Rozdział 8

Gdy Malik oderwał się od niej nie mogła złapać oddechu. Spojrzała na niego.
- Jesteś idiotą..- szepnęła cicho.
- Ale podoba ci się to..- wzruszył obojętnie ramionami. Spojrzała w bok w miejsce gdzie stała Amy. Nie było jej. Westchnęła ciężko i zamknęła na chwilę oczy.
- Jesteś idiotą..- powtórzyła i odepchnęła go od siebie. Ruszyła w stronę swojego pokoju.
- Gdzie idziesz kocie?- spytał. Wzruszyła obojętnie ramionami. Uśmiechnął się pod nosem i ruszył za nią. Objął ją w pasie i musnął jej szyje.- Jest teraz późno, ale jutro zabiorę cię na miasto przed wyścigami..- mruknął cicho do jej ucha. Dziewczynę przeszły ciarki.- Na pewno nie zakochałaś się we mnie? Dość dziwnie się zachowujesz..- dodał gdy wyczuł jak rozluźniła mięśnie.
- Nie, nie zakochałam się w tobie, po prostu..- wzięła głęboki oddech.- Po potu wyjdź stąd teraz!- zakończyła i wyrwała się z jego uścisku.
- Kocie, śpię dzisiaj u ciebie, mam pozwolenie od twojej mamy..- rzucił się na łóżko, patrząc na nią.
- Nie. Nie masz pozwolenia ode mnie. Albo śpisz w drugim pokoju, albo w ogóle nie śpisz w moim domu..- powiedziała i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Lubię jak jesteś taka stanowcza..- patrzył prosto w jej oczy gdy wstawał i podchodził do niej.
- Super, a ja nie lubię w tobie nic..- Oprócz tych cudownych oczu, malinowych, słodkich ust, całego ciała, to nie lubię w tobie nic.   Uniósł brew do góry i złapał ją za nadgarstki.
- Jesteś tego pewna kocie? Widzę jak patrzysz się na moje usta gdy wypowiadam jakieś słowa, gdy zatapiasz się w moich oczach, jak patrzysz na moją klatę gdy nie mam koszulki, po prostu podobam ci się, przyznaj to. Czy to takie ciężkie? Przecież nikt nie wsadzi cię do więzienia..- wzruszył ramionami, a jego usta były blisko jej ust.
- Nie podobasz mi się.- skwitowała próbując być poważną i opanowaną. Malik westchnął cicho i odsunął się od niej.
- Szkoda, myślałem, że będę miał dziewczynę, ale jeśli ty do mnie nic nie czujesz to.. nie.- odpowiedział wzruszając ramionami i siadł na końcu łóżka. Dziewczyna spojrzała na niego niezrozumiale.
- Jak.. jaką dziewczynę?- spytała cicho siadając koło niego. Na Malika twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek.
- Ciebie..- opowiedział cicho. Dziewczyna spojrzała na swoje palce.
- Ja..- zaczęła. Malik zaczął się śmiać. Spojrzała na niego i uniosła brew do góry pytająco.
- Serio? Myślałaś, że będziesz moją dziewczyną?- spytał między napadami śmiechu. Okłamał ją. Oszukał. Wstała z miejsca i złapała go za koszulkę. pociągnęła w swoją stronę, ale Malik nie wstał. Cóż.. nie miała dużo siły.
- Wstań Malik.- warknęła przez zaciśnięte zęby. Zayn z śmiechem wstał z łóżka. Dziewczyna zamachnęła się i uderzyła w jego policzek z otwartej ręki. Znowu. Po raz drugi w tym dniu. Malik odwrócił głowę w bok i patrzył na podłogę przed oczami. Jego uśmiech zniknął, a na jego miejsce wstąpiła złość. Był zły na nią, tak jak ona na niego.
- Za co, to kurwa było?!- warknął. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Za to, że się śmiejesz z nieśmiesznych rzeczy. Nie chcę cię już więcej widzieć na oczy. Nie chcę, abyś do mnie przychodził. Nie chcę, abyś w ogóle na mnie patrzył. Wynoś się i to już, nie chcę cię znać!- powiedziała z łzami w oczach. Rzuciła się na łóżko i wtuliła się w poduszkę zaciskając oczy, aby słona ciecz nie wydostała się spod powiek.
