Rozdział 1.

Nie zbyt wysoka dziewczyna chodziła po salonie w tą i z powrotem. Trzymała się za głowę i myślała co powinna zrobić w sytuacji, w którą się wplatała.
- Bri, nie powinnaś tak postępować, jesteś wzorową uczennicą! Wagary? To do ciebie nie podobne!- powiedziała starsza kobieta o blond włosach. Dziewczyna posłała ukradkiem piorunujące spojrzenie w stronę matki, aby ta nie zauważyła. Żałowała, że spojrzenie nie może zabijać, albo ona nie potrafi wymazywać pamięci. Z chęcią wymazała by z matki umysłu wspomnienie rozmowy z dyrektorem jej szkoły. Dlaczego się tak przejmowała? Chciała dostać się na dobre, wręcz najlepsze studia  Londynie. Walczyła o oceny i wyszło jej to na dobre. Nie była kujonem. Miała dwie twarze. Kujona i złą. Jeśli ktoś ją wkurzył zawsze umiała odpyskować, a ludzie stojący nie daleko patrzyli na nią dziwnie, bo nie spodziewali się, że kujonka może umieć aż tak odpyskować.
- Mamo, to było ostatni raz, to się więcej nie powtórzy! Mam prawie 19 lat, mogę decydować co robię ze swoim życiem sama, nie potrzebuję waszej pomocy! Wiem, że jestem dla was najważniejsza, ale pomyśl o Braianie. On byłby dumny ze mnie, że tak daleko zaszłam, że się nie poddałam. Wiesz jak mi ciężko było na początku? Wiem, że po jego stracie strasznie to jeszcze przeżywacie, ale proszę was, dajcie mi trochę przestrzeni..- powiedziała wręcz błagalnie. W oczach zbierały się jej słone łzy. Było jej ciężko, strasznie ciężko. Braian był jej starszym bratem i nadal jest. Tylko, że jest przy niej duchem. Zmarł 3 lata temu na raka trzustki.  Braian był raczej po stroni Bri. Zawsze akceptował to co ona robiła. Zawsze tłumaczył ją przed rodzicami i uszło jej na sucho, ale teraz go tu nie ma i sama musi się tłumaczyć.
- Kochanie, nie denerwuj już matki, idź połóż się już spać, jest późno, a z tego co wiem, to masz jutro ważną pracę klasową.- odezwał się mężczyzna w średnim wieku. Spojrzała na ojca.
- Ale to był ostatni raz, to się więcej nie powtórzy..- tłumaczyła. Chciała obejść się bez kary, ale właśnie matka nad nią myślała.
- Masz szlaban na komputer i spotkania ze znajomymi, po szkole wracasz od razu do domu.- powiedziała dość spokojnym głosem blondyna. Bri martwiło tylko to, że nie będzie mogła korzystać z komputera. Przyjaciół nie ma, więc to nie problem, a do domu zawsze wracała prosto po szkole. Mruknęła ciche " dobranoc " pod nosem i pobiegła na górę. Biorąc swoją piżamę składającą się z krótkich spodenek i za dużej koszulki poszła do łazienki. przejrzała się w lustrze. Po chwili rozebrała się z szkolnych ubrań i weszła pod prysznic.


Leżała na łóżku patrząc w sufit. Myślała nad jakby było gdyby miała przyjaciół. Gdyby ktoś ją lubił, gdyby miała chłopaka.. Chciała mieć osobę, na której by jej zależało, ale oprócz swojego starszego barat nie miała nikogo. Nigdy nie rozmawiała z żadnym chłopakiem, chyba, że wliczają się do tego nauczyciele płci męskiej. Westchnęła ciężko i odwróciła się na lewy bok. Wtuliła się w poduszkę i zasnęła z nadzieją, że jutro będzie lepiej. Zawsze miała takie nadzieje, ale następnego dnia było jeszcze gorzej.

