowiedziała.- chcesz, abym bardziej była załamana? Harry nie spodziewałam się tego po tobie..- dodała.
- nie kłamie, choć pokaże ci..- wziął ją za rękę zszedł na dół. Włączył TV i przełączył na kanał gdzie są cały czas wiadomości.- widzisz, patrz tutaj. " dwie osoby nie żyją w wypadku samochodowym. Zayn Malik i Patrick Fenty są obecnie przygotowywani do pogrzebu. " myślisz jaki Zayn Malik jeździ BMW i8? Co?  poznałem jego auto, poznałem go jak pokazywali jego twarz..- powiedział po tym jak przeczytał tekst na ekranie. Spojrzał na nią.
- to przeze mnie..  To nie może być prawda, on żyje..- powiedziała ledwo słyszalnie. Łzy spływały jej po policzkach jedna za drugą.- zawieź mnie tam, proszę..- spojrzała na niego.- proszę..- dodała gdy Harry się zastanawiał.
- " z ostatniej chwili. Przed chwilą otrzymaliśmy wiadomość, że Zayn Malik jednak żyje. Uczestnik wypadku samochodowego był już prawie naoliwkowany gdy mężczyzna, który się nim zajmował zobaczył, że jego klatka piersiowa się unosi, a już po kilku minutach Malik otworzył oczy, a pierwszym co powiedział to było pytanie " gdzie jest Louise?" A potem przeraźliwiy krzyk "..- powiedział reporter. Louise siedziała z twarzą schowaną w ręce.
- on żyje.. Zayn żyje..- szepnęła.
- Louise, chcesz do niego jechać?- spytał.
- nie dam rady..- pokreciła przecząco głową i zaczęła płakać.
- spokojnie, bedzie dobrze, spokojnie..- szepnął Harry przytulając ją.
- " lekarze szpitala proszą, aby tajemnicza Louise wstawiła się tam iż Zayn nie chce z nikim rozmawiać tylko z nią.. mówi, że gdy bedzie pewny, że nic jej nie jest, wtedy bedzie mógł oddać się dla lekarzy.." - usłyszała głos reportera.
- chyba jednak musisz jechać..- odezwał się Hazza.
- zawieź mnie tam, natychmiast, muszę wyjaśnić mu kilka spraw..- powiedziała idąc w stronę wyjścia.
Po kilku minutach byli w szpitalu.
- gdzie leży Zayn Malik?- spytał Harry lekarki.
- kim dla niego jesteście?- spytała.
- jestem ta tajemnicza Louise, a to jest Harry jego znajomy, to gdzie on leży?- spytała Lou.
- w końcu jesteś! On jest  nie do wytrzymania! Cały czas powtarza, że masz tu przyjść, chyba jest zakochany w tobie..- powiedziała i pokazała drogę do pokoju Zayna.
- nie sądzę..- szepnęła gdy tamta kobieta odeszła. weszła do pokoju gdzie był Zayn. Louise aż zakryła usta ręką. Wyglądał.. tak.. strasznie.
- Zayn, idioto, patrz jak ty wyglądasz! I ty nie chciałeś, aby się tobą zajęli?!- krzyknęła na niego.
- Louise.. nic ci nie jest, to dobrze..- odetchnął z ulgą.
- mi nic, ale spojrz na siebie! Nawet zadbać o siebie nie umiesz!- powiedziała łamiącym się głosem.- czemu chciałeś, abym tu przyjechała? Czemu mnie tu ciągnąłeś? Wiesz jakie ja mam zdanie na twój temat..- dodała ciszej. Widziała ten ból w jego oczach, te wszystkie emocje.
- chciałem zobaczyć czy nic ci nie jest, to  chyba dobrze, co nie?- spytał trzymając się za nogę, która stawiał na ziemi.- chodź tu..- powiedział kiwając głową w swoją stronę.
- nie, nigdzie nie idę, ty powinieneś leżeć i się badać, a nie!- odpowiedziała wycierając łzy z policzków.
- Harry, weź ją popchnij w moją stronę, zrób chociaż to..- uśmiechnął się lekko, a już po chwili obejmował Louise w pasie.- chciałem, abyś tu przyjechała..- szepnął odgarniając jej włosy twarzy.
- puść mnie Zayn..- mruknęła patrząc w jego oczy.
- chciałem cię mieć przy sobie już tak dawno, sam nie wiedziałem dlaczego, nie jestem zdolny kochać kogoś, kocham samego siebie, ale ty jesteś inna..- zaczął mówić jak najęty.