- Louise, o co ci chodzi, co ja zrobiłem nie tak, że się na mnie wkurzasz, bijesz mnie i płaczesz na koniec?- spytał cicho siadając koło niej.
- Odejdź nie chcę cię znać..-  odpowiedziała łamliwym głosem.
- Loui..- szepnął wyciągając rękę i złapał ją za ramię. Strzepnęła ją.
- Odejdź, po prostu odejdź i nie wracaj..- odpowiedziała. Maik westchnął cicho. Szczerze? Malik był zły na samego siebie. Wiedział, że nie można bawić się uczuciami kobiety, ale.. myślał, że ona inaczej to przyjmie. Ale miała rację.. Nie powinien tak żartować. Dla niego było śmieszne, dla niej.. niekoniecznie. Zacisnął swoją rękę, którą chciał ponownie położyć na jej ramieniu. Zacisnął usta w  wąską linijkę.
- Przepraszam..- szepnął. Nie dostał odpowiedzi. Nie chciała się do niego odzywać. Co z tego, że mu wybaczy jak on później znów będzie taki sam?- Louise..- szepnął.
- Odejdź!- warknęła i wtuliła się mocniej w poduszkę. Nie chciała go słyszeć, widzieć, wszystko po kolei.
- Louise, proszę cię, przepraszam.- odezwał się po kilku minutach ciszy.
- Nie chcę cię znać, wynoś się z mojego domu jak i życia!- warknęła zła. Zayna to w pewien sposób zabolało. Nie chciała go znać. W ogóle nie chciała o nim myśleć. Chciał, aby inaczej to wyszło, ale.. wyszło, jak wyszło.. Poniósł się po woli z jej łóżka. Westchnął ciężko i spojrzał na nią ostatni raz.
- Przepraszam..- szepnął. Nie otrzymał odpowiedzi. Ruszył w stronę drzwi od pokoju. Wyszedł z pokoju schodząc na dół. Był zły, smutny. Może coś do niej czuł? Oczywiście to nie była miłość, ani nic tych bardziej.. większych uczuć.. Wiedział na pewno, że źle zrobił i nie lubił jak ona jest smutna. Lubił ją wkurzać, bo słodko przy tym wyglądała, żartować z niej.. Ale to co przed chwilą zrobił było.. złe. Zszedł po schodach na dół. W salonie siedzieli jej rodzice i ciotka z kuzynami.
- I jak namówiłeś ją na jutrzejszy wypad?- spytała jej mama.
- Nie do końca..- odpowiedział zmarnowany.
- Coś się stało? Czemu masz czerwony policzek?- spytał ojciec Loui. Malik dotknął swojego policzka.
- Nic, trochę się pokłóciliśmy i poniosły ją emocje..- odpowiedział cicho.- Przepraszam, ale ja powinienem już iść, do zobaczenia..- pożegnał się i wyszedł z jej mieszkania. Udał się do swojej willi. Nie można tego nazwać zwykłym domem, bo to było ogromne. Wszedł do środka. Idąc do swojej siłowni zdjął koszulkę. Wszedł do pomieszczenia i od razu skierował się do worka treningowego. Wziął rękawice bokserskie i od razu zaczął uderzać w niego. Był wściekły, a to, oprócz alkoholu, było najlepszym rozwiązaniem, aby wyładować swoją złą energię. Po 2 godzinach uderzania, opadł przy ścianie na ziemie. Zdjął rękawice i rzucił je w bok. Nadal był zły. Tylko i wyłącznie na siebie. Co by było gdyby jednak tak nie zażartował? Może inaczej by się sprawy potoczyły? Spojrzał do góry na sufit i westchnął ciężko. Jak to bywa u Malika. " Ogarnij się i rusz dupę, nie zamartwiaj się, życie leci dalej ". Wstał z miejsca i poszedł wziąć długi prysznic. Cały brud z jego ciała uszedł do kanalizacji wraz z wodą. Czuł się jak nowo narodzony. Wziął telefon do ręki i wybrał numer Luise, ale nie zadzwonił do niej tylko włączył wiadomość tekstową.