Obudził ją budzik dzwoniący nieznośnie głośno. Walnęła w niego ręką i podniosła się do pozycji siedzącej. Czemu zawsze jak wstaje rano dziwnie się czuje? Bo za jakieś 30 minut będzie musiała zderzyć się ze swoim koszmarem. Szkołą. Wzięła poranny prysznic i ubrała się w to.  Zeszła na dół po tym jak się spakowała.
- Kochanie, wybacz, ale dzisiaj cię nie odwiozę, będziesz musiała jechać autobusem- odezwała się rodzicielka gdy Bri pojawiła się w kuchni. Na jej twarzy powstał grymas. Nie lubiła jeździć autobusem. Tam było pełno ludzi nie było gdzie siąść.
- Spokojnie mama, przejdę się na piechotę..- odpowiedziała łapiąc za kanapkę. Ucałowała matkę w policzek i wyszła z domu.
- Kochanie!- usłyszała krzyk mamy gdy dochodziła do furtki dzielącej ją od drogi. Odwróciła się do tyłu.- Weź klucze, powinny ci się przydać, bo wrócimy dzisiaj późno- powiedziała i rzuciła w jej stronę pęk kluczy. Złapała je i pomachała na odchodne matce po czym wyszła za furtkę. Ruszyła wolnym krokiem w stronę budynku szkoły. Nie chciało się jej iść do szkoły, nie wiedziała czemu, ale miała dziwne przeczucie, że coś dzisiaj się stanie. Będzie inaczej niż w inne dni. po 20 minutach weszła do budynku i skierowała się do swojej szafki, aby zostawić książki.
- O, kogo my tu mamy. Kujonki nie powinni nosić sweterku w kratkę i okularów większych niż ich oczy?- usłyszała piskliwy głos za sobą. To była Carren. Dziewczyna, która na każdym kroku uprzykrzała wszystkim życie.Nie lubiła Bri, bo nie. Nie miała żadnego powodu, chodź dla Briany wydawało się, że gdyby nie to, że ona jest taka nie śmiała mogłaby wygryźć Carren z jej stanowiska i dlatego ona ją tak katuje. Bri zamknęła szafkę i walnęła lekko głową o metal.
- A czy plastik lale nie powinny stać na wystawie w sklepie?- spytała odwracając się w jej stronę.
- Słuchaj Braian czy jak ty tam masz na imię..
- Briana!- zacisnęła zęby przerywając pannie różowej wypowiedź.
- Nie interesuje mnie to. Słucha, dzisiaj do szkoły przychodzi chłopak, który zawalił całe liceum. I on jest mój, jeśli zobaczę cię przy nim albo, że chodź na niego patrzysz, to pożałujesz tego, rozumiesz?- blondynka wycelowała w nią groźnie palcem patrząc na nią mrożącym wzrokiem. Cieszyła się w tej chwili, że spojrzenie nie zabija.
- Skąd wiesz, że oblał całe liceum? To twój brat?- spytała Bri. Różowa piękność zacisnęła zęby i wyprostowała się jak struna.
- Nie jest moim bratem! Ma 21 lat, więc stąd wnioskuję, że olał, rozumiesz?- spytała i spojrzała w stronę drzwi wejściowych. Bri podążyła za jej wzrokiem. Przez wejście wchodził właśnie wysoki brunet. Rozejrzał się dookoła i przeczesał dłonią włosy. Nikt nie wiedział o jego kartotece. Jedynie dyrektor. Bri od razu odwróciła wzrok gdy jego oczy spotkały się z jej. Nie obchodził ją, bo wiedziała, że nie ma szans u tego chłopaka. Jest przystojny, wysportowany, a ona? Może lubiła grać w koszykówkę, ale przed ludźmi kryła się ze swoimi zdolnościami. Pokazywała swoją twarz kujonki i niech tak zostanie.
- Wiesz, co? Możesz sobie go brać, nie obchodzi mnie on, nie jest w moim typie..- powiedziała Bri i spojrzała na różową.
- Pff, i tak bym go wzięła bez twojego pozwolenia, więc idź już na lekcje, bo był dzwonek, a ja oprowadzę nowego po szkole..- powiedziała niskim głosem Carren i ruszyła w stronę chłopaka. Nie mogła powiedzieć, że Car nie ma nic do zaaferowania. Miała co pokazać i z przodu i z tyłu. Bri westchnęła przeciągle i odwróciła się w stronę schodów i ruszyła jak najszybciej do klasy gdzie miała biologię. Gdy weszła była ostatnia. Spojrzała na nauczyciela, który patrzył na nią zaskoczony.
- Bri, spóźniłaś się? To do ciebie nie podobne..- zaczął.
- Wiem, mogę już usiąść?- spytała przerywając starszemu mężczyźnie. Kiwnął głową przytakując, a brunetka ruszyła w stronę swojej ławki. Usiadła i spuściła głowę w dół, a włosy opadły jej na twarz. Dobrze, że miała długie brąz włosy, przynajmniej klasa nie widziała jej czerwonej ze złości twarzy. Tak, była zła na panią wszystko-mogę-a-ty-spadaj-do-książek. Przewróciła oczami i  otworzyła książkę na odpowiednim temacie. Ktoś siadł po jej lewej stronie na krzesełku. Spojrzała kątem oka na tę osobę i zobaczyła tego chłopaka z korytarza. Tego nowego.
- Tu jest zajęte- odezwała się ściszonym do szeptu głosem.