- Zayn, za mocno uderzyłeś się w głowę, puść mnie..- chciała wyrwać się z jego objęć, ale nie pozwolił jej na to.
- proszę, ten ostatni raz..- szepnął przybliżając się do niej.
- Zayn, nie, bo jeśli pocałuję cie teraz będę chciała więcej.. a nie chce cały czas cierpieć..- odpowiedziała, patrząc w jego oczy.- i miałeś rację, powinnam wybrać kogoś w moim wieku, kogoś kto ma czystą przeszłość. Wybrałam już. Przepraszam Zayn, ale nie jesteś nim ty. Mam dość tego, że cały czas płacze przez ciebie,  cały czas cierpię, nie chce tak. Nie chce już płakać, czuć się samotna..- powiedziała, ale nie dokończyła, bo Zayn przerwał jej pocałunkiem. Odepchnęła go po kilku sekundach.- Zayn, właśnie to próbuje ci cały czas powiedzieć.. teraz mnie całujesz, a ja zaraz wyjde stąd i pewnie już nie wrócę..- szepnęła patrząc mu w oczy.
- Nie musisz odchodzić, możesz zostać ze mną, nie chce, abyś odchodziła..- szepnął.
- nie ma innego wyjścia,  musze odejść ..- odpowiedziała również szeptem.
- dobra. Uszanuję twoją decyzję..- puścił ją.  Odeszła kilka kroków w tył.
- zrozum, że tak będzie lepiej. Nie będziemy trzymać się razem wszystko będzie inne, my będziemy inni..- szepnęła, patrząc na niego.
- masz rację. Nie powinienem nawet cię poznawać,  nie powinienem się z tobą zaprzyjaźniać,  nic nie powinienem z toba robić,  tak by było najlepiej, prawda? - spytał, patrząc na nią.
- właśnie tak powinno być Zayn.-odpowiedziała cicho.
- rozumiem, więc teraz nie znamy się? - spytał. Pokiwała przecząco głową.- to.. nawet nie wiem co powiedzieć..- wypuścił powietrze z płuc.- więc to już koniec? - spytał, patrząc na nią.
- tak, to już koniec, nie wiem kim jesteś, a ty nie wiesz kim ja jestem..-szepnęła i wyszła z sali. Ruszyła w stronę wyjścia.
- Louise, poczekaj!!- usłyszała za sobą głos Malika. Odwróciła się do niego przodem.
- Zayn, powinieneś leżeć w łóżku..- jęknęła zmęczona.
- Nie będę tam leżał jeśli cię tam nie będzie.. - powiedział patrząc na nią.
- Zayn, proszę cię idź do sali..- odpowiedziała cicho.
- ale ty idziesz ze mną..- podszedł, a raczej pokuśtykał do niej.- ja nie mogę chodzić, a przyszedłem aż tutaj.. sepcjalnie dla ciebie..- powiedział stając koło niego.
- Zayn, proszę cię idź do sali, niech cie lekarze zbadają, wyglądasz tragicznie, a jak to coś poważnego? - spytała patrząc na niego.
- nic takiego kilka żebr złamanych, złamana noga, a no i jeszcze gdzieś tam wbiło mi się żebro, ale mam to w dupie.  Wolę zostać tutaj z tobą niż iść tam, aby mnie leczyli..-wyjaśnił. Spojrzała w jego oczy.
- Zayn, nawet nie wiesz jak mocno chciałabym tutaj zostać, ale nie mogę. Nie znam cię, nie wiem kim jesteś..- odpowiedziała, a łzy same zaczęły spływać jej po policzkach.
- Nie płacz.. to wszystko jest bez sensu.. ja.. nie mogę tak.. jesteś dla mnie ważna w życiu, ale ja nie dam rady kochać, chce, ale nie mogę.. - szepnął patrząc w jej oczy.  W ogóle nie rozumiała jego toku myślenia. Raz mówił to raz to..
- czekaj, bo już nic nie pojmuję.. chcesz kochać, ale nie możesz czy chcesz kochać, ale ci się nie chcę? - spytała patrząc na niego.
- to nie tak, po prostu.. to trudne po tym co przeżyłem..- westchnął cicho i przeczesał swoje włosy.
- idź się leczyć Zayn, nie możesz tutaj zostać, powinieneś teraz leżeć na sali, aby cię opatrzyli, to dla mnie za dużo na jeden dzień, muszę odpocząć..- szepnęła i ostatni raz na niego spojrzała.- żegnaj Zayn..- dodała i wyszła ze szpitala. Jak na razie miała dość. Nie chcialała z nikim rozmawiać, nie chciała nikogo widzieć na oczy. Musi to jakoś sobie poukładać. Wie, że nie może cały czas od tego uciekać, ale jak na razie nie ma innego wyjścia.