Gniewasz się jeszcze? 

Wysłał i rzucił telefon na łóżko idąc po parę spodni dresowych. Gdy się ubrał zszedł na dół, biorąc telefon i zrobił sobie coś szybkiego do jedzenia. Nie otrzymał wiadomości prze kolejne 15 minut. Nie lubił olewania, martwił się wtedy o tą osobę, że coś jej się stało, nawet jeśli to był dobry kumpel.

Louise, odpisz, wiesz, że nie lubię, jak mnie się olewa, więc z łaski swojej powiadom mnie jakoś, że nic ci nie jest


Wysłał kolejną wiadomość, jednak na tą dostał odpowiedź szybko. zadziwiająco szybko.

Nic mi nie jest, odczep się ode mnie, nie chcę cię znać, jesteś skończonym idiotą, żegnam!

Przeczytał te słowa i od razu odetchnął z ulgą. Prawie czuł się dobrze. Była jeszcze jedna rzecz. Ona nie chciała go znać. O, nie, tak łatwo się nie pozbędzie Malika z swojego życia. Za późno na to. Wstał z krzesła barowego i ruszył po koszulkę. Nie chciał jej tak szybko odpuścić. Wyszedł z domu zamykając go na klucz i ruszył w stronę domu Stylesa. Gdy był na miejscu światło w garażu się paliło i dochodziły z niego dźwięki. Podszedł bliżej i oparł się o futrynę. Patrzył jak Harry poprawia silnik w swoim aucie. Nie chciał tu przychodzić, uwierzcie. Gdyby miał do wyboru inną osobę niż on udałby się do niej. Nienawidził go. W ogóle, Styles też go nie lubił.
- Po co tu przylazłeś?- spytał loczek. Jednak zauważył jego obecność.
- Mam sprawę do ciebie, wysłuchaj mnie, a dam ci spokój..- wyjaśnił.
- Nie wiem czy chcę ciebie wysłuchać, dużo na rozrabiałeś..- odpowiedział i wyprostował się, a  kręgi w jego kręgosłupie strzyknęły. Malik zmarszczył nos.- Mów co jest, bo nie wyglądasz za dobrze i nie myśl, że robię to z dobrej woli..- powiedział od razu. Wytarł ręce umazane w samże w brudny ręcznik i przerzucił go sobie przez ramię.
- Musisz mi pomóc z Louise..- westchnął cicho i podszedł do niego. Oparł się o bok samochodu i składając ręce na krzyż na klatce piersiowej i patrzył w dół.
- Ja? A co ja mam z tym wspólnego?- spytał, spoglądając na niego z uniesioną brwią.
- Podobno znasz ją bardzo dobrze, wiesz co lubi, a czego nie..- wzruszył ramionami.
- Ta, a po co ci to wiedzieć?- spytał ponownie. Malik westchnął ciężko i przeczesał swoje rozczochrane i tak już włosy.
- Zażartowałem sobie i ona się na mnie obraziła, chciałem ją przeprosić, ale powiedziała, że nie chce mnie znać. Zrozum, że ciężko jest mi to mówić, zwłaszcza przy tobie, ale chcę, aby nie była zła na mnie..- wyjaśnił na czym rzecz stoi i spojrzał w zielone oczy chłopaka.- Na prawdę, nie lubię jak ktoś, a zwłaszcza ona nie rozmawia ze mną, sam przyznaj, nie ma takiej innej na świecie..- dodał po chwili. Styles nie wiedział co powiedzieć. Chciał mu jakoś pomóc, ale nie wiedział jak. Znał ją dobrze, ale nie jest w tych sprawach bardzo dobry.
- Słuchaj, nie wiem jak sobie zażartowałeś, ale przyznam, że twoje żarty nie są na miejscu, pewnie zrobiłeś jej nadzieję, a później powiedziałeś, że kłamałeś, cały ty..- odezwał się w końcu.
- Bingo!- wskazał na niego palcem, a po chwili spuścił wzrok.- Nie wiem co mam robić..- dodał.