- Wiem, przecież tu siedzę..- odpowiedział wyciągając podręczniki. Przewróciła teatralnie oczami i spojrzała na tablice. Nie odzywała się do bruneta, którego imienia nadal nie znała, przez resztę lekcji. Gdy zadzwonił dzwonek poderwała się z miejsca i wyszła z klasy jak najszybciej. Brunet cały czas gapił się na nią i wypalał jej dziurę w głowie swoimi oczami. Czuła się niekomfortowo. Schowała książki do torby i ruszyła do biblioteki. Zawsze tam chodziła na przerwach. Tutaj wszyscy się szanowali i nie patrzyli na nią dziwnie, bo przecież kujonka ma prawo przyjść do biblioteki i się pouczyć, prawda? Bri zajęła miejsce na samym końcu pomieszczenia biorąc do ręki szkicownik. Tak, lubiła malować, to było jej pasją. Chciała kiedyś pójść do tunelu i namalować na jednej ze ścian piękne graffiti. Jednak z takimi rodzicami, którzy dali jej szlaban za to, że nie było jej 10 ostatnich minut na ostatniej lekcji, lepiej nie zadzierać. Rozmyślała też nad tym, aby wyprowadzić się z domu. Nie chciała być pod okiem matki i ojca, chciała żyć samodzielnie. To jest chore gdy 19 letnia dziewczyna dostaje szlaban, za to, że zwiała ze szkoły, no ludzi, czy to normalne zachowanie rodzica? Każdy chcę, aby jego dziecko się ustatkowało, żyło samodzielnie, ale nie matka Briany. Po stracie jej starszego syna, chce, aby Bri nie popadła w ten sam nałóg i nie umarła, chciała się troszczyć o nią całe dnie jak i noce. Nie wychodziło jej najlepiej, ale starała się. Ciemnowłosa rozejrzała się dookoła po pomieszczeniu gdy zrobiło się znacznie głośniej niż przed kilkoma minutami. Przy półkach z książkami o treści kryminalnej stał ten nowy chłopak. Wpatrywała się w niego jak w obrazek. Patrzyła na wszystkie detale w jego sylwetce. Miał jak na chłopaka długie rzęsy, piękne, pełne, różowe usta. Nie widziała jego oczu, ale podejrzewała, że są bardzo piękne jak jego osoba. Szczęka miał zaciśniętą i szperał między książkami w skupieniu.
- Możesz się przestać na mnie gapić?!- warknął ściszonym głosem opierając się o stolik Bri. Spojrzała w jego tęczówki. Były piękne. Czekoladowy odcień taki jak jej. Zawsze kochała niebieskie oczy, bo wyglądają tak pęknie, ale właśnie teraz zmieniła zdanie. To.. To było do nieopisania! Potrząsnęła lekko głową, aby pozbyć się swoich myśli.
- Sorry, że cię wkurzam..- mruknęła pod nosem jeszcze kilka wyzwisk, których Mulat nie usłyszał.
- Nie znoszę jak ktoś się we mnie wpatruję, wiem, że jestem przystojny, ale daruj sobie, nie jesteś w moim typie, nie interesuję się kujonkami!- powiedział i odszedł. Bri siedziała z zaciśniętą szczęką. Chciała mu opowiedzieć, ale jak zauważyliście, on już odszedł. Wstała gwałtownie z krzesła, które przesuwając się wydało bolący dźwięk dla uszu. Wyszła z biblioteki i skierowała się pod klasę angielskiego. Przymknęła oczy i znów zobaczyła go. Dlaczego ja? Zadawała sobie to pytanie cały czas gdy chłopak patrzył na nią z łobuzerskim uśmiechem. Skrzywiła się i spojrzała w drugą stronę. Po dzwonku weszła do klasy i zajęła swoje miejsce. Spojrzała w okno i marzyła o tym, aby jak najszybciej wyjść przez tą bramę, którą widzi. Koło niej znów ktoś zajął miejsce. Zawsze siedziała na wszystkich lekcjach sama, więc wiedziała kto to mógł być. Westchnęła ciężko i otworzyła książkę.
- Co za zbieg okoliczności, znów się spotykamy- odezwał się brunet. Bri siedziała cicho i w ogóle nie pisnęła ani słowem. Nie chciała się do niego odzywać.- Odezwiesz się do mnie?
- Nie.- skwitowała i odwróciła głowę ponownie w stronę okna.
- Ach, zapomniałem, musisz przestudiować temat jak na kujona przystało, rozumie, już nie przeszkadzam- powiedział i wyciągnął podręcznik.
- Ni jestem kujonem, po prostu w przeciwieństwie do ciebie chcę dostać się na dobre studia, więc się nie odzywaj!- warknęła. Poczuła jego dłoń zaciskającą się na jej udzie. Syknęła z bólu i zacisnęła zęby i powieki, aby nie poleciała z nich słona ciecz zwana łzami.
- Nie takim tonem, kocie, bo możesz stracić te pazurki!- powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Puść mnie już w końcu, to boli!- syknęła z bólem Usłyszała jego cichy chichot i poczuła ulgę gdy zabrał rękę.
- Nie zachowujesz się jak kujon. Coś w tobie jest innego..- odezwał się po kilku minutach patrzenia na nią cały czas. Bri nadal masowała udo, aby przestało boleć. Tak bardzo chciała, aby ten chłopak stąd zniknął. Pierwszy jego dzień w szkole, a tyle złego wyrządził dla tej dziewczyny. Czuła rano, że coś będzie nie tak i właśnie to przechodzi w świat realny. Szczęśliwa, że zadzwonił dzwonek udała się w stronę wyjścia z klasy, ale zatrzymał ją nauczyciel wołający jej nazwisko i nazwisko jakiegoś chłopaka. Podeszła do biurka i ujrzała bruneta. Czego on tu chciał.
- Panie Malik, przyszedł pan tu dlatego, aby zaliczyć liceum, a nie torturować najlepszą uczennice w szkole, a pani Price powinna słuchać na lekcji.- wyjaśnił.  Malik. Tak na nazwisko miał ten chłopak. Po jej ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Wszystko?- spytał oschle Malik. Nauczyciel skinął głową, a dwójka uczniów skierowała się do wyjścia.

Już koniec lekcji na dzisiaj. Bri cieszyła się niezmiernie iż już nie będzie musiała widzieć Malik'a na oczy. Niestety on jest w jej klasie i ma z nią wszystkie lekcje. Na tych wszystkich lekcjach siedzi z nią, bo tylko koło niej jest miejsce wolne, reszta klasy jest zajęto, chodź jakby chciał to by wygonił jakiegoś frajera z ławki i zajął miejsce obok kogoś ładniejszego niż ona, ale on najwidoczniej woli siedzieć koło dziewczyny, która jako jedyna nie patrzy na niego maślanymi oczami i nie wzdycha do niego jakby miała go zaraz zaciągnąć do damskiego kibla i zacząć się z nim pieprzyć. Bri została jeszcze chwilę w klasie, ale gdy zobaczyła, że n podwórku pada wyszła szybko z pomieszczenia i wyciągnęła telefon, aby zadzwonić do matki. Niestety ta nie odbierała. Stała przed drzwiami szkoły i patrzyła na spadające krople, które stykając się z płytkami wyłożonymi jako chodnik, rozpryskiwały się i moczyły płytki.
- To zapowiada się miły spacerek po deszczu..- mruknęła pod nosem i zrobiła krok do przodu, a gdy już miała spotkać się z lodowatym deszczem została gwałtownie pociągnięta do tyłu przez co straciła na chwilę równowagę. Przywołała się do porządku i spojrzała w czekoladowe oczy chłopaka.
- Co jest z tobą nie tak?!- warknęła dziwiąc się na ton woje głosu. Malik zmarszczył czoło.
- Pada, a słyszałem, że musisz iść na piechotę, możesz tylko poprosić, a mogę cię podwieźć..- odpowiedział beznamiętnie i spojrzał w jej oczy.
- Nie chcę twojej pomocy, jeśli zmoknę to najwyżej będę chora, ale za żadne skarby państwa, nie wsiądę do twojego samochodu, nie ma mowy!- zaprotestowała  i ponownie chciała wyjść na deszcz, ale ręka chłopaka jej przeszkodziła.- Puść mnie do cholery!- krzyknęła. Zacisnął szczękę.
- Nie krzycz w moją stronę i wsiądź do tego cholernego samochodu!- warknął przez zęby.
- Powiedziałam, że nie, dam sobie rady, odczep się ode mnie i jedź sobie do domu, swojego domu, ja sobie dam rady!- powiedziała w miarę spokojnie. Wpatrywała się w jego czekoladowe tęczówki oddychając ciężko. Malik patrzył w punkt gdzieś za nią.
- W zasadzie nie martwię się o ludzi, ale zrobię wyjątek specjalnie dla ciebie, wsiadaj do auta i zamknij to buzie, bo sam ci ją zamknę w inny sposób!- powiedział zły. Było to po nim widać. Jest wściekły, bo dziewczyna nie chce się go słuchać, pierwsza osoba, która go nie słucha.



Hej. Nie wiem czy ten rozdział nie ma żadnych błędów, nie sprawdzałam go. Proszę pozostawcie jakiś znak po sobie, że to przeczytaliście. Dziękuję z góry i zapraszam na drugi rozdział, który powinien pojawić się gdzieś w okolicach piątku soboty. :D

2 komentarze:

  1. Bardzo fajnie się zapowiada. Kocham takiego typu opowiadania. Czekam na next. Powodzenia w dalszym pisaniu.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jakby Ci się nudziło to zapraszam na moje konto na gg: 32442883:*

      Usuń