Weszła do mieszkania i od razu pobiegła na górę. Zamknęła się w swoim pokoju. Rzuciła się na łóżko przykrywając się kołdrą. Znów zaczęła płakać jak małe dziecko, ale co mogła zrobić. Chłopak, którego kocha nie umie kochać, jedyny chłopak, którego pokochała mocniej niż Harryego, którego kocha jak własnego brata. Nic w jej życiu nie idzie po jej myśli, wszystko zawsze się psuje, niszczy.
***
" kochać to znaczy niszczyć, a być kochanym znaczy być zniszczonym "*
To są święte słowa. U Zayna taka regółka to coś ważnego. Nie może kochać, bo to oznaczałoby, że jest słaby, zniszczony. Inni mówią, że miłość to coś zajebistego. Niestety nie u Zayna. Nigdy nie pogodzi sie ze stratą najbliższych mu osób, a zginęli właśnie przez tę zasraną miłość. Cóż może i warto mieć rodzine, kochającą żonę, ale też są złe strony tej "miłości ". Żona może zdradzać cię z innym, dzieci mogą wyrosnąć na przestępców. Są różne powowdy dlaczego Zayn nie chce kochać. Cóż dla Louise mógłby zrobić wyjątek, ale wtedy złamałby swoją zasadę. Siedział właśnie w jakimś pomieszczeniu. Sprawdzają mu czy z głową ma wszystko dobrze. Może i coś tam jest nie tak? Mówił takie żeczy do Lou, że sam nie wiedział co mówi. Westchnał cicho.
- niech się pan nie rusza, bo nic nie zrobimy.-usłyszał głos lekarza.
- jasne, już nie będę..- mruknął i leżał nieruchomo. A jak Louise na prawdę nie chce, aby on był koło niej? Aby w ogóle na nią nie patrzył, nie mówił do niej? W ogóle nic nie robił? Może się zabije, a ona nawet nie bedzie za nim tęsknić?
- skończyliśmy, może się pan ruszać..- powiedział lekarz, a Zayn wstał i ubrał buty.
- gdzie pan idzie?- spytał lekarz gdy ten chciał wyjść z sali.
- idę przeprosić Louise , chyba wiecie o kogo mi chodzi. Zrobiliście podstawowe badania, chce do niej iść..- wyjśnił idąc dalej.
- nie może pan, złamanie nogi może się pogorszyć i zamiast złamania zamkniętego  będzie miał pan otwarte , chce pan, aby wystawała panu kość? Mówię od razu, że to będzie źle wyglądać..- wyjaśnił mężczyzna i zaprowadził go z powrotem do sali, aby złamaną nogę zagipsować.
- ona mnie kocha..- szepnął po chwili.- ale ja nie umiem kochać kogoś innego, jestem egoistą, ale taka prawda..- dodał po chwili.
- wie pan.. nie jestem psychologiem, nie wytłumaczę panu tego, ale myślę, że warto próbować nowych rzeczy..- odpowiedział lekarza. Zayn prychnął pod nosem.
- to nie takie łatwe jak się wydaje..- powiedział.- na ile będę miał ten gips?- zmienił temat. Może koleś miał racje? Może powinien sgłosić się do psuchologa? Sam już nie wiedział co ma robić.
- jak dobrze się zrośnie to na trzy tygodnie..- odpowiedział kończąc gipsować.
- czyli cały miesiąc w dupe..- mruknął pod nosem. Dobrze, że nie miał żadnych wyścigów.. wtedy byłaby porażka. Westchnął cicho.
- tylko proszę nie zachowywać się jak dziecko i nie malować gipsu..- poprosił lekarz i podał mu kule.- prosze na siebie uważać, pójdzie pan jeszcze do sali obok, zobaczą co z pana żebrami..- dodał i wyszedł z pomieszczenia. Zayn idąc na kulach przeszedł do drugiego pomieszczenia. Na żebra dali mu usztywniacz, aby przypadkiem nie pogorszyć stanu i wypuścili do domu. Ma się jeszcze wstawić jutro po wyniki i rutynowe badania. Szedł, właściwie to sam nie wiedział gdzie idze. Rozejrzał się dookoła i zobczył dom Louise zaraz na przeciwko. Westchnął cicho i spojrzał na jej okno od pokoju. Siedziała tam zapłakana i patrzyłam na niego. Przygryzł dolną wargę. Spuścił głowę i ruszył dalej, do swojego domu.  Gdy był już na miejscu siadł na kanapie i odłożył kule na bok. Dobrze, że mieszkał sam, bo zaraz zaczęły by się pytania " a co ci się stało? Co zrobiłeś?" A szczerze mówiąc nie lubił tego. Westchnął ciężko i wziął telefon do ręki, przynajmniej jemu nic poważnego się nie stało prócz pękniętej szybki. Wszedł w wiadomości i zaczął czytać wszystkie po kolei jakie pisał z Louise. Śmieli się, wygłupiali.. takie życie. Ktoś przychodzi, a później odchodzi..