- Malik nie wie co ma robić? Cholera, a ja myślałem, że masz dużo pomysłów w zanadrzu..- zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne.. Ona jest inna niż wszystkie.. ona ma coś w sobie, co mnie do niej przyciąga..- zaczął, ale Harry mu przerwał.
- Najpierw zacznijmy od tego, że ona nie jest jak wszystkie..- mruknął pod nosem i oparł się tak jak Zayn.- Nie wybaczy ci tak szybko.. Musisz się postarać, a wiem, że z ciebie marny romantyk, więc ci trochę pomogę..- dodał, widząc jak brunet robi kwaśną minę.
- Romantyzm? Nie wiem czy się na to piszę..- mlasnął ustami.
- Chcesz, aby ci wybaczyła czy nie?- warknął w jego stronę.
- Chcę, ale..
- nie ma żadnego " ale "! Chcesz czy nie?!- spytał odsuwając się od samochodu.
- Chcę!- odpowiedział głośniej i spojrzał na loczka.
- No właśnie, więc.. ona najbardziej lubi czerwone róże i kolacje przy świecach..- powiedział ponownie zabierając się za majsterkowanie w aucie.
- I to tylko tyle?- spytał zdziwiony Malik.
- Więcej nie trzeba. Jeśli zobaczy, że się starasz to ci wybaczy, jeśli przecholujesz z tym.. nie masz szans..- wzruszył ramionami i dokręcił coś kluczem.- Możesz mi podać klucz 8, leży na stoliku obok ciebie..- odezwał się po chwili i wyciągnął w jego stronę rękę, czekając na klucz.
- Um.. jasne..- powiedział i podał klucz dla Styles, a po chwili ruszył do domu Louise.
- Tylko pamiętaj! Nie za dużo tego romantyzmu, zacznij od kwiatów!- krzyknął za nim Styles.
- Jasne!- odkrzyknął i  ruszył najpierw w stronę kwiaciarni. Kupił jedną czerwoną róże i ruszył w stronę domu dziewczyny. Myślał nad tym co powiedzieć, jednak nic mu nie przychodziło do głowy. W ostateczności stwierdził, że będzie działaś na spontana. Przeczesał swoje włosy gdy był już przed drzwiami jej domu. Zapukał do drzwi i czekał aż ktoś otworzy. Kwiat trzymał w reku opuszczoną w dół. Po chwili otworzyła drzwi jej mama.
- Dobry wieczór, jest Louise?- spytał miłym głosem.
- Dobrze, że jesteś!- powiedziała i pociągnęła go za rękę do środka.- Musisz ją przeprosić za to co zrobiłeś. Nie wiem co się z nią dzieje. Wiem, powinnam być zła na ciebie, że pokłóciłeś się z moją córką i złamałeś jej serce, ale chłopie, cieszę się, że przyszedłeś to naprawić!- powiedziała i popchnęła go w stronę schodów.- Jest u siebie, nie wyszła od tamtej pory..- dodała po chwili.
- Dziękuję..- szepnął i ruszył po woli po schodach na górę. Stanął przed jej drzwiami i zamyślił się na chwilę. A jeśli ona znowu go uderzy, wyzwie od najgorszych i każe mu spierdalać gdzieś daleko od niej? Raz się żyje.. Zapukał do drzwi i wszedł do środka gdy nie otrzymał odpowiedzi. Louise leżała na plecach na łóżku patrząc się w sufit.
- Louise..- szepnął Malik. Kwiat miał przed sobą. Oby to na pewno był jej ulubiony, bo inaczej Styles już nie żyje. Na dźwięk jego głosu dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej. Była blada, zapłakana, a tusz do rzęs był rozmazany po jej policzkach. Malikowi pękało serce z tego widoku. Wzrok dziewczyny powędrował na rękę, w której chłopak trzymał róże.- To dla ciebie, słuchaj, przepraszam cię.. nie wiem dlaczego to powiedziałem, ale nie chciałem, abyś aż tak to przeżywała..- wyjaśnił podchodząc do niej. Spojrzała w jego oczy, które wyrażały smutek i nadzieje. Nadzieje, na to, że mu wybaczy.
- Zayn.. ja..- zaczęła i spojrzała na swoje palce. Westchnęła ciężko.- To moja wina, to ja nie potrzebnie tak zareagowałam..- powiedziała patrząc w bok.- Wiem, że chciałeś to ująć w żart, ale uczuciami się nie żartuje..- dodała po chwili i przeniosła wzrok na jego karmelowe tęczówki.
- Czyli.. czyli mi wybaczasz tak?- spytał marszcząc nos. Pokiwała twierdząco głową.- Dziękuje, nawet nie wiesz jak mi ulżyło..- szepnął  i przybliżył się do niej po czym nachylając się pocałował ją w usta.
- Wybaczyłam, ale to nie znaczy, że możesz mnie całować..- powiedziała odpychając go lekko od siebie. Zaśmiał się cicho.
- Na szczęście mi wybaczyłaś!- powiedział z uśmiechem i zagryzł dolną wargę.- Wiesz ile szukałem tej róży? Gdybyś mi nie wybaczyła pewnie bym się nią pochlastał..- powiedział rozbawiony patrząc w jej oczy. Zaśmiała się cicho.
- Jesteś idiotą..- mruknęła cicho iż przybliżył się do niej ponownie.
- Ale za to cały twój..- powiedział i musnął jej usta.
- Mój? Od kiedy? Nie przypominam sobie, abym była twoją dziewczyną..- zmarszczyła nos spoglądając w jego tęczówki. Westchnął cicho i zamknął na chwilę oczy.
- Nie to miałem na myśli, przepraszam..- szepnął i ponownie musnął jej usta. Popchnął ją lekko na co ona wylądowała na pościeli, a on siadł na nią okrakiem.
- Nie powinno być na odwrót?- spytała z lekkim uśmiechem. Pokręcił przecząco głową.
- Lubie patrzeć na ciebie z góry..- nachylił się nad nią i musnął jej usta. Dziewczyna czuła, że to nie jest zwykła przyjaźń, ale nie chciała nic mówić. Nie teraz. Sama czuła coś innego do niego, ale sama jeszcze nie wiedziała co. Niech będzie tak jak jest. Nie chce nic zmieniać.- Zamyśliłaś się, nad czym?- usłyszała jego głos. Wykręciła oczami i objęła jego szyję rękami.
- O niczym ważnym..- wzruszyła ramionami. Uśmiechnął się lekko i musnął jej usta.
- Gdybym mógł czytać w twoich myślach, nie musiałbym cię zmuszać, abyś powiedziała mi je..- westchnął smutno.
- Przykro mi, ale nie umiesz, a ja ci też nie powiem, skąd wiesz, że są to grzeczne myśli i chcę o nich rozmawiać?- spytała unosząc brew.
- Masz niegrzeczne myśli, kocie?- spytał z uśmiechem i musnął jej szyję. Dziewczynę przeszły ciarki gdy trafił w jej czuły punkt. Malik uśmiechnął się zwycięsko i nadal muskał jej szyję.- Jak bardzo niegrzeczne są twe myśli?- zadał pytanie po kilku minutach nie przerywając pocałunków składanych na jej szyi.
- Nie powiem ci..- jęknęła cicho i przymknęła oczy.- Zayn.. starczy..- zaprotestowała gdy ten chciał zaczynać robić jej malinkę na szyi. Położyła rękę na jego torsie i odepchnęła go lekko. Nie chciał się odkleić.- Malik, starczy..- powtórzyła głośniej, a po chwili usłyszała dźwięk, który wyrażał, że Zayn nie jest z tego zadowolony. Spojrzał w jej oczy.
- Kocie, nie lubię jak ktoś mi przerywa w takich rzeczach, teraz byłbym na ciebie wkurzony, ale kilka minut temu mi wybaczyłaś, więc nie powinienem..- mruknął nad jej nosem, aby po chwili go musnąć swoimi ustami.

Obudziła się rano. Przeciągnęła się jak kotka i otworzyła po woli oczy.
- Na prawdę jestem ciekawy jak to będzie wyglądać jak będę się z tobą pieprzyć..- mruknął zaspany Malik. Jeżeli to mnie budzi ze snu, to jestem ciekawy co..- Louise zatkała mu ręką usta. Nie chciała słuchać go dalej. Zaśmiał się i polizał językiem jej dłoń. Szybko odsunęła ją i wytarła o jego.. właściwie to goły tors. Zagryzła lekko dolną wargę.
- Jesteś głupi..- powiedziała i odkryła kołdrę ze swojego ciała. Spojrzała na zegarek.- 12.30?!- spytała wytrzeszczając oczy.
- No, takie są skutki, jeśli siedzisz do drugiej w nocy rozmawiając..- powiedział z uśmiechem.
- Och, nie wyobrażaj sobie, że ta noc mogłaby wyglądać inaczej..- powiedziała i podniosła się z łóżka.
- Wiesz, że dzisiaj jest wyścig, co nie?- spytał po chwili.
- Wiem, ale na niego nie idę..- odpowiedziała od razu. Spojrzał na nią marszcząc nos.
- Czemu? Jesteś mi tam potrzebna..- szepnął i wstał z łóżka podchodząc do niej.
- Chyba do tego, że Hazza nie będzie mógł cię wyprzedzić..- odpowiedziała. Uniósł jedną brew.
- Nie, nie dlatego, nawet nie pojedziesz ze mną, ale chcę, abyś tam była..- wyjaśnił i złapał ją za biodra przyciągając do siebie. Musnął jej usta.- Proszę..- dodał po chwili. Dziewczyna się zamyśliła. Iść czy nie iść? Może nie będzie musiała siedzieć w samochodzie z nim? Ale i tak będzie na niego skazana przez cały dzień, to co ma do stracenia?
- Dobra, ale robię to tylko dlatego, że chcę zobaczyć się z Harrym..- powiedziała wskazując na niego palcem. Malik się spiął. Niby wczoraj z nim rozmawiał, ale nadal go nie lubi.
- Dobra..- zgodził się, a ona zaśmiała się triumfalnie.
- Wiedziałam, że się zgodzisz..- powiedziała i wyplatała się z jego uścisku.
- Gdzie idziesz?- spytał, a jego twarz wyrażała smutek. Odwróciła się do niego przodem.
- Idę się przebrać. Muszę jakoś wyglądać, aby wyjść na miasto, co nie? Dzisiaj zabiera mnie Amy znów do galerii, chce wyrwać jakiś chłopaków..- powiedziała i wywróciła przy tym oczami. Szczerze to wolałaby zostać z Malikiem i rozmawiać niż chodzić po mieście z zakupoholiczką i się nudzić. A do tego dochodzi jeszcze ból nóg, bo na pewno nie będą tam krótko.
- Teraz?- spytał i podszedł do niej.
- Tak. Nie wiem czemu się na to zgodziłam, ale wtedy nie byłam w dobrym humorze..- powiedziała nawiązując do tego gdy była z nim pokłócona. Westchnął cicho i oparł podbródek na jej barku.
- Mówiłaś, że idziesz z Amy, tak?- spytał Przytaknęła kiwnięciem głowy.- Jej już nie ma. Wyszła wcześniej.. Przykro mi, ale nie pochodzisz sobie po mieście, aby wyrywać nowych chłopaków, a poza tym gdybyś tam szła, pewnie poszedłbym z tobą..- wzruszył ramionami. Odepchnęła go lekko od siebie i spojrzała mu w oczy.
- Poszła?!- pisnęła zadowolona. Kiwnął głowa.- Boże, jaka ulga!- powiedziała i rzuciła się na łóżko.- Idę dalej spać..- mruknęła wtulając się w poduszkę.Usłyszała śmiech Zayna.
- Nie, nie idziesz spać, jest 1 po południu, pół dnia przespałaś!- powiedział rozbawiony i ściągnął z niej kołdrę. Jęknęła niezadowolona.
- Nie, ja chcę spać!- warknęła zła i schowała w ręce swoją twarz.
- Nie, idziemy teraz coś zjeść, a później pójdziemy na miasto, no chodź, nie daj się prosić.. Bo inaczej ściągnę cię z łóżka!- zagroził gdy dziewczyna ponownie zakryła się kołdrą.
- Nigdzie nie idę!- krzyknęła. Malik uśmiechnął się podstępnie i wyszedł z jej pokoju. Po chwili wrócił z szklanką lodowatej wody.
- Wstaje?- spytał spokojnie.
- Nie!- odpowiedziała. Chłopak zabrał jej kołdrę i wylał na jej całe ciało wodę.
- Pojebało cię do końca?!- pisnęła podnosząc się do pionu.
- Nie chciałaś wstać, teraz masz. Mówiłem, ze inaczej ściągnę cię z łóżka..- zaśmiał się i siadł na łóżku, ale zaraz wstał, bo poczuł, że mokną mu spodnie. Siadł akurat w to miejsce, gdzie była woda.
- Cholera!- burknął pod nosem wycierając wodę w spodnie, ale oczywiście ta bardziej wsiąkała w materiał. Louise roześmiała się na całe gardło.
- Wiedziałam! Masz za swoje!- mówiła przez śmiech. Spojrzał na nią z uniesioną brwią.
- Jesteś taka niemiła dla mnie..- powiedział udając, że płacze.- Co ja ci zrobiłem, że taka dla mnie jesteś, co?- spytał i odwrócił się do niej plecami.
- Może to, że się urodziłeś?- skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i czekała aż " foch " mu minie.
- Dobra, nie ważne..- powiedział normalnym głosem i wyszedł z pokoju.- Widzę cię za 5 minut na dole. Jemy.. obiad i idziemy na miasto!- dodał za nim zamknął drzwi. Zszedł po schodach na dół i zaczął szukać jej mamy.
- Dzień dobry..- zaczął cicho. Tak, niby jest uznawany za " bad boya ", a boi się rozmawiać z matką Louise. Jakby chciała go zabić!
- Och, cześć Zayn! I jak tam? Pogodziliście się? A tak poza tym to po co ci była potrzebna ta szklanka?- spytała wskazując na szkło w jego dłoni, które odstawiał właśnie na stół.
- Loui nie chciała wstać, więc musiałem zastosować drastyczne środki budzenia..- powiedział mrużąc brwi i czekając aż jej matka wybuchnie. I wybuchnęła, ale śmiechem. Malik po chwili dołączył do niej.
- Boże, na prawdę zachowujecie się jak dzieci..- powiedziała rozbawiona i wróciła do dokańczania obiadu.
- Am.. Amy już wyszła?- spytał po chwili gdy uspokoił śmiech.
- Tak, jakieś pół godziny wcześniej, chciała poczekać na Louise, ale powiedziałam, że ty tam jesteś i nie chciała wam przeszkadzać..- odpowiedziała starsza kobieta i wyciągnęła kilka talerzy.
- Pomogę..- odezwał się Mulat i wziął od niej naczynia. Rozłożył każde po kolei przy każdym stołku.
- Dziękuje..- odpowiedziała i rozłożyła sztućce. Uśmiechnął się lekko w jej stronę.


Wieczór. Louise właśnie ubiera się w swoją sukienkę. Malik chciał, aby założyła niebieska, ale ona założy czerwoną. Uważa, że tak będzie lepiej. Może i wkurzy Malika, ale to ona się ubiera, a nie on. Nałożyła czerwone szpilki i zrobiła ciemniejszy makijaż. Tak, mama by ją zabiła gdyby ją normalnie w takim stanie zobaczyła, ale ma wytłumaczenie. Zayn Malik. Przy obiedzie rozmawiał o tym z jej mamą i wszystko wyjaśnił. Ktoś zapukał do jej drzwi od pokoju. Zdziwiła się, bo kto miałby pukać?
- Proszę..- mruknęła poprawiając swoją sukienkę. Do pokoju wszedł Malik. Spojrzał na Louise i zatrzymał się w miejscu skanując jej sylwetkę. W jego spodniach, na pewno już nie było miejsca. Przełknął głośno ślinę, a Louise podniosła na niego wzrok.
- O, Zayn, co tu robisz?- spytała unosząc jedną brew.
- Prz..przyjech..chałem po c..ciebie..- wypowiedział z wielkim trudem jąkając się.
- Coś nie tak?- spytała okręcając się w około własnej osi.
- Jest zajebiście, czemu nie założyłaś niebieskiej?- spytał po chwili i podszedł do niej. Próbował jakoś zakryć swoje spodnie z przodu, ale i tak Loui to zauważyła.
- Myślałam, że w tej będę lepiej wyglądać, ale jeśli chcesz tamtą to spoko. Idę się przebrać..- powiedziała, ale nawet nie zdążyła postawić jednego kroka, bo Zayn złapał ją za rękę przyciągając do siebie.
- Wyglądasz przepięknie Louise..- mruknął niskim głosem patrząc w jej oczy.
- Ale.. chciałeś tę niebieską i..- powiedziała, ale Malik jej przerwał muśnięciem jej ust.
- Nic nie mów. Idziemy?- spytał po chwili. Pokiwała twierdząco głową i ruszyła w stronę wyjścia z pokoju.
- Dzisiaj wezmę jakąś bluzę, bo pewnie znów będzie mi zimno..- powiedziała gdy schodzili ze schodów. Po chwili poczuła na swoich ramionach kurtkę Malika.- Ej, nie. Tobie będzie zimno..- mruknęła cicho i chciała ją zdjąć, ale reka Mulata ją powstrzymała.
- Rozgrzejesz go ty..- usłyszała głos Amy z salonu. Spojrzała w tamtą stronę. Wystawiła dla swojej kuzynki język i wraz z chłopakiem wyszli z domu.

Czas, w którym jechali Harry i Zayn niezmiernie się toczył po woli. Louise stała jako pierwsza kilka metrów za białą linią i czekała, który samochód będzie pierwszy. Po chwili zza zakrętu wyjechało czarne BMW Stylesa. Loui zacisnęła kciuki i zamknęła oczy. Po chwili usłyszała pisk opon przy hamowaniu. Poczuła mocne szarpnięcie do tyłu. Otworzyła oczy z piskiem. Leciała do tyłu. Ktoś ją pociągnął, a kilka centymetrów dalej stało auto Stylesa. Szybko wysiadł z auta i do niej podbiegł.
- Nic ci nie jest Louise!- spytał przerażony. Po chwili podbiegł do nich Zayn.
- Louise, co się stało?- spytał podnosząc ją z ziemi.
- Nic mi nie jest, spokojnie..- powiedziała cicho poprawiając swoją sukienkę.
- To przez ciebie, mógłbyś uważać jak jeździsz!- warknął w stronę Harryego, Zayn.
- To nie moja wina! Stała za blisko mety! Dobrze, że ją odciągnęli!- odpowiedział tym samym tonem loczek.
- Nie ważne, odejdź!- warknął ponownie i odepchnął go obejmując po chwili dziewczynę.
- To nie jego wina, na prawdę stała zbyt blisko mety, nie wyżywaj się na nim..- powiedziała cicho. Spojrzał w jej oczy. Po chwili usłyszeli piski wszystkich, prawie wszystkich zebranych. Cieszyli się, że Harry wygrał.
- Zamknąć się do cholery!- krzyknął na cały głos Harry, a tłum nagle ucichł.- Jest poważniejsza sprawa, od wiwatowania!- dodał po chwili i podszedł do Louise i Zayn.
- Przepraszam, mogłem szybciej hamować..- tłumaczył się drapiąc po karku.
- Nic mi nie jest dajcie spokój obydwaj..- podniosła głos.- Spieracie się o takie coś.! Przecież stoję i oddycham, to chyba dobry znak, co nie?!- spytała odpychając od siebie Malika.- Gratuluję wygranej..- powiedziała ciszej i przytuliła się do zielonookiego. Uśmiechnął się lekko i również ją objął.

Ucięte w połowie. Przepraszam. Mam nadzieję, że rozdział się podoba? Nie wiem kiedy będzie następny. Teraz zaczyna się rok szkolny, a ja jestem w 3 gimnazjum co wiąże się z tym, że są egzaminy i w ogóle, więc raczej nie będę miała czasu na pisanie, bo będę musiała się uczyć.. Przepraszam, ale postaram się coś nabazgrać w zeszycie, a później przepisze na bloga.

Czytasz? Komentujesz! Motywujesz!

3 komentarze:

  1. Ekstra rozdział i długi
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na land-of-grafic pojawił się post z Twoim zamówieniem :)
    http://land-of-grafic.blogspot.com/2014/10/1043-1049-fireproof.html

    OdpowiedzUsuń