***
Siedziała w domu i patrzyła przez okno. Gdy wtedy zobaczyła Zayna o kulach stojącego przed jej domem chciała wybiec i go przytulić, ale powstrzymała się. Przecież nieznajomych nie można od tak sobie przytulać.  Westchnęła cicho i rzuciła się na łóżko i znów zaczęła płakać.  Zamknęła się w pokoju, aby nikt nie wchodził ani nie wypytywał co się z nią dzieje. Spędzi tu najbliższe kilka dni. W głowie miała cały czas Zayna, te jego głupie komentarze, te momenty kiedy ją rozśmieszał gdy była smutna i inne. Przeczesała włosy palcami.
- nie może tak być, musisz się pozbierać, pokazać mu, że to dla ciebie nic nie znaczy, że masz to i go gdzieś, musisz być silna..- szepnęła do siebie. Wstała z łóżka i weszła do łazienki.
- trzeba kilka rzeczy zmienić..- mruknęła i przemyła twarz wodą. Rozczesała włosy i nałożyła na twarz makijaż. Spojrzała na siebie w lustrze.  Wyglądała trochę inaczej, bo miała mocniejszy makijaż, a tak to wszystko takie same. Wróciła do pokoju i wzięła swój portfel. Starczy na to co chce kupić. Wyszła z domu i ruszyła do pobliskiego sklepu. Gdy z niego wyszła w torebce miała paczkę papierosów. Jak się zmieniać to na całego, prawda? Ruszyła w stronę salonu fryzjerskiego. Chciała pocieniować włosy czy coś w tym stylu.
Siedziała na jakieś polanie koło miasta. Wyjęła papierosy i zapalniczke. Raz się żyje, prawda? Wzięła jednego i podpaliła końcówke. Zaciągnęła się dymem. Zaczęła kaszleć. Wypuściła dym. Da rady, powinna dać rady. Zaciągnęła się ponownie. Nie kaszlała już tak mocno. Zaciągnęła się jeszcze kilka razy i już przyzwyczaiła się do dymu. Siedziała jeszcze na tej polanie sporo czasu i spaliła kilka papierosów. Gdy wracała do domu schowała paczkę papierosów tak, aby nie znalazła ich mama lub tata. Weszła do mieszkania i od razu udała się do swojego pokoju. Rodziców jeszcze nie było. Plus. Weszła do pomieszczenia i siadła na łóżko.
- zaczynamy nowe życie..- szepnęła do siebie i zgięła palce aż kostki wydały dziwny dźwięk.
* " to love is to be destroy and to be loved is to be destroyed " - Jace Wayland " Dary Anioła " XD
I tak oto zapowiada się rozdział 12. Mam nadzieję, że się wam podoba. XD kolejny będzie jak tutaj przynajmniej będzie z 4 komentarze. Udestępnijcie to gdziekolwiek czy coś XD do napisania: )

5 komentarzy:

  1. Przeżył kocham,Cię jesteś wielka
    Ale to stało się dalej kompletnie mnie zdziwiło
    Nie spodziewałam się tego
    Jaki uparty Zayn :)
    Ale,ciut go nie kapuje
    Z jednej strony czuję coś do niej
    A z drugiej nie chcę
    Wow
    Coś myślę ,że i tak w końcu kiedyś zrozumie , jest dla niego niezwykle ważna
    Oby i ona to pojęła:*
    Nieziemski blog
    Cudowny rozdział
    Czekam na kolejny
    Powodzenia w pisaniu
    Dużo weny
    Mela:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaa ! Plis Zayn zakochaj się w niej! Rozdział genialny! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg to jest po prostu genialne. Po przeczytaniu poprzedniego rozdziału było mi bardzo smutno ale przecież to nie mogło tak być, Zayn musi żyć no i żyje :D
    Tylko mam nadzieję że w końcu przyzna przed samym sobą że ją kocha.
    Czekam z niecierpliwością na następny ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech ten Zayn w końcu przejrzy na oczy nooo. Przecież ją kocha i niech się w końcu do tego przyzna.
    Już nